ów trzy, a pani: „Jeszcze koniec nie tu, Zrób z tych trzech zaraz dziewięć.” „Takiego sekretu Nie rozumiem — odpowie — zrób go Waszeć sama.” Toż uderzywszy dłonią w one kreski dama, Pokaże mu drugie trzy i takimże razem Trzaśnie go, bez zakładu, w tłustą gębę płazem. Kazawszy dać zwierciadło: „Niechaj — prawi — patrzy Na stole i na dłoni, i swej gębie na trzy; Trzy razy trzy takowym dziewięć będzie drukiem.” Potem wódki kieliszek dała munsztułukiem. A rozprawniś nieborak, wziąwszy tak w pysk marnie: „Diaboł — rzecze — bez prasy wymyślił drukarnie.” 381
ów trzy, a pani: „Jeszcze koniec nie tu, Zrób z tych trzech zaraz dziewięć.” „Takiego sekretu Nie rozumiem — odpowie — zrób go Waszeć sama.” Toż uderzywszy dłonią w one kreski dama, Pokaże mu drugie trzy i takimże razem Trzaśnie go, bez zakładu, w tłustą gębę płazem. Kazawszy dać zwierciadło: „Niechaj — prawi — patrzy Na stole i na dłoni, i swej gębie na trzy; Trzy razy trzy takowym dziewięć będzie drukiem.” Potem wódki kieliszek dała munsztułukiem. A rozprawniś nieborak, wziąwszy tak w pysk marnie: „Diaboł — rzecze — bez prasy wymyślił drukarnie.” 381
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 162
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Góry, padoły, pustynie, czym cały Okrąg ten ziemski na rożne przemiany Pięknie od stwórcę swego przeplatany. Nuż oceanu niezmierne zatoki, Popławne rzeki, jeziora i stoki Wod kryształowych; nuż powietrze czyste, To ciche, to gdy podnosi pieniste Morskie bałwany wichry szalonymi. A jako ziemia zwierzęty rożnymi, Bydłem i płazem wszytka napełniona, Także i morska otchłań niezmierzona, Pełna ryb, pełna tworów nieznajomych; Co po powietrzu lata nieścignionych Ptaków skrzydlatych? Ale od początku Tego wszytkiego, z dziwnego porządku, Z tej hatmonii tak wielkiej machiny, Niechybny dowód, że jednej godziny Większe i mniejsze nie uchybią sfery, Skąd i świat w rożne ubiera
Gory, padoły, pustynie, czym cały Okrąg ten ziemski na rożne przemiany Pięknie od stworcę swego przeplatany. Nuż oceanu niezmierne zatoki, Popławne rzeki, jeziora i stoki Wod kryształowych; nuż powietrze czyste, To ciche, to gdy podnosi pieniste Morskie bałwany wichry szalonymi. A jako ziemia zwierzęty rożnymi, Bydłem i płazem wszytka napełniona, Także i morska otchłań niezmierzona, Pełna ryb, pełna tworow nieznajomych; Co po powietrzu lata nieścignionych Ptakow skrzydlatych? Ale od początku Tego wszytkiego, z dziwnego porządku, Z tej hatmonii tak wielkiej machiny, Niechybny dowod, że jednej godziny Większe i mniejsze nie uchybią sfery, Zkąd i świat w rożne ubiera
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 399
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
; Nazad jednak pierzchają. Gdy z boku ich wspierają Rożen Kreic z Wolszamem Pan raz szczęśliwie wtóry, Na kark pokrowskiej góry Gwałtem następuje. Gdzie zasieki drzewiane, I blokhauzy sypane, Poraża, rumuje. Tyran wtem na półniebie, Gdy Moskwa ku potrzebie Ukaże się w oczy, Do nich do nich zarazem Tyzenhauz i z Płazem Jednem sercem skoczy. Uderzą się, że łuny I puszczone pioruny Ogniem ich okryją, Świszczą kule, brzmią groty, Ziemia buczy z ochoty I powietrza wyją. Aż co dotąd się chwiała, Ku naszym się rozśmiała Fortuna wesoło. Gromią, gonią, ścinają, Co celniejszych imają Niemieckich głów czoło. Nie lżejsze i tam
; Nazad jednak pierzchają. Gdy z boku ich wspierają Rożen Kreic z Wolszamem Pan raz szczęśliwie wtóry, Na kark pokrowskiej góry Gwałtem następuje. Gdzie zasieki drzewiane, I blokhauzy sypane, Poraża, rumuje. Tyran wtem na półniebie, Gdy Moskwa ku potrzebie Ukaże się w oczy, Do nich do nich zarazem Tyzenhauz i z Płazem Jednem sercem skoczy. Uderzą się, że łuny I puszczone pioruny Ogniem ich okryją, Świszczą kule, brzmią groty, Ziemia buczy z ochoty I powietrza wyją. Aż co dotąd się chwiała, Ku naszym się rozśmiała Fortuna wesoło. Gromią, gonią, ścinają, Co celniejszych imają Niemieckich głów czoło. Nie lżejsze i tam
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 14
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
nic bez BOGA, tak Król Polski bez Rzeczy Pospolitej, tak Wojsko bez Hetmana i Komendy. Inny Kompasowi przy Słońcu dał Lemma: Si Aspicis, aspicior. JUGLARES Wiktora Amadea Książęcia Sabaudii chwaląc klemencję, Kompas namalował z Indeksem żelaznym cień rzucającym cum Lemmate: Ferrea Virgá, umbratilis ictus. Niby straszy żelazem, a puszcza płazem. Nad Kompasem Henryk Engelgrave napisał: Uni Soli. Inny dał Gnomam. Comes Luminis umbra Inny napisał: Me Faebus, non Faebe. Niby mnie oświeca Słońce, nie Księżyca końce. Mógłby sobie to mówić, kto ma u Króla, a nie u Królowy respekta.
Nad ZEGAREM idącym, napisał Emm: Thesaurus
nic bez BOGA, tak Krol Polski bez Rzeczy Pospolitey, tak Woysko bez Hetmana y Kommendy. Inny Kompasowi przy Słońcu dáł Lemma: Si Aspicis, aspicior. IUGLARES Wiktora Amadea Xiążęcia Sabaudii chwaląc klemencyę, Kompas namalował z Indexem żelaznym cień rzucaiącym cum Lemmate: Ferrea Virgá, umbratilis ictus. Niby straszy żelazem, a puszcza płazem. Nad Kompasem Henryk Engelgrave napisał: Uni Soli. Inny dał Gnomam. Comes Luminis umbra Inny napisał: Me Phaebus, non Phaebe. Niby mnie oświeca Słońce, nie Xiężyca końce. Mogłby sobie to mowić, kto ma u Krola, a nie u Krolowy respekta.
Nad ZEGAREM idącym, napisał Emm: Thesaurus
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1191
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
, człek wielkiej siły i czasem wariacją mający, był subordynowany na zwadę przeciwko bratu memu. Przyszedł tedy do stancji brata mego, zastał go w kontra z godnymi przyjaciółami grającego, począł okazją dawać i rzucać się, ale mój brat, bez szabli w swojej stancji będąc, wyrwał mu szablę z pochew i tak go mocno płazem w łeb uderzył, że aż padł. Tymczasem warta trybunalska przybiegła, wzięła go. Chciano go na gardło sądzić, ale brat mój heroicznie mu to darował. W zupełnej zatem cnót i talentów swoich estymacji i spokojności sądził trybunał, a tymczasem święta Bożego Narodzenia nastąpiły. Po świętach brat mój przyjechał do Rasnej. Był potem
, człek wielkiej siły i czasem wariacją mający, był subordynowany na zwadę przeciwko bratu memu. Przyszedł tedy do stancji brata mego, zastał go w kontra z godnymi przyjaciołami grającego, począł okazją dawać i rzucać się, ale mój brat, bez szabli w swojej stancji będąc, wyrwał mu szablę z pochew i tak go mocno płazem w łeb uderzył, że aż padł. Tymczasem warta trybunalska przybiegła, wzięła go. Chciano go na gardło sądzić, ale brat mój heroicznie mu to darował. W zupełnej zatem cnót i talentów swoich estymacji i spokojności sądził trybunał, a tymczasem święta Bożego Narodzenia nastąpiły. Po świętach brat mój przyjechał do Rasnej. Był potem
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 250
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
i siły nam nie daje? słuszne i potrzebne pytanie. Wiele jest tego przyczyn/ mnie się zda/ że w tej mierze nieskuteczności taż sama przyczyna jest która więc bywa i wnajostrzejszych/ najhartowniejszych/ mieczach i bułatach. Te pewnie mało sprawią/ kiedy albo nie dobyte w pochwach/ albo w niećwiczonej słabej ręce tylko płazem bić będą. Albowiem by był ów walecznego Skanderbega pałasz/ albo strasznego Goliata kord/ ledwie co więcej nad jednę Ruską łubiną kleszczotkę sprawią/ jeżeli się w ręce jakiego niewieściucha dostaną/ albo tam gdzie w skarbcu miedzy Pradziadowskimi koncerzami w zardzewiałych pochwach w kącie stać będą. 1. Reg: 22. Tak prawie Pismo Z
y śiły nam nie daie? słuszne y potrzebne pytanie. Wiele iest tego przyczyn/ mnie się zda/ że w tey mierze nieskutecznośći taż samá przyczyná iest ktora więc bywa y wnayostrzeyszych/ náyhartownieyszych/ mieczach y bułatach. Te pewnie mało spráwią/ kiedy álbo nie dobyte w pochwach/ álbo w niećwiczoney słabey ręce tylko płazem bić będą. Albowiem by był ow walecznego Skanderbega pałasz/ álbo straszne^o^ Goliata kord/ ledwie co więcey nad iednę Ruską łubiną kleszczotkę spráwią/ ieżeli się w ręce iakiego niewieśćiuchá dostaną/ albo tám gdźie w skárbcu miedzy Pradźiádowskimi koncerzámi w zardzewiáłych pochwách w kąćie stać będą. 1. Reg: 22. Ták práwie Pismo S
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 186
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
bydło według rodzaju swego: i wszelki płaz ziemski według rodzaju swego: i widział Bóg że to było dobre. 26. Zatym rzekł Bóg/ uczyńmy człowieka na wyobrażenie nasze według podobieństwa naszego: a niech panuje nad rybami morskimi/ i nad ptastwem Niebieskim/ i nad zwierzęty/ i nad wszystką ziemią/ i nad wszelkim płazem płazającym się po ziemi. 27. Stworzył tedy Bóg człowieka na wyobrazenie swoje: na wyobrażenie Boże stworzył go: mężczyznę i niewiastę stworzył je. 28. I błogosławił im Bóg: i rzekł do nich Bóg: Rozradzaicie się/ i rozmnażaicie się/ i napełniaicie ziemię: i czyńcie ją sobie poddaną: panuicie nad rybami
bydło według rodzáju swego: y wszelki płaz źiemski według rodzáju swego: y widźiał Bog że to było dobre. 26. Zátym rzekł Bog/ ucżyńmy cżłowieká ná wyobráżenie násze według podobieństwá nászego: á niech pánuje nád rybámi morskimi/ y nád ptástwem Niebieskim/ y nád zwierzęty/ y nád wszystką źiemią/ y nád wszelkim płázem płazájącym śię po źiemi. 27. Stworzył tedy Bog człowieká ná wyobrázenie swoje: ná wyobráżenie Boże stworzył go: męszczyznę y niewiástę stworzył je. 28. Y błogosłáwił jim Bog: y rzekł do nich Bog: Rozradzaićie śię/ y rozmnażaićie śię/ y nápełniaićie źiemię: y czyńćie ją sobie poddáną: pánuićie nád rybámi
Skrót tekstu: BG_Rdz
Strona: 2
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Rodzaju
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
ze mną nie chcecie, Od miecza mego wszyscy poginiecie I zrównam z ziemią te wasze fortece, Ani mi siowa nikt o to nie rzecze.” Takie tam słowa w tym liście czytano. Oblężeńców o to nic nie dbano, Lecz z submisyją respons dać kazali Przez list, a ten aż w nocy gotowali. „Płazem tak bijąc, że cię nie gniewamy, Bronić się będziem, lecz się nie poddamy, Bośmy przysięgli na Boga żywego Bronić kościołów, bronić miejsca tego.” Przy tymże liście i posła swojego Wyprawiono tam, Jarycę starego. ... Strzelba ucichła z obu stron w tej dobie, Turcy natenczas rozzierali sobie
ze mną nie chcecie, Od miecza mego wszyscy poginiecie I zrównam z ziemią te wasze fortece, Ani mi siowa nikt o to nie rzecze.” Takie tam słowa w tym liście czytano. Oblężeńców o to nic nie dbano, Lecz z submisyją respons dać kazali Przez list, a ten aż w nocy gotowali. „Płazem tak bijąc, że cię nie gniewamy, Bronić się będziem, lecz się nie poddamy, Bośmy przysięgli na Boga żywego Bronić kościołów, bronić miejsca tego.” Przy tymże liście i posła swojego Wyprawiono tam, Jarycę starego. ... Strzelba ucichła z obu stron w tej dobie, Turcy natenczas rozzierali sobie
Skrót tekstu: MakSRelBar_II
Strona: 179
Tytuł:
Relacja Kamieńca wziętego przez Turków w roku 1672 ...
Autor:
Stanisław Makowiecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
, co z ziemie skazitelnej wstanie, Śmiertelne ciało, co tylko maszkarą I krótkie człeczej dusze jest mieszkanie, Że z ziemie poszło, z ziemią ginie znowu. Trudno na gunie zażyć złotogłowu. Niechże nikt człeka, ile jest obrazem I podobieństwem swego stworzyciela, Nie kładzie w poczet z zwierzem, z ptakiem, z płazem. Jego to wszytko, nikt mu nie udziela; Panem jest samej i naturze razem, I swym afektom od mała do wiela. Tym on na ziemi, czym Bóg jest na niebie, Kiedyby tylko wiedział to do siebie. Chyba kto się sam czyni nieszczęśliwym, Chcąc mieć pałacem lepionkę ze słomy, Chcąc na
, co z ziemie skazitelnej wstanie, Śmiertelne ciało, co tylko maszkarą I krótkie człeczej dusze jest mieszkanie, Że z ziemie poszło, z ziemią ginie znowu. Trudno na gunie zażyć złotogłowu. Niechże nikt człeka, ile jest obrazem I podobieństwem swego stworzyciela, Nie kładzie w poczet z zwierzem, z ptakiem, z płazem. Jego to wszytko, nikt mu nie udziela; Panem jest samej i naturze razem, I swym afektom od mała do wiela. Tym on na ziemi, czym Bóg jest na niebie, Kiedyby tylko wiedział to do siebie. Chyba kto się sam czyni nieszczęśliwym, Chcąc mieć pałacem lepionkę ze słomy, Chcąc na
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 605
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
złą sprawę, I wstyd, i serce, zasługi, i ciało, Na kilka wierszy, słów uronić mało. Przecięż już twoja nie odmienna droga; A gdzież się Dydo podzieje uboga? Czy ją na zgubną skazawszy ofiarę? Jednymże wiatrom, żagle dasz i wiarę? Pewnyś odjazdu, i jednakim płazem, I ślub rozstrzygniesz, i odłożysz razem, Ażebyś królestw przez morza łakome, We Włoszech szukał, któreć niewiadome, Ani cię moje respkty uwodzą, Ni Kartagińskie mury, co się rodzą; I pod twą, żeć już mój Eneo, rzekę, Wielmożną władzą dane i opiekę. Stronisz jak widzę od królestw
złą spráwę, Y wstyd, y serce, zasługi, y ćiáło, Ná kilká wierszy, słow uronić máło. Przećięż iuż twoiá nie odmienna drogá; A gdźież się Dydo podźieie uboga? Czy ią ná zgubną skazawszy ofiárę? Iednymże wiátrom, żagle dasz y wiárę? Pewnyś odiázdu, y iednákim płázem, Y ślub rozstrzygńiesz, y odłożysz rázem, Ażebyś krolestw przez morzá łákome, We Włoszech szukáł, ktoreć niewiádome, Ani ćię moie respkty uwodzą, Ni Kártagińskie mury, co się rodzą; Y pod twą, żeć iuż moy Eneo, rzekę, Wielmożną władzą dáne y opiekę. Stronisz iák widzę od krolestw
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 84
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695