, Gdy lubego zbędzie, Synogarlica wzdycha Na żadnej nie usiądzie Rozdze zielonej W żałości onej.
Ja śpiewam, a me siły Tak długim więzieniem Już się prawie zwątliły, Żem już prawie cieniem; Mną gdy wiatr wieje, Jak trzciną chwieje.
Śpiewam ci, lecz me głosy, Głosy żałośliwe, Echo porannej rosy Rozbija płaczliwe, Gdy po dolinie Dźwięk się rozwinie.
Ja śpiewam, choć o wodzie I o samym chlebie Trwać muszę w takim głodzie, W tak ciężkiej potrzebie, Patrząc, azali Kto się użali?
Śpiewam ci, lecz obfite Z serca zranionego Co w nim były zakryte, Kształtem dżdża ranego, Łzy wypadają, Pieśń zalewają
, Gdy lubego zbędzie, Synogarlica wzdycha Na żadnej nie usiędzie Rozdze zielonej W żałości onej.
Ja śpiewam, a me siły Tak długim więzieniem Już się prawie zwątliły, Żem już prawie cieniem; Mną gdy wiatr wieje, Jak trzciną chwieje.
Śpiewam ci, lecz me głosy, Głosy źałośliwe, Echo porannej rosy Rozbija płaczliwe, Gdy po dolinie Dźwięk się rozwinie.
Ja śpiewam, choć o wodzie I o samym chlebie Trwać muszę w takim głodzie, W tak ciężkiej potrzebie, Patrząc, azali Kto się użali?
Śpiewam ci, lecz obfite Z serca zranionego Co w nim były zakryte, Kształtem dżdża ranego, Łzy wypadają, Pieśń zalewają
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 372
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
na marach położy. Przecięż jest w płaczu ulga, jest gdy co nas tłoczy, Ciężkiego znoju serce uleje przez oczy, Gdy co ściskając oddech w piersiach nam osiędą, Płacz i rzewliwe łkania na wierzch się dobędą. Płakać tedy – a że ta gorących łez zbiórka Z inkaustem się miesza i ciśnie do piórka, Płaczliwe pisać żale i żałosne pieśni Chce się sercu smutnemu w teraźniejszej cieśni, Sobie nucę. Niech mój żal nie wychodzi z domu! Żeby mi go pomagał, nie życzę nikomu. Lecz ty, kochana żono, okrutnym kłopotem Dotkniona i pod tymże zostająca młotem, Czytaj! Bo dla obojga żale nasze piszę, Z którą
na marach położy. Przecięż jest w płaczu ulga, jest gdy co nas tłoczy, Ciężkiego znoju serce uleje przez oczy, Gdy co ściskając oddech w piersiach nam osiędą, Płacz i rzewliwe łkania na wierzch się dobędą. Płakać tedy – a że ta gorących łez zbiórka Z inkaustem się miesza i ciśnie do piórka, Płaczliwe pisać żale i żałosne pieśni Chce się sercu smutnemu w teraźniejszej cieśni, Sobie nucę. Niech mój żal nie wychodzi z domu! Żeby mi go pomagał, nie życzę nikomu. Lecz ty, kochana żono, okrutnym kłopotem Dotkniona i pod tymże zostająca młotem, Czytaj! Bo dla obojga żale nasze piszę, Z którą
Skrót tekstu: MorszSŻaleBar_II
Strona: 109
Tytuł:
Smutne żale...
Autor:
Stanisław Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
się, mając moc, na potępionych sobie zleconych. Jakiej srogości będzie używała piekielna orda, gdy będzie wiązała nieszczęsnych więźniów swej mocy oddanych, jak opłakanych! O, jako będą źli wrzeszczeć kozłowie, kiedy ich będą piekielni wilkowie pożerać, z jadem kłami rozdzierając, żalu nie mając! O, kto wypowie żałosne wołania, płaczliwe treny, gorzkie narzekania, ciężkie jęczenia w niewolę idących, nędznie ginących! Wtym przerwa sroga będzie uczyniona w ziemi, która się otworzy zamkniona, gdy się rozstąpi pod potępionymi piekłu danymi i pokaże się przepaść niedojźrzana, jama głęboka i niezgrontowana – ta droga będzie do piekła idących, z czarty lecących, na których piekło paszczękę
się, mając moc, na potępionych sobie zleconych. Jakiej srogości będzie używała piekielna orda, gdy będzie wiązała nieszczęsnych więźniów swej mocy oddanych, jak opłakanych! O, jako będą źli wrzeszczeć kozłowie, kiedy ich będą piekielni wilkowie pożerać, z jadem kłami rozdzierając, żalu nie mając! O, kto wypowie żałosne wołania, płaczliwe treny, gorzkie narzekania, ciężkie jęczenia w niewolę idących, nędznie ginących! Wtym przerwa sroga będzie uczyniona w ziemi, która się otworzy zamkniona, gdy się rozstąpi pod potępionymi piekłu danymi i pokaże się przepaść niedojźrzana, jama głęboka i niezgrontowana – ta droga będzie do piekła idących, z czarty lecących, na których piekło paszczekę
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 62
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
snu nabawia, spiących ze snu budzi Sam Pluto na wysokim tronie, i w okrutnej Wszytek siedzi powadze, marszcząc się przy smutnej Cery chmurze; w tym mrucząc, i zmrożywszy czoła. Rdzawe berło, trzymając, przeraźliwym woła Głosem: gdy mówi Tyran drzą ziemskie pokoje, A Cerber przestraszony tyli garła troje. Więźniów kocyt płaczliwe zatamował dumy, I wrzącego ucichły Flegetontu szumy. Sławny wnuku Atlanta, tak niebu znajome, Jako i piekłu imię, który przez kryjome, Sam tylko dwojakiego świata chodksisz progi: Idź z wiatry, a pysznemu nie leniąc się drogi: Tak powiedz Jowiszowi. Takać to nademną Moc dana, o najgorszy z Braci:
snu nábawia, spiących ze snu budźi Sam Pluto ná wysokim tronie, y w okrutney Wszytek śiedźi powadze, marszcząc się przy smutney Cery chmurze; w tym mrucząc, y zmrożywszy czołá. Rdzáwe berło, trzymáiąc, przeráźliwym woła Głosem: gdy mowi Tyran drzą źiemskie pokoie, A Cerber przestrászony tyli gárła troie. Więźniow kocyt płáczliwe zátámował dumy, Y wrzącego ućichły Flegetontu szumy. Sławny wnuku Atlántá, ták niebu znáiome, Iáko y piekłu imię, ktory przez kryiome, Sam tylko dwoiákiego świátá chodxisz progi: Idź z wiátry, á pysznemu nie leniąc się drogi: Ták powiedz Iowiszowi. Tákać to nádemną Moc dána, o naygorszy z Bráći:
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 6
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
kontentując. Takowe z nas żarty Stroił/ i krotofile. Teraz że te harty/ I armata skruszona/ którą wszytka stała Jego siła: tobie wprzód należy ta chwała/ O dostojna Dziewico. Należy śpiewanie/ Proste nasze/ i triumf/ i rozkazowanie Po nim/ ludziom na ziemi: Bo skąd krwawe boje/ I płaczliwe Erynnis/ i złe wszytko swoje Na świat brzemię zwaliło. Skąd wrócone cnoty/ Zgoda/ pokoj/ i znowu wiek nastanie złoty. Jo. Jo Triumfie. Zaczynam ja pierwszy/ Acz lutnie tu Febowej/ ni wylanych wierszy/ Z jego gdzieś tam Trypodu/ żadnych nie zasięgę/ Ani koni w karoce słoniową zaprzęgę
kontentuiąc. Tákowe z nas żárty Stroił/ y krotofile. Teraz że te hárty/ Y ármatá skruszona/ ktorą wszytka stałá Iego siłá: tobie wprzod náleży tá chwałá/ O dostoyna Dziewico. Należy śpiewánie/ Proste násze/ y tryumf/ y roskázowánie Po nim/ ludziom ná ziemi: Bo zkąd krwáwe boie/ Y płáczliwe Erynnis/ y złe wszytko swoie Ná świát brzemię zwáliło. Zkąd wrocone cnoty/ Zgodá/ pokoy/ y znowu wiek nástánie złoty. Io. Io Tryumfie. Záczynam ia pierwszy/ Acz lutnie tu Phebowey/ ni wylanych wierszy/ Z iego gdzieś tám Trypodu/ żadnych nie zásięgę/ Ani koni w károce słoniową záprzęgę
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 107
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
żyć więcej I między wałów nie zginie tysięcy, A przecie snadniej u brzegu jakiego Ratować możem zdrowia wątpliwego.” To skoro skończył, o! jakie łykania, Jaki wrzask powstał i z płaczem wzdychania! Jakie lamenty już zgubionych prawie Ludzi panują w opłakanej nawie! O Boskie ucho! przez smutne niebiosy Słysz nasze troski i płaczliwe głosy! Podaj swą rękę, a ratuj tonących! Ty umiesz cieszyć w Tobie ufających! Tak jedni mówim, a drudzy padają Z bojaźni na wznak, ledwie duszę mają W oziębłym ciele; drudzy się żegnamy Z sobą i piersi płaczem polewamy Często się z sobą mile obłapiając. A smutną radę w głowie swojej mając Według
żyć więcej I między wałów nie zginie tysięcy, A przecie snadniej u brzegu jakiego Ratować możem zdrowia wątpliwego.” To skoro skończył, o! jakie łykania, Jaki wrzask powstał i z płaczem wzdychania! Jakie lamenty już zgubionych prawie Ludzi panują w opłakanej nawie! O Boskie ucho! przez smutne niebiosy Słysz nasze troski i płaczliwe głosy! Podaj swą rękę, a ratuj tonących! Ty umiesz cieszyć w Tobie ufających! Tak jedni mówim, a drudzy padają Z bojaźni na wznak, ledwie duszę mają W oziębłym ciele; drudzy się żegnamy Z sobą i piersi płaczem polewamy Często się z sobą mile obłapiając. A smutną radę w głowie swojej mając Według
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 67
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
krzywy. Bóg przecię cierpi i poprawy czeka, A nie chce zgubić nędznego człowieka. Widzisz to, Boże, jak diabelskie mocy Z piekła wypadszy — od samej północy Tak nas strachają! jakie urąganie, Jako — aż brzydko! — czynią rechotanie! Jako nas topią! Wiem, że przez niebiosy Widzisz i słyszysz te płaczliwe głosy. Czem nie ratujesz? czyliś już wyroki Swoje ferował, aby ten szeroki Brud wypiliśmy, albo raczej ciała Ta woda w sobie nasze pochowała? Hej! nie czyń tego, miłościwy Panie! – Luboby słusznie takowe karanie Miało nas potkać, przecię w świętej ręce Trzymaj nas, Boże, i
krzywy. Bóg przecię cierpi i poprawy czeka, A nie chce zgubić nędznego człowieka. Widzisz to, Boże, jak diabelskie mocy Z piekła wypadszy — od samej północy Tak nas strachają! jakie urąganie, Jako — aż brzydko! — czynią rechotanie! Jako nas topią! Wiem, że przez niebiosy Widzisz i słyszysz te płaczliwe głosy. Czem nie ratujesz? czyliś już wyroki Swoje ferował, aby ten szeroki Brud wypiliśmy, albo raczej ciała Ta woda w sobie nasze pochowała? Hej! nie czyń tego, miłościwy Panie! – Luboby słusznie takowe karanie Miało nas potkać, przecię w świętej ręce Trzymaj nas, Boże, i
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 195
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
zaczym i Habit mu przywrócono. A gdy żona jego z niektóremi drugimi przy łóżku jego siedziała/ jął barzo ciężko jęczeć i wrzeszczeć. A gdy go pytano czemuby z pokojem nie leżał: Zali/ prawi/ nie widzicie ś. Andrzeja Apostoła i ś. Grzegorza że mię okrutnie biczują? Wrzeszcząc jeszcze powtóre i płaczliwe głosy wypuszczając/ trochę odetchnął i mówił: Teraz mię bili żem Klasztor opuścił a żonem pojął. Zatym po płaczu i ryczeniu trochę wytchnąwszy rzekł: Teraz mię bito żem z ubogich żebraków (nie tylkom im nic nie dał) alem się z nich naśmiewał. Zasię z nowu jęczy i narzeka; i
záczym y Habit mu przywrocono. A gdy żoná iego z niektoremi drugimi przy łożku iego śiedźiáłá/ iął bárzo ćiężko ięczeć y wrzeszczeć. A gdy go pytano czemuby z pokoiem nie leżał: Zali/ práwi/ nie widźićie ś. Andrzeiá Apostołá y ś. Grzegorzá że mię okrutnie biczuią? Wrzeszcząc iescze powtore y płáczliwe głosy wypusczáiąc/ troche odetchnął y mowił: Teraz mię bili żem Klasztor opuśćił á żonęm poiął. Zátym po płáczu y ryczeniu trochę wytchnąwszy rzekł: Teraz mię bito żem z vbogich żebrakow (nie tylkom im nic nie dał) álem sie z nich náśmiewał. Záśię z nowu ięczy y nárzeka; y
Skrót tekstu: ZwierPrzykład
Strona: 52
Tytuł:
Wielkie zwierciadło przykładów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Szymon Wysocki
Drukarnia:
Jan Szarffenberger
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
, aby nieostrożnością naszą na srogi jaki hak w prawach i w wolnościach naszych przywiedzeni nie byliśmy, albo, czego Boże uchowaj, wszyscy o raz nie zginęli. Prosiemy tedy, żądamy i napominamy dla Pana Boga i przez miłość ojczyzny i przez związki powinności ratunków, które jednemu od drugiego oddawane słusznie być mają i przez płaczliwe prośby braci naszych małopolskich województw, abyście wm. wszyscy na dzień wyżej mianowany pod Koło, a osobliwie z województw N., stawić się raczyli, a tam spólnie o całości do upadku nachylonej ojczyzny, żebyśmy o raz wszyscy i z swobodami nie zginęli, radzili. Tamże zaraz gruntowną i dostateczną sprawę o transakcji
, aby nieostrożnością naszą na srogi jaki hak w prawach i w wolnościach naszych przywiedzeni nie byliśmy, albo, czego Boże uchowaj, wszyscy o raz nie zginęli. Prosiemy tedy, żądamy i napominamy dla Pana Boga i przez miłość ojczyzny i przez związki powinności ratunków, które jednemu od drugiego oddawane słusznie być mają i przez płaczliwe prośby braci naszych małopolskich województw, abyście wm. wszyscy na dzień wyżej mianowany pod Koło, a osobliwie z województw N., stawić się raczyli, a tam spólnie o całości do upadku nachylonej ojczyzny, żebyśmy o raz wszyscy i z swobodami nie zginęli, radzili. Tamże zaraz gruntowną i dostateczną sprawę o transakcyi
Skrót tekstu: AktaPozn_I_1
Strona: 325
Tytuł:
Akta sejmikowe województw poznańskiego i kaliskiego tom I
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
akta sejmikowe
Tematyka:
polityka, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1616
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1616
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Włodzimierz Dworzaczek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Poznań
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowe Wydawnictwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1957
ujźrzysz mnie samego; Lecz o Bogowie/ jeśliż co się z ludźmi toczy Widzicie? wiedźcie o mnie: nad to nie dalszego Jazyk prosić nie może. k czemu potomnego Czasu abym głośny był/ wy proszę zjednajcie/ I sławie/ zdrowiu czasy umknione/ przznajcie. Rzekł i do częstostrojnach podwojów wiencami Z pobladłemi płaczliwe oczy ramionami Obróciwszy u wierzchu drzwi jak sidło wiążał/ Na nie/ ah zła okrutna serdecznie ciążał: Takie ty wieńce lubisz? głowę w tym wszczyniwszy[...] / snął nieboraczek/ k niej się przerzuciwszy. Nóg lękłiwych/ i drżących/ drganiem potrącona Forta/ słyszeć się dala: za czym otworzona/ Odkryła rzecz? w krzyk
vyźrzysz mnie sámego; Lecz o Bogowie/ ieślisz co się z ludźmi toczy Widźićie? wiedźćie o mnie: nad to nie dálszego Iázyk prośić nie może. k czemu potomnego Czásu abym głośny był/ wy proszę ziednayćie/ Y sławie/ zdrowiu czásy vmknione/ przznayćie. Rzekł y do częstostroynach podwoiow wiencámi Z pobladłemi płáczliwe oczy rámionámi Obrociwszy v wierzchu drzwi iák śidło wiążał/ Na nie/ ah zła okrutna serdecznie ćiążał: Tákie ty wieńce lubisz? głowę w tym wszczyniwszy[...] / snął nieboraczek/ k niey się przerzućiwszy. Nog lękłiwych/ y drżących/ drgániem potrącona Fortá/ słyszeć się dalá: zá czym otworzona/ Odkryłá rzecz? w krzyk
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 370
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636