ś u wczorajszej z sobą dzielił nas wieczerze. Kwita z prace; niech każdy, co chce, sobie bierze. 257 (P). MIŁOŚĆ MIŁOSC RODZI KompENDIUM MIŁOŚCI
Niechaj nikt guseł, niechaj nikt czarów nie szuka, Fraszka i egzorcyzmy. Jest na miłość sztuka, Jest fortel, choć odmienna, choć tak bardzo płocha: Kto pragnie być kochanym, niechaj sam wprzód kocha. A że częstokroć serce językowi przeczy, Niechaj kocha nie w słowiech, ale w samej rzeczy. 258 (P). HONORES MUTANT MORES ODMIANA PRZYJAŹNI
Lżej się nędze i biedy z przyjacioły znoszą, Niż bez nich sława, honor, dostatek z rozkoszą. Wierę
ś u wczorajszej z sobą dzielił nas wieczerze. Kwita z prace; niech każdy, co chce, sobie bierze. 257 (P). MIŁOŚĆ MIŁOSC RODZI COMPENDIUM MIŁOŚCI
Niechaj nikt guseł, niechaj nikt czarów nie szuka, Fraszka i egzorcyzmy. Jest na miłość sztuka, Jest fortel, choć odmienna, choć tak bardzo płocha: Kto pragnie być kochanym, niechaj sam wprzód kocha. A że częstokroć serce językowi przeczy, Niechaj kocha nie w słowiech, ale w samej rzeczy. 258 (P). HONORES MUTANT MORES ODMIANA PRZYJAŹNI
Lżej się nędze i biedy z przyjacioły znoszą, Niż bez nich sława, honor, dostatek z rozkoszą. Wierę
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 114
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i onę. Raczej, mój bracie, niech cię pojmie żona I wyprowadzi z karczmy pod ramiona. O ZOSI
Żałobną moje dziewczę przywdziało postawę, Straciwszy swe uciechy wszytkie i zabawę; Nie szpaka, nie wiewiórkę, co ma ogon długi, Nie pieska z rękawika, nie mowne papugi Ani wabnego czyża — nie tak ona płocha I w takich się błazeństwach Zosieńka nie kocha; Ale jej chłopiec uciekł, który w ósmym lecie Wiele jej obiecywał już pociech na świecie. PRZYJACIÓŁKA
Taką dziewczynę lubię do zabawy, Co mię nie strzeże, nie wgląda w me sprawy, Wnet się powadzi, wnet pojedna zasię, Czując, że przecię wiemy cosi na się
i onę. Raczej, mój bracie, niech cię pojmie żona I wyprowadzi z karczmy pod ramiona. O ZOSI
Żałobną moje dziewczę przywdziało postawę, Straciwszy swe uciechy wszytkie i zabawę; Nie szpaka, nie wiewiórkę, co ma ogon długi, Nie pieska z rękawika, nie mowne papugi Ani wabnego czyża — nie tak ona płocha I w takich się błazeństwach Zosieńka nie kocha; Ale jej chłopiec uciekł, który w ósmym lecie Wiele jej obiecywał już pociech na świecie. PRZYJACIÓŁKA
Taką dziewczynę lubię do zabawy, Co mię nie strzeże, nie wgląda w me sprawy, Wnet się powadzi, wnet pojedna zasię, Czując, że przecię wiemy cosi na się
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 89
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
sam Arkturus świecił, Choćby pogasły w zimnym gwiazdy cieniu, Paliłby skryty w sercu jak w więzieniu. A to dla panny, której z tobą siła Równych natura darów udzieliła; Tyś jest niebieskich gwiazd i ogniów panią, Na ziemi wszytka płeć musi iść za nią; Ty co noc twarz swą mienisz, ona płocha Niestatecznie się, choć przysięgła, kocha; Tyś biała, ona śniegi płcią przechodzi; I twój, i onej promień głowie szkodzi; Ty noc oświecasz, ona swoim wzrokiem Zwyciężyłaby Ereb z jego mrokiem; Tyś zimna, onej nie szkodzą nic strzały, Chociaż się w kuźni lemneńskiej zagrzały; Ty czasem władniesz
sam Arkturus świecił, Choćby pogasły w zimnym gwiazdy cieniu, Paliłby skryty w sercu jak w więzieniu. A to dla panny, której z tobą siła Równych natura darów udzieliła; Tyś jest niebieskich gwiazd i ogniów panią, Na ziemi wszytka płeć musi iść za nią; Ty co noc twarz swą mienisz, ona płocha Niestatecznie się, choć przysięgła, kocha; Tyś biała, ona śniegi płcią przechodzi; I twój, i onej promień głowie szkodzi; Ty noc oświecasz, ona swoim wzrokiem Zwyciężyłaby Ereb z jego mrokiem; Tyś zimna, onej nie szkodzą nic strzały, Chociaż się w kuźni lemneńskiej zagrzały; Ty czasem władniesz
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 172
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
ciężkich u mnie chodzić Okowach muszą, ale-ć z mojej ręki Smaczne są pęta, dobrowolne męki. O dwór mi łacno i o szumne sługi, Chociaż odprawiam siłu bez wysługi. Wesołam, a wżdy przez ozdoby swoje Wzbudzam tęsknice, płacze, niepokoje. Szkodzę i nie chcąc, a w tym-em jest płocha, Że bardziej temu, co mię bardziej kocha. Ślepymi czynię, a wżdy każdy okiem Kradnie mię chciwym i łakomym wzrokiem; Jakoż też sam wzrok może o mnie sądzić, Jeżeli mu wprzód nie rozkażę błądzić. W dzień mianowicie dokazuję mocy, Ale się we mnie kochają i w nocy, Młodość w mej krasie
ciężkich u mnie chodzić Okowach muszą, ale-ć z mojej ręki Smaczne są pęta, dobrowolne męki. O dwór mi łacno i o szumne sługi, Chociaż odprawiam siłu bez wysługi. Wesołam, a wżdy przez ozdoby swoje Wzbudzam tęsknice, płacze, niepokoje. Szkodzę i nie chcąc, a w tym-em jest płocha, Że bardziej temu, co mię bardziej kocha. Ślepymi czynię, a wżdy każdy okiem Kradnie mię chciwym i łakomym wzrokiem; Jakoż też sam wzrok może o mnie sądzić, Jeżeli mu wprzód nie rozkażę błądzić. W dzień mianowicie dokazuję mocy, Ale się we mnie kochają i w nocy, Młodość w mej krasie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 197
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
wzdychaniu nie śpi, kto miłuje: Żołnierz sławę traci, Gnuśniejąc w pokoju, Noc najlepiej płaci W Kupidowym boju; W cieniu się ukryją Utarczki miłości, Same gwiazdy biją Pobudkę lubości. Sam się o wygodę gnojek nie frasuje, We łzach i wzdychaniu nie śpi, kto miłuje.
Czujno strzeż Wenery, bo to pani płocha, Uciecze-ć, jak uśniesz, nie drzemie, kto kocha:
Kto śpi, w niepamięci Godzien umrzeć wiecznej U tej, której chęci Życzył sobie wdzięcznej; Kto na przysmak waży, Nie zaśpi godziny, Z tym Wenus na straży, Kto wzgardza pierzyny. Choć nie cale dośpi, miękciej sobie ściele; Kto
wzdychaniu nie śpi, kto miłuje: Żołnierz sławę traci, Gnuśniejąc w pokoju, Noc najlepiej płaci W Kupidowym boju; W cieniu się ukryją Utarczki miłości, Same gwiazdy biją Pobudkę lubości. Sam się o wygodę gnojek nie frasuje, We łzach i wzdychaniu nie śpi, kto miłuje.
Czujno strzeż Wenery, bo to pani płocha, Uciecze-ć, jak uśniesz, nie drzemie, kto kocha:
Kto śpi, w niepamięci Godzien umrzeć wiecznej U tej, której chęci Życzył sobie wdzięcznej; Kto na przysmak waży, Nie zaśpi godziny, Z tym Wenus na straży, Kto wzgardza pierzyny. Choć nie cale dośpi, miękciej sobie ściele; Kto
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 281
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
słuchać poczynała.
LX.
A potem jeszcze więtsze bezpieczeństwo wzięła, Że mu już odpowiadać łagodnie poczęła; Nakoniec mu i tego potem pozwalała, Że w twarzy jego oczy życzliwe trzymała. On, co w tem nieraz bywał, o łasce królewny Nie tylko miał nadzieję, ale jej beł pewny, I że co przedtem płocha i tak była dziwna, Nie miała jego żądzom z czasem być przeciwna.
LXI.
Tak sobie wolno jachał, wesoły z onego Towarzystwa miłego i tak uciesznego; Ale skoro godzina późna nastąpiła, Która wszytkie zwierzęta do wczasu wabiła, Widząc w poły zapadłe słońce i noc bliską, Począł śpiesznie pojeżdżać z swoją towarzyszką Tak długo
słuchać poczynała.
LX.
A potem jeszcze więtsze bezpieczeństwo wzięła, Że mu już odpowiadać łagodnie poczęła; Nakoniec mu i tego potem pozwalała, Że w twarzy jego oczy życzliwe trzymała. On, co w tem nieraz bywał, o łasce królewny Nie tylko miał nadzieję, ale jej beł pewny, I że co przedtem płocha i tak była dziwna, Nie miała jego żądzom z czasem być przeciwna.
LXI.
Tak sobie wolno jachał, wesoły z onego Towarzystwa miłego i tak uciesznego; Ale skoro godzina późna nastąpiła, Która wszytkie zwierzęta do wczasu wabiła, Widząc w poły zapadłe słońce i noc blizką, Począł śpiesznie pojeżdżać z swoją towarzyszką Tak długo
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 310
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wieńcu nie zstało radości, Kto się spodziewał tej niestateczności!
Jeślić do końca posłużyć nie miała, Czemuż cię kiedy zdradliwie tykała?
Nie masz nic w szczęściu omylnym trwałego, Bywszy coś, ginie — jest koniec wszytkiego. Fata w nieszczęściu, fata w szczęściu płużą Tym, którzy światu mizernemu służą.
Zawsze jest płocha Fortuny postawa, Dziś się rozgniewa, dziś będzie łaskawa, Czoło wesołe, tył ma żałobliwy, Stopa życzliwa, krok u niej zdradliwy.
Trzeba się w szczęściu, kto w nim długo chce trwać zgoła, Oglądać zawsze na poślednie koła. Nie chodź na głębią, bo uchybisz brodu. Kto dziś miał co jeść,
wieńcu nie zstało radości, Kto się spodziewał tej niestateczności!
Jeślić do końca posłużyć nie miała, Czemuż cię kiedy zdradliwie tykała?
Nie masz nic w szczęściu omylnym trwałego, Bywszy coś, ginie — jest koniec wszytkiego. Fata w nieszczęściu, fata w szczęściu płużą Tym, którzy światu mizernemu służą.
Zawsze jest płocha Fortuny postawa, Dziś się rozgniewa, dziś będzie łaskawa, Czoło wesołe, tył ma żałobliwy, Stopa życzliwa, krok u niej zdradliwy.
Trzeba się w szczęściu, kto w nim długo chce trwać zgoła, Oglądać zawsze na poślednie koła. Nie chodź na głębią, bo uchybisz brodu. Kto dziś miał co jeść,
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 264
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
chwili, Tym prędzej deszcz przeminie: im ochłodzi mili 2. Przy pochodni jarzącej, Nie tak mgła z cieniem znika. Słońca, iskry gorącej, Gdy się wosk, lub śnieg tyka: Większą siłę zamyka. Niż twój kwiat o młodości; Co im więcej uciechy, tym mniej ma trwałości. 3. Miłość ucieka płocha, Z miłością i czas ginie. Co serce bardksiej kocha, To mu prędzej upłynie. Po dniu jasnym gdy minie: Noc okropna graniczy; I po śmiechu wesołym smutek rad dziedziczny. 4. Cóż w sobie tak szacujesz O nietrwała młodości! Z czego tak triumfujesz Marna ziemska gładkości? Kiedy nie w tej prędkości,
chwili, Tym prędzey deszcz przeminie: im ochłodźi mili 2. Przy pochodni iárzącey, Nie ták mgłá z ćieniem znika. Słońcá, iskry gorącey, Gdy sie wosk, lub śnieg tyka: Wiekszą śiłę zámyka. Niż twoy kwiát o młodośći; Co im więcey uciechy, tym mniey ma trwáłośći. 3. Miłość ućieka płocha, Z miłośćią y czás ginie. Co serce bárdxiey kocha, To mu prędzey upłynie. Po dniu iásnym gdy minie: Noc okropna grániczy; Y po śmiechu wesołym smutek rad dźiedźiczny. 4. Coż w sobie ták szácuiesz O nietrwáła młodośći! Z czego ták tryumfuiesz Márna źiemska głádkośći? Kiedy nie w tey prętkośći,
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 160
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
nagle bez rekollekciej żenicie się. A potrzecie że nie proporcjalnie/ nie według kiondycyj stanu lat swoich/ Zony dobieracie. Co wszytko krótko pokażę. 1. Naprzód tedy w tym błądzicie że jedni nazbyt młodo/ drudzy nazbyt staro żenicie się. Co oboje zle. Francuz mówi. na ZŁOTE JARZMO
Młodego miłość głupia jest i płocha, Stary zaś każdy głupi który kocha. bo tamtemu przy siłach do miłości potrzebnych rozumu nie dostaje/ i dla tegoż płocha i głupia jest jego miłość. Temu zaś przy rozumie nie dostaje sił potrzebnych/ które większą Cenę w takich terminach mają/ i bardziej popłaćają/ nisz sto rozumów/ gdyż jednego w siłach defektu
nagle bez rekollekciey żenićie się. A potrzećie że nie proporcyálnie/ nie według kjondycyi stanu lat swoich/ Zony dobieraćie. Co wszytko krotko pokażę. 1. Naprzod tedy w tym błądźićie że iedni názbyt młodo/ drudzy názbyt stáro żenićie się. Co oboie zle. Francuz mowi. ná ZŁOTE IARZMO
Młodego miłość głupia iest y płocha, Stáry záś káżdy głupi ktory kocha. bo támtemu przy śiłách do miłośći potrzebnych rozumu nie dostáie/ y dla tegosz płocha y głupia iest iego miłość. Temu záś przy rozumie nie dostáie śił potrzebnych/ ktore większą Cenę w tákich terminách máią/ y bárdźiey popłaćáią/ nisz sto rozumow/ gdysz iednego w śiłách defektu
Skrót tekstu: GorzWol
Strona: 61
Tytuł:
Gorzka wolność młodzieńska
Autor:
Andrzej Żydowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1670 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1700
krótko pokażę. 1. Naprzód tedy w tym błądzicie że jedni nazbyt młodo/ drudzy nazbyt staro żenicie się. Co oboje zle. Francuz mówi. na ZŁOTE JARZMO
Młodego miłość głupia jest i płocha, Stary zaś każdy głupi który kocha. bo tamtemu przy siłach do miłości potrzebnych rozumu nie dostaje/ i dla tegoż płocha i głupia jest jego miłość. Temu zaś przy rozumie nie dostaje sił potrzebnych/ które większą Cenę w takich terminach mają/ i bardziej popłaćają/ nisz sto rozumów/ gdyż jednego w siłach defektu/ tysiąc Filozofickich konceptów nie wetują dla tegoż który bez sił kocha/ głupi jest cale. Jako tedy w Grodach kto stawa
krotko pokażę. 1. Naprzod tedy w tym błądźićie że iedni názbyt młodo/ drudzy názbyt stáro żenićie się. Co oboie zle. Francuz mowi. ná ZŁOTE IARZMO
Młodego miłość głupia iest y płocha, Stáry záś káżdy głupi ktory kocha. bo támtemu przy śiłách do miłośći potrzebnych rozumu nie dostáie/ y dla tegosz płocha y głupia iest iego miłość. Temu záś przy rozumie nie dostáie śił potrzebnych/ ktore większą Cenę w tákich terminách máią/ y bárdźiey popłaćáią/ nisz sto rozumow/ gdysz iednego w śiłách defektu/ tyśiąc Filozofickich konceptow nie wetuią dla tegosz ktory bez śił kocha/ głupi iest cále. Iáko tedy w Grodách kto stawa
Skrót tekstu: GorzWol
Strona: 61
Tytuł:
Gorzka wolność młodzieńska
Autor:
Andrzej Żydowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1670 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1700