Barbara po rusku tańcowała.
4 Februarii byliśmy na uczcie u ip. Branickiego wojewody podlaskiego w dobrej kompanii. 7^go^ dano nam znać o śmierci ip. Leszczyńskiego generała wielkopolskiego podskarbiego wielkiego koronnego, interesów rzeczypospolitej i wolności jej protektora, na którego rodzie siła nam zależało; która nowina całą Warszawę, zwłaszcza stronę naszą zmieszała. Ostatki zapustne odprawiliśmy: pierwszego dnia u księcia kardynała; drugiego byłem na balu, który prywatnie sprawował dla dobrej kompanii ip. Towiański podczaszy koronny u pani Ankiewiczowej w mieście; były tam naszej kompanii maszkary, w których i moje córki były. Na trzeci dzień byliśmy u ip. podskarbiego w. księstwa lit.
Barbara po rusku tańcowała.
4 Februarii byliśmy na uczcie u jp. Branickiego wojewody podlaskiego w dobréj kompanii. 7^go^ dano nam znać o śmierci jp. Leszczyńskiego generała wielkopolskiego podskarbiego wielkiego koronnego, interesów rzeczypospolitéj i wolności jéj protektora, na którego rodzie siła nam zależało; która nowina całą Warszawę, zwłaszcza stronę naszą zmieszała. Ostatki zapustne odprawiliśmy: pierwszego dnia u księcia kardynała; drugiego byłem na balu, który prywatnie sprawował dla dobréj kompanii jp. Towiański podczaszy koronny u pani Ankiewiczowéj w mieście; były tam naszéj kompanii maszkary, w których i moje córki były. Na trzeci dzień byliśmy u jp. podskarbiego w. księstwa lit.
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 113
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
źrebce, lub klacze, Do twoich, mój kochany bracie, usług znaczę. 134 (F). MARZEC
O, jakie bezpieczeństwo, zgrzybiałego starca Pytać, jeśli zapustem nie zajemy marca! A ono by podobniej tobie te słowa rzec, Jeżeli w te zapusty nie za je mnie marzec, Młodziku, skoro miną zapustne ostatki, Gdzie dotąd niosą woły, cielęta do jatki. Jedno u śmierci marce, jedno maje, kwietnie: Kiedy chce i kogo chce, bez minuty zetnie. 135 (P). OCCASIO FACIT FUREM
Złym położeniem złodziej, a niewiara druga Przyczyną, że się często psuje wierny sługa. Nie posądzaj, komuś już
źrebce, lub klacze, Do twoich, mój kochany bracie, usług znaczę. 134 (F). MARZEC
O, jakie bezpieczeństwo, zgrzybiałego starca Pytać, jeśli zapustem nie zajemy marca! A ono by podobniej tobie te słowa rzec, Jeżeli w te zapusty nie za je mnie marzec, Młodziku, skoro miną zapustne ostatki, Gdzie dotąd niosą woły, cielęta do jatki. Jedno u śmierci marce, jedno maje, kwietnie: Kiedy chce i kogo chce, bez minuty zetnie. 135 (P). OCCASIO FACIT FUREM
Złym położeniem złodziej, a niewiara druga Przyczyną, że się często psuje wierny sługa. Nie posądzaj, komuś już
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 66
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Na me przyjaciele. Kiedym im dawał chleba, Znało mię ich wiele; Dziś im me chęci Wyszły z pamięci.
Śpiewam ci, lecz kłopoty, Których mię straszyły Ustawiczne obroty, Moje obróciły Rymy radosne W treny żałosne.
Ja śpiewam skamieniały, A gdzież me dostatki? Gdzie się wczasy podziały? Już pono ostatki Ogniem spalono, Z ziemią zrownano.
Śpiewam ci i śpiewać będę Do kresu samego, Póki na łódź nie wsiędę Charona srogiego, Gdy w blade cieni Świat ten zamieni.
Śpiewam, lecz nie w rozpaczy Choć w takiej ciężkości, Bo o mnie wiedzieć raczy Bóg mój z wysokości. Co wszytko może, Ten mię wspomoże
Na me przyjaciele. Kiedym im dawał chleba, Znało mię ich wiele; Dziś im me chęci Wyszły z pamięci.
Śpiewam ci, lecz kłopoty, Ktorych mię straszyły Ustawiczne obroty, Moje obrociły Rymy radosne W treny żałosne.
Ja śpiewam skamieniały, A gdzież me dostatki? Gdzie się wczasy podziały? Już pono ostatki Ogniem spalono, Z ziemią zrownano.
Śpiewam ci i śpiewać będę Do kresu samego, Poki na łodź nie wsiędę Charona srogiego, Gdy w blade cieni Świat ten zamieni.
Śpiewam, lecz nie w rozpaczy Choć w takiej ciężkości, Bo o mnie wiedzieć raczy Bog moj z wysokości. Co wszytko może, Ten mię wspomoże
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 373
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
proszę Hippolita zwodził na pustyni, Twardszego nad opokę, dla której przyczyny Owo wdzięczne pięknego królewicza ciało W sztuki się po wysokich skałach rozleciało. Nie przypomnię tu onej nadobnej Dydony, Od której uwikłany mąż niezwyciężony, Że ledwie się wyplątał. Ale i ta twoja Helena, kiedy w popiół upadała Troja, Mieczowemu kochankowi i broni ostatki Pochowawszy, na mięsne wydała go jatki. Leczby się ku zachodu prędzej nachyliło Słońce, niżeliby się wszytko wyliczyło, Co biała płeć robiła. P. Wiem ja, że ty w głowie Masz tego dość i w gładkiej przechodzisz mię mowie. Lecz przecię prawda przy mnie i mogę rzec śmiele, Że mężczyźni są niemal
proszę Hippolita zwodził na pustyni, Twardszego nad opokę, dla ktorej przyczyny Owo wdzięczne pięknego krolewica ciało W sztuki się po wysokich skałach rozleciało. Nie przypomnię tu onej nadobnej Dydony, Od ktorej uwikłany mąż niezwyciężony, Że ledwie się wyplątał. Ale i ta twoja Helena, kiedy w popioł upadała Troja, Mieczowemu kochankowi i broni ostatki Pochowawszy, na mięsne wydała go jatki. Leczby się ku zachodu prędzej nachyliło Słońce, niżeliby się wszytko wyliczyło, Co biała płeć robiła. P. Wiem ja, że ty w głowie Masz tego dość i w gładkiej przechodzisz mię mowie. Lecz przecię prawda przy mnie i mogę rzec śmiele, Że mężczyzni są niemal
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 383
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
skały przykuta W los wszystkim zwierzom, jako w tym odmęcie Jesteśmy teraz na wszystkim złym wstręcie. Stąd już w pół Polski w popiół obrócony Dymem się kurzy, stąd Smoleńsk stracony, I jakie lecie Syriusz dogrzewa Mizernym żeńcom, Litwa ledwo ziewa. Stąd niekarany bez wszystkiej ludzkości Żołnierz, prócz szkodząc, szarpie jej wnętrzności; Ostatki biedne które w ręku trzyma, Do krwie ostatniej samże wskróś przeżyma. W domu niezgoda i szkodliwe rady, Przy boku pańskim rzadko bez przysady Rada zasiada; a niechaj i głupi, Czego niegodzien, za pieniądze kupi. W izbie swar próżny i głosy żarliwe Tylko o wolność. Ach! w tem nieszczęśliwe, Że
skały przykuta W los wszystkim zwierzom, jako w tym odmęcie Jesteśmy teraz na wszystkim złym wstręcie. Ztąd już w pół Polski w popiół obrócony Dymem się kurzy, ztąd Smoleńsk stracony, I jakie lecie Syriusz dogrzewa Mizernym żeńcom, Litwa ledwo ziewa. Ztąd niekarany bez wszystkiej ludzkości Żołnierz, prócz szkodząc, szarpie jej wnętrzności; Ostatki biedne które w ręku trzyma, Do krwie ostatniej samże wskróś przeżyma. W domu niezgoda i szkodliwe rady, Przy boku pańskim rzadko bez przysady Rada zasiada; a niechaj i głupi, Czego niegodzien, za pieniądze kupi. W izbie swar próżny i głosy żarliwe Tylko o wolność. Ach! w tem nieszczęśliwe, Że
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 147
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
Z mocnej ręki, tłucze łby, boki i ogony Wężom, na gołej skale w gromadzie leżącem, Po zimie nowe skóry na słońcu grzejącem;
XXXIX.
Nie jeden się przypadek, a każdy przydawa Różny: ten zdycha, ten bez ogona zostawa; Ten przodkiem tylko władnie i na kamień gładki Ledwie wciąga za sobą spłaszczone ostatki; Ten, co miał lepsze szczęście, po ziemi się wije I świszcząc, naruszone członki w trawie kryje. Straszliwy to beł pocisk, lecz dziwu żadnego Niemasz, bo wyszedł z ręki Orlanda mężnego.
XL.
Inszy, których nie dosiągł stołem, towarzysze, A było ich właśnie siedm, jako Turpin pisze,
Z mocnej ręki, tłucze łby, boki i ogony Wężom, na gołej skale w gromadzie leżącem, Po zimie nowe skóry na słońcu grzejącem;
XXXIX.
Nie jeden się przypadek, a każdy przydawa Różny: ten zdycha, ten bez ogona zostawa; Ten przodkiem tylko władnie i na kamień gładki Ledwie wciąga za sobą spłaszczone ostatki; Ten, co miał lepsze szczęście, po ziemi się wije I świszcząc, naruszone członki w trawie kryje. Straszliwy to beł pocisk, lecz dziwu żadnego Niemasz, bo wyszedł z ręki Orlanda mężnego.
XL.
Inszy, których nie dosiągł stołem, towarzysze, A było ich właśnie siedm, jako Turpin pisze,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 283
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
powiedzieć umiała” I palcem mu ją, mówiąc: „Ta jest!” ukazała.
LXXXVII.
Chód poważny, twarz ludzka, wzrok namniej bezpieczny, Ale raczej pokorny, strój miała stateczny, Mowę zaś tak łaskawą, tak cichą, że zgoła, Kto jej nie znał, każdyby ją miał za anioła; Ostatki wszytkie sprosne i plugawe miała, Ale to wszytko długiem płaszczem nakrywała; I ubiór zbyt szeroki miała i przestrony, Pod którem nóż nosiła, jadem napuszczony.
LXXXVIII.
Dowiaduje się u niej archanioł, którędy Iść ma szukać Milczenia, żeby nie wpadł w błędy. Zdrada na to odpowie: „Przed czasy dawnemi Mieszkało -
powiedzieć umiała” I palcem mu ją, mówiąc: „Ta jest!” ukazała.
LXXXVII.
Chód poważny, twarz ludzka, wzrok namniej bezpieczny, Ale raczej pokorny, strój miała stateczny, Mowę zaś tak łaskawą, tak cichą, że zgoła, Kto jej nie znał, każdyby ją miał za anioła; Ostatki wszytkie sprosne i plugawe miała, Ale to wszytko długiem płaszczem nakrywała; I ubiór zbyt szeroki miała i przestrony, Pod którem nóż nosiła, jadem napuszczony.
LXXXVIII.
Dowiaduje się u niej archanioł, którędy Iść ma szukać Milczenia, żeby nie wpadł w błędy. Zdrada na to odpowie: „Przed czasy dawnemi Mieszkało -
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 317
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
czemum leniwszy z mojemi rymami, Niż poganie do szturmu z swojemi mieczami? Bo już wściekły król z Sarce nie da się hamować, Woła, bluźni i pod mur każe następować.
CIX.
Jako więc pospolicie lecie gromadami Muchy z szmerem i skrzydeł skupionych dźwiękami Na pasterskie naczynia, gdzie mleka spuszczają, Lub na słodkie ostatki bankietu wpadają, Albo jako więc szpacy stadami w ogrody Na dojźrzałe dopiero na poły jagody: Tak poganie z okrzykiem srogiem w onej chwili, Który nieba dosiągał, do szturmu skoczyli.
CX.
Wojsko zaś chrześcijańskie na murzech z spisami, Z mieczami, siekierami, kamieńmi, ogniami, Próżne strachów i trwogi, przystępu broniło
czemum leniwszy z mojemi rymami, Niż poganie do szturmu z swojemi mieczami? Bo już wściekły król z Sarce nie da się hamować, Woła, bluźni i pod mur każe następować.
CIX.
Jako więc pospolicie lecie gromadami Muchy z szmerem i skrzydeł skupionych dźwiękami Na pasterskie naczynia, gdzie mleka spuszczają, Lub na słodkie ostatki bankietu wpadają, Albo jako więc szpacy stadami w ogrody Na dojźrzałe dopiero na poły jagody: Tak poganie z okrzykiem srogiem w onej chwili, Który nieba dosiągał, do szturmu skoczyli.
CX.
Wojsko zaś chrześcijańskie na murzech z spisami, Z mieczami, siekierami, kamieńmi, ogniami, Próżne strachów i trwogi, przystępu broniło
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 322
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, osobliwie w Antiochii, gdzie trwało rok prawie cały.
349 trzęsienie w Rzymie.
358 4 Sierpnia trzęsienie ziemi wzdłuż brzegów Bosforu, które wielkie szkody poczyniło w Europie, i w Azyj: wzruszyło góry, zrujnowało sto pięćdziesiąt miast mniej jak w godzinie, pogrążyło w ziemi Nikemedyą z obywatelami. Ognie z pod ziemi wypadające ostatki tego miasta w przeciągu dni 50 pażarły.
363
82. Trzęsienie ziemi w Konstantynopolu, a dwa w Jeruzalem, gdzie też ukazała się kula ognista.
364 w Nicej mieście Bitynii trzęsienie.
365 albo 366 trzęsienie Ziemi po całym świecie znajomym, osobliwie zaś w Sycylii, gdzie morze z brzegów swych wylało. Mury Areopolu niegdyś
, osobliwie w Antyochii, gdzie trwało rok prawie cały.
349 trzęsienie w Rzymie.
358 4 Sierpnia trzęsienie ziemi wzdłuż brzegow Bosphoru, które wielkie szkody poczyniło w Europie, y w Azyi: wzruszyło góry, zrujnowało sto pięćdziesiąt miast mniey iak w godzinie, pogrążyło w ziemi Nikemedyą z obywatelami. Ognie z pod ziemi wypadaiące ostatki tego miasta w przeciągu dni 50 pażarły.
363
82. Trzęsienie ziemi w Konstantynopolu, a dwa w Jeruzalem, gdzie też ukazała się kula ognista.
364 w Nicey mieście Bithynii trzęsienie.
365 albo 366 trzęsienie Ziemi po całym świecie znaiomym, osobliwie zaś w Sycylii, gdzie morze z brzegow swych wylało. Mury Areopolu niegdyś
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 22
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
tak mały Ćieżko garzści pracuje; żeby swój wpaniały Raczej umysł odmiekczył, a w tej jej potrzebie, Czymli zdysgustowany, zwyciężył sam siebie, W-ieden Obóz pospołu z-nimi się złączywszy. Na co Książę, którą łze z-oczu wysiączywszy, Westchnął ciężko: l owszem spolnym się tej Matki Synem być ożywając, na to te ostatki I ludzi, i fortuny, i krwie przyniósł drogi Żeby wszytko to wylał, i zaległ jej progi Przed inszemi. Tylko że drogą tą strudzony I daleką i pretką, ani opatrzony W-żadną spiże Wojskową i żywność potrzebną, leźliby się na długą , ile tak haniebną Zaniosło obsydyą (czego obroń Boże!) W-
tak mały Ćieżko garzśći pracuie; zeby swoy wpaniały Raczey umysł odmiekczył, á w tey iey potrzebie, Czymli zdysgustowany, zwyćieżył sam siebie, W-ieden Oboz pospołu z-nimi sie złączywszy. Na co Xiąże, ktorą łze z-oczu wysiączywszy, Westchnął ćieszko: l owszem spolnym sie tey Matki Synem bydź ożywaiąc, na to te ostatki I ludźi, i fortuny, i krwie przyniosł drogi Zeby wszytko to wylał, i zaległ iey progi Przed inszemi. Tylko że drogą tą strudzony I daleką i pretką, ani opatrzony W-żadną spiże Woyskową i żywność potrzebną, leźliby sie na długą , ile tak haniebną Zaniosło obsydyą (czego obroń Boże!) W-
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 56
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681