Bojaźliwy najwięcej, kiedy kto ucieka, I goni, i przyskwiera, ale kogo w-kroku Stojąc śmiałym postrzeże, albo duży w-boku Melampus go popadnie wnetże pod się tuli Hardy ogon dopiero. Tylkoby poczuli Ducha w-sobie nowego, i swe przyrodzone Wzięli mestwo. Czego już w sercach ich nie płone Widzi znaki A widzi (jeśli być prorokiem Serce może) pospołu rościć się szerokiem Ścierwy te nieskończone i rzeki i stawy Z-pian plugawych nabrzmiewać, i powodzi krwawy. Ani wątpiąc o Nebach że takich ochronią; Które zawsze przyczyny sprawiedliwej bronią. Tym więcej, czym defekty przeszłe wymawiają, Oto teraz i Króla miedzy sobą
Boiaźliwy naywiecey, kiedy kto ućieka, I goni, i przyskwiera, ále kogo w-kroku Stoiąc śmiáłym postrzeże, álbo duży w-boku Melampus go popádnie wnetże pod sie tuli Hardy ogon dopiero. Tylkoby poczuli Ducha w-sobie nowego, i swe przyrodzone Wźieli mestwo. Czego iuż w sercach ich nie płone Widźi znaki A widzi (ieżli bydź prorokiem Serce może) pospołu rośćić sie szerokiem Sćierwy te nieskończone i rzeki i stawy Z-pian plugawych nabrzmiewáć, i powodźi krwáwy. Ani wątpiąc o Nebach że tákich ochronią; Ktore zawsze przyczyny spráwiedliwey bronią. Tym wiecey, czym defekty przeszłe wymawiaią, Oto teraz i Krolá miedzy sobą
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 82
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Od pedagoga mego nad rozsądek człeczy, Z kąd w niej ta moc zawarta. Proszę nie broń mi tej, Jakoś przyrzekł przez sługę, perły znamienitej Oglądać; bo mnie nowa w sercu jakas piecze Ządza widzięc ją. Tedy Barlaam tak rzecze: Miłościwy Monarcho, ktoby otworzone Miał przed twoją osobą na powieści płone Usta, srogiejby godzien gańby za kłamliwy Język, tym barziej kogo zdobi wiek sędziwy. Comkolwiek rzekł, prawdem rzekł, i które wniesione Słowa były, prawdziwe były, a niepłone Aleć wprzód na umyśle wątpliwość zostawię, Niźlić tę tajemnicę głęboką wyjawię. Słowa bowiem są Pana mego wyrzeczone: Wyszedł siać; który
Od pedágogá mego nád rozsądek człeczy, Z kąd w niey ta moc záwárta. Proszę nie broń mi tey, Iakoś przyrzekł przez sługę, perły známięnitey Oglądáć; bo mie nowa w sercu iákas piecze Ządza widźięc ią. Tedy Bárláám ták rzecze: Miłośćiwy Monárcho, ktoby otworzone Miał przed twoią osobą ná powieśći płone Vstá, srogieyby godźien gáńby zá kłamliwy Ięzyk, tym bárziey kogo zdobi wiek sędźiwy. Comkolwiek rzekł, prawdem rzekł, y ktore wnieśione Słowá były, prawdźiwe były, á niepłone Aleć wprzod ná vmyśle wątpliwość zostáwię, Niźlić tę táięmnicę głęboką wyiáwię. Słowá bowiem są Paná mego wyrzeczone: Wyszedł śiać; ktory
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 36
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
, wierni zwłaszcza przyjaciele, Zwierza się tego jadu tajemnego śmiele I pospołu gniew wielki, słuszny, sprawiedliwy Wynurzają z serc swoich przez język dotkliwy. Agramant, iż nie słyszy tego w swoje uszy, O ich przeciwko sobie wierze dobrze tuszy, To dla tego, że twarzy wszyscy mu zmyślone Pokazują, pochlebstwa, zdrady mówiąc płone.
LXXVII.
Nakoniec postanowił w głowie i uradził, Aby swych w port bizerski ludzi nie prowadził: Miał od szpiegów wiadomość pewną i przestrogi, Iż Nubowie wszystkie w moc wzięli lądem drogi. Tak milczkiem dalej żagle puścić rozkazuje I opodal Bizerty w bok zsieść usiłuje, Chcąc, sporządziwszy wojska ostatek na ziemi, Niespodziewanie
, wierni zwłaszcza przyjaciele, Zwierza się tego jadu tajemnego śmiele I pospołu gniew wielki, słuszny, sprawiedliwy Wynurzają z serc swoich przez język dotkliwy. Agramant, iż nie słyszy tego w swoje uszy, O ich przeciwko sobie wierze dobrze tuszy, To dla tego, że twarzy wszyscy mu zmyślone Pokazują, pochlebstwa, zdrady mówiąc płone.
LXXVII.
Nakoniec postanowił w głowie i uradził, Aby swych w port bizerski ludzi nie prowadził: Miał od szpiegów wiadomość pewną i przestrogi, Iż Nubowie wszystkie w moc wzięli lądem drogi. Tak milczkiem dalej żagle puścić rozkazuje I opodal Bizerty w bok zsieść usiłuje, Chcąc, sporządziwszy wojska ostatek na ziemi, Niespodziewanie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 202
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Wielką w Bułgarach szkodę, srogie widząc rany, Mało myśli, pomoc dać biednem usiłuje, Gniewu przeciwko ojcu z synem nie hamuje.
LXXXII.
Zwarł podobnego wiatrom Frontyna w żartkości, Mija wszystkich, jako błysk, gdy wypadł z ciemności, Miedzy lud wpada, co krwią pola napojone Opuszczał i strachy z głów wybija jem płone. Sam okrutną kopią złożywszy, prostuje, Gdzie greckie więtszem gwałtem wojsko następuje, I tak, surowej grozy pełen, serce swoje Na krew ostrzy, najsroższe iż mu fraszka boje.
LXXXIII.
Ujźrzał na samem czele wojska przebranego Rycerza, jako mu się zdał, doświadczonego; Nasuwień miał szarłatny, wkoło haftowany, A zasiadacz
Wielką w Bulgarach szkodę, srogie widząc rany, Mało myśli, pomoc dać biednem usiłuje, Gniewu przeciwko ojcu z synem nie hamuje.
LXXXII.
Zwarł podobnego wiatrom Frontyna w żartkości, Mija wszystkich, jako błysk, gdy wypadł z ciemności, Miedzy lud wpada, co krwią pola napojone Opuszczał i strachy z głów wybija jem płone. Sam okrutną kopią złożywszy, prostuje, Gdzie greckie więtszem gwałtem wojsko następuje, I tak, surowej grozy pełen, serce swoje Na krew ostrzy, najsroższe iż mu fraszka boje.
LXXXIII.
Ujźrzał na samem czele wojska przebranego Rycerza, jako mu się zdał, doświadczonego; Nasuwień miał szarłatny, wkoło haftowany, A zasiadacz
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 330
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905