ja na wiosnę Szczęście zazdrosne Porzucić te knieje. Kochane z Dusze Koniecznie muszę Bez Zwrotu nadzieje. Nie tak Tarquini/ Fortunę wini Będąc wygnan z Rzymu, Ni afekt taki Był do Itaki I miłego dymu. Mowcę Greckiego. Obłąkanego/ Jako ja boleję Kiedy Ojczystą W chleb zamożystą Mam opuścić knieje Prawa Koronne Wsłuszność zbyt płonne Skąd ten Fawor bratni Pośledzy chodzę Choć się wprzód rodzę Wybiera ostatni. Ojczysty GAJU Który w tym kraju Masz swoje pochwały Dziedzictwo mierne/ Leć Panu wierne Szpłachciu cnoty stały. Z dawnego wieku W naszym opieku Zawsze z jednym Panem. Trwasz nie przestając Odmian nieznając; Niż się dostał Wianem/ Tu Ociec z Dziady Krewnych
ia ná wiosnę Szczęśćie zazdrosne Porzućić te knieie. Kocháne z Dusze Koniecznie muszę Bez Zwrotu nádźieie. Nie ták Tárquini/ Fortunę wini Będąc wygnąn z Rzymu, Ni áffekt táki Był do Itáki Y miłego dymu. Mowcę Graeckiego. Obłąkánego/ Iáko ia boleię Kiedy Oyczystą W chleb zámożystą Mąm opuśćić knieie Práwá Koronne Wsłuszność zbyt płonne Zkąd ten Fauor brátni Pośledzy chodzę Choć się wprzod rodzę Wybiera ostátni. Oyczysty GAIU Ktory w tym kráiu Masz swoie pochwały Dźiedźictwo mierne/ Leć Pánu wierne Szpłáchćiu cnoty stáły. Z dawnego wieku W nászym opieku Záwsze z iednym Pánem. Trwasz nie przestáiąc Odmiąn nieznáiąc; Niż się dostał Wiánem/ Tu Oćiec z Dźiady Krewnych
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 192
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
mnoży I dżdżem pomiernym odwilżywszy role, Okryje wdzięcznym urodzajem pole; Lecz tym, co noszą płód, córkę lub syna, Zwykłego nie da ratunku Lucyna. Jeśli na świetnej Wadze się posadzi, Królów niesfornych z poddanymi zwadzi I kość wrzuciwszy między złe sąsiady, W krwawe zawiedzie utarczki i zwady, Wykrzyknie pokój wojennymi głosy, Płonne zostawi po zagonach kłosy, Oliwy zniszczy, sami pijanicy Radzi, że dosyć win będzie w piwnicy. Jeśli się z zjadłym Niedźwiadkiem pobraci, Pszczół miodonoszych ród wniwecz wytraci, Powadzi ludzi o wiarę i świętą Przyczyną w zwadę zawiedzie przeklętą, A oraz z duszą zabijając zdrowe Ciała, powietrze przywiedzie morowe. Jeśli się rogiem ku
mnoży I dżdżem pomiernym odwilżywszy role, Okryje wdzięcznym urodzajem pole; Lecz tym, co noszą płód, córkę lub syna, Zwykłego nie da ratunku Lucyna. Jeśli na świetnej Wadze się posadzi, Królów niesfornych z poddanymi zwadzi I kość wrzuciwszy między złe sąsiady, W krwawe zawiedzie utarczki i zwady, Wykrzyknie pokój wojennymi głosy, Płonne zostawi po zagonach kłosy, Oliwy zniszczy, sami pijanicy Radzi, że dosyć win będzie w piwnicy. Jeśli się z zjadłym Niedźwiadkiem pobraci, Pszczół miodonoszych ród wniwecz wytraci, Powadzi ludzi o wiarę i świętą Przyczyną w zwadę zawiedzie przeklętą, A oraz z duszą zabijając zdrowe Ciała, powietrze przywiedzie morowe. Jeśli się rogiem ku
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 156
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
prorokini z kalwinowej juchy, Da jej miejsce tam Luter miedzy złymi duchy. Włosy z głowy posłano Giessom nieborakom, Abo jak ich tam zową, kalwińskim żebrakom, Którzy są predykanci dziwni w Holandyjej, A poddają się wolnie sami mizeryjej. A iż włosy na głowie są z wiatru stworzone, Aby też oni mieli nauki swe płonne, Które wiatrom podobne, jak naśladownicy Holandrowie by byli w piekle z wiarą wszyscy. Owo nie masz w północnym kraju kątu tego, Gdzieby wiara nie zaszła Lutra przeklętego, Z którego jako z drzewa uczniowie wyrośli, I jednym torem ludzi na zgubienie poszli. Owi wilcy, co szkodzą gałęziom rodzajnym, Tak pewnie wiarom
prorokini z kalwinowej juchy, Da jej miejsce tam Luter miedzy złymi duchy. Włosy z głowy posłano Giessom nieborakom, Abo jak ich tam zową, kalwińskim żebrakom, Którzy są predykanci dziwni w Holandyjej, A poddają się wolnie sami mizeryjej. A iż włosy na głowie są z wiatru stworzone, Aby też oni mieli nauki swe płonne, Które wiatrom podobne, jak naśladownicy Holandrowie by byli w piekle z wiarą wszyscy. Owo nie masz w północnym kraju kątu tego, Gdzieby wiara nie zaszła Lutra przeklętego, Z którego jako z drzewa uczniowie wyrośli, I jednym torem ludzi na zgubienie poszli. Owi wilcy, co szkodzą gałęziom rodzajnym, Tak pewnie wiarom
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 376
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
Widzieć było żarliwość twą onę. Przy twej powadze i poczcie ozdobnym, Wymowie słodkiej, baczeniu osobnem, I prawa, które się chwiały, I ołtarze w szrankach swoich stały. Jakie pociechy! Gdyś królewskie truny, I opłakiwał razem ich fortuny, Że stan ich, i dzień wesoły, Zmierzch w momencie, i płonne popioły. Na dźwięk Nestorów i twoję powagę, Wzbudzoną Kocyt pohamował flagę: I by co ludzkości miały, Same potem Parki żałowały. Po tem zaćmieniu, jako się po ranu Wybiło słońce, a nowemu panu, W płaszczu i złotej koronie, Na ojczystym przyszło usieść tronie, Kto ostrożniejszy z rodzonym spół twoim? Kto
Widzieć było żarliwość twą onę. Przy twej powadze i poczcie ozdobnym, Wymowie słodkiej, baczeniu osobnem, I prawa, które się chwiały, I ołtarze w szrankach swoich stały. Jakie pociechy! Gdyś królewskie truny, I opłakiwał razem ich fortuny, Że stan ich, i dzień wesoły, Zmierzch w momencie, i płonne popioły. Na dźwięk Nestorów i twoję powagę, Wzbudzoną Kocyt pohamował flagę: I by co ludzkości miały, Same potem Parki żałowały. Po tem zaćmieniu, jako się po ranu Wybiło słońce, a nowemu panu, W płaszczu i złotej koronie, Na ojczystym przyszło usieść tronie, Kto ostrożniejszy z rodzonym spół twoim? Kto
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 84
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
się drugi sejm z limity zerwie... A niechajby i te limity przez prawo pozwolone były, to by przyszło do jakiegoś nieskończonego cyrkułu; na tym nie można nic wskórać, limitować go na drugi, na drugim też same trudności, limitować na trzeci i tak dalej bez końca, z wycieńczeniem kraju, na płonne zjeżdżającego się sejmy i z ruiną Ojczyzny. Nędzne to są sposoby.
Dziesiąty sposób. Zamiast sejmów zjazdy konwokować na kształt rady warszawskiej roku 1710. To wbrew jest przeciw istocie ordynaryjnego tej Rzplitej rządu, która stoi i rządzi się jednymi sejmami. Rada ta, konfederacja, była rada, najmniejszej w sobie sejmu figury nie mając
się drugi sejm z limity zerwie... A niechajby i te limity przez prawo pozwolone były, to by przyszło do jakiegoś nieskończonego cyrkułu; na tym nie można nic wskórać, limitować go na drugi, na drugim też same trudności, limitować na trzeci i tak dalej bez końca, z wycieńczeniem kraju, na płonne zjeżdżającego się sejmy i z ruiną Ojczyzny. Nędzne to są sposoby.
Dziesiąty sposób. Zamiast sejmów zjazdy konwokować na kształt rady warszawskiej roku 1710. To wbrew jest przeciw istocie ordynaryjnego tej Rzplitej rządu, która stoi i rządzi się jednymi sejmami. Rada ta, konfederacyja, była rada, najmniejszej w sobie sejmu figury nie mając
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 145
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
to, czego odmawiasz, i obie, których złączyć nie mogę, ręce daję Tobie. Częstom na Cię miewała miłe pomyślenia, jakobyś mię wybawiał z kajdan i z więzienia. Mówiłam sobie: „Jest tu Mój, już Go uchwycę!” – aż zmyśloną zmieniła miłość obietnicę. Godnam była faworów za płonne otuchy, żebyś ciężkie był złożył z nóg moich łańcuchy, w których – chceszli, bym dłużej cierpiała więzienie – pewnie cale upadnę przez sił wysilenie. Ale się już powracasz i przez jesta swoje, jakoby dobrowolnie, wpadasz w ręce moje. Spiesznie się tedy w drogę ku Tobie pokwapię i za szyję,
to, czego odmawiasz, i obie, których złączyć nie mogę, ręce daję Tobie. Częstom na Cię miewała miłe pomyślenia, jakobyś mię wybawiał z kajdan i z więzienia. Mówiłam sobie: „Jest tu Mój, już Go uchwycę!” – aż zmyśloną zmieniła miłość obietnicę. Godnam była faworów za płonne otuchy, żebyś ciężkie był złożył z nóg moich łańcuchy, w których – chceszli, bym dłużej cierpiała więzienie – pewnie cale upadnę przez sił wysilenie. Ale się już powracasz i przez jesta swoje, jakoby dobrowolnie, wpadasz w ręce moje. Spiesznie się tedy w drogę ku Tobie pokwapię i za szyję,
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 154
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
i w Listopadzie, w zimnym kraju w Lutym i w Marcu, i to nie przy sa- O Ekonomice, mianowicie o Winie, etc.
mym sęczku, ale trochę nadnim o trzy palce. Trzeba też w Październiku, Listopadzie w Lutym, w Marcu okopać macicę trochę, i gnojem obłożyć, obciąwszy koło korzenia płonne gałązki. Zbieranie jagód po nich samych miarkować: Ścisnąwszy jagodę, gdy samo wytryśnie ziarko bez mięsa, czas zbierać. Item gdy Grona poczną więdnąć; i zwieszać się. Awicenna informuje, że jagody winne nie mają stać na macicy, nad sześć dni, gdy się dostoją. Po pełni Księżyca najlepiej zbierać, bo póki
y w Listopadzie, w zimnym kraiu w Lutym y w Marcu, y to nie przy sa- O Ekonomice, mianowicie o Winie, etc.
mym sęczku, ale trochę nadnim o trzy palce. Trzeba też w Pazdzierniku, Listopadzie w Lutym, w Marcu okopać macicę trochę, y gnoiem obłożyć, obciąwszy koło korzenia płonne gałąski. Zbieranie iagod po nich samych miárkować: Scisnąwszy iagodę, gdy samo wytryśnie ziarko bez mięsa, czas zbierać. Item gdy Grona poczną więdnąć; y zwieszać się. Awicenna informuie, że iagody winne nie maią stać ná macicy, nad sześć dni, gdy się dostoią. Po pełni Xiężyca naylepiey zbierać, bo poki
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 487
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
dolega/ Ze każdy zwas jak nagwałt do kupy przybiega. Broniąc mnie cnej WOLNOŚCI bym przy was została/ Przy Prawach/ przy słuszności zwami z umierała. Lecz ten Zjazd w ten czas ma być gdy Stany pozwolą/ Rz chęcią się tam z stawią/ a nie za niewolą. Mając sluszne przyczyny nie płonne zamysły/ Przez któreby na Polskę łupiestwa nie przyszły. Ale mniemam po szkodzie że się ocucicie/ O Synaczkowie moi Prywatę złożycie. Zrzucicie z karków swoich niezgodę niestworną/ Zmiękczycie serca tęgie i złą myśl uporną. WIARę którą swych Przodków Boguście oddali/ Tę nie idmiennie w Polsce będziecie trzymali. PRAWA (wziąwszy poprawne
dolega/ Ze káżdy zwas iák nágwałt do kupy przybiega. Broniąc mnie cney WOLNOSCI bym przy was zostáłá/ Przy Práwách/ przy słusznosći zwámi z vmieráłá. Lecz ten Ziazd w ten czás ma być gdy Stany pozwolą/ Rz chęćią się tám z stáwią/ á nie zá niewolą. Máiąc sluszne przyczyny nie płonne zamysły/ Przez ktoreby ná Polskę łupiestwá nie przyszły. Ale mniemam po szkodźie że się ocucićie/ O Synaczkowie moi Prywatę złożyćie. Zrzućićie z kárkow swoich niezgodę niestworną/ Zmiękczyćie sercá tęgie y złą myśl vporną. WIARę ktorą swych Przodkow Boguśćie oddáli/ Tę nie idmiennie w Polscze będźiećie trzymáli. PRAWA (wźiąwszy popráwne
Skrót tekstu: WitkWol
Strona: G2
Tytuł:
Złota wolność koronna
Autor:
Stanisław Witkowski
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
się jej śmiertelny pot bije na czoło, - Rzecze: „Ej, ratuj prze Bóg! wszak się łacno o tym, Jakom tu wpadła, dowiesz, samać powiem potym". Tak częstokroć obłudni na słowiech trzymają Przyjaciela, skutkiem mu ratunku nie dają, Z wielką onego szkodą a swoją sromotą Dając im słowa płonne z omylną ochotą. Przetoż, kto przyjaciela w szczęściu upatruje, Niech i szczyrości jego w szczęściu też kosztuje. A rzecze kto, że snadniej poznać go w przygodzie, Prawdać to, - ale wiesz co? – nie rychło po szkodzie! XIV Pożyteczne z pięknym nie w jednej sforze. O JELENIU.
Stojąc
się jej śmiertelny pot bije na czoło, - Rzecze: „Ej, ratuj prze Bóg! wszak się łacno o tym, Jakom tu wpadła, dowiesz, samać powiem potym". Tak częstokroć obłudni na słowiech trzymają Przyjaciela, skutkiem mu ratunku nie dają, Z wielką onego szkodą a swoją sromotą Dając im słowa płonne z omylną ochotą. Przetoż, kto przyjaciela w szczęściu upatruje, Niech i szczyrości jego w szczęściu też kosztuje. A rzecze kto, że snadniej poznać go w przygodzie, Prawdać to, - ale wiesz co? – nie rychło po szkodzie! XIV Pożyteczne z pięknym nie w jednej sforze. O JELENIU.
Stojąc
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 16
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
sam wprzód ukaż, jakobym miał chodzić;
Ja przykład z ciebie wziąwszy, chcęć i w tym dogodzić, Bo iżem to z ciebie wziął, więc chodzić w też tropy Słusznie mam, nie chybiając żadnej twojej stopy”. Tak rodzicy niech z siebie przykład dają zdrowy Dzieciom, a rzeczą samą: gdyż na płonne mowy
Młodzi nie radzi dbają, lecz jakich być widzą Ojca postępków, takich sami się nie wstydzą. Bo kto sam w piecu leżąc, mnie ożogiem tyka, Nie dbam nic, gdyż niech pierwej sam z czeluści myka, A mnie potym wygania. Pierwej z oka twego Wyjmi tram, toż dopiro źdźbła sięgaj bliźniego.
sam wprzód ukaż, jakobym miał chodzić;
Ja przykład z ciebie wziąwszy, chcęć i w tym dogodzić, Bo iżem to z ciebie wziął, więc chodzić w też tropy Słusznie mam, nie chybiając żadnej twojej stopy”. Tak rodzicy niech z siebie przykład dają zdrowy Dzieciom, a rzeczą samą: gdyż na płonne mowy
Młodzi nie radzi dbają, lecz jakich być widzą Ojca postępków, takich sami się nie wstydzą. Bo kto sam w piecu leżąc, mnie ożogiem tyka, Nie dbam nic, gdyż niech pierwej sam z czeluści myka, A mnie potym wygania. Pierwej z oka twego Wyjmi tram, toż dopiro źdźbła sięgaj bliźniego.
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 26
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897