parte actorea, do której go vocavit ip. Pociej hetman wielki wiel. księstwa litewskiego i inni ichmość, gdy prywatnie zjechał na Łukiszki do p. Sliźnia i tam w nocy miał konferencją z patronami o to, od tegoż traktowany i tam śpiący, tanquam in tuto, inscio tamen patrefamilias, per brachium militare o północy, die 12 Januar wzięty i nie jako minister, tanquam ex latronibus unus traktowany, oklep na koniu do Wilna zaprowadzony, w sądowej izbie trybunału ziemskiego wielkiego osadzony, wartami mnogiemi otoczony: wielki rozruch po całem Wilnie, nie tylko in populo, ale et inter primates uczynił.
Tandem z wielkiej burzy mały deszcz; pernoctata
parte actorea, do któréj go vocavit jp. Pociej hetman wielki wiel. księstwa litewskiego i inni ichmość, gdy prywatnie zjechał na Łukiszki do p. Sliźnia i tam w nocy miał konferencyą z patronami o to, od tegoż traktowany i tam śpiący, tanquam in tuto, inscio tamen patrefamilias, per brachium militare o północy, die 12 Januar wzięty i nie jako minister, tanquam ex latronibus unus traktowany, oklep na koniu do Wilna zaprowadzony, w sądowéj izbie trybunału ziemskiego wielkiego osadzony, wartami mnogiemi otoczony: wielki rozruch po całem Wilnie, nie tylko in populo, ale et inter primates uczynił.
Tandem z wielkiéj burzy mały deszcz; pernoctata
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 298
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
czas ginie, Że cały rok i jednej nie zrówna godzinie. Bez ciebie, chociaż piecze kanikuła kłosy, U mnie szedziwa zima w mróz ubrała włosy, A przy tobie, choć luty wilki w kupę zbiera, Życzliwe lato piękną żyzność rozpościera. Bez ciebie mrok mi padnie choć w samo południe, A z tobą o północy słońce wschodzi cudnie. O, jaką masz nade mną władzę i rządzenie, Że mi niebo i samo mienisz przyrodzenie! DO OCZU SWOICH
Oczy płaczecie, a ja się z was śmieję, Choć tak-em stracił jak i wy nadzieję; Ale któż wlezie dlatego w kir gruby, Co sobie własnej przyczyną jest zguby?
czas ginie, Że cały rok i jednej nie zrówna godzinie. Bez ciebie, chociaż piecze kanikuła kłosy, U mnie szedziwa zima w mróz ubrała włosy, A przy tobie, choć luty wilki w kupę zbiera, Życzliwe lato piękną żyzność rozpościera. Bez ciebie mrok mi padnie choć w samo południe, A z tobą o północy słońce wschodzi cudnie. O, jaką masz nade mną władzę i rządzenie, Że mi niebo i samo mienisz przyrodzenie! DO OCZU SWOICH
Oczy płaczecie, a ja się z was śmieję, Choć tak-em stracił jak i wy nadzieję; Ale któż wlezie dlatego w kir gruby, Co sobie własnej przyczyną jest zguby?
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 265
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
śpisz, bo któż ci przeszkodzi? Troska nie wstąpi na twoje pokoje, Każda-ć noc cicho w miękkim pierzu schodzi, Aż cię do siebie wzbudzą ranne stroje. Dobranoc, serce moje!
Dobranoc, dziewczę moje! A mnie zasię noc, nad zwyczaj wszech ludzi, Niespokojniejsze wszczyna w sercu boje; Twoja mię srogość o północy budzi: W oczach, miasto snu, stoją słone zdroje. Dobranoc, serce moje!
Dobranoc, dziewczę moje! Ty śpisz, ja czuję, tyś w łóżku, ja kwilę Pod niebem, z czego mękę mam we dwoje, Patrząc na twój wczas, na moję złą chwilę. Już śpijmy albo nie śpijmy
śpisz, bo któż ci przeszkodzi? Troska nie wstąpi na twoje pokoje, Każda-ć noc cicho w miękkim pierzu schodzi, Aż cię do siebie wzbudzą ranne stroje. Dobranoc, serce moje!
Dobranoc, dziewczę moje! A mnie zasię noc, nad zwyczaj wszech ludzi, Niespokojniejsze wszczyna w sercu boje; Twoja mię srogość o północy budzi: W oczach, miasto snu, stoją słone zdroje. Dobranoc, serce moje!
Dobranoc, dziewczę moje! Ty śpisz, ja czuję, tyś w łóżku, ja kwilę Pod niebem, z czego mękę mam we dwoje, Patrząc na twój wczas, na moję złą chwilę. Już śpijmy albo nie śpijmy
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 273
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
cyrkułu zwiadomego pola jego czytaj. w Nauce 16. Zabawy 9. Nauka XV. Okrąg ziemie całej wyrachować. KTo multyplikacyj nie umie, dość mu wiedzieć że okrąg ziemie całej, liczy mil Polskich 5400. Czego umiejący rachować tak snadno dowiedzie. Doświadczenie nas uczy: że kto naszych mil Polskich 15, od południa na północy przejedzie; stopień jeden wysokości Osi Niebieskiej, (jakich do Nowego Miasta pod rzeką Pilczą leżącego; abo ze Mstowa, do Łaska, jednym gradusem Niebieskim uroście podróżnemu w Nowym Mieście i w Łasku, wysokości Osi Niebieskiej. To założywszy za fundament: i że gradusów Niebieskich jest 360: Jeżeli 360 gradusów przemultyplikujesz przez mil 15
cyrkułu zwiádomego polá iego czytay. w Nauce 16. Zábáwy 9. NAVKA XV. Okrąg źiemie cáłey wyráchowáć. KTo multyplikácyi nie vmie, dość mu wiedźieć że okrąg źiemie cáłey, liczy mil Polskich 5400. Czego vmieiący ráchowáć ták snádno dowiedżie. Doświádczęnie nas vczy: że kto nászych mil Polskich 15, od południá ná połnocy przeiedźie; stopień ieden wysokośći Ośi Niebieskiey, (iákich do Nowego Miástá pod rzeką Pilczą leżącego; ábo ze Mstowá, do Łaská, iednym gradusem Niebieskim vrośćie podrożnemu w Nowym Mieśćie y w Łasku, wysokośći Ośi Niebieskiey. To záłożywszy zá fundáment: y że gradusow Niebieskich iest 360: Ieżeli 360 gradusow przemultyplikuiesz przez mil 15
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 70
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
Nauki 99 Zabawy 2) A zebrawszy kilkoro ludży rozsądnych, i Klucza dobrze wiadomych, wypytaj się zpilnością o odległości wiosek należytych do Klucza, o Stawy, Młyny, Rzeczki, Strugi, Smug, etc: tym porządkiem, którym stoją ku której części świata, na Południe, na Wschód, na Zachód, na Północy. Toż postawiwszy naprzód dwie Wioski C, D, wopowiedzianej zgodnie od kilku starych ludży odległości na połmile, to jest na staj 24. objętych cyrklem na skali, (którey, każdy podział zawiera 3. staja na figurze.) Odległość trzecią F, przydasz według odległości od pierwszych dwóch, w tę stronę świata
Náuki 99 Zábawy 2) A zebrawszy kilkoro ludżi rozsądnych, y Kluczá dobrze wiádomych, wypytay się zpilnośćią o odległośći wiosek należytych do Kluczá, o Stáwy, Młyny, Rzeczki, Strugi, Smug, etc: tym porządkiem, ktorym stoią ku ktorey częśći świátá, ná Południe, ná Wschod, ná Zachod, ná Połnocy. Toż postáwiwszy naprzod dwie Wioski C, D, wopowiedźiáney zgodnie od kilku stárych ludżi odległośći ná połmile, to iest ná stay 24. obiętych cyrklem ná skáli, (ktorey, káżdy podźiał záwiera 3. stáiá ná figurze.) Odległość trzećią F, przydasz według odległośći od pierwszych dwoch, w tę stronę świátá
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 102
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
masło, mąka i takie dostatki.” Nierównoż nas fortuna i nie bez mierziączki Dzieli: tym umknie chleba, onym smaży pączki. 116 (N). IKON NARODÓW
Kiedy w jerozolimskiej ciemnicy Pan siedział, Każdemu jego własny przymiot opowiedział, Kto go kolwiek nawiedził. Więc Polacy wprzódy, Przyszedszy cicho z swojej w północy gospody: „Odbijemy Cię, Panie, wszytkich środków ruszym; Każeszli, wysieczemy ciemnicę z ratuszem.” Podziękował im, a wraz za onę ochotę Dał męstwo, serce, dzielność, bohatyrską cnotę. Niemcy w tropy za nami: „Choćby i najdrożej, Odkupim Cię, wszytka się na to Rzesza złoży, Chociażby
masło, mąka i takie dostatki.” Nierównoż nas fortuna i nie bez mierziączki Dzieli: tym umknie chleba, onym smaży pączki. 116 (N). IKON NARODÓW
Kiedy w jerozolimskiej ciemnicy Pan siedział, Każdemu jego własny przymiot opowiedział, Kto go kolwiek nawiedził. Więc Polacy wprzódy, Przyszedszy cicho z swojej w północy gospody: „Odbijemy Cię, Panie, wszytkich środków ruszym; Każeszli, wysieczemy ciemnicę z ratuszem.” Podziękował im, a wraz za onę ochotę Dał męstwo, serce, dzielność, bohatyrską cnotę. Niemcy w tropy za nami: „Choćby i najdrożej, Odkupim Cię, wszytka się na to Rzesza złoży, Chociażby
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 252
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
strachu przyszłemu Nieprzyjacielskiemu. Bo pan duchem wieszczym (komu się nie zdało) Przeczuwszy co na tych fortach należało, Osadził piechotą, ni w imprezie onej Swojej omylony. Czem zlękłszy się Moskwa (pod zorzę nowina) Żeby nie zalegli naszy od Sehina, Z szańców wielkich ośmi, zwątpiwszy w ich mocy, Pierzchła o północy. Zapalą wraz ognie, żeby co zostało Dostatków i spiże, wszystko pogorzało, Ale w pół płomieni z Kozacką drużyną, Naszy się ochyną. Tak zbiegłszy Medea trackie pali włości, Tak morduje bracią, dla tessalskich gości, Żeby okrucieństwem dziewki zabawiony, Ociec był strapiony. Po pustych ostrogach żakują wtem pieszy, Gdzie została
strachu przyszłemu Nieprzyjacielskiemu. Bo pan duchem wieszczym (komu się nie zdało) Przeczuwszy co na tych fortach należało, Osadził piechotą, ni w imprezie onej Swojej omylony. Czem zlękłszy się Moskwa (pod zorzę nowina) Żeby nie zalegli naszy od Sehina, Z szańców wielkich ośmi, zwątpiwszy w ich mocy, Pierzchła o północy. Zapalą wraz ognie, żeby co zostało Dostatków i spiże, wszystko pogorzało, Ale w pół płomieni z Kozacką drużyną, Naszy się ochyną. Tak zbiegłszy Medea trackie pali włości, Tak morduje bracią, dla tessalskich gości, Żeby okrucieństwem dziewki zabawiony, Ociec był strapiony. Po pustych ostrogach żakują wtem pieszy, Gdzie została
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 17
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
wiem cię. I nie rozumiej że czuć Zakonnikom i Duchownym tylko samym przysłusza/ i tobie należy/ ponieważ prócz ożenienia/ i od pokarmów się niektórych wstrzymania; tożchrześcianin każdy/ co dobry Zakonnik wypełnić jest powinien. Nie zasypiaj tedy o zbawieniu twoim/ gdyż nie wiesz kiedy Pan domu przydzie/ późno/ czyli w północy? alboli na kurach/ lubo też na świtaniu /aby kiedy przydzie nienalazł cię śpiacego/ nie zasypiaj mówię i bądź gotowy/ abowiem której nie spodziewasz się godziny/ Syn człowieczy przydzie/ i zaprowadzicię nieospałego z sobą na wieczne dusze twej wesele; zaś jeżeli zaspisz/ piekielny Epaminondas nieczującego cię o zbawieniu swym
wiem ćię. Y nie rozumiey że czuć Zakonnikom y Duchownym tylko sámym przysłusza/ y tobie należy/ ponieważ procz ożenienia/ y od pokármow się niektorych wstrzymánia; tożchrześciánin kożdy/ co dobry Zakonnik wypełnić iest powinien. Nie zásypiay tedy o zbáwieniu twoim/ gdyż nie wiesz kiedy Pan domu przydźie/ pozno/ czyli w połnocy? álboli ná kurách/ lubo też ná świtániu /áby kiedy przydźie nienálazł ćię śpiacego/ nie zásypiay mowię y bądź gotowy/ ábowiem ktorey nie spodziewász się godziny/ Syn człowieczy przydzie/ y záprowádźićię nieospáłego z sobą ná wieczne dusze twey wesele; záś ieżeli záspisz/ piekielny Epaminondas nieczuiące^o^ cię o zbáwieniu swỹ
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 120.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
bez zmazy zostawał, Nie wziął z sobą swych zwykłych znaków, ani onej Szachownice tak sławnej, białej i czerwonej; Ale się w czernią ubrał i czarne wziął znaki, Aby się z jego żalem zgadzały i taki Był strój, jako i serce, bo tamtę mężnemu Almontowi beł odjął, świeżo zabitemu.
LXXXVI.
O północy wyjeżdża ani cesarzowi Myśli się opowiedzieć, swojemu stryjowi; Nakoniec Brandymarta nie żegna, swojego Towarzysza wiernego i tak kochanego; A skoro Febus złote rozpuścił promienie I pod ziemię wypędził niewesołe cienie, I słońce się po wszystkiem świecie rozświeciło, Postrzegł cesarz, że jego synowca nie było.
LXXXVII.
Z wielkiem swojem na on
bez zmazy zostawał, Nie wziął z sobą swych zwykłych znaków, ani onej Szachownice tak sławnej, białej i czerwonej; Ale się w czernią ubrał i czarne wziął znaki, Aby się z jego żalem zgadzały i taki Był strój, jako i serce, bo tamtę mężnemu Almontowi beł odjął, świeżo zabitemu.
LXXXVI.
O północy wyjeżdża ani cesarzowi Myśli się opowiedzieć, swojemu stryjowi; Nakoniec Brandymarta nie żegna, swojego Towarzysza wiernego i tak kochanego; A skoro Febus złote rozpuścił promienie I pod ziemię wypędził niewesołe cienie, I słońce się po wszystkiem świecie rozświeciło, Postrzegł cesarz, że jego synowca nie było.
LXXXVII.
Z wielkiem swojem na on
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 169
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
mężobójstwem częstom je widała.
XC.
Ci, którzy złe monety i pieniądze biją, Często się z niem po sklepach i piwnicach kryją. Barzo je trudno naleźć, bo ma z przyrodzenia, Że rado towarzysza i miejsce odmienia; Jednak, że go będziesz mógł naleźć, jedno jeszcze Powiem, jeśli tam przydziesz o północy, miejsce: Pewnie go najdziesz w domu, kędy Sen przebywa, Bo bez niego źle sypia, kiedy odpoczywa”.
XCI.
Acz Zdrada pospolicie zawżdy jest kłamliwa, Zda się jej ona powieść teraz tak prawdziwa, Że jej Michał uwierzył święty i z klasztoru Poleciał zaraz do Snu spokojnego dworu. Nie kwapi się umyślnie
mężobójstwem częstom je widała.
XC.
Ci, którzy złe monety i pieniądze biją, Często się z niem po sklepach i piwnicach kryją. Barzo je trudno naleść, bo ma z przyrodzenia, Że rado towarzysza i miejsce odmienia; Jednak, że go będziesz mógł naleść, jedno jeszcze Powiem, jeśli tam przydziesz o północy, miejsce: Pewnie go najdziesz w domu, kędy Sen przebywa, Bo bez niego źle sypia, kiedy odpoczywa”.
XCI.
Acz Zdrada pospolicie zawżdy jest kłamliwa, Zda się jej ona powieść teraz tak prawdziwa, Że jej Michał uwierzył święty i z klasztoru Poleciał zaraz do Snu spokojnego dworu. Nie kwapi się umyślnie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 318
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905