się z Wilna 5 Decembris; przy wyjściu napadła dywizja Wiśniowieckiego księcia, pod komendą p. Kryszpina starosty płungiańskiego, na Wilno i na odwód, który ja trzymałem: we stu koni szwedów i z kilkądziesiąt ochotnika polskiego, wprzódy nas wsparto, potem przez całe miasto i przez rynek pędziłem ich aż za przedmieście bramy Ostrej. Zabito mi trzech szwedów, polaka towarzysza z pod chorągwi p. Piłsudzkiego i dwóch polaków postrzelono; z tamtej strony nabitych siła leżało. Stanęliśmy w kraju wiłkomirskim na zimowe kwatery die 15 Decembris, jam stanął w Oniksztach.
Ip. Antoniewicz na podjazd do Wilna ordynowany dobrze gościł: wziął dwóch rotmistrzów i siła
się z Wilna 5 Decembris; przy wyjściu napadła dywizya Wiśniowieckiego księcia, pod komendą p. Kryszpina starosty płungiańskiego, na Wilno i na odwód, który ja trzymałem: we stu koni szwedów i z kilkądziesiąt ochotnika polskiego, wprzódy nas wsparto, potém przez całe miasto i przez rynek pędziłem ich aż za przedmieście bramy Ostrej. Zabito mi trzech szwedów, polaka towarzysza z pod chorągwi p. Piłsudzkiego i dwóch polaków postrzelono; z tamtéj strony nabitych siła leżało. Stanęliśmy w kraju wiłkomirskim na zimowe kwatery die 15 Decembris, jam stanął w Oniksztach.
Jp. Antoniewicz na podjazd do Wilna ordynowany dobrze gościł: wziął dwóch rotmistrzów i siła
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 130
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
nie doszło oczu twych igrzysko? Wściekłe gdy Eumenides rękoma zaklęsły, Że królewskie z rumoru pałace się wstrzęsły. Zawył w Wiśle Nereusz, i Karpackie skały Daleko się z Satyry swemi odezwały. On wpół żądze widzenia i przyjazdu twego, Niebu ducha wylewał błogosławionego, Jako śliczna lilia rannej pełna rosy, Omdlewa pod południe z razu ostrej kosy.
A do ciebie Tyberli, Padusli cię bawi, O! kto rącze dzianety iberskie wyprawi, Abo w karę słoneczną Pegazy zaprzęże, Że przez Alpes wysokie ta cię wieść dosięże. Ale rętszy nad wiatry sprawił cię już o tem Tysiącem gąb Merkury, nie w konturnie złotym Ani tak, jako bogi zwoływał do rady
nie doszło oczu twych igrzysko? Wściekłe gdy Eumenides rękoma zaklęsły, Że królewskie z rumoru pałace się wstrzęsły. Zawył w Wiśle Nereusz, i Karpackie skały Daleko się z Satyry swemi odezwały. On wpół żądze widzenia i przyjazdu twego, Niebu ducha wylewał błogosławionego, Jako śliczna lilia rannej pełna rosy, Omdlewa pod południe z razu ostrej kosy.
A do ciebie Tyberli, Padusli cię bawi, O! kto rącze dzianety iberskie wyprawi, Abo w karę słoneczną Pegazy zaprzęże, Że przez Alpes wysokie ta cię wieść dosięże. Ale rętszy nad wiatry sprawił cię już o tem Tysiącem gąb Merkury, nie w konturnie złotym Ani tak, jako bogi zwoływał do rady
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 38
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
napastw nademną i ześli co prędzej Dziki zwierz, niech mię poźrze, a nie męcz mię więcej. Za najwiętsze odemnie, za nacięższe męki, Bylem tylko zginęła, będziesz miała dzięki”. Tak z płaczem utrapiona dziewka narzekała, Gdy nagle pustelnika z daleka ujźrzała.
XLV.
Od patrzącego z ostrej skały pustelnika Widziana była dobrze w on czas Angelika, Gdy wypłynąwszy z wody, z konia utrapiona Zsiadała na on wysep, srodze wylękniona; Dokąd on tydzień przedtem przyjechał na czarcie, Przymuszonem od klątwy, czytanej na karcie. Szedł do niej z nabożeństwem wielkiem, lecz zmyślonem, Jakoby Pawłem, jako był Hilarionem.
napastw nademną i ześli co pręcej Dziki zwierz, niech mię poźrze, a nie męcz mię więcej. Za najwiętsze odemnie, za nacięższe męki, Bylem tylko zginęła, będziesz miała dzięki”. Tak z płaczem utrapiona dziewka narzekała, Gdy nagle pustelnika z daleka ujźrzała.
XLV.
Od patrzącego z ostrej skały pustelnika Widziana była dobrze w on czas Angelika, Gdy wypłynąwszy z wody, z konia utrapiona Zsiadała na on wysep, srodze wylękniona; Dokąd on tydzień przedtem przyjechał na czarcie, Przymuszonem od klątwy, czytanej na karcie. Szedł do niej z nabożeństwem wielkiem, lecz zmyślonem, Jakoby Pawłem, jako był Hilaryonem.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 158
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
.
Inszą nie tak żałosną historią pocznę, Aż przydę k sobie i aż po żalu odpocznę; Bo nie tylko ja, ale węże jadowite I tygry nagniewliwsze, krwie nigdy niesyte, I najsroższy zwierzowie, co między Nilową Wodą, a między górą błądzą Atlantową, Nie mogłyby bez żalu być, gdyby widziały Angelikę u ostrej uwiązaną skały.
LXVIII.
O, kiedyby beł Orland wiedział ten przypadek, Co jej w Paryżu szukał, gdyby jej upadek Mogli beli rycerze wiedzieć dwaj wybrani, Przez czarta od chytrego mnicha oszukani, Przez tysiącby się śmierci byli przebijali, Aby beli kochanej dziewki ratowali; Ale choćby wiedzieli, małoby sprawili,
.
Inszą nie tak żałosną historyą pocznę, Aż przydę k sobie i aż po żalu odpocznę; Bo nie tylko ja, ale węże jadowite I tygry nagniewliwsze, krwie nigdy niesyte, I najsroższy źwierzowie, co między Nilową Wodą, a między górą błądzą Atlantową, Nie mogłyby bez żalu być, gdyby widziały Angelikę u ostrej uwiązaną skały.
LXVIII.
O, kiedyby beł Orland wiedział ten przypadek, Co jej w Paryżu szukał, gdyby jej upadek Mogli beli rycerze wiedzieć dwaj wybrani, Przez czarta od chytrego mnicha oszukani, Przez tysiącby się śmierci byli przebijali, Aby beli kochanej dziewki ratowali; Ale choćby wiedzieli, małoby sprawili,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 164
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
hypogryfa wciąż ku Irlandiej.
XCII.
I widział Hibernią i onę wsławioną Jaskinią, od świętego starca urobioną, W której, jeśli to prawda, jako powiadają, Ludzie grzechów śmiertelnych swoich pozbywają. Skąd hipogryfa w drogę obrócił prościejszą Tam, gdzie morze podlewa Brytanią mniejszą; Gdzie mijając, obaczył z góry rozebraną Angelikę, u ostrej skały uwiązaną.
XCIII.
Uwiązaną u skały królewnę ubogą, Na wyspie Płaczu - bo tak wyspę owę srogą Dla jej skutków płaczliwych z dawna nazywali - Gdzie ludzie tak źli i tak okrutni mieszkali, Którzy, jakom powiedział, umyślnie chowali Armatę, którą w różne brzegi wysyłali, Co napiękniejszych panien rozbojem dostając, Na
hypogryfa wciąż ku Irlandyej.
XCII.
I widział Hibernią i onę wsławioną Jaskinią, od świętego starca urobioną, W której, jeśli to prawda, jako powiadają, Ludzie grzechów śmiertelnych swoich pozbywają. Skąd hipogryfa w drogę obrócił prościejszą Tam, gdzie morze podlewa Brytanią mniejszą; Gdzie mijając, obaczył z góry rozebraną Angelikę, u ostrej skały uwiązaną.
XCIII.
Uwiązaną u skały królewnę ubogą, Na wyspie Płaczu - bo tak wyspę owę srogą Dla jej skutków płaczliwych z dawna nazywali - Gdzie ludzie tak źli i tak okrutni mieszkali, Którzy, jakom powiedział, umyślnie chowali Armatę, którą w różne brzegi wysyłali, Co napiękniejszych panien rozbojem dostając, Na
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 219
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Żeby nakoniec zostać musiał między wały.
CVII.
Wziął przed się lepszą radę, inszej broni użyć Myśli, kiedy mu pierwsza nie chciała posłużyć, I chce nań blask z puklerza wypuścić obfity, Ten, który miał przy sobie, pokrowcem nakryty. Leciał na brzeg, ze zmysłów od strachu obranej Angelice, do ostrej skały przywiązanej, Pierścień drogi na rękę kładł, na palec mały, Który służył na czary, że mocy nie miały;
CVIII.
Ten, który Bradamanta była Brunellowi Wzięła, chcąc wrócić przezeń wolność Rugierowi; Potem, aby go była z ręku wyzwoliła Alcyny, Melissie go wiedmie pożyczyła Do Indii; która go chwilę
Żeby nakoniec zostać musiał między wały.
CVII.
Wziął przed się lepszą radę, inszej broni użyć Myśli, kiedy mu pierwsza nie chciała posłużyć, I chce nań blask z puklerza wypuścić obfity, Ten, który miał przy sobie, pokrowcem nakryty. Leciał na brzeg, ze zmysłów od strachu obranej Angelice, do ostrej skały przywiązanej, Pierścień drogi na rękę kładł, na palec mały, Który służył na czary, że mocy nie miały;
CVIII.
Ten, który Bradamanta była Brunellowi Wzięła, chcąc wrócić przezeń wolność Rugierowi; Potem, aby go była z ręku wyzwoliła Alcyny, Melissie go wiedmie pożyczyła Do Indyej; która go chwilę
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 223
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, Częścią, że wyspa w sobie ma ludzi niewiele; Którzy ją splądrowali, domy popalili, Ludzie wszytkie wysiekli i na miecz puścili, Ruchome majętności w okręty zabrali, Miasta wszytkie i mury z ziemią porównali.
LIV.
Orland, jakoby mu nic upadek i trwogi One nie należały, ukwapliwe nogi Powrócił, gdzie u ostrej skały uwiązana Czekała pani, orce na pokarm wydana. Patrzy na nią i bliżej do niej przystępuje I lepiej się jej coraz z bliska przypatruje. Nakoniec poznał, że to Olimpia była, Której się wierna miłość tak źle nagrodziła.
LV.
Olimpia, którą wprzód miłość oszukała, Potem na nią fortuna zła zbójce posłała
, Częścią, że wyspa w sobie ma ludzi niewiele; Którzy ją splądrowali, domy popalili, Ludzie wszytkie wysiekli i na miecz puścili, Ruchome majętności w okręty zabrali, Miasta wszytkie i mury z ziemią porównali.
LIV.
Orland, jakoby mu nic upadek i trwogi One nie należały, ukwapliwe nogi Powrócił, gdzie u ostrej skały uwiązana Czekała pani, orce na pokarm wydana. Patrzy na nię i bliżej do niej przystępuje I lepiej się jej coraz z blizka przypatruje. Nakoniec poznał, że to Olimpia była, Której się wierna miłość tak źle nagrodziła.
LV.
Olimpia, którą wprzód miłość oszukała, Potem na nię fortuna zła zbójce posłała
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 240
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
trafiała, Na którychby się ostra broń bawić musiała, Więcej pawęz skórzanych i tarczy drzewianych I kaftanów, bawełną gęstą przetykanych; Dla tego niemasz dziwu, że gdziekolwiek spada, Siecze, psuje, dziurawi, kole i przepada; Tak się jej wszytko broni, jako gradom kłosy, Albo tak, jako trawy zębom ostrej kosy.
LI.
Już beł wszytek on wielki hufiec rozgromiony, Kiedy pierwszy pułk szkocki nastąpił sprawiony; Przed nim Zerbin królewic z drzewem wymierzonem Ukazował tor hufcom sobie powierzonem; Za niem z niemniejszem pędem Szotowie bieżeli W tamtę stronę, gdzie swego hetmana widzieli, I nie inaczej wszyscy biegli na pogany, Jeno, jako zgłodzeni
trafiała, Na którychby się ostra broń bawić musiała, Więcej pawęz skórzanych i tarczy drzewianych I kaftanów, bawełną gęstą przetykanych; Dla tego niemasz dziwu, że gdziekolwiek spada, Siecze, psuje, dziurawi, kole i przepada; Tak się jej wszytko broni, jako gradom kłosy, Albo tak, jako trawy zębom ostrej kosy.
LI.
Już beł wszytek on wielki hufiec rozgromiony, Kiedy pierwszy pułk szkocki nastąpił sprawiony; Przed nim Zerbin królewic z drzewem wymierzonem Ukazował tor hufcom sobie powierzonem; Za niem z niemniejszem pędem Szotowie bieżeli W tamtę stronę, gdzie swego hetmana widzieli, I nie inaczej wszyscy biegli na pogany, Jeno, jako zgłodzeni
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 370
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
pokarmów używać.
II. Noc następująca oczekiwana była wolna od febry; niespodziewanie po krótkim ziębieniu nastąpiła bardzo wielka febra, która z ciężkiemi, i zwyczajnemi symptomatami trwała więcej dwudziestu czterech godzin; dla tego na womit nie wziął, ani można było pozwolić brać potym, dla nowych zawsze choroby paroksyzmów. Ale na wypędzenie ze wnątrz ostrej materyj, i wewnętrznej gorączki poskromienie, tudzież utemperowanie gorąca uryny, zamieniłem je na trunek: ex foliis sennae, cassia recent, extracta, et sale polichreste; po którym lekarstwie lubo ośm miał operacyj chory, małego jednak skutku doznał: bowiem jeżeli dzień jeden wolnym był od febry, przez trzy dni potym oną cierpiał
pokarmow używać.
II. Noc następuiąca oczekiwana była wolna od febry; niespodziewanie po krotkim ziębieniu nastąpiła bardzo wielka febra, ktora z ciężkiemi, y zwyczaynemi symptomatami trwała więcey dwudziestu czterech godzin; dla tego na womit nie wziął, ani można było pozwolić brać potym, dla nowych zawsze choroby paroxyzmow. Ale na wypędzenie ze wnątrz ostrey materyi, y wewnętrzney gorączki poskromienie, tudzież utemperowanie gorąca uryny, zamieniłem ie na trunek: ex foliis sennae, cassia recent, extracta, et sale polichreste; po ktorym lekarstwie lubo ośm miał operacyi chory, małego iednak skutku doznał: bowiem ieżeli dzień ieden wolnym był od febry, przez trzy dni potym oną cierpiał
Skrót tekstu: ListDokt
Strona: 2
Tytuł:
List doktorski i anatomiczny o chorobie od lat czternastu do doskonałych medycyny nauczycielów
Autor:
Stefan Bisio
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
mi się zdawa. Żebym zaś przez bezpieczeństwo prawdy nie uraził kogo, biorę się z obserwancyją do nóg delikatnych, a póki granica pozwala, uważam trzewik dratwy i kroju turobskiego jako prośniak pohany, pończochę z jedwabiu czyli sztamentu koziego niby tłumok sudanną, podwiązkę jej z ołowiem szlakowym, szlak koszuli w nici pracowitej zaprasowanej i ostrej, spódnicy duhat i podszewkę spod szczotki, róg na szyję złodziejom przyzwoity. Widzę modny na wierzchu parter kilkadziesiąt szacownych łokci wymierzony, modno, dostatnie i sudanno na róg i szlak teraźniejszy pofałdowany, pokawałcowany i urobiony. W nim wojewodziną albo inszą od krzesła i kondycji damę uczcić by się godziło, ale że wierzchni zbytek,
mi się zdawa. Żebym zaś przez bezpieczeństwo prawdy nie uraził kogo, biorę się z obserwancyją do nóg delikatnych, a póki granica pozwala, uważam trzewik dratwy i kroju turobskiego jako prośniak pohany, pończochę z jedwabiu czyli sztamentu koziego niby tłumok sudanną, podwiązkę jej z ołowiem szlakowym, szlak koszuli w nici pracowitej zaprasowanej i ostrej, spódnicy duhat i podszewkę spod szczotki, róg na szyję złodziejom przyzwoity. Widzę modny na wierzchu parter kilkadziesiąt szacownych łokci wymierzony, modno, dostatnie i sudanno na róg i szlak teraźniejszy pofałdowany, pokawałcowany i urobiony. W nim wojewodziną albo inszą od krzesła i kondycyi damę uczcić by się godziło, ale że wierzchni zbytek,
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 288
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962