WTÓRY. Staraniem i nakładem JANA PISARSKIEGO Sekretarza I. K. M. W Roku Pańskim 1676.W Kaliszuw Drukarni Kolejum SOC. IESV. Jaśnie Wielmożnemu JEGOMOŚCI PANV HIERONIMOWI NA OLSZOWY OLSZOWSKIEMV PODSTOLEMV KORONNEMV Wieluńskiemu, Mszczonowskiemu etc. etc. STAROŚCIE Panu mnie wielce Miłościwemu.
Długo stary Rzym z podziwienia siebie samego, hardo wyniosłej nie spuszczał myśli, aż mu Regnorum et rerum Arbiter, Polską naszą, oczy zastawił, gdzie zdał się dawną Panów świata armorum et literarum gloriam przenieść, aby Słowieński geniusz pod swobodnymi Królami swoimi zostawał Caesarex utroqué. Ani się nam na zbyt z tego wywodzić potrzeba, et documenta damus żelazem i piórem pospolicie za łaską Bożą
WTORY. Stárániem i nakłádem IANA PISARSKIEGO Sekretarzá I. K. M. W Roku Pánskim 1676.W Káliszuw Drukárni Koleium SOC. IESV. Iásnie Wielmożnemu IEGOMOSCI PANV HIERONIMOWI NA OLSZOWY OLSZOWSKIEMV PODSTOLEMV KORONNEMV Wielunskiemu, Mszczonowskiemu etc. etc. STAROSCIE Pánu mnie wielce Miłośćiwemu.
DLugo stáry Rzym z podźiwienia śiebie sámego, hárdo wyniosłey nie spuszczał myśli, áż mu Regnorum et rerum Arbiter, Polską nászą, oczy zástáwił, gdźie zdał się dawną Pánow świátá armorum et literarum gloriam przenieść, áby Słowieński geniusz pod swobodnymi Krolámi swoimi zostawał Caesarex utroqué. Ani się nam ná zbyt z tego wywodźić potrzebá, et documenta damus żelázem i piorem pospolićie zá łáską Bożą
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 3
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Miłość wielka mistrzyni podczas z podziwieniem, Moc swoję rozpościera i nad przyrodzeniem, Że do czego z natury człek nie był podobnym, Skoro go ta podnieci, wnet będzie sposobnym. I ja ten com z poety zabawy nie miewał, Anim nigdy przy lutni Febowej nie śpiewał Na dwuwierzchnym Parnasie, ani moje stopy Doszły wyniosłej skały pięknej Kalliopy, Skorom cię jednak poznał, Anno ulubiona, Zaraz mię chęć do twoich usług zniewolona W ten humor wprowadziła, że i rymy składam, I do Febowej lutnie z lekka się przysiadam. Ty tylko bądź łaskawa, wnet mię wyjmiesz z ceny Tych, którzy poniewolne mordują Kameny. Tobie ja hołd serdeczny
Miłość wielka mistrzyni podczas z podziwieniem, Moc swoję rozpościera i nad przyrodzeniem, Że do czego z natury człek nie był podobnym, Skoro go ta podnieci, wnet będzie sposobnym. I ja ten com z poety zabawy nie miewał, Anim nigdy przy lutni Febowej nie śpiewał Na dwuwierzchnym Parnasie, ani moje stopy Doszły wyniosłej skały pięknej Kalliopy, Skorom cię jednak poznał, Anno ulubiona, Zaraz mię chęć do twoich usług zniewolona W ten humor wprowadziła, że i rymy składam, I do Febowej lutnie z lekka się przysiadam. Ty tylko bądź łaskawa, wnet mię wyjmiesz z ceny Tych, ktorzy poniewolne mordują Kameny. Tobie ja hołd serdeczny
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 235
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
Na co kiedy poglądam/ zdami się że widzą Umarli/ jako żywi to/ i tym się brzydzą. Lamentu dzień trzeci.
Widze z mym wielkim żalem/ i z zgubą spełnione Owe dawne figury w piśmie wyrażone/ Które opowiedziane właśnie były na mię. Już ów zaprawdę kamień grzechu mego znamię Spadszy z góry mej buty wyniosłej urwany/ Trącił w mej ułomności nogi niespodziany/ I wielki kolos/ ono wielkie z drogich brzemie/ I z różnych spięte kruszców obalił na ziemie. To jest: mnie nadanego darami zacnemi Grzech śmiertelny powalił/ i leżę na ziemi. Leżę jak metal w błocie ludziom nie poznany/ A prawie od grzechów mych z błotem
Ná co kiedy poglądám/ zdámi się że widzą Vmarli/ iáko żywi to/ y tym się brzydzą. Lámentu dźień trzeći.
Widze z mym wielkim żálem/ y z zgubą spełnione Owe dáwne figury w pismie wyráżone/ Ktore opowiedziáne włásnie były na mię. Iuż ow zapráwdę kámień grzechu mego známię Spadszy z gory mey buty wyniosłey urwány/ Trąćił w mey ułomnośći nogi niespodźiány/ Y wielki kolos/ ono wielkie z drogich brzemie/ Y z rożnych spięte kruszcżow obalił ná źiemie. To iest: mnie nadánego darámi zácnemi Grzech śmiertelny powálił/ y leżę na źiemi. Leżę iak metal w błoćie ludźiom nie poznány/ A práwie od grzechow mych z błotem
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 71
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
ianua, felicitatis porta. XII
Nie zaćmiło się słońce jej w wschodzie urodzenia.
Nie zaćmiło się słońce jej w południu jasnej wstydliwości.
Nie zaćmiło się słońce jej w zachodzie śmiertelności.
A bsolonów grobowiec, egipskie kolosy, D ziwy świata pnące się pod same niebiosy – R uinę jedne wzięły, drugie otrzymują I wyniosłej się dumie często przypatrują A rchitektonów zmyślnych, pospołu gdy z nimi, N a obłokach się wsparszy, leżą zaś na ziemi; W jęc lepsza niską rzecz jest strukturę zakładać – I piorun jej nie skruszy, i nie może zwładać E urus porywczy, który trze cedry szerokie S sturmami i babele wywraca wysokie. C
ianua, felicitatis porta. XII
Nie zaćmiło się słońce jej w wschodzie urodzenia.
Nie zaćmiło się słońce jej w południu jasnej wstydliwości.
Nie zaćmiło się słońce jej w zachodzie śmiertelności.
A bsolonów grobowiec, egipskie kolosy, D ziwy świata pnące się pod same niebiosy – R uinę jedne wzięły, drugie otrzymują I wyniosłej się dumie często przypatrują A rchitektonów zmyślnych, pospołu gdy z nimi, N a obłokach się wsparszy, leżą zaś na ziemi; W ięc lepsza niską rzecz jest strukturę zakładać – I piorun jej nie skruszy, i nie może zwładać E urus porywczy, który trze cedry szerokie S zturmami i babele wywraca wysokie. C
Skrót tekstu: WieszczArchGur
Strona: 70
Tytuł:
Archetyp
Autor:
Adrian Wieszczycki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory poetyckie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Anna Gurowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2001
. Więc mijając straże Przy pokojach stojące, porządkiem swym idą: Jako więc po Scyryiskich gdy nad Meotydą, Rozkoszuje zwycięstwach Amazonek grono: Tu dopiero Ulisses to w oczy, to włono Każdej wejźrzy; ale w noc i blask świec jarzących, Wzrok mylą: i skład przytym jednaki leżących. Przecięż z twarzy wyniosłej, przecięż z bezpiecznego Weyźrzenia: więc że mało wstydy Panieńskiego Przestrzegał: trochę go już poznawa; i z boku, Towarzyszowi swemu skazuje po oku. I gdyby go ku sobie przytuliwszy mile Sama Deidamia, przez różne fortyle To w szatach to na głowie poprawując stroju: To wstwania, to broniąc częstego napoju Nie taiła
. Więc mijaiąc straże Przy pokoiách stoiące, porządkiem swym idą: Iáko więc po Sćyryiskich gdy nád Meotydą, Roskoszuie zwyćięstwách Amázonek grono: Tu dopiero Vlisses to w oczy, to włono Káżdey weyźrzy; ále w noc y blásk świec iárzących, Wzrok mylą: y skład przytym iednáki leżących. Przećięż z twarzy wyniosłey, przećięż z beśpiecznego Weyźrzenia: więc że máło wstydy Pánieńskiego Przestrzegał: trochę go iuż poznawa; y z boku, Towárzyszowi swemu skázuie po oku. Y gdyby go ku sobie przytuliwszy mile Sámá Deidámiá, przez rożne fortyle To w szátách to ná głowie popráwuiąc stroiu: To wstwánia, to brońiąc częstego napoiu Nie táiłá
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 141
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
; canunt. Wielkie to W. K. M. Imię, i powodna sprawuje fortuna, że w nieuciszonym zgęstwionych dolegliwości zamieszaniu, inter abundantis ludibria fati, bojaźń od nas, i trwoga, dalekim odpędzona wstrętem, i w ten czas kiedy zajadłe Pogaństwo, skoncentrowane gotuje na nas niebezpieczeństwa: jęczeć albo ulegać na kształt wyniosłej wpułhuczących nawałności skały nigdy nieumiemy. Broni usychać na sercu, w leniwym trudnych czasów piasku zgęstwionemi kwitnąca do tąd Laurami Tarczą, dokąd poznemi świat rość będzie laty. Niedopuszcza przyciśnionej ciężarem bojaźni, tak upadać myśli, aby wszelką złotego wieku o desperacki szkopuł roztrąciwszy otuchę, miała salvo te Principe, de fortuna qveri.
; canunt. Wielkie to W. K. M. Imię, y powodna spráwuie fortuná, że w nieuciszonym zgęstwionych dolegliwości zámieszaniu, inter abundantis ludibria fati, boiaźn od nas, y trwoga, dalekim odpędzona wstrętem, y w ten czas kiedy záiadłe Pogaństwo, zkoncentrowane gotuie ná nas niebespieczeństwa: ięczeć álbo ulegáć ná kształt wyniosłey wpułhuczących náwałności skały nigdy nieumiemy. Broni usycháć ná sercu, w leniwym trudnych czasow piasku zgęstwionemi kwitnąca do tąd Laurami Tarczą, dokąd poznemi świat rość będzie laty. Niedopuszcza przyciśnioney ciężarem boiaźni, ták upadáć myśli, áby wszelką złotego wieku o desperacki szkopuł rostrąciwszy otuchę, miałá salvo te Principe, de fortuna qveri.
Skrót tekstu: DanOstSwada
Strona: 28
Tytuł:
Swada polska i łacińska t. 1, vol. 2
Autor:
Jan Danejkowicz-Ostrowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1745
Data wydania (nie wcześniej niż):
1745
Data wydania (nie później niż):
1745
czasu Zechce uchodzić z twego tarasu.
Przeto ty, niebogo, żebyć było błogo, Jednego tylko między tysiącem Miłuj statecznie sercem gorącem,
Który na czas długi odda-ć swe usługi, A przyjacielem żywszy, i w grobie Nie zapamięta zimnym o tobie. JEDENASTY: LUBOMIR
Niebieskie oko, klejnocie jedyny, Lampo gorąca wyniosłej krainy, Ojcze gwiazd jasnych! Ty skoro świt mglisty Poczniesz rozpalać kaganiec ognisty, Natychmiast z łoża ramiona perłowe Podniosłszy, oczy szczyro szafirowe Na świat obracasz; a potem, gdy z góry Poczniesz rozpuszczać żarzyste kędziory,
Odległej ziemi zdarszy nocną larwę, Dajesz glans dzienny i pozorną barwę. Przez ciebie drzewa z listów
czasu Zechce uchodzić z twego tarasu.
Przeto ty, niebogo, żebyć było błogo, Jednego tylko między tysiącem Miłuj statecznie sercem gorącem,
Który na czas długi odda-ć swe usługi, A przyjacielem żywszy, i w grobie Nie zapamięta zimnym o tobie. JEDENASTY: LUBOMIR
Niebieskie oko, klejnocie jedyny, Lampo gorąca wyniosłej krainy, Ojcze gwiazd jasnych! Ty skoro świt mglisty Poczniesz rozpalać kaganiec ognisty, Natychmiast z łoża ramiona perłowe Podniosłszy, oczy szczyro szafirowe Na świat obracasz; a potem, gdy z gory Poczniesz rozpuszczać żarzyste kędziory,
Odległej ziemi zdarszy nocną larwę, Dajesz glans dzienny i pozorną barwę. Przez ciebie drzewa z listów
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 69
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
potencją, to śmiałą prewencją, to możnemi środkami, to też jakąś ukrytą i zmyśloną łaskawością. Publiczne obserwują przyjaźni z wielką negliencją, albo pod pokrywką oszukania: Afekt ich i łaski letkie jak pióro, ale zawziętość i gniew jak ołów. Fryderyk Marselaer in suo Legato mówi o Hiszpanach: że wzrostu są miernego, brwi wyniosłej, chodu męskiego, mowy Oratorskiej, jak w chodzeniu, tak w akcjach powolni, od pijaństwa i prędkości dalecy, meliori fortunae inchiantes; owszem jakąś ufnością bezpieczni, w radach długo deliberujący, i przezorni, w zamysłach sekretni, z pieszej Milicyj bardzo chwalebni. Czyli pokoj, czyli wojna być powinna, czas
potencyą, to śmiałą prewencyą, to możnemi środkámi, to też iakąś ukrytą y zmyśloną łaskáwością. Publiczne obserwuią przyiaźni z wielką neglienćyą, albo pod pokrywką oszukánia: Afekt ich y łaski letkie iak pioro, ale záwźiętość y gniew iak ołow. Fryderyk Marselaer in suo Legato mowi o Hiszpanách: że wzrostu są miernego, brwi wyniosłey, chodu męskiego, mowy Oratorskiey, iák w chodzeniu, ták w akcyach powolni, od piiaństwá y prętkości dalecy, meliori fortunae inchiantes; owszem iakąś ufnością bespieczni, w rádach długo deliberuiący, y przezorni, w zámysłach sekretni, z pieszey Milicyi bardzo chwálebni. Czyli pokoy, czyli woyná bydź powinná, czás
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 699
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
mogą Mędrcowie Filofaci tej alteracji serem pieczonym, jajcy twardemi, suchemi gruszkami, przy tatarczuchu dobrze wypieczonym. B. Przydałem mówię te słowa z nieodmienicieli jej Sentencji, i Konkluzji swojej wylecą z was pępy. T. Proszę niechciej mi Wmść mieć za źłe, ta odpowiddz i gorzba była pełna pychy, pełna nadętości wyniosłej, cierpliwości zażywać we wszystkim zawsze jest to cel ozdobny uważnego postęku. Masz Wmść wiedzieć, iż cierpliwość nawet i ostrość karanie cukruje, a niecierpliwość wszytko z gorzka mięsza zołcią. Dobrze mieć i na to oko, iż pycha nigdy samej siebie nie widzi ani uważa, i jest Matką niecierpliwości, a Piastąnką głupstwa,
mogą Mędrcowie Philopháći tey álterátiey serem pieczonym, iáycy twárdemi, suchemi gruszkámi, przy tátárczuchu dobrze wypieczonym. B. Przydáłem mowię te słowá z nieodmienicieli iey Sententiey, y Concluzyey swoiey wylecą z was pępy. T. Proszę niechćiey mi Wmść mieć zá źłe, tá odpowiddz y gorzbá byłá pełna pychy, pełna nádętośći wyniosłey, ćierpliwośći zázywáć we wszystkim záwsze iest to cel ozdobny vważnego postęku. Masz Wmść wiedźiec, iż ćierpliwość náwet y ostrość karánie cukruie, á niećierpliwość wszytko z gorzka mięsza zołćią. Dobrze mieć y ná to oko, iż pychá nigdy samey śiebie nie widźi áni vważa, y iest Mátką niećierpliwośći, á Piastąnką głupstwá,
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 117
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
Sfera ośma, chodzić miała nago jak obdarta łotrymi, aczci na wysokiej ona siedzi galeriej. B. Ba by niewiem jak na wysoką wspięła się skałę to nie scaleje, a im dalej tym wyżej postępować będę, tak, iż się świat zadziwić musi koniecznie. T. Chciej Wmść przybrać wędzidło tej żartkiej i wyniosłej chciwości, gdyż wprzód przydzie się spękac, tej urodzie Wmści Goliackiej niżeli tam dosiąc. B. Jako? obaczysz wtenże efekt mego przedsięwzięcia stopniami postepując, wstąpię na Księżyc, z Księżyca naMerkuriusza, z Merkuriusza na Venęre, z Wenery na Słońce, potym na Marsa, Jowisza, Saturnusa, a pierwszemu obrotowi dąm
Sphaerá osma, chodźić miáłá nágo iák obdárta łotrymi, áczći ná wysokiey oná śiedźi gáleriey. B. Bá by niewiem iák ná wysoką wspięłá się skáłę to nie zcáleie, á im dáley tym wyżey postępowáć będę, ták, iż się świát zadźiwić muśi koniecznie. T. Chćiey Wmść przybráć wędźidło tey zartkiey y wyniosłey chciwośći, gdyż wprzod przydźie się spękác, tey vrodźie Wmśći Goliáckiey niżeli tám dośiąc. B. Iáko? obaczysz wtenże effekt mego przedśięwźięćia stopniámi postepuiąc, wstąpię ná Xiężyc, z Xiężycá náMerkuryuszá, z Merkuryusza ná Venęre, z Venery ná Słonce, potym ná Marsá, Iowiszá, Sáturnusá, á pierwszemu obrotowi dąm
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 129
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695