cecha i kalety, Kiedyście z synów stali się pasierby? Śmielsze gdzie indziej rodzą się kobiety, Winniście strasznej swojej matce szczerby. Bodaj był zabit: gdzie dziadowskie cugi Stały, nie wstydzi krów się stawiać drugi.
Idzie na wojnę ziemianin cnotliwy, Choć drugi nie ma spełna roli łanu; Pan, co tysiącem pługów orze niwy, Do Wisły albo bierze się do Sanu: Już ma we Gdańsku skarby i archiwy, A miasto Lwowa, patrzy ku Fordanu. Inszy do Rzymu bez wszelkiej sromoty, Kiedy bić Turków, udają się z woty
I tak wszeteczną uchodzą podrożą, Którzy by mieli po tysiącu stawić, Którzy się ztem wsi
cecha i kalety, Kiedyście z synów stali się pasierby? Śmielsze gdzie indziej rodzą się kobiety, Winniście strasznej swojej matce szczerby. Bodaj był zabit: gdzie dziadowskie cugi Stały, nie wstydzi krów się stawiać drugi.
Idzie na wojnę ziemianin cnotliwy, Choć drugi nie ma spełna roli łanu; Pan, co tysiącem pługów orze niwy, Do Wisły albo bierze się do Sanu: Już ma we Gdańsku skarby i archiwy, A miasto Lwowa, patrzy ku Fordanu. Inszy do Rzymu bez wszelkiej sromoty, Kiedy bić Turków, udają się z woty
I tak wszeteczną uchodzą podrożą, Którzy by mieli po tysiącu stawić, Którzy się stem wsi
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 154
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
z którego, Chociaż żelazem jeszcze nie nacięty, Perfumy cieką i olejek święty.
Poć-że się krwią, o mój Panie: Zdroju łaskawy, u którego na dnie,
Pierwej, niż rydel pootwierał źródła, Miłość krynicę żywota wywiodła; Poć-że się krwią, me kochanie: Gruncie tak bujny, że na tobie snadnie Bez żadnej pługów i radeł pomocy Wzeszła obfitość zbawiennych owocy.
O Miłości ukrwawiona: Więźniu niewolny, przykuty za nogę, Który, zrzucając ten ciężar niemiły Nie chcąc się w sercu zmieścić, rwiesz i żyły; O Krwi, Krwi nieprzepłacona: Kosztowny pocie, czemuż ja nie mogę Tych świętych kropel z krwawymi zmazami Osuszyć, omyć wzdychaniem
z którego, Chociaż żelazem jeszcze nie nacięty, Perfumy cieką i olejek święty.
Poć-że się krwią, o mój Panie: Zdroju łaskawy, u którego na dnie,
Pierwej, niż rydel pootwierał źródła, Miłość krynicę żywota wywiodła; Poć-że się krwią, me kochanie: Gruncie tak bujny, że na tobie snadnie Bez żadnej pługów i radeł pomocy Wzeszła obfitość zbawiennych owocy.
O Miłości ukrwawiona: Więźniu niewolny, przykuty za nogę, Który, zrzucając ten ciężar niemiły Nie chcąc się w sercu zmieścić, rwiesz i żyły; O Krwi, Krwi nieprzepłacona: Kosztowny pocie, czemuż ja nie mogę Tych świętych kropel z krwawymi zmazami Osuszyć, omyć wzdychaniem
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 220
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
nie pieją koguci; Bydła nie masz żadnego: precz gnój, precz folwarki! Melodyjne słowiki, cukrowe kanarki (Nie zawszeć się wijola albo skrzypce godzą) Wszelkie zabawy i sen południowy słodzą. Niechże zdrów taki mieszka w Belwederze, komu Wiozą do uciesznego co potrzeba domu, Co nań sto wsi, a tysiąc pługów, nie Podgorze, Czarną tłustą zawiską rzędzinę gdzieś orze. Mnie wesoły Belweder, śliczna perspektywa, Kiedy równa ulega pod pszenicą niwa; Albo kłosy, rumieńcem zapalone źrałem, Lekkim wieniem zefirów kołyszą się wałem; Kiedy uszykowane szeregami kopy Pojazdu swego z pola czekają do szopy. Kościół we wsi — kiedy chcę, rachuję się
nie pieją koguci; Bydła nie masz żadnego: precz gnój, precz folwarki! Melodyjne słowiki, cukrowe kanarki (Nie zawszeć się wijola albo skrzypce godzą) Wszelkie zabawy i sen południowy słodzą. Niechże zdrów taki mieszka w Belwederze, komu Wiozą do uciesznego co potrzeba domu, Co nań sto wsi, a tysiąc pługów, nie Podgorze, Czarną tłustą zawiską rzędzinę gdzieś orze. Mnie wesoły Belweder, śliczna perspektywa, Kiedy równa ulega pod pszenicą niwa; Albo kłosy, rumieńcem zapalone źrałem, Lekkim wieniem zefirów kołyszą się wałem; Kiedy uszykowane szeregami kopy Pojazdu swego z pola czekają do szopy. Kościół we wsi — kiedy chcę, rachuję się
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 334
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ledwie rozdziewiam/ na te słowa moje. (Bo jej był dym zawalił gębę) pojźrzyj proszę/ Na włosy spalone/ i kurz co w oczach noszę: Perzyna twarz osiadła. Też mi to nagrody: Ten zysk za urodzajów mych dajesz wygody? I za me uczynności/ i za me rzezania/ Które od krzywych pługów/ i bron/ bez przestania Zupełny Rok odnoszę? i że obmyślawam Bydłu rózgi zielone/ i ludziom dodawam Zbóż/ i żywności wdzięcznych/ wam ziół na kadzenie? A lubom zasłużyła ja sobie zginienie: Jednak D coć wżdy zawinił brat twój? powiedz/ czemu Morza ubywa losem podanego jemu? Iż coraz to
ledwie rozdźiewiam/ ná te słowá moie. (Bo iey był dym záwálił gębę) poyźrzyi proszę/ Ná włosy spalone/ y kurz co w oczách noszę: Perzyná twarz ośiádłá. Też mi to nagrody: Ten zysk zá vrodzáiow mych dáiesz wygody? Y zá me vczynnośći/ y zá me rzezánia/ Ktore od krzywych pługow/ y bron/ bez przestániá Zupełny Rok odnoszę? y że obmyśláwam Bydłu rozgi źielone/ y ludźiom dodáwam Zboż/ y żywnośći wdźięcznych/ wam źioł ná kádzenie? A lubom zásłużyłá ia sobie zginienie: Iednak D coć wżdy záwinił brát twoy? powiedz/ czemu Morzá vbywa losem podánego iemu? Iż coraz to
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 68
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
nieco innego rozumieją, tylko czarowników, albo czarownice z diabłem narabiające, którego pomocą biorą trupy ludzi umarłych z grobu, i niemi jako nadgniłemi, smrodliwemi, zarażają to ludzi, to konie, to bydło, to wieprze, gęsi, kury etc. Osobliwie tych czasów od lad kilkunastu tyle bydła zginęło rogatego, mało widać pługów; ale wiele długów naczyniło się, na chleb próżne obory, ale pełne skor banty; wypasłe po wsiach psy, ścierwem wrony, krucy, ale wygłodzone ludzie bez omasty jedzący, tyle krów dojnych psom wywlokłszy na paszę. Gdziekolwiek zaraza na ludzi, na bydło, ustawicznie lud pospolity widuje (jak powiada) to osoby
nieco innego rozumieią, tylko czarownikow, albo czarownice z diabłem narabiaiące, ktorego pomocą biorą trupy ludzi umarłych z grobu, y niemi iako nadgniłemi, smrodliwemi, zarażaią to ludzi, to konie, to bydło, to wieprze, gęsi, kury etc. Osobliwie tych czasow od lad kilkunastu tyle bydła zgineło rogatego, mało widać pługow; ale wiele długow naczyniło się, na chleb prożne obory, ále pełne skor banty; wypasłe po wsiach psy, scierwem wrony, krucy, ále wygłodzone ludzie bez omasty iedzący, tyle kròw doynych psom wywlokłszy na paszę. Gdziekolwiek zaraza ná ludzi, ná bydło, ustawicznie lud pospolity widuie (iak powiada) to osoby
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 248
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
Powinien czyli sam Pan i pryncypał, czyli Ekonom albo Komisarz wszystko ad minimum iota skonnotowane oddać przy ludziach Panu Podstarościemu, i to wszystko spisawszy, jeden przy sobie drugi przynim regestr zostawiwszy. Jako to opisanie Dworu, Zamków, Oficyn, obory, stajni, chlewów, gumna, szpichlerze, szpiżarni, piwnic wozów, pługów, bron, żelaz, siekier, instrumentów, naczynia alias beczek, fas, fasek, dziżek, koni, źrebców, wołów krów, kóz, jałowic, cieląt, jagniąt, owiec, styrt zboża, wgumnie, ile pułmiarków w szpichlerzu: styrt siania słomy, posladu, w szpiżarni wiele jakiej leguminy: wiele
Powinien czyli sam Pan y pryncypał, czyli Ekonom albo Kommissarz wszystko ad minimum iota skonnotowane oddać przy ludziach Panu Podstarościemu, y to wszystko spisawszy, ieden przy sobie drugi przynim regestr zostawiwszy. Iako to opisanie Dworu, Zamkow, Officyn, obory, stayni, chlewow, gumna, szpichlerze, szpiżarni, piwnic wozow, pługow, bron, żelaz, siekier, instrumentow, naczynia alias beczek, fas, fasek, dziżek, koni, źrebcow, wołow krow, kòz, iałowic, cieląt, iagniąt, owiec, styrt zboża, wgumnie, ile pułmiarkow w szpichlerzu: styrt siania słomy, posládu, w szpiżarni wiele iakiey leguminy: wiele
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 418
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
cnotliwa Choć Angielczycy aż nazbyt kochają żony/ a wzdy to jeden Angielczyk napisał. na ZŁOTE JARZMO.
Zona niech będzie żoną, nie lalką u ciebie, I nie szanuj jej bardziej niżeli sam siebie. To to ty masz pilnować prawa, ty pasz smugów, Masz dojrzeć, łąk, plewiała,y żniwa, i pługów. Ty stodół, ty obory, ty spirzarń? a ona Siedzieć tako w gościnie, będzie ustrojona. Twoja rzecz jest prżyczyniać, cokolwiek być może, Ale i ona niechci z swej strony pomoże. Ty zbieraj, ty zgromadzaj. Jej rzecz skrzyń, spiżarnie Dojrzeć, żeby się to zaś nie rozlazło marnie.
cnotliwa Choć Angielczycy áż názbyt kocháią żony/ á wzdy to ieden Angielczyk nápisał. ná ZŁOTE IARZMO.
Zoná niech będźie żoną, nie lálką u ćiebie, Y nie szánuy iey bárdźiey niżeli sam siebie. To to ty masz pilnowáć práwá, ty pász smugow, Masz doyrzeć, łąk, plewiáłá,y żniwá, y pługow. Ty stodoł, ty obory, ty spirzarń? a oná Siedźieć táko w gośćinie, będźie ustroiona. Twoiá rzecz iest prżyczyniać, cokolwiek bydź może, Ale y oná niechći z swey strony pomoże. Ty zbieray, ty zgromadzay. Iey rzecz skrzyń, spiżárnie Doyrzeć, żeby się to zaś nie rozlázło márnie.
Skrót tekstu: GorzWol
Strona: 83
Tytuł:
Gorzka wolność młodzieńska
Autor:
Andrzej Żydowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1670 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1700
. etc. Zony mają kupione sobie u Królików swoich: które na złym złapane uczynku do drzewa na dzień cały przywiązane bywają, często sieczone rozgami. Matrony po porodzeniu, Dzieci dnia trzeciego do rzeki niesą, obmywają: Gospodarze siekier i motyk kamiennych zażywają, aliàs kamienia bardzo twardego ostro się jak krzemień łupającego, miasto pługów, jakichsi deszczek zażywają: włosy mają aż po uda długie: nagość swoje tylko z przodu jeleniemi obsłaniają skorami. Na wojnę idąc łuk i strzałę biorą, u której miasto płoszczyka, rybia kość ostra, albo kamyk ostry. Wielu między niemi jest Hermaphroditow, aliàs cum utroq sexu. Jedni żadnego nieznają Boga, przecie
. etc. Zony máią kupione sobie u Krolikow swoich: ktore ná złym złapáne uczynku do drzewá ná dźień cały przywiązane bywáią, często sieczone rozgami. Matrony po porodzeniu, Dźieci dnia trzeciego do rzeki niesą, obmywáią: Gospodarze siekier y motyk kamiennych zażywáią, aliàs kamienia bardzo twárdego ostro się iak krzemień łupaiącego, miasto pługow, iakichsi deszczek záżywaią: włosy maią aż po uda długie: nágość swoie tylko z przodu ieleniemi obsłaniaią skorámi. Ná woynę idąc łuk y strzáłę biorą, u ktorey miasto płoszczyka, rybia kość ostra, albo kamyk ostry. Wielu między niemi iest Hermaphroditow, aliàs cum utroq sexu. Iedni żadnego nieznáią Boga, przecie
Skrót tekstu: ChmielAteny_II
Strona: 671
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 2
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
tak drogiej nie odebrał zastawy, i ten kto umierał w tej odwłoce, i obeldze, nie miał też żadnych ho- norów, które zwyczajnie czyniono umarłym. Diod. lib. I. pag. 71.
Diodorus postrzegł błąd, który popełnili Prawodawcy Greccy. Zabronili naprzykład, aby za długi nie zabierano oraczom koni, pługów, i inszego sprzętu do uprawiania roli, bo to nie ludzka rzecz była, tych ubogich pracowników wprawić w nędzę, w którejby wyżywić się, dopieroż swoich długów wypłacić nie mogli. Lecz w nadgrodę tej ochrony, samychże rolników więzić pozwolili; a jako tylko oni imieli lemieszem robić, tak ich to do
ták drogiey nie odebráł zastawy, y ten kto umieráł w tey odwłoce, y obeldze, nie miáł też żádnych ho- norow, ktore zwyczaynie czyniono umarłym. Diod. lib. I. pag. 71.
Diodorus postrzegł błąd, ktory popełnili Prawodáwcy Greccy. Zabronili náprzykład, áby za długi nie zabierano oraczom koni, pługow, y inszego sprzętu do upráwianiá roli, bo to nie ludzká rzecz byłá, tych ubogich pracownikow wprawić w nędzę, w ktoreyby wyżywić się, dopieroż swoich długow wypłaćić nie mogli. Lecz w nadgrodę tey ochrony, samychże rolnikow więźić pozwolili; a iáko tylko oni imieli lemieszem robić, ták ich to do
Skrót tekstu: RolJabłADziej
Strona: 109
Tytuł:
Dziejopis starożytny Egipcjanów, Kartainców, Assyryjczyków, Babilonców, Medów, Persów, Macedończyków i Greków
Autor:
Charles Rollin
Tłumacz:
Józef Aleksander Jabłonowski
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
O kiedy to Niemcy skoczą od radości kiedy się poczną rzechotać obłapiać mię kiedy to skoczą na miasto powiedając że Przemówił nasz Pan, owego gonic co już był wyjechał po tłomacza dopieroż się rozmawiac dopieroż Dyskurować popieli się Niemczyska na ów śmiech. A na zajutrz dopiero w traktat. Pokazałem im Regestr Komisarski jak wiela pługów na którą wieś położył i już żadnej niebyło sprzeczki i zaprzeć nic niemogli kiedy widzieli ze nie mój wymysł ale Komisarska taka jest ordynacja Wedwoch dniach złożyli piniądze zapierwszy miesiąc A już kiedy o Talarach jaka była mowa to ich nie mianowali Talerami ale Interpretes. Które piniądze kazałem im zaraz od wieść do Chorągwie posławszy
O kiedy to Niemcy skoczą od radosci kiedy się poczną rzechotać obłapiać mię kiedy to skoczą na miasto powiedaiąc że Przemowił nasz Pan, owego gonic co iuz był wyiechał po tłomacza dopierosz się rozmawiac dopierosz dyszkurować popieli się Niemczyska na ow smiech. A na zaiutrz dopiero w traktat. Pokazałęm im Regestr kommissarski iak wiela pługow na ktorą wies połozył y iuz zadney niebyło sprzeczki y zaprzec nic niemogli kiedy widzieli ze nie moy wymysł ale kommissarska taka iest ordynacyia Wedwoch dniach złozyli piniądze zapierwszy miesiąc A iuz kiedy o Talarach iaka była mowa to ich nie mianowali Talerami ale Interpretes. Ktore piniądze kazałęm im zaraz od wieść do Chorągwie posławszy
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 63v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688