w toni ojczyzny bez grzechu Nad tym niewczesnym płaczem zażył śmiechu. Nie w czas płaczecie i wy, wtenczas było
Pomnieć o płaczu, gdy wam było miło, Wtenczas się było zaślepić tą wodą, Gdyście zwiedzione tak śliczną urodą Posłały myślom zapał do tej doby, Cięższy nad zapał gorącej choroby; A wam dopiero to płacze wyciska, Że na niej służba nasza nic nie zyska. Na was by raczej przyszło płakać, oczy, Bo i ta rana, którą serce broczy, I ta niezbyta myśli mych zabawa — Wasz to kryminał i wasza to sprawa. Nie na toć tylko dało wam powieki Niebo, żebyście albo w śmierć na wieki
w toni ojczyzny bez grzechu Nad tym niewczesnym płaczem zażył śmiechu. Nie w czas płaczecie i wy, wtenczas było
Pomnieć o płaczu, gdy wam było miło, Wtenczas się było zaślepić tą wodą, Gdyście zwiedzione tak śliczną urodą Posłały myślom zapał do tej doby, Cięższy nad zapał gorącej choroby; A wam dopiero to płacze wyciska, Że na niej służba nasza nic nie zyska. Na was by raczej przyszło płakać, oczy, Bo i ta rana, którą serce broczy, I ta niezbyta myśli mych zabawa — Wasz to kryminał i wasza to sprawa. Nie na toć tylko dało wam powieki Niebo, żebyście albo w śmierć na wieki
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 266
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
okrutna śmierć brała, A Testylis na twoje konanie patrzała I sama ledwie zaraz konać nie poczęła, Taki żal srogi, taką ranę w sercu wzięła. Trzykroć mdlała, trzykroć ją od śmierci wracano, Na koniec i do ciała chodzić zabraniano. Wszystkie gaje, wszystkie są wiadome dąbrowy, Jakimi ona lament rozwodziła słowy, Jakie płacze kwiliła; każde miejsce brzmiało Narzekaniem, aż się i niebu dostawało. Nie płacz, Testyli, nie płacz! Tobie się nagrodzi Twoja szkoda, tobie się inszy mąż nagodzi. Nam nigdy taki sąsiad! Długi wiek przeminie, Nim się uchowa taki pasterz w tej krainie. Gdyś ty, Dafni, na marach leżał
okrutna śmierć brała, A Testylis na twoje konanie patrzała I sama ledwie zaraz konać nie poczęła, Taki żal srogi, taką ranę w sercu wzięła. Trzykroć mdlała, trzykroć ją od śmierci wracano, Na koniec i do ciała chodzić zabraniano. Wszystkie gaje, wszystkie są wiadome dąbrowy, Jakimi ona lament rozwodziła słowy, Jakie płacze kwiliła; każde miejsce brzmiało Narzekaniem, aż się i niebu dostawało. Nie płacz, Testyli, nie płacz! Tobie się nagrodzi Twoja szkoda, tobie się inszy mąż nagodzi. Nam nigdy taki sąsiad! Długi wiek przeminie, Nim się uchowa taki pasterz w tej krainie. Gdyś ty, Dafni, na marach leżał
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 167
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
. Zniknął zaraz, zaledwie mu chłop podziękował.
Wróciwszy się do domu, szczęście i wesele Opowiadał, gdzie drugich było chłopów wiele. Jeden z nich, poruszony niezmierną zazdrością, Tudzież też uwiedziony wrodzoną chciwością, Poszedł na ono miejsce, gdzie tamten z przygody Siekiery swej żałował. Więc swoję do wody Onej umyślnie wrzucił, płacze narzekając, Bogów także prośbami o pomoc wzywając. Poznał fałsz Merkuriusz, chłopa chce spróbować, Ukazał się i rzekł mu, że go chciał ratować. Wpuścił się zaraz w wodę, także drugą złotą Siekierę wyniósł, a chłop do niego z ochotą Porwał się i przysięgał, że to własna jego. Merkuriusz, doznawszy serca
. Zniknął zaraz, zaledwie mu chłop podziękował.
Wróciwszy się do domu, szczęście i wesele Opowiadał, gdzie drugich było chłopów wiele. Jeden z nich, poruszony niezmierną zazdrością, Tudzież też uwiedziony wrodzoną chciwością, Poszedł na ono miejsce, gdzie tamten z przygody Siekiery swej żałował. Więc swoję do wody Onej umyślnie wrzucił, płacze narzekając, Bogów także prośbami o pomoc wzywając. Poznał fałsz Merkuryusz, chłopa chce spróbować, Ukazał się i rzekł mu, że go chciał ratować. Wpuścił się zaraz w wodę, także drugą złotą Siekierę wyniósł, a chłop do niego z ochotą Porwał się i przysięgał, że to własna jego. Merkuryusz, doznawszy serca
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 83
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
obracam; Po wszystkim łożu patrząc, gdzieś się podział, Czegoby się był na cię nikt nie spodział. Niemasz cię; i ja w mej nadziei siadła, Strach mię ocucił; strach umknął widziadła: Porwę się, bojaźń gdy nademną sroże, Aż ci bez ciebie próżne widzę łoże. Dopiero w płacze, i w lament uderzę, Gdy obaczywszy, że cię niemasz; wierzę, Zagrzmią i piersi co raz pięścią bite, I włosy targam ze spania rozwite. Świecił na niebie Księżyc złotorogi, Patrzę, i szukam, śladu twojej drogi: Lecz same tylko nędzna widzę brzegi, Choć oczy chciwe posyłam na szpiegi.
obracam; Po wszystkim łożu pátrząc, gdźieś się podźiał, Czegoby się był ná ćię nikt nie spodźiał. Niemász ćię; y ia w mey nádźiei śiádłá, Strách mię ocućił; strach umknął widźiádłá: Porwę się, boiaźń gdy nádemną sroże, Aż ći bez ćiebie prożne widzę łoże. Dopiero w płacze, y w láment uderzę, Gdy obaczywszy, że ćię niemász; wierzę, Zágrzmią y pierśi co raz pięśćią bite, Y włosy tárgam ze spánia rozwite. Swiećił ná niebie Xiężyc złotorogi, Pátrzę, y szukam, śládu twoiey drogi: Lecz same tylko nędzna widzę brzegi, Choć oczy chćiwe posyłam ná szpiegi.
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 128
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
utarszy, przystąpić już chce do witania, Dziękując Bogu, ręce ku niebu podnosi, Że taki koniec bitwa straszliwa odnosi.
LXVIII.
Ale gdy się jawnemi znaki pokazuje, Kto tchnie żywy, a kto zaś bez dusze nie czuje, Różne ochoty w różnych wnet sercach powstają: Ci żal w radość, ci śmiechy w płacze obracają. Sam król bieży na on plac z pany przedniejszemi Do Rugiera, co mały czas leżąc na ziemi, Z trudnością się podnosić począł, i wielkiego Obłapiwszy rycerza, rany wiąże jego.
LXIX.
Co żywo się weseli i życzy onego Zwycięstwa, z pojedynku które tak strasznego Odniósł; wrzaski wysokich obłoków siągają, Dobrą
utarszy, przystąpić już chce do witania, Dziękując Bogu, ręce ku niebu podnosi, Że taki koniec bitwa straszliwa odnosi.
LXVIII.
Ale gdy się jawnemi znaki pokazuje, Kto tchnie żywy, a kto zaś bez dusze nie czuje, Różne ochoty w różnych wnet sercach powstają: Ci żal w radość, ci śmiechy w płacze obracają. Sam król bieży na on plac z pany przedniejszemi Do Rugiera, co mały czas leżąc na ziemi, Z trudnością się podnosić począł, i wielkiego Obłapiwszy rycerza, rany wiąże jego.
LXIX.
Co żywo się weseli i życzy onego Zwycięstwa, z pojedynku które tak strasznego Odniósł; wrzaski wysokich obłoków siągają, Dobrą
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 420
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
oponowac się będzie krzywdy i chonoru, wzywając na pomoc Boga zawsze wygra. Nawielu inszych i sam na sobie doświadczyłem się tego. Ile razy dałem okazją zawsze mię wybito. Ile razy mnie kto zawsze zwycięzyłem. Tak ci dałem jednanym sposobem za ból i za rany ich ze to its practicatum Axioma były płacze, Złotych 1200. zosobna zastąpic Curolika, Jasińskiemu nic za gębę jeszcze go surowie sądzono zes ty gospodarzem bywszy i gościąm dopuściłes się bić nierozwadzając ich i sam jeszcze wyzwałes na pojedynek za to daj do Brześcia Bernardynom Złotych 600. i w pancerzu stać przez 3. Msze w święto, szablę trzymając Potym wyprawiono
opponowac się będzie krzywdy y chonoru, wzywaiąc na pomoc Boga zawsze wygra. Nawielu inszych y sąm na sobie doswiadczyłęm się tego. Ile razy dałęm okazyią zawsze mię wybito. Ile razy mnie kto zawsze zwycięzyłęm. Tak ci dałęm iednanym sposobem za bol y za rany ich ze to its practicatum Axioma były płacze, Złotych 1200. zosobna zastąpic Curolika, Iasinskiemu nic za gębę ieszcze go surowie sądzono zes ty gospodarzęm bywszy y gosciąm dopusciłes się bic nierozwadzaiąc ich y sąm ieszcze wyzwałes na poiedynek za to day do Brzescia Bernardynom Złotych 600. y w pancerzu stac przez 3. Msze w swięto, szablę trzymaiąc Potym wyprawiono
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 89v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
.
XCIX.
Porfirów posłał szukać i z alabastrami, Rzemieślników z dobremi przedniejszych mistrzami Zwoławszy, fodzę grobu najwynieślejszego Ukazuje, więc długość i szerokość jego. Tem czasem Fiordylizi smutna przyjechała, A gdy i materią i mistrze ujrzała, Sama grób stawiać każe i słupy wysokie, Sama gładzić marmury na ściany wysokie.
C.
Potem płacze wylewa nieuhamowane, Jęczy, stęka, boleje, włosy rwie złotawe, Ani myśli już stamtąd odjechać przez dzięki, Póki śmiercią nie skróci nieskończonej męki. I wnet wybladła dziewka komórkę buduje Przy trunnie, swe sieroctwo w której opłakuje; Tam mieszka, tam łzy pije, karmi się wzdychaniem, Pacierze odprawuje z żałosnem szemraniem.
.
XCIX.
Porfirów posłał szukać i z alabastrami, Rzemieśników z dobremi przedniejszych mistrzami Zwoławszy, fodzę grobu najwynieślejszego Ukazuje, więc długość i szerokość jego. Tem czasem Fiordylizi smutna przyjechała, A gdy i materyą i mistrze ujrzała, Sama grób stawiać każe i słupy wysokie, Sama gładzić marmury na ściany wysokie.
C.
Potem płacze wylewa nieuhamowane, Jęczy, stęka, boleje, włosy rwie złotawe, Ani myśli już stamtąd odjechać przez dzięki, Póki śmiercią nie skróci nieskończonej męki. I wnet wybladła dziewka komórkę buduje Przy trunnie, swe sieroctwo w której opłakuje; Tam mieszka, tam łzy pije, karmi się wzdychaniem, Pacierze odprawuje z żałosnem szemraniem.
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 304
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
nadzieja biedną obejmują.
CVII.
O, jakoby życzyła tę spórkę za niego Podjąć, na wadze stanąć Marsa wątliwego I swem własnem okupić zdrowie Rugierowe Przez to niebezpieczeństwo straszliwe, surowe! Tysiąc śmierci fraszka jej, byle na swojego Co godzina patrzyła małżonka zdrowego; Świeżych chęci i świeżych, gorących miłości Nie chce nagle frymarczyć w płacze i żałości.
CVIII.
Lecz i słów i próśb takich smutna nie najduje Użyć go; gniew mu szczery z oczu wyskakuje. Milczy, twarz bladą spuszcza, serce żałośliwe Ledwie patrzyć pozwala na boje straszliwe. A ci zaś, skoro na plac wjechali szeroki, Srogie kopie wziąwszy, w swoje kładą toki I tak w
nadzieja biedną obejmują.
CVII.
O, jakoby życzyła tę spórkę za niego Podjąć, na wadze stanąć Marsa wątliwego I swem własnem okupić zdrowie Rugierowe Przez to niebezpieczeństwo straszliwe, surowe! Tysiąc śmierci fraszka jej, byle na swojego Co godzina patrzyła małżonka zdrowego; Świeżych chęci i świeżych, gorących miłości Nie chce nagle frymarczyć w płacze i żałości.
CVIII.
Lecz i słów i próśb takich smutna nie najduje Użyć go; gniew mu szczery z oczu wyskakuje. Milczy, twarz bladą spuszcza, serce żałośliwe Ledwie patrzyć pozwala na boje straszliwe. A ci zaś, skoro na plac wjechali szeroki, Srogie kopie wziąwszy, w swoje kładą toki I tak w
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 391
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
i ta tylko umie prawdziwie miłować: obżarci/ pijanice/ pochlebcy ani tego umieją/ ani umieć mogą. Więc do tego nie tylko nikczemni są/ i w cnocie niedołężni tacy/ którzy się cztami wielkiemi/ i ustawicznemi bankietami bawią/ ale też są i szkodliwi i Rzeczypos. Stąd bowiem idą drogości/ lichwy/ i płacze ludzkie: stąd najazdy cudzych majętności: stąd łupiestwa/ wydzierwsta/ ciąże poddanych/ i insze bezmierne szkody ludzkie. Być utratni tacy wszytko chcieli być/ jako o jednym dawna wieść jest/ iż gdy go pytano/ co będziesz czynił utraciwszy wszytko: powiedział będę grał na lutni/ i tym się pożywie/ jeszczeby znośniejszy
y tá tylko vmie prawdźiwie miłowáć: obżárći/ piiánice/ pochlebcy áni tego vmieią/ áni vmieć mogą. Więc do tego nie tylko nikczemni są/ y w cnoćie niedołężni tácy/ ktorzy się cztámi wielkiemi/ y vstáwicznemi bánkietámi báwią/ ále też są y szkodliwi i Rzeczypos. Ztąd bowiem idą drogośći/ lichwy/ y płácze ludzkie: ztąd naiázdy cudzych máiętnośći: ztąd łupiestwá/ wydźierwstá/ ćiąże poddánych/ y insze bezmierne szkody ludzkie. Być vtrátni tácy wszytko chćieli być/ iáko o iednym dawna wieść iest/ iż gdy go pytano/ co będźiesz czynił vtráćiwszy wszytko: powiedźiał będę grał ná lutni/ y tym sie pożywie/ iesczeby znośnieyszy
Skrót tekstu: StarPopr
Strona: 55
Tytuł:
Poprawa niektórych obyczajów polskich potocznych
Autor:
Szymon Starowolski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1625
Data wydania (nie później niż):
1625
hak przyprowadzi/ Niech pogubi Rycerstwo/ niech pola napoi Krwią Szlachecką/ przecię to nic nie jest. Ujdzie bo W Polsce wszystko/ i to też. Idźcisz do Wenetów Wiele tam było Wodzów w ciemnych Camerotach. To jest/ w więzieniu ciężkim Rzeczypospolitej Zleś sprawił? dajże garło. Zawiodłeś Ojczyznę? Przypłacze tego zdrowiem/ przypłać substancją. Nie godzi się dwa razy podrwić/ Hetmanowi/ Dosyć raz. A podrwi raz/ niech nie drwi drugi raz. Takaż i u Francozów z nich egzekucja/ I u Hiszpanów także/ sprawić się potrzeba Czemu przegrał/ jeśli się w nim wina znajduje Podź do turmy/ albo więc
hak przyprowadźi/ Niech pogubi Rycerstwo/ niech pola napoi Krwią Szlachecką/ przećię to nic nie iest. Vydźie bo W Polszcze wszystko/ y to też. Idźćisz do Wenetow Wiele tam było Wodzow w ćiemnych Camerotách. To iest/ w więźieniu ćiężkim Rzeczypospolitey Zleś sprawił? dayże garło. Záwiodłeś Oyczyznę? Przypłacze tego zdrowiem/ przypłać substancyą. Nie godźi się dwá razy podrwić/ Hetmanowi/ Dosyć raz. A podrwi raz/ niech nie drwi drugi raz. Tákasz y v Francozow z nich exekucya/ Y v Hiszpanow tákże/ spráwić się potrzebá Czemu przegrał/ iesli się w nim winá znayduie Podź do turmy/ álbo więc
Skrót tekstu: OpalKSat1650
Strona: 78
Tytuł:
Satyry albo przestrogi do naprawy rządu i obyczajów w Polszcze
Autor:
Krzysztof Opaliński
Miejsce wydania:
Amsterdam
Region:
zagranica
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650