to barziej grzechy niż on Żydy lubił I chociaż mnie niejedną plagą Bóg mój ubił, Nie chciałem ich z Egiptu puścić mego ciała, Aż skoro mię ostatnia plaga doleciała, Dopierom, ach! dopiero poznał, nieszczęśliwy, Że za pierwszą trzeba grzech było obrzydliwy Puścić. Idźcie, szatańskie, z mego serca, płody, Już w nim na wieki wieczne nie macie gospody! Idźcie, grzechy przeklęte! Niech wam się rozporze! Ja was gonić nie będę za światowe morze, Żebym tak niebezpiecznych ścigający gości, Ostatnie się nie napił w jego głębokości. Ale cóż czynię? Jakąż wziąłem przed się radę, Kiedy faraonowi podobnym
to barziej grzechy niż on Żydy lubił I chociaż mnie niejedną plagą Bóg mój ubił, Nie chciałem ich z Egiptu puścić mego ciała, Aż skoro mię ostatnia plaga doleciała, Dopierom, ach! dopiero poznał, nieszczęśliwy, Że za pierwszą trzeba grzech było obrzydliwy Puścić. Idźcie, szatańskie, z mego serca, płody, Już w nim na wieki wieczne nie macie gospody! Idźcie, grzechy przeklęte! Niech wam się rozporze! Ja was gonić nie będę za światowe morze, Żebym tak niebeśpiecznych ścigający gości, Ostatnie się nie napił w jego głębokości. Ale cóż czynię? Jakąż wziąłem przed się radę, Kiedy faraonowi podobnym
Skrót tekstu: MorszSŻaleBar_II
Strona: 115
Tytuł:
Smutne żale...
Autor:
Stanisław Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
w sobie tęsknic nie czujesz niesmacznych?
Izaż nie wiesz, że alkierz z okienkiem przychylnym, Z któregoś ty strzelała na mię okiem pilnym, Którym do ciebie moje zalatały chęci, Ustawicznie się z twojej niebytności smęci?
Dla ciebie ogródeczka mego bujne zioła Frasobliwe nadzwyczaj pomarszczyły czoła,
Do ciebie z liliami fiołki steskniły, Drzewa niedonoszone płody poroniły.
Hejże, kochana dziewko, pokaż nam swe czoło, Na którego ozdoby już nie tylko sioło, Ale i roksolańska stolica dwójgrodna Zawsze się zapatrować nie zawsze jest godna.
Patrzaj, jako cię z chęcią wyglądają wieże, Jako lew, który miasta z wysokości strzeże, Upatrując przyjazdu twego, nieuśpiony Obraca ustawicznie wzrok na
w sobie tesknic nie czujesz niesmacznych?
Izaż nie wiesz, że alkierz z okienkiem przychylnym, Z któregoś ty strzelała na mię okiem pilnym, Którym do ciebie moje zalatały chęci, Ustawicznie się z twojej niebytności smęci?
Dla ciebie ogródeczka mego bujne zioła Frasobliwe nadzwyczaj pomarszczyły czoła,
Do ciebie z lilijami fijołki steskniły, Drzewa niedonoszone płody poroniły.
Hejże, kochana dziewko, pokaż nam swe czoło, Na którego ozdoby już nie tylko sioło, Ale i roksolańska stolica dwójgrodna Zawsze się zapatrować nie zawsze jest godna.
Patrzaj, jako cię z chęcią wyglądają wieże, Jako lew, który miasta z wysokości strzeże, Upatrując przyjazdu twego, nieuśpiony Obraca ustawicznie wzrok na
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 97
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
jaka bojaźń/ z strony poronienia płodu niedonoszonego/ albo cudownego/ i dziwowidznego była/ co bywa z niesposobności nasienia przyrodzonego/ obojej płci/ dla oziębłości zbytniej/ albo z przelęknienia nagłego/ z gniewu i z innych przyczyn: albo z pilnego przypatrzenia jakim rzeczom/ któreby się w myśl wpoiły/ zaczym takowe poronienia albo płody/ nad bieg przyrodzony/ bywają. Tedy tym sposobem temu zabiegać: Olejku ziela tego/ i z jegoż Istnością po pół kwinty/ przez dwadzieścia dziewięć dni/ albo całe trzydzieści dawając. Olejku poranu z grucą/ w wieczor Istności wyciągnionej z winem/ każdego dnia porządnie. Także Sok/ przez ten wszystek czas
iáka boiaźń/ z strony poronienia płodu niedonoszonego/ álbo cudownego/ y dźiwowidznego byłá/ co bywa z niesposobnośći naśienia przyrodzonego/ oboiey płći/ dla oźiębłości zbytniey/ álbo z przelęknienia nagłego/ z gniewu y z inych przyczyn: álbo z pilnego przypátrzenia iákim rzeczom/ ktoreby sie w myśl wpoiły/ záczym tákowe poronienia álbo płody/ nád bieg przyrodzony/ bywáią. Tedy tym sposobem temu zábiegać: Oleyku źiela tego/ y z iegoż Istnośćią po poł kwinty/ przez dwádźieśćiá dźiewięć dni/ álbo cáłe trzydźieśći dawáiąc. Oleyku poránu z grucą/ w wieczor Istnośći wyćiągnioney z winem/ káżdego dniá porządnie. Tákże Sok/ przez ten wszystek czás
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 134
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
próżność wasze niosą słowa. Taka zapłata niezbożnego człeka Z sprawiedliwości nieuchronnej czeka Na tym dziedzictwie przestać pewnie mają Ci, co gwałtownie nędznych uciskają. Jeżeli wliczne rozrodzą się Syny, Miecz ich do prędkiej przywiedzie ruiny, A z ich plemienia wnukowie doródni, Zawsze łaknący, zawsze będą głodni. Lecz i ostatnie z tychże lędźwi płody Równych przypadków nieujdą i szkody, Kier nie okryje wdów zostałych gruby, Ażeby się ich litowały zguby. Jeżeli śrebra, pereł, albo złota Jak wzgardzonego nazbierają błota, Poczciwszy nad nich, te osiągnie zbiory, I do właśnej je przeniesie komory. Wdrogieli szaty będą zamożnemi, Sprawiedliwy się przyodzieje niemi, Domli zbudują w
prozność wásze niosą słowa. Táka zápłata niezbożnego człeká Z spráwiedliwośći nieuchronney czeka Ná tym dźiedźictwie przestáć pewnie máią Ci, co gwałtownie nędznych ućiskaią. Ieżeli wliczne rozrodzą się Syny, Miecz ich do prędkiey przywiedźie ruiny, A z ich plemienia wnukowie dorodni, Záwsze łaknący, záwsze będą głodni. Lecz i ostátnie z tychże lędźwi płody Rownych przypadkow nieuydą i szkody, Kier nie okryie wdow zostáłych gruby, Ażeby się ich litowáły zguby. Ieżeli śrebra, pereł, álbo złotá Iák wzgardzonego nazbieráią błotá, Poczćiwszy nád nich, te ośiągnie zbiory, I do właśney ie przenieśie komory. Wdrogieli száty będą zamożnemi, Spráwiedliwy się przyodźieie niemi, Domli zbuduią w
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 99
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705
Synowie niektórzy mają pdobne Matkom obyczaje? Więcej barzo Syn z Matki niżeli z Ojca, z właszcza gdy go Matka swemi piersiami karmi: za postanowieniem zaś natury, skłonności idą, której gdy kto powolny, według niej sprawuje obyczaje. To zaś u tych nie bywa, w których natura Ojcowska przemaga. 22. Czemu niektóre płody giną niż się urodzą? Roście płód jako płonka jaka, która albo iż się urwie, albo iż nie ma swego pokarmu, albo iż co ją zarażliwego oblało, albo iż są złamał kto, albo od zbytniego lub zimna, lubo albo od wiela zbytniej wilgotności, albo poruszenia ginie, toż i o płodzie mówić.
Synowie niektorzy maią pdobne Matkom obyczaie? Więcey bárżo Syn z Mátki niżeli z Oycá, z włászczá gdy go Matká swemi piersiámi kármi: za postánowieniem záś nátury, skłonnośći idą, ktorey gdy kto powolny, według niey spráwuie obyczaie. To zaś u tych nie bywá, w ktorych náturá Oycowská przemagá. 22. Czemu niektore płody giną niż się urodzą? Rośćie płod iáko płonká iáka, ktora álbo iż się urwie, álbo iż nie ma swego pokarmu, álbo iż co ią zarażliwego oblało, álbo iż są złámał kto, álbo od zbytniego lub źimná, lubo albo od wiela zbytniey wilgotnośći, álbo poruszenia ginie, toż y o płodźie mowić.
Skrót tekstu: TylkRoz
Strona: 264
Tytuł:
Uczone rozmowy
Autor:
Wojciech Tylkowski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1692
Data wydania (nie wcześniej niż):
1692
Data wydania (nie później niż):
1692