mnie już zaszło, już mi, choć żyję, nie świeci. Żegnam was, złote lampy, moje śliczne dzieci! 334. WĘGRZYN I UMIERAJĄC RĘKI NADSTAWIA
Czemu człowiek nawyknie, w co raz z młodu wprawi, To mu się śni śpiącemu, jak na żywej jawi, To i w gorączce marzy: zwajca o pałaszu, Kmieć o wolech, myśliwy o psiech, gracz o paszu, Rynsztunki żołnierz, furman ma na myśli furę; Długi zwyczaj się ludziom obraca w naturę. Pijak leżąc kwaterki koło siebie maca, Skąpy liczy i worki po skrzyniach przewraca; Kto się żebrać nauczył, umierając ręki Nadstawia, i choć mu nikt nie da
mnie już zaszło, już mi, choć żyję, nie świeci. Żegnam was, złote lampy, moje śliczne dzieci! 334. WĘGRZYN I UMIERAJĄC RĘKI NADSTAWIA
Czemu człowiek nawyknie, w co raz z młodu wprawi, To mu się śni śpiącemu, jak na żywej jawi, To i w gorączce marzy: zwajca o pałaszu, Kmieć o wolech, myśliwy o psiech, gracz o paszu, Rynsztunki żołnierz, furman ma na myśli furę; Długi zwyczaj się ludziom obraca w naturę. Pijak leżąc kwaterki koło siebie maca, Skąpy liczy i worki po skrzyniach przewraca; Kto się żebrać nauczył, umierając ręki Nadstawia, i choć mu nikt nie da
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 200
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
jam gotów słuchać tego dyskursu Platonickiego. B. Prezenty takowe z Nieba nie płyną masz wiedzieć zarówno na wszytkich, ale na tych tylko, którzy starożytnością krwie Szlacheckiej są sławni, na tym świecie, jako to Bogatyr straszny, który żywą słów swoich mocą oziębłą trwogąściszka serce pułków Nieprzyjacielskich, a siłą swej prawice przy tym pałaszu, rozrywa, niszczy, znosi, nadęte zwycięstwy Wojska. T. Nierozumiałem prawdziwie abyś się Wmść miał w tak szerokie pole puścić, sławy swojej, owszem spodziewałem się usłyszec, że język Wmść Obeliszkiem Lichnyiskim którego wysławiono miasto laternie, i że ręka Wmci ztym pałaszem była nożem Delfiackim którego nazywano do
iam gotow słucháć tego dyskursu Plátonickiego. B. Prezenty tákowe z Niebá nie płyną masz wiedźieć zárowno ná wszytkich, ále ná tych tylko, ktorzy stárożytnośćią krwie Szlácheckiey są sławni, ná tym świećie, iáko to Bogátyr strászny, ktory żywą słow swoich mocą oźiębłą trwogąściszka serce pułkow Nieprzyiaćielskich, á śiłą swey práwice przy tym pałászu, rozrywa, niszczy, znośi, nadęte zwyćięstwy Woyská. T. Nierozumiałem práwdziwie ábyś się Wmść miał w ták szerokie pole puścić, sławy swoiey, owszem spodźiewáłem się usłyszec, że ięzyk Wmść Obeliszkiem Lichnyiskim ktorego wysłáwiono miásto láternie, y że ręká Wmći ztym páłászem byłá nożem Delphiackim ktorego názywano do
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 97
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
. wymknął chyżo na świat. Czego żadnądojść nie mogąć miarą, sami przez się, tę twoję, jak ser utworzyli Filozofią, którąś być rozumiał do Chal- T. Panie mój, i najbystrzejsze dowcipy, dość tego nie mogą, co się nad przyrodzenie dzieje, jako to było wyciśnienie się Wmści z twardej opoki w pałaszu z Karaceną. B. Z pałaszem w Karacenie Błaźnie, nie w pałaszu z karaceną. Otoż ani szalone dowcipy, ani głowy łąmiąca filozofia, urodzenia i męstwa, nie pojmie , nie wyrozumie mojego. T. To słuszniejsza milczeć spokojnie, niż dowcipnemi łamać mózgowatą głowiznę. B. I w tym twego głupstwa odkrywasz nagość
. wymknął chyzo ná świát. Czego żadnądoyść nie mogąć miárą, sámi przez się, tę twoię, iak ser vtworzyli Philosophią, ktorąś być rozumiał do Chál- T. Pánie moy, y naybystrzeysze dowcipy, dość tego nie mogą, co się nád przyrodzenie dźieie, iáko to było wyćiśnienie się Wmśći z twárdey opoki w páłászu z Káráceną. B. Z páłászem w Kárácenie Błaźnie, nie w páłászu z káráceną. Otoż áni szalone dowcipy, áni głowy łąmiąca philosophia, vrodzenia y męstwá, nie poymie , nie wyrozumie moiego. T. To słusznieysza milczeć spokoynie, niż dowćipnemi łamáć mozgowátą głowiznę. B. Y w tym twego głupstwá odkrywasz nagość
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 152
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
się, tę twoję, jak ser utworzyli Filozofią, którąś być rozumiał do Chal- T. Panie mój, i najbystrzejsze dowcipy, dość tego nie mogą, co się nad przyrodzenie dzieje, jako to było wyciśnienie się Wmści z twardej opoki w pałaszu z Karaceną. B. Z pałaszem w Karacenie Błaźnie, nie w pałaszu z karaceną. Otoż ani szalone dowcipy, ani głowy łąmiąca filozofia, urodzenia i męstwa, nie pojmie , nie wyrozumie mojego. T. To słuszniejsza milczeć spokojnie, niż dowcipnemi łamać mózgowatą głowiznę. B. I w tym twego głupstwa odkrywasz nagość. T. Zmilczeć Panu należy, milczeć rzecz potrzebna widzę, milczeć często
się, tę twoię, iak ser vtworzyli Philosophią, ktorąś być rozumiał do Chál- T. Pánie moy, y naybystrzeysze dowcipy, dość tego nie mogą, co się nád przyrodzenie dźieie, iáko to było wyćiśnienie się Wmśći z twárdey opoki w páłászu z Káráceną. B. Z páłászem w Kárácenie Błaźnie, nie w páłászu z káráceną. Otoż áni szalone dowcipy, áni głowy łąmiąca philosophia, vrodzenia y męstwá, nie poymie , nie wyrozumie moiego. T. To słusznieysza milczeć spokoynie, niż dowćipnemi łamáć mozgowátą głowiznę. B. Y w tym twego głupstwá odkrywasz nagość. T. Zmilczeć Pánu należy, milczeć rzecz potrzebna widzę, milczeć często
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 152
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
obce słać granice, Greckie Ateny w Polskim mamy Domu Też nam tu świecą Gwiazdy i Księżyce,
Też ociężałe snem Polaków głowy Wzbudzą do nauk, co Ateńskie sowy. Nie trzeba będzie świecy, ni pochodnie Szukać człowieka, w Sarmackim sałaszu, Znajdzie czas wielu, co poradzą godnie, I tych, co wolność ocalą w pałaszu, Postronne oko, gdzie tylko cel zmierzy Ujźrzy w Sarmatach, Legistów Żołnierzy Prochy Alfonsów Aragońskich wskrzesza Polska Pallada, Tulliuszów budzi Przyrzeka sławna starych Rzymian rzesza Ze nam nieskąpo o tych będzie ludzi. Epaminondów, Scypionów Roty, Katonów mądrych, staną liczne kwoty. Więc kto dzieł twoich, kto zasług wiadomy Prawdziwy Orle Polskiego Febusa
obce słać gránice, Greckie Ateny w Polskim mamy Domu Też nam tu świecą Gwiazdy y Xiężyce,
Też ociężałe snem Polákow głowy Wzbudzą do náuk, co Ateńskie sowy. Nie trzeba będzie świecy, ni pochodnie Szukać człowieka, w Sarmackim sałaszu, Znáydzie czás wielu, co porádzą godnie, Y tych, co wolność ocálą w páłaszu, Postronne oko, gdzie tylko cel zmierzy Uyźrzy w Sarmatach, Legistow Zołnierzy Prochy Alfonsow Aragońskich wskrzesza Polska Pallada, Tulliuszow budzi Przyrzeka słáwna stárych Rzymian rzesza Ze nám nieskąpo o tych będzie ludzi. Epaminondow, Scypionow Roty, Katonow mądrych, stáną liczne kwoty. Więc kto dzieł twoich, kto zásług wiadomy Práwdziwy Orle Polskiego Febusa
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 295
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
z szyszaka obnaży. Wszytkie nań strzały, dzidy i kiścienie lecą, W różne go strony fale bisurmańskie miecą. Brać się nie da, lecz w ręce mając pałasz goły, Siekł kogo mógł, z potem krew pijący na poły. I uciekli poganie, a on między trupem Tak gęstym stał, sparszy się na pałaszu słupem, W tureckiej krwi po kostki; takież z niego cewki Od głowy płyną na dół, jakoby z nalewki. Dwadzieścia i kilka ran odniósł na swym ciele, I ciętych, i sztychowych; tak go przyjaciele Opłakawszy, z życzliwej czeladzi gromadą Na gotową lektykę wybladłego kładą. Trzy dni żył; duszę potem
z szyszaka obnaży. Wszytkie nań strzały, dzidy i kiścienie lecą, W różne go strony fale bisurmańskie miecą. Brać się nie da, lecz w ręce mając pałasz goły, Siekł kogo mógł, z potem krew pijący na poły. I uciekli poganie, a on między trupem Tak gęstym stał, sparszy się na pałaszu słupem, W tureckiej krwi po kostki; takież z niego cewki Od głowy płyną na dół, jakoby z nalewki. Dwadzieścia i kilka ran odniósł na swym ciele, I ciętych, i sztychowych; tak go przyjaciele Opłakawszy, z życzliwej czeladzi gromadą Na gotową lektykę wybladłego kładą. Trzy dni żył; duszę potem
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 199
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
szwedzkie, dziedzictwo swoje, które mu stryj jego Carolus Sudermanie wydarł i nie tylko nie wrócił, aleśmy mu je jeszcze naszymi własnymi Inflantami i Estonią wyposażyć musieli. Piękna wdzięczność zaprawdę na tamtej wojnie potkała Zbigniewa Sarnowskiego, com czytał w manuskrypcie dziada mojego, który ściąwszy na harcu szwedzkiego kapitana, wetkniony łeb jego na pałaszu rzucił królowi pod nogi: „tak padną, Panie mój, wszyscy nieprzyjaciele twoi!” A król co? Czy rzucił juki złota z Aleksandrem? Czy wieniec tego metalu z Juliuszem? Czy sto par wołów ze Scypionem? Czy podziękował? Czy obiecał? „Nie wszystkicheście Szwedów zwojowali, możecie tak barzo nie wykrzykać
szwedzkie, dziedzictwo swoje, które mu stryj jego Carolus Sudermaniae wydarł i nie tylko nie wrócił, aleśmy mu je jeszcze naszymi własnymi Inflantami i Estonią wyposażyć musieli. Piękna wdzięczność zaprawdę na tamtej wojnie potkała Zbigniewa Sarnowskiego, com czytał w manuskrypcie dziada mojego, który ściąwszy na harcu szwedzkiego kapitana, wetkniony łeb jego na pałaszu rzucił królowi pod nogi: „tak padną, Panie mój, wszyscy nieprzyjaciele twoi!” A król co? Czy rzucił juki złota z Aleksandrem? Czy wieniec tego metalu z Juliuszem? Czy sto par wołów ze Scypionem? Czy podziękował? Czy obiecał? „Nie wszystkicheście Szwedów zwojowali, możecie tak barzo nie wykrzykać
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 372
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
te tropy Korona Polska chciała dnia dzisiejszego postępować/ nie Obeliszki abo piramisy/ ale z samych mogił/ z samych trupów nieprzyjacielskich/ dzielnością tego Książęcia zhańbionych góry same/ i wały potężne wystawować by musiała. Pamiętna tego ona ekspedycia walna NN. gdzie o szyszaku przy Książęcej mitrze/ przy purpurze o kirysie/ o mieczy i pałaszu przy stołku Senatorskim/ śmiałym/ nieustraszonym a prawie Książecym animuszem stanąwszy/ krzywoprzysięgłych Bisurmańców po zawoju macał/ i onych we krwi/ że własnej nieprzyjacielskiej zatapiał. O potężny animuszu Książęcia tego! O męstwo nieustraszone Rycerza! O sławo Polskiego i Litewskiego imienia żadnemi wiekami nieugaszona! Tkwi nam i do tych czas ona utarczka z onym
te tropy Koroná Polska chciáłá dnia dźiśieyszego postępować/ nie Obeliszki ábo piramisy/ ále z sámych mogił/ z sámych trupow nieprzyiaćielskich/ dźielnośćią tego Xiążećia zháńbionych gory sáme/ y wáły potężne wystawować by muśiáłá. Pámiętna tego oná expedicia wálna NN. gdźie o szyszaku przy Xiążęcey mitrze/ przy purpurze o kiryśie/ o mieczy y páłászu przy stołku Senatorskim/ śmiáłym/ nieustrászonym á práwie Xiążecym ánimuszem stánąwszy/ krzywoprzyśięgłych Bisurmáńcow po zawoiu mácał/ y onych we krwi/ że własney nieprzyiaćielskiey zátapiał. O potęzny ánimuszu Xiążęćiá tego! O męstwo nieustrászone Rycerzá! O sławo Polskiego y Litewskiego imienia żadnemi wiekámi nieugászona! Tkwi nam y do tych czas oná vtarczká z onym
Skrót tekstu: WojszOr
Strona: 111
Tytuł:
Oratora politycznego [...] część pierwsza pogrzebowa
Autor:
Kazimierz Wojsznarowicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1644
Data wydania (nie wcześniej niż):
1644
Data wydania (nie później niż):
1644