ręka w takiej pracy obumiera: Jedna rym pisze, druga łzy ociera.
W zacnym, szlacheckim, znacznym, rodowitym, W wielkie ozdoby honorów obfitym Domu się zrodził, który jako sławny, Jak wielkich zasług a przytym jak dawny W ojczyźnie naszej, pamięć nie dosięże. Jako w odważne, jako w zacne męże Płodny był zawsze, świadkami są wszędy W tejże Koronie przedniejsze urzędy A osobliwie pamiętne w Kijowie, Kędy rządzili cni wojewodowie, Znaczni w pokoju, znaczni w boju, ani Tych wydawali wielcy kasztelani. Acz i tych czasów najmniej nie zblakował Tenże dom zacny i owszem przodował Inszym w prawdziwej staropolskiej cnocie I do usługi ojczyzny
ręka w takiej pracy obumiera: Jedna rym pisze, druga łzy ociera.
W zacnym, szlacheckim, znacznym, rodowitym, W wielkie ozdoby honorow obfitym Domu się zrodził, ktory jako sławny, Jak wielkich zasług a przytym jak dawny W ojczyźnie naszej, pamięć nie dosięże. Jako w odważne, jako w zacne męże Płodny był zawsze, świadkami są wszędy W tejże Koronie przedniejsze urzędy A osobliwie pamiętne w Kijowie, Kędy rządzili cni wojewodowie, Znaczni w pokoju, znaczni w boju, ani Tych wydawali wielcy kasztelani. Acz i tych czasow najmniej nie zblakował Tenże dom zacny i owszem przodował Inszym w prawdziwej staropolskiej cnocie I do usługi ojczyzny
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 421
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
corek mych mnie Mnemozynie
Roście, bym wieku podała późnemu Dzielne marszałka tak zacnego sprawy, Żeby z postępków jego każdy swemu Życiu brał przykład. A jeśli łaskawy
Wrog mnie nie myli i jeśli me rymy Godne pamięci, jego żywot godny, By był wspomniany zawsze. Niechaj Rzymy, Sparty, Ateny i ta której płodny
Koń dobył, leżą a niechaj zostaje Jego pamiątka, póki morskie szklane Marmury pełne ryb, a żyzne kraje Sprawuje rolnik; póki się rożane
Zapalać będą zorze; póki wiatry Zbijać się będą o wysokie Tatry. Urania.
Podniósłszy w niebo nieuśpione oczy I tam pojrzawszy, gdzie się wielki wije Z jasnopromiennych gwiazd uwity smoczy Ogon
corek mych mnie Mnemozynie
Roście, bym wieku podała poźnemu Dzielne marszałka tak zacnego sprawy, Żeby z postępkow jego każdy swemu Życiu brał przykład. A jeśli łaskawy
Wrog mnie nie myli i jeśli me rymy Godne pamięci, jego żywot godny, By był wspomniany zawsze. Niechaj Rzymy, Sparty, Ateny i ta ktorej płodny
Koń dobył, leżą a niechaj zostaje Jego pamiątka, poki morskie szklane Marmury pełne ryb, a żyzne kraje Sprawuje rolnik; poki się rożane
Zapalać będą zorze; poki wiatry Zbijać się będą o wysokie Tatry. Urania.
Podniozszy w niebo nieuśpione oczy I tam pojrzawszy, gdzie się wielki wije Z jasnopromiennych gwiazd uwity smoczy Ogon
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 464
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
I wyjdzie czysty jak z wanny, I powetuje swego, Tylko niech się puści tej panny, Co niewdzięczna służb jego.
Na frymarku nie utraci, Bo ta płeć równo płaci; Owszem, zyszcze w tych siewkach, Bo wyszedszy z opętania, Może po woli w dziewkach Do serca i upodobania Przebierać jako w śliwkach.
Płodny to jest rodzaj, płodny, Z tyleż dla młodzieńców Jako dla panien wieńców; Musi to być bardzo głodny, Kto ślubował żyć w statku, Ja wiem, że też, choć na ostatku, Będę przecię swej godny.
Siła by to na płeć białą Mieć na nas oblig pewny Na służbę zawsze stałą; Póty ścierpię
I wyjdzie czysty jak z wanny, I powetuje swego, Tylko niech się puści tej panny, Co niewdzięczna służb jego.
Na frymarku nie utraci, Bo ta płeć równo płaci; Owszem, zyszcze w tych siéwkach, Bo wyszedszy z opętania, Może po woli w dziewkach Do serca i upodobania Przebierać jako w śliwkach.
Płodny to jest rodzaj, płodny, Z tyleż dla młodzieńców Jako dla panien wieńców; Musi to być bardzo głodny, Kto ślubował żyć w statku, Ja wiem, że też, choć na ostatku, Będę przecię swej godny.
Siła by to na płeć białą Mieć na nas oblig pewny Na służbę zawsze stałą; Póty ścierpię
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 292
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
wanny, I powetuje swego, Tylko niech się puści tej panny, Co niewdzięczna służb jego.
Na frymarku nie utraci, Bo ta płeć równo płaci; Owszem, zyszcze w tych siewkach, Bo wyszedszy z opętania, Może po woli w dziewkach Do serca i upodobania Przebierać jako w śliwkach.
Płodny to jest rodzaj, płodny, Z tyleż dla młodzieńców Jako dla panien wieńców; Musi to być bardzo głodny, Kto ślubował żyć w statku, Ja wiem, że też, choć na ostatku, Będę przecię swej godny.
Siła by to na płeć białą Mieć na nas oblig pewny Na służbę zawsze stałą; Póty ścierpię ogień rzewny, Póki pała
wanny, I powetuje swego, Tylko niech się puści tej panny, Co niewdzięczna służb jego.
Na frymarku nie utraci, Bo ta płeć równo płaci; Owszem, zyszcze w tych siéwkach, Bo wyszedszy z opętania, Może po woli w dziewkach Do serca i upodobania Przebierać jako w śliwkach.
Płodny to jest rodzaj, płodny, Z tyleż dla młodzieńców Jako dla panien wieńców; Musi to być bardzo głodny, Kto ślubował żyć w statku, Ja wiem, że też, choć na ostatku, Będę przecię swej godny.
Siła by to na płeć białą Mieć na nas oblig pewny Na służbę zawsze stałą; Póty ścierpię ogień rzewny, Póki pała
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 292
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
a pan twój wiecznej pełen stąd sromoty. Jaka strata na świecie! On kuś umarł, który, Cokolwiek ziemię depce i powietrze pióry Albo wodę skrzelami porze i samego Pierwszy po Bogu stworzył człeka rozumnego;
On ociec wszytkorodny, co przez sztychy swoje Wszytkim otwierał ludziom do życia podwoje; On twórca umarł dziwny, on tak płodny tata, Który wszytkie napełniał pustki tego świata. Bez niego płodność swoję utraci stworzenie I świat na obrzydliwe przyjdzie spustoszenie, Bez niego żadnej nie masz z białogłową zgody, Bez niego i w małżeństwie nie pytaj wygody; On dwie różne osoby w jedno ciało łączy, Gdy go tak ciasno wepchną, że się z niego sączy
a pan twój wiecznej pełen stąd sromoty. Jaka strata na świecie! On kuś umarł, który, Cokolwiek ziemię depce i powietrze pióry Albo wodę skrzelami porze i samego Pierwszy po Bogu stworzył człeka rozumnego;
On ociec wszytkorodny, co przez sztychy swoje Wszytkim otwierał ludziom do życia podwoje; On twórca umarł dziwny, on tak płodny tata, Który wszytkie napełniał pustki tego świata. Bez niego płodność swoję utraci stworzenie I świat na obrzydliwe przyjdzie spustoszenie, Bez niego żadnej nie masz z białogłową zgody, Bez niego i w małżeństwie nie pytaj wygody; On dwie różne osoby w jedno ciało łączy, Gdy go tak ciasno wepchną, że się z niego sączy
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 314
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, że się ziarna w kłosku domacać nie może, na zimę, że z pracy swojej pożytku nie ma, i tak ziemię, czas i siebie przeklina, że mu złe wyszły spezy i koszta jego, a często w melancholiji sprawi życie i marnie skapieje. Muszę cię tu w tym dyskursie przez kombinacyją podobieństwa pomieścić, płodny z nasienia swojego stanie małżeński, i pytam się poufale was, panie ojcze i pani matko, dlaczego obfitując w dostatki, w wygody, w honor i w zdrowie na starość, gdzieby tego słodko i przyjemnie zażywać potrzeba, tak sobie nudzicie, wzdychacie, lamentujecie, płaczecie i narzekacie. Dziatki winny, odpowiadacie,
, że się ziarna w kłosku domacać nie może, na zimę, że z pracy swojej pożytku nie ma, i tak ziemię, czas i siebie przeklina, że mu złe wyszły spezy i koszta jego, a często w melancholiji sprawi życie i marnie skapieje. Muszę cię tu w tym dyskursie przez kombinacyją podobieństwa pomieścić, płodny z nasienia swojego stanie małżeński, i pytam się poufale was, panie ojcze i pani matko, dlaczego obfitując w dostatki, w wygody, w honor i w zdrowie na starość, gdzieby tego słodko i przyjemnie zażywać potrzeba, tak sobie nudzicie, wzdychacie, lamentujecie, płaczecie i narzekacie. Dziatki winny, odpowiadacie,
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 211
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
trafisz niepłodną/prawda że rzeczesz bojaźni pełna: gdyż Salamon mówi: Prov. 30. u. 15. Trzy rzeczy są które nie bywają nasycone, owszem cztery/ które nie mówią dosyć/ Grób i Żywot niepłodny/ Ziemia też nie bywa nasycona wodą/ a Ogień nie mówi dosyć/ albo też sam nie będziesz płodny (jako to wam wolno sprobować się/ nam zaś w Panieńskim stanie nie godzi się am uchodzi) to albo sobie/ pojmij Wdowę/ która będzie miała dzieci/ żebyś w ostatku jej Pasierby za swoje przyjął; albo też żebyś wziął Pannę/ lub Wdowę bez dzieci/ i sam nie miałbyś ich
tráfisz niepłodną/prawdá że rzeczesz boiáźni pełna: gdyż Sálámon mowi: Prov. 30. v. 15. Trzy rzeczy są ktore nie bywáią násycone, owszem cztery/ ktore nie mowią dosyć/ Grob y Zywot niepłodny/ Ziemiá też nie bywa násycona wodą/ á Ogień nie mowi dosyć/ álbo też sám nie będźiesz płodny (iáko to wam wolno sprobowáć się/ nám záś w Pánieńskim stánie nie godźi się ám uchodźi) to álbo sobie/ poymiy Wdowę/ ktora będźie miáłá dźieći/ żebyś w ostátku iey Páśierby zá swoie przyiął; álbo też żebyś wźiął Pánnę/ lub Wdowę bez dźieći/ y sam nie miałbyś ich
Skrót tekstu: GorzWol
Strona: 20
Tytuł:
Gorzka wolność młodzieńska
Autor:
Andrzej Żydowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1670 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1700
/ niekiedy wyższego/ czczego/ gałązkowatego/ w wierzchu ogniste okołki: na tych nasienia białego obficie/ podobnego nasieniu Niedzwiedzej Lapy/ którą też Wodnym barszczem drudzy nazywają. Obłe/ z wierzchu stryfiaste/ smaku ostroprzykrego/ żywicznego/ a żuchane/ język/ i usta sczmi/ i rozpala/ jako Zębne ziele. Wtóry Rozmaryn płodny/ mało pierwszemu nie we wszem podobny. Korzeń z wierzchu czarny/ we wnątrz biały/ i dosyć miąższy/ odnoszki z siebie wydający. Liścia także Kopru Włoskiego podobny. Kłącza miąższego/ długiego/ kolankowatego/ równie/ jako Włoskiego Kopru rózga/ albo Zapaliczki/ dwu albo trzyłokietna/ gałęzista. Na wierzchu okołki wielkie/
/ niekiedy wyższego/ cżcżego/ gáłąskowátego/ w wierzchu ogniste okołki: ná tych naśienia białego obfićie/ podobnego naśieniu Niedzwiedzey Lápy/ ktorą też Wodnym barsczem drudzy názywáią. Obłe/ z wierzchu stryfiáste/ smáku ostroprzykrego/ żywicznego/ á żucháne/ ięzyk/ y vstá sczmi/ y rospala/ iáko Zębne źiele. Wtory Rozmáryn płodny/ máło pierwszemu nie we wszem podobny. Korzeń z wierzchu czarny/ we wnątrz biały/ y dosyć miąższy/ odnoszki z śiebie wydáiący. Liśćia tákże Kopru Włoskiego podobny. Kłącza miąższeg^o^/ długieg^o^/ kolankowáteg^o^/ rownie/ iáko Włoskiego Kopru rozgá/ álbo Zápaliczki/ dwu álbo trzyłokietna/ gáłęźista. Ná wierzchu okołki wielkie/
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 161
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
przypomnię z osobna każdego Boga, obaczysz wielki błąd Narodu tego.
Więc powiadają pierwszym być Saturna Bogiem Nad wszytkich innych Bogów, który był tak srogiem, Ze syny swe zabijał: abowiem z Cybele Małżonki swojej mając spłodzonych tak wiele Potomków, pożerał je, jak Smok jaki głodny: I mówią, że mu Jowisz urznął członek płodny, I wrzucił w morze, z kąd się Wenus narodziła, O której wszeteczeństwie bają Grecy siła. Ojca swego zaś Jowisz związawszy kajdany, Wrzucił go między straszne do piekła szatany. Widzisz błąd, i nieczystość, którą na własnego Boga kładą Grekowie, a z Bogów pierwszego. Bo, czy podobna rzecz jest, aby
przypomnię z osobná káżdego Bogá, obaczysz wielki błąd Narodu tego.
Więc powiádáią pierwszym bydź Sáturná Bogiem Nád wszytkich innych Bogow, ktory był tak srogiem, Ze syny swe zábiiał: ábowiem z Cybele Małżonki swoiey máiąc spłodzonych ták wiele Potomkow, pożerał ie, iák Smok iáki głodny: Y mowią, że mu Iowisz vrznął członek płodny, Y wrzućił w morze, z kąd się Venus národźiłá, O ktorey wszeteczeństwie baią Graecy śiłá. Oycá swego záś Iowisz związawszy káydány, Wrzućił go między strászne do piekłá szátány. Widźisz błąd, y nieczystość, ktorą ná własnego Bogá kłádą Graekowie, á z Bogow pierwszego. Bo, czy podobna rzecz iest, áby
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 201
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
mieni. Owszem jako od Nowiu wszyscy Miesiącowi Życzą/ by dobrze dotrwał aże ku końcowi/ Tak prze ludzkość chwalebną/ nie schodzi i temu Na ludzkiej życzliwości Miesiącu ziemskiemu. Szczęśliwy był na Nowiu/ szczęśliwe i części/ Z których się sławni ludzie rodzili więc gęści. Bodaj tak aż na wieki jeden szedł po drugim Miesiąc płodny/ a każdy był syt wiekiem długim. A jako z niebieskimi/ ziemskie też dwa znaki/ Krzyż wiary/ a podkowa mężnych spraw/ jednaki Węzeł związał/ tak ja też/ nie czyniąc odwodu/ Z historyj jak naszego wiadomych narodu: Tę tylko życzność swoję wspomnię/ iże póki Słońce i Miesiąc będą kołem świat szeroki
mieni. Owszem iáko od Nowiu wszyscy Mieśiącowi Zyczą/ by dobrze dotrwał aże ku końcowi/ Ták prze ludzkość chwálebną/ nie schodźi y temu Ná ludzkiey życzliwośći Mieśiącu źiemskiemu. Sczęśliwy był ná Nowiu/ sczęśliwe y częśći/ Z ktorych sie sławni ludźie rodźili więc gęśći. Boday ták áż ná wieki ieden szedł po drugim Mieśiąc płodny/ a kożdy był syt wiekiem długim. A iáko z niebieskimi/ źiemskie też dwá znáki/ Krzyż wiáry/ á podkowá mężnych spraw/ iednáki Węzeł związał/ ták ia też/ nie czyniąc odwodu/ Z historiy iák nászego wiádomych narodu: Tę tylko życzność swoię wspomnię/ iże poki Słońce y Mieśiąc będą kołem świát szeroki
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 4
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608