Raczej chciwość vięła. rozprzestrzeniać granic/ Świętą zgodę/ i miły pokoj ważąc za nic. Złote lata zginęły/ które były zrazu: Wiek wojenny nastąpił; wiek równy żelazu. W którym ani dóbr własnych/ ludzie zażyć mogą; Świadomą niebezpiecznie pójdzie Pątnik drogą. Kupiec zwyczajnych handlów swych niepoprowadzi: Nie śmiele Oracz pługiem/ o rolą zawadzi. Gospodarz nie ładuje szkut swoich na Wiśle/ Ni zwyczajnym gościńcem ku Gdańsku ich wyśle. Z strachem Pasterz w dąmbrowach swoję bydło pasie/ W niespokojnym porzuci/ Dudki z Fletnią czasie. Wszędzie trwoga/ a zguba; strachu/ śmierci dosyć. I rychłosz wieczny Panie dasz się nam przeprosić? Ze
Ráczey chćiwość vięłá. rozprzestrzęniáć gránic/ Swiętą zgodę/ y miły pokoy ważąc zá nic. Złote látá zginęły/ ktore były zrázu: Wiek woięnny nástąpił; wiek rowny żelázu. W ktorym áni dobr własnych/ ludźie záżyć mogą; Swiádomą niebeśpiecznie poydźie Pątnik drogą. Kupiec zwyczáynych hándlow swych niepoprowádźi: Nie śmiele Oracz pługiem/ o rolą záwádźi. Gospodarz nie łáduie szkut swoich ná Wiśle/ Ni zwyczáynym gośćińcem ku Gdańsku ich wyśle. Z stráchem Pásterz w dąmbrowách swoię bydło páśie/ W niespokoynym porzući/ Dudki z Fletnią czásie. Wszędźie trwogá/ á zgubá; stráchu/ śmierći dosyć. Y rychłosz wieczny Pánie dasz sie nam przeprośić? Ze
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 180
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
rycerza?
Niech każdy przyzna, czy nie droższe złota Wszytkie godziny takiego żywota? Gdy pańskie dwory, wysokie kominy, Ich gęste dymy,
Wzgardzę; gdy prożen lichwy i wszelkiego Długu, mogę się obejść do nowego Tym czym mię Pan Bóg na ten rok obdarzy A w drugim zdarzy.
Będę swój własny zagon sprawiał krzywym
Pługiem, nie będę okiem zazdrościwym Patrzał na cudze wyniosłe stodoły Zawsze wesoły.
Zawsze wesoły na swoim przestanę, Nie będą myśli moje obłąkane Po cudzych gruntach szerokich latały, Dość mnie mój mały.
Tam skoro tylko gnuśna zima minie A wiosna śliczny warkocz swój rozwinie, Kiedy się śmieją kwiatkami upstrzone Łąki zielone,
Sam świat i samo
rycerza?
Niech każdy przyzna, czy nie droższe złota Wszytkie godziny takiego żywota? Gdy pańskie dwory, wysokie kominy, Ich gęste dymy,
Wzgardzę; gdy prożen lichwy i wszelkiego Długu, mogę się obejść do nowego Tym czym mię Pan Bog na ten rok obdarzy A w drugim zdarzy.
Będę swoj własny zagon sprawiał krzywym
Pługiem, nie będę okiem zazdrościwym Patrzał na cudze wyniosłe stodoły Zawsze wesoły.
Zawsze wesoły na swoim przestanę, Nie będą myśli moje obłąkane Po cudzych gruntach szerokich latały, Dość mnie moj mały.
Tam skoro tylko gnuśna zima minie A wiosna śliczny warkocz swoj rozwinie, Kiedy się śmieją kwiatkami upstrzone Łąki zielone,
Sam świat i samo
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 348
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Odchodzą siebie smutek i wesele; To śmiech, to zaś płacz, jednym prawie krańcem, Mienionym do nas powracają tańcem. Raz nam panują zabawy i żarty, Drugi frasunek i kłopot zażarty, I tak wiedziemy przez dziwne odmiany Ten żywot, różnym kwieciem przewijany. Kwintyjus w Rzymie po zagonie długiem Wczora kładł skiby i sterował pługiem; Dzisia buławą włada i hetmani, I Sabińczyków bezpieczeństwo gani, A jarzmo, które pozdejmował wołom, Na karki kładzie swym nieprzyjaciołom; Sprawiwszy dobrze jako wierny sługa, Składa urzędy, wraca się do pługa I toporami, znakiem rządu swego, Narąbie sobie chrustu zielonego, Albo te rózgi, którymi był groźny Rzymowi, wrzuci
Odchodzą siebie smutek i wesele; To śmiech, to zaś płacz, jednym prawie krańcem, Mienionym do nas powracają tańcem. Raz nam panują zabawy i żarty, Drugi frasunek i kłopot zażarty, I tak wiedziemy przez dziwne odmiany Ten żywot, różnym kwieciem przewijany. Kwintyjus w Rzymie po zagonie długiem Wczora kładł skiby i sterował pługiem; Dzisia buławą włada i hetmani, I Sabińczyków bezpieczeństwo gani, A jarzmo, które pozdejmował wołom, Na karki kładzie swym nieprzyjaciołom; Sprawiwszy dobrze jako wierny sługa, Składa urzędy, wraca się do pługa I toporami, znakiem rządu swego, Narąbie sobie chrustu zielonego, Albo te rózgi, którymi był groźny Rzymowi, wrzuci
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 118
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Jadę tak rozdwojony i w kupie nie będę, Póki do ciebie po część drugą nie przybędę; Wtenczas skupiony wszytek w kompaniją miłą, Cały-ć już służyć będę i zupełną siłą. WIOSNA
Solvitur acris hiems
Okropna zima wiośnie ustępuje. Już się do spustu gospodarz gotuje, Już nie zamyka dobytku w oborze, Już i rozmarzłą rolą pługiem porze.
Wesołe łąki już nie znają mrozu Ani przebędziesz rzeki bez przewozu; Teraz swe tańce po miesiącu wodzi Wenus, teraz się z sylwanami schodzi,
A mąż tymczasem, nie tańcem spocony, W lemnejskiej kuźni hartuje piorony. Więc i my, widząc pogody wrócone, Grajmy z pannami w żarty i zielone,
I w
Jadę tak rozdwojony i w kupie nie będę, Póki do ciebie po część drugą nie przybędę; Wtenczas skupiony wszytek w kompaniją miłą, Cały-ć już służyć będę i zupełną siłą. WIOSNA
Solvitur acris hiems
Okropna zima wiośnie ustępuje. Już się do spustu gospodarz gotuje, Już nie zamyka dobytku w oborze, Już i rozmarzłą rolą pługiem porze.
Wesołe łąki już nie znają mrozu Ani przebędziesz rzeki bez przewozu; Teraz swe tańce po miesiącu wodzi Wenus, teraz się z sylwanami schodzi,
A mąż tymczasem, nie tańcem spocony, W lemnejskiej kuźni hartuje piorony. Więc i my, widząc pogody wrócone, Grajmy z pannami w żarty i zielone,
I w
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 120
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
krosna samodziałkę tkały, Jedwabiu, złota chałupy nie znały, Len tylko biały wystawiał strój z pełna A z owce wełna.
Co wszytko miła słodziła swoboda, Nie tknęła się ich przygoda ni szkoda, Ani gniew panów, ni co bieży w koło Fortuny koło.
Ale i teraz pojrzyj na te kraje, Które ziemianin własnym pługiem kraje: Ujrzysz, że łacniej o pokój przy zdroju Niźli w pokoju.
Wierniej spokojny wczas chałupy strzeże, Prędzej na górne bije piorun wieże, Prędzej wiatr kruszy zawiłą dębinę Niż gibką trzcinę.
Na gospodarskie patrz tylko zabawy: Ten rybkom kopie sadzawki i stawy, Ten na nie, chociaż nie pewien, czy będą,
krosna samodziałkę tkały, Jedwabiu, złota chałupy nie znały, Len tylko biały wystawiał strój z pełna A z owce wełna.
Co wszytko miła słodziła swoboda, Nie tknęła się ich przygoda ni szkoda, Ani gniew panów, ni co bieży w koło Fortuny koło.
Ale i teraz pojrzyj na te kraje, Które ziemianin własnym pługiem kraje: Ujrzysz, że łacniej o pokój przy zdroju Niźli w pokoju.
Wierniej spokojny wczas chałupy strzeże, Prędzej na górne bije piorun wieże, Prędzej wiatr kruszy zawiłą dębinę Niż gibką trzcinę.
Na gospodarskie patrz tylko zabawy: Ten rybkom kopie sadzawki i stawy, Ten na nie, chociaż nie pewien, czy będą,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 162
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Gdy musiał kowal łeb otwierać młotem; Helena z bracią we trzech kształtach nowych Ze dwu się skorup wylęgli jajowych; Ziemiorodcowie, jako posiał zęby Kadmus, wynieśli z ziemie straszne gęby; Adonis, z drzewa rodząc się oporem, Ostrym wycięty z żywota toporem; Tages toskańskim na zagonie długiem , Pod skibą roli zrodził się za pługiem; Wenus, dla której Cypr jest zawołany Kolebki, z morskiej zrodziła się piany; Perseusz z złota, z ognia wnuk Azopa, Z kamienia ludzie najbliżsi potopa; Ale dziwniejsze Pańskie Narodzenie, Nad którym z cudu zamilkło stworzenie: Sam się urodził, bez ojca, bez matki. Matka nie-matka, ani jej mężatki
Tytuł
Gdy musiał kowal łeb otwierać młotem; Helena z bracią we trzech kształtach nowych Ze dwu się skorup wylęgli jajowych; Ziemiorodcowie, jako posiał zęby Kadmus, wynieśli z ziemie straszne gęby; Adonis, z drzewa rodząc się oporem, Ostrym wycięty z żywota toporem; Tages toskańskim na zagonie długiem , Pod skibą roli zrodził się za pługiem; Wenus, dla której Cypr jest zawołany Kolebki, z morskiej zrodziła się piany; Perseusz z złota, z ognia wnuk Azopa, Z kamienia ludzie najbliżsi potopa; Ale dziwniejsze Pańskie Narodzenie, Nad którym z cudu zamilkło stworzenie: Sam się urodził, bez ojca, bez matki. Matka nie-matka, ani jej mężatki
Tytuł
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 212
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
jest serca mego; Warga rubinowa, Mowa z ust cukrowa Brnie w serce strapione, Miłością zranione; Ręka bielusieńka, Śliczna, malusieńka, Ciągnie serce moje, Chce dać łaskę twoję; Cieniuchnaś jak łątka, Nadobne drażniątka; A dla twej grzeczności Dokonam z miłości. WIOSNA
Spędziła wiosna lodowe skorupy, Już kmiotek z pługiem rusza się z chałupy, Już się owieczka młodą trawką cieszy, Już się dąb rozwić młodociany spieszy, Stworzenie wszytko śmieje się i lotne Ptastwo piosneczki wykrzyka zalotne. Nie bądźmy, Jago, i my od nich różni, Niech nam wesoły czas głowę wypróżni Z poważnych myśli i ustąpi sprosny Pomruk Wenerze, paniej wdzięcznej wiosny!
jest serca mego; Warga rubinowa, Mowa z ust cukrowa Brnie w serce strapione, Miłością zranione; Ręka bielusieńka, Śliczna, malusieńka, Ciągnie serce moje, Chce dać łaskę twoję; Cieniuchnaś jak łątka, Nadobne drażniątka; A dla twej grzeczności Dokonam z miłości. WIOSNA
Spędziła wiosna lodowe skorupy, Już kmiotek z pługiem rusza się z chałupy, Już się owieczka młodą trawką cieszy, Już się dąb rozwić młodociany spieszy, Stworzenie wszytko śmieje się i lotne Ptastwo piosneczki wykrzyka zalotne. Nie bądźmy, Jago, i my od nich różni, Niech nam wesoły czas głowę wypróżni Z poważnych myśli i ustąpi sprosny Pomruk Wenerze, paniej wdzięcznej wiosny!
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 255
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
niech się lato słońcem swym nie chlubi, Że nad twą wolą sługi twoje gubi. Tyś jest me lato i dla ciebie cierpnie Serce, czując twe pełne ognia sierpnie; Oczy są słońca, przyczyna mej skargi, Czerwiec jagody, lipiec mają wargi. JESIEŃ
Jak znowu oracz, poganiając cugiem Dobytku, pola krzywym porze pługiem: Nie żal mu prace przewracając ziemię, Która stokrotne odliczy mu plemię, Nie żal i zboża, które rzuca w ziarnie, Za które przybysz sowity zagarnie, I choć go słońce w końcu lata pali, On ciepłą pracę, kiedy z zyskiem, chwali. Ale ja tylko oczu twych płomienie Znoszę, o Jago,
niech się lato słońcem swym nie chlubi, Że nad twą wolą sługi twoje gubi. Tyś jest me lato i dla ciebie cierpnie Serce, czując twe pełne ognia sierpnie; Oczy są słońca, przyczyna mej skargi, Czerwiec jagody, lipiec mają wargi. JESIEŃ
Jak znowu oracz, poganiając cugiem Dobytku, pola krzywym porze pługiem: Nie żal mu prace przewracając ziemię, Która stokrotne odliczy mu plemię, Nie żal i zboża, które rzuca w ziarnie, Za które przybysz sowity zagarnie, I choć go słońce w końcu lata pali, On ciepłą pracę, kiedy z zyskiem, chwali. Ale ja tylko oczu twych płomienie Znoszę, o Jago,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 257
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
żydowskie wyjęto obrzezki. I tak hajduk, co wiązał niedawno łogosze, Może dostać korony, tylko że ma grosze. 221 (P). NIEDZIELA ŚWIĘTA
Niedziele, cały tydzień robiąc, z odpoczynkiem Czeka chłop; tam karczemnym ucieszony szynkiem, Całą noc onym tańcem zabawia się długiem, Aże go stróż na pańskie wyprawuje z pługiem. Nieszczęsny odpoczynek, wolałbym ci młócić, Orać niźli całą noc po pijanu kłócić; Nigdy się tak za pługiem nie poci, jako tu: Co godzina koszulę musi kręcić z potu. 222 (D). DO DUCHOWNYCH
Sprawcie się, księża: w księgach Mojżeszowych czytam, Że Pan Bóg, dawszy żony
żydowskie wyjęto obrzezki. I tak hajduk, co wiązał niedawno łogosze, Może dostać korony, tylko że ma grosze. 221 (P). NIEDZIELA ŚWIĘTA
Niedziele, cały tydzień robiąc, z odpoczynkiem Czeka chłop; tam karczemnym ucieszony szynkiem, Całą noc onym tańcem zabawia się długiem, Aże go stróż na pańskie wyprawuje z pługiem. Nieszczęsny odpoczynek, wolałbym ci młócić, Orać niźli całą noc po pijanu kłócić; Nigdy się tak za pługiem nie poci, jako tu: Co godzina koszulę musi kręcić z potu. 222 (D). DO DUCHOWNYCH
Sprawcie się, księża: w księgach Mojżeszowych czytam, Że Pan Bóg, dawszy żony
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 292
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
(P). NIEDZIELA ŚWIĘTA
Niedziele, cały tydzień robiąc, z odpoczynkiem Czeka chłop; tam karczemnym ucieszony szynkiem, Całą noc onym tańcem zabawia się długiem, Aże go stróż na pańskie wyprawuje z pługiem. Nieszczęsny odpoczynek, wolałbym ci młócić, Orać niźli całą noc po pijanu kłócić; Nigdy się tak za pługiem nie poci, jako tu: Co godzina koszulę musi kręcić z potu. 222 (D). DO DUCHOWNYCH
Sprawcie się, księża: w księgach Mojżeszowych czytam, Że Pan Bóg, dawszy żony, nie dał wsi lewitom, Sobie, nie gospodarstwu, i lecie, i zimie Służyć im rozkazawszy o samej decymie;
(P). NIEDZIELA ŚWIĘTA
Niedziele, cały tydzień robiąc, z odpoczynkiem Czeka chłop; tam karczemnym ucieszony szynkiem, Całą noc onym tańcem zabawia się długiem, Aże go stróż na pańskie wyprawuje z pługiem. Nieszczęsny odpoczynek, wolałbym ci młócić, Orać niźli całą noc po pijanu kłócić; Nigdy się tak za pługiem nie poci, jako tu: Co godzina koszulę musi kręcić z potu. 222 (D). DO DUCHOWNYCH
Sprawcie się, księża: w księgach Mojżeszowych czytam, Że Pan Bóg, dawszy żony, nie dał wsi lewitom, Sobie, nie gospodarstwu, i lecie, i zimie Służyć im rozkazawszy o samej decymie;
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 292
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987