lekszym zostaniesz ku służbie Bożej. Przydam i to/ że przez tę gęstą puszczę potrzeba z wojny którą mamy z światem/ diabłem i ciałem iść/ a ostróżnie/ by który z nieprzyjaciół naszych/ ubezpieczonych dościgszy/ włócznią nas/ jako niekiedyś Joab Absalona/ który się swymi włosami na dębie obiesił/ nie przeraził trzema śmierci oszczepami. Akteon myśliwiec. Joan 15. v. 5. Cuda i Paraeneses. Ans: lib: 2. c. 101. Zwyczaj Egipczyków. 2. Reg: c. 18. v. 14. et 15. CVD XIX. ROKV PO NARÓDZENIV PAŃSKIM, 1621.
Tu uzdrawia Możellę Olej Święty mile,
lekszym zostániesz ku służbie Bożey. Przydam y to/ że przez tę gęstą puszczę potrzebá z woyny ktorą mamy z świátem/ dyabłem y ćiáłem iść/ á ostrożnie/ by ktory z nieprzyiaćiół nászych/ vbespieczonych dośćigszy/ włocznią nas/ iáko niekiedyś Ioáb Absaloná/ ktory się swymi włosámi ná dębie obiesił/ nie przeráźił trzemá śmierći oszczepámi. Acteon myśliwiec. Ioan 15. v. 5. Cudá y Paraeneses. Ans: lib: 2. c. 101. Zwyczay Aegipczykow. 2. Reg: c. 18. v. 14. et 15. CVD XIX. ROKV PO NARODZENIV PANSKIM, 1621.
Tu vzdrawia Mozellę Oley Swięty mile,
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 149.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
jego gniewu ubłaganie. Tak od jednej pochodnie zapala się druga, Że się świeci ulica wszytka, jako długa; Tak gniew z jednego serca idzie do drugiego, Który chce w morze wrzucić rycerza zacnego.
XLVIII.
Ci z procami, a ci się zbiegają z łukami, Ci z mieczmi i rożnami, a ci z oszczepami, Nakoniec go nakoło zewsząd okrążają I z bliska i z daleka wszyscy go sięgają. Tak wielkiemu gwałtowi, który następuje Na niego, pan z Anglantu barzo się dziwuje; Widzi, że się chcą nad niem mścić orki zabitej, Skąd się spodziewał dzięki i chwały obfitej.
XLIX.
Jako niedźwiedź, którego po jarmarkach
jego gniewu ubłaganie. Tak od jednej pochodnie zapala się druga, Że się świeci ulica wszytka, jako długa; Tak gniew z jednego serca idzie do drugiego, Który chce w morze wrzucić rycerza zacnego.
XLVIII.
Ci z procami, a ci się zbiegają z łukami, Ci z mieczmi i rożnami, a ci z oszczepami, Nakoniec go nakoło zewsząd okrążają I z blizka i z daleka wszyscy go sięgają. Tak wielkiemu gwałtowi, który następuje Na niego, pan z Anglantu barzo się dziwuje; Widzi, że się chcą nad niem mścić orki zabitej, Skąd się spodziewał dzięki i chwały obfitej.
XLIX.
Jako niedźwiedź, którego po jarmarkach
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 238
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
.
XXXII.
Tak Izabella w on czas grabi powiadała, A mowę swą wzdychaniem częstem rozrywała, Żeby była pobudzić mogła do litości Tygry i dzikie zwierze najwiętszej srogości. A wtem, kiedy tak swoje żale odmawiała I sobie ich rozmową oną ulżywała, Pod dwadzieścia człowieka, jedni z berdyszami W jaskinię nagle weszli, drudzy z oszczepami.
XXXIII.
Starszy ich miał srogą twarz, jedno tylko oko, Wzrok straszliwy, ponury, a patrzał rozoko; Na drugie nic nie widział, bo mu je wyjęto, Kiedy mu nos pospołu z policzkiem odcięto. Ten zajźrzawszy w jaskiniej Orlanda mężnego, Z Izabellą przed ogniem rozmawiającego, Obróci się do swoich: „
.
XXXII.
Tak Izabella w on czas grabi powiadała, A mowę swą wzdychaniem częstem rozrywała, Żeby była pobudzić mogła do litości Tygry i dzikie źwierze najwiętszej srogości. A wtem, kiedy tak swoje żale odmawiała I sobie ich rozmową oną ulżywała, Pod dwadzieścia człowieka, jedni z berdyszami W jaskinię nagle weszli, drudzy z oszczepami.
XXXIII.
Starszy ich miał srogą twarz, jedno tylko oko, Wzrok straszliwy, ponury, a patrzał rozoko; Na drugie nic nie widział, bo mu je wyjęto, Kiedy mu nos pospołu z policzkiem odcięto. Ten zajźrzawszy w jaskiniej Orlanda mężnego, Z Izabellą przed ogniem rozmawiającego, Obróci się do swoich: „
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 281
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
rzymska kolumna, przez cię pojmana, Od francuskich gniewliwych mieczów zachowana, Więcej ci chwały daje i więtszejeś dzięki Za to godzien, niż gdybyś z własnej swojej ręki Wszytek lud z Kastyliej i lud z Aragony I z Nawarry sam pobił, kiedy rozgromiony Bez chorągwi z przegranej poszedł rozsypkami, Odbiegając swych wozów, tknionych oszczepami.
VI.
Małe nam to zwycięstwo, w której się tak wiele Krwie rozlało, Alfonsie, przyniosło wesele. Bo nas i dotąd boli niezgojona rana, Żeśmy w niem tak wielkiego stracili hetmana I że ona gwałtowna powódź tak wezbrała, Że z sobą zacnych panów tak wiele porwała, Którzy przez Alpy zimne przeszli,
rzymska kolumna, przez cię poimana, Od francuskich gniewliwych mieczów zachowana, Więcej ci chwały daje i więtszejeś dzięki Za to godzien, niż gdybyś z własnej swojej ręki Wszytek lud z Kastyliej i lud z Aragony I z Nawarry sam pobił, kiedy rozgromiony Bez chorągwi z przegranej poszedł rozsypkami, Odbiegając swych wozów, tknionych oszczepami.
VI.
Małe nam to zwycięstwo, w której się tak wiele Krwie rozlało, Alfonsie, przyniosło wesele. Bo nas i dotąd boli niezgojona rana, Żeśmy w niem tak wielkiego stracili hetmana I że ona gwałtowna powódź tak wezbrała, Że z sobą zacnych panów tak wiele porwała, Którzy przez Alpy zimne przeszli,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 296
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Śmiałem się czytając bajkę Poetyczną, którą Pogaństwa ruditas miała za Artykuł Wiary swojej, iż Semi-Dei Ziemscy Deastrowie. Gigantes, alias Olbrzymi wielcy Ludzie (z Pisma Z o Gigasach prawdziwych wzięli okazją Pogańscy Wierszopisy) będąc Synami Titana i Terry, bogom, osobliwie Jowiszowi wypowiedzieli wojnę; ale Jowisza piorunami, Apollina Strzałami, Diany oszczepami, inni górą Etną i Liparyiskiemi Wyspami przywaleni: naśmiawszy się mówię z tej Fabuły,śmiech obracam in seria; widzę, że taką Gigantomachią, alias wojnę BOGU, Matce jego, Świętym i Kościom Świętym wojnę nie raz wypowiadają Heretycy zle wierzący, i w hardości zacięci. Waląć się wprawdzie na nich góry, wielka moc
Smiałem się czytaiąc baykę Poetyczną, ktorą Pogaństwa ruditas miała zá Artykuł Wiary swoiey, iż Semi-Dei Ziemscy Deastrowie. Gigantes, alias Olbrzymi wielcy Ludzie (z Pismá S o Gigasach práwdziwych wzięli okázyą Pogańscy Wierszopisy) będąc Synami Titana y Terry, bogom, osobliwie Iowiszowi wypowiedzieli woynę; ale Iowisza piorunami, Apollina Strzałami, Diány oszczepami, inni gorą Etną y Liparyiskiemi Wyspami przywaleni: naśmiawszy się mowię z tey Fabuły,śmiech obrácam in seria; widzę, że taką Gigantomachią, alias woynę BOGU, Mátce iego, Swiętym y Kościom Swiętym woynę nie ráz wypowiadaią Heretycy zle wierzący, y w hardości zacięci. Waląć się wprawdzie na nich gory, wielká moc
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 196
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
nie odpowiedam/ tylko iż są Kondycji chłopskiej.
Ósmy Na przyjazdIego Król. M. do wilna/ Tatarowie z Sorok Tatar i inszy/ mostów po gościńcach powinni poprawiać/ iż są stanu niewolniczego/ a Szlachcic od tego wolny. Ba i jeszcze jako starzy Osocznicy powiadają/ iż Tatarowie do puszczy/ z rućnicami/ z oszczepami powinni byli chodzić zwierza ubijać/ gdy na potrzebę Jego Król. M. zwierz bito/ czego teraz zapomnieli. Tatarowie mostownicy Tatarowie nie są szlachtą ani Ziemia:
Dziewiąty. Tatarowie i ich podwody/ mostowe od przejeżdżania mostu/ powinni płacić/ czego Szlachta nie zwykła. Bo i Król Jego Mość kiedy Przywilej na most dawa
nie odpowiedám/ tylko iż są Conditiey chłopskiey.
Osmy Ná przyiázdIego Krol. M. do wilna/ Tatárowie z Sorok Tatar y inszy/ mostow po gośćincach powinni popráwiać/ iż są stanu niewolnicżego/ á Sżlachćic od tego wolny. Bá y ieszcże iáko starzy Osocznicy powiádáią/ iż Tatarowie do puszcży/ z rućnicami/ z oszcżepámi powinni byli chodźić źwierza vbiiać/ gdy na potrzebę Iego Krol. M. źwierz bito/ ćżego teraz zapomnieli. Tátárowie mostownicy Tátarowie nie są szláchtą ani Ziemiá:
Dźiewiąty. Tatarowie y ich podwody/ mostowe od przeieżdżaniá mostu/ powinni płáćić/ cżego Sżlachtá nie zwykłá. Bo y Krol Iego Mość kiedy Przywiley ná most dáwa
Skrót tekstu: CzyżAlf
Strona: 7
Tytuł:
Alfurkan tatarski
Autor:
Piotr Czyżewski
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
egzotyka, historia, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
osiadłość Soroktatarską dla tego nadano. Tatarowie swarząc się miedzy sobą to wydali.
Piąta. Aby w zamkach i w palacach Książęcych piece palili/ gnój od koni wymiatali/ kominy chędożyli/ do kuchnie wodę nosili/ i drwa rąbali. etc. Tatarzy żon Chrześcijanek mieć nie mogą.
Szósta. Aby do ostępów w łowy z oszczepami i z rusznicami/ tak jako osocznicy/ zwierz ubijać na potrzebę Książęcą bywali. Tego wszytkiego teraz zapomnieli.
Siódmąby niewadziło na nie nowo ustawić/ aby wały koło murów Wileńskich sypali/ i kamienie/ wapno/ cegłę/ i piasek nosili. A byłoby komu/ gdyż jako jeden zacny Senator powiadał/ iż
ośiádłość Soroktátárską dla tego nádano. Tátárowie swárząc się miedzy sobą to wydáli.
Piąta. Aby w zamkách y w pálácách Xiążęcych piece palili/ gnoy od koni wymiátáli/ kominy chędożyli/ do kuchnie wodę nośili/ y drwá rąbáli. etc. Tátárzy żon Chrześćiánek mieć nie mogą.
Sżosta. Aby do ostępow w łowy z oszcżepámi y z rusznicámi/ ták iáko osocżnicy/ źwierz vbiiáć ná potrzebę Xiążęcą bywáli. Tego wszytkiego teraz zápomnieli.
Siodmąby niewádźiło ná nie nowo vstáwić/ áby wáły koło murow Wileńskich sypáli/ y kámienie/ wapno/ cegłę/ y piasek nośili. A byłoby komu/ gdyż iáko ieden zacny Senator powiádał/ iż
Skrót tekstu: CzyżAlf
Strona: 53
Tytuł:
Alfurkan tatarski
Autor:
Piotr Czyżewski
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
egzotyka, historia, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1617
szyjej łańcuch gruby/ a ciernie na głowie Przenika aż przez kości: oni dwaj łotrowie Nic nie niosą/ a ten sam szubienicę wlecze; Krew z niego/ jako z wołu zjuszonego/ ciecze. Ta ręka przywiązana/ ciężar niesie drugą: Niemiłosierni kaci okrutną posługą Trapią go: Ci za łańcuch pociągają z przodu/ Ci oszczepami pchają z tyłu: ci z odspodu Podważają drągami:, ci kolanmi biją: Niektórzy palcatami kołacą nad szyją. Oblicze krwią opływa/ zaciekają oczy/ Nie mogąc dalej patrzyć. Z sieni swej wyskoczy/ Męki Pańskiej.
Ciśnie się przez poboczną jazdę i piechotę: Dziwując się/ mniemając że jaką robotę Abo kunszt swój
szyiey łáńcuch gruby/ á ćiernie ná głowie Przenika áż przez kośći: oni dway łotrowie Nic nie niosą/ á ten sam szubienicę wlecze; Krew z niego/ iáko z wołu ziuszonego/ ćiecze. Tá ręká przywiązána/ ćiężar nieśie drugą: Niemiłośierni káći okrutną posługą Trapią go: Ci zá łáńcuch poćiągáią z przodu/ Ci oszczepámi pcháią z tyłu: ći z odspodu Podważáią drągámi:, ći kolánmi biią: Niektorzy pálcatámi kołácą nád szyią. Oblicze krwią opływa/ záciekáią oczy/ Nie mogąc dáley pátrzyć. Z śieni swey wyskoczy/ Męki Páńskiey.
Ciśnie się przez poboczną iezdę y piechotę: Dźiwuiąc się/ mniemáiąc że iáką robotę Abo kunszt swoy
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 64.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
tak mały chłopiec nie bywa wesoły, Postawiony na pięknej łące między zioła, Nie tak się rada widzi piękna i ubrana Dziewka w tańcu, kiedy jest jaka zawołana Biesiada, jako się ta na on czas widziała Rada tam, kędy się krew hojnie rozlewała, W huku, między chrzęstem zbrój i między mieczami, Strzałami, oszczepami, grotami, śmierciami.
CXIII.
Koniowi wszytkie wodze rączemu puściła, Dawszy mu w bok ostrogi i drzewo złożyła, Tego przez piersi, tego przez szyję ugodzi, Tego potrąci. Potem do szable przychodzi, Z którą, gdzie się zawinie i gdzie wodze skłoni, Lecą pobite trupy i spadają z koni; Temu łeb
tak mały chłopiec nie bywa wesoły, Postawiony na pięknej łące między zioły, Nie tak się rada widzi piękna i ubrana Dziewka w tańcu, kiedy jest jaka zawołana Biesiada, jako się ta na on czas widziała Rada tam, kędy się krew hojnie rozlewała, W huku, między chrzęstem zbrój i między mieczami, Strzałami, oszczepami, grotami, śmierciami.
CXIII.
Koniowi wszytkie wodze rączemu puściła, Dawszy mu w bok ostrogi i drzewo złożyła, Tego przez piersi, tego przez szyję ugodzi, Tego potrąci. Potem do szable przychodzi, Z którą, gdzie się zawinie i gdzie wodze skłoni, Lecą pobite trupy i spadają z koni; Temu łeb
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 64
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
w kupie tak gęstego Ludu, któryby nie spał, nie naleźć jednego. PIEŚŃ XVIII.
CLXXXII.
Mogąć mieć dobrą korzyść i bogatą, ale Dosyć mają, jeśli się wrócą do swych wcale. Nabezpieczniejsze drogi i ustronne godzą, Klorydan wprzód, a Medor za niem, i przychodzą Na wielkie pole, kędy między oszczepami, Łukami i mieczami, strzałami, drzewami Leżą konie i ludzie, społem pomieszani, I bogaci i chudzi, we krwi uwalani.
CLXXXIII.
Mieszanina martwych ciał sroga i straszliwa Łatwie to mogła sprawić, że ona życzliwa Para przyjaciół darmo by była szukała, Aniby beła swego pana w niej poznała; Ale piękna Dianna
w kupie tak gęstego Ludu, któryby nie spał, nie naleźć jednego. PIEŚŃ XVIII.
CLXXXII.
Mogąć mieć dobrą korzyść i bogatą, ale Dosyć mają, jeśli się wrócą do swych wcale. Nabezpieczniejsze drogi i ustronne godzą, Klorydan wprzód, a Medor za niem, i przychodzą Na wielkie pole, kędy między oszczepami, Łukami i mieczami, strzałami, drzewami Leżą konie i ludzie, społem pomieszani, I bogaci i chudzi, we krwi uwalani.
CLXXXIII.
Mieszanina martwych ciał sroga i straszliwa Łatwie to mogła sprawić, że ona życzliwa Para przyjaciół darmo by była szukała, Aniby beła swego pana w niej poznała; Ale piękna Dyanna
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 82
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905