chodzący o kiju. Dobywszy z obcych ręku ojczystej chudoby, Przywłaszczyłeś ją sobie starymi sposoby. Kładziesz przed mię regiestra, kładziesz dług ojcoski, Żebyś mię, jako widzę, wykwitował z wioski. Tak, kiedy już, już morskiej napija się wody, Delfin człeka z ostatniej wynosi przygody: Nie kijem, ale pałką, bo zaraz na suszy
Zabija go i kości okrutnie w nim kruszy. Rzadko się prawnuk cieszy z takiego dostatku. Mnie tak było być u psa, jak u wilka w zadku. 491 (P). BÓL ZĘBÓW
Kiedy zając najbarziej na zęby boleje, Zgadni. Gdy się dostanie psom, wypadszy z knieje.
chodzący o kiju. Dobywszy z obcych ręku ojczystej chudoby, Przywłaszczyłeś ją sobie starymi sposoby. Kładziesz przed mię regiestra, kładziesz dług ojcoski, Żebyś mię, jako widzę, wykwitował z wioski. Tak, kiedy już, już morskiej napija się wody, Delfin człeka z ostatniej wynosi przygody: Nie kijem, ale pałką, bo zaraz na suszy
Zabija go i kości okrutnie w nim kruszy. Rzadko się prawnuk cieszy z takiego dostatku. Mnie tak było być u psa, jak u wilka w zadku. 491 (P). BÓL ZĘBÓW
Kiedy zając najbarziej na zęby boleje, Zgadni. Gdy się dostanie psom, wypadszy z knieje.
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 402
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ń włożą, musi nieść.
Nad możność nikogo nie pociągają.
Kiedy przydziesz miedzy wrony, musisz krakać jako ony.
Jedna jaskółka nie czyni lata, nie czyni miasta jedna chata.
Jednym krokiem mili nie ujdziesz.
Jedne lekarstwo nie leczy wszytkich chorób.
Starych trzewików nie wyrzucaj, póki nowych niemasz.
Nie kijem ale pałką. Nie biały chleb ale żemla.
Dwa więcej mogą widzieć niż jeden.
Dwa Kaci w jednym miasteczku się nie pożywią.
Trudność ustapi, gdy chęć przystąpi.
Chcącemu krzywda nie bywa.
Woli człowieczy nie można do czego przymusić.
Rozkoszy przemijają, cnoty trwają.
Za głos to Boski udają, Co wszyscy zgodnie trzymają.
ń włożą, muśi nieść.
Nad możność nikogo nie pociągają.
Kiedy przydziesz miedzy wrony, muśisz krakać jako ony.
Jedna jaskołka nie czyni lata, nie czyni miasta jedna chata.
Jednym krokiem mili nie uydziesz.
Jedne lekarstwo nie leczy wszytkich chorob.
Starych trzewikow nie wyrzucay, poki nowych niemasz.
Nie kijem ale pałką. Nie biały chleb ale żemla.
Dwa więcey moga widzieć niż jeden.
Dwa Kaći w jednym miasteczku śię nie pożywią.
Trudność ustapi, gdy chęć przystąpi.
Chcącemu krzywda nie bywa.
Woli człowieczy nie można do czego przymuśić.
Rozkoszy przemijają, cnoty trwają.
Za głos to Boski udaią, Co wszyscy zgodnie trzymają.
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 188
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702
nastała była Herezja Baculariorum, inaczej Steflerorum, Laskonośców, którzy innego oręża, tylko kija nie zażywali, powiadając, że takiej tylko broni zażywać należy Chrześcijanom. Do tej Sekty mogliby należeć w Polsce Drabi z pałkami chodzący, którymby jeśli nie flintę, to pewnie cep albo kosę trzeba dać w ręce, gdyż tylko pałką non pauca mala robią po Wsiach. Herezje Chrześcijańskie
FILIPOWSKA HEREZJA. Nie może nigdy szatan quiescere: co raz nowym wynalazkiem duszy ludzkie prowadzi na zgubę: Nowe wystawia Akademie, w których pychy, uporu, swego zdania tenacitatem nauczywszy, dopiero sadza in Cathrdra pestilentiae swoich Dyscypułów, czyniąc ich potym Magistros erroris. A częstokroć czego
nastała była Herezya Baculariorum, inaczey Steflerorum, Laskonoścow, ktorzy innego oręża, tylko kiia nie zażywali, powiadaiąc, że takiey tylko broni zażywać należy Chrześcianom. Do tey Sekty mogliby należeć w Polszcze Drabi z pałkami chodzący, ktorymby ieśli nie flintę, to pewnie cep albo kosę trzeba dać w ręce, gdyż tylko pałką non pauca mala robią po Wsiach. Herezye Chrześciańskie
FILIPOWSKA HEREZYA. Nie może nigdy szatan quiescere: co raz nowym wynalazkiem duszy ludzkie prowadzi na zgubę: Nowe wystawia Akademie, w ktorych pychy, uporu, swego zdania tenacitatem nauczywszy, dopiero sadza in Cathrdra pestilentiae swoich Dyscypułow, czyniąc ich potym Magistros erroris. A częstokroć czego
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1117
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
pałkę Kaimową, Jeśli-ć się nie spodoba, weźże Janiczkową Daj ją na górze w czarnym polu wymalować I tak się już szlachectwem możesz pieczętować. Podpis niech taki będzie: "Herb to Samuela, Z Łysej Góry ministra, ludzi zwodziciela''. Jak przymusnął mu służy, duszę już nie jednę Zabiło to lutrzysko tą pałką, niezbedne. KAZNODZIEJA POZNAŃSKI
Nazwałeś się poznańskim, lelku, kaznodzieją, A ja tobie powiadam, iże-ć nie tak dzieją. Azaś ty nie predykant, albo ministrzysko? Wierę-ć się już przyjadło twe własne przezwisko. Zow się świnio świnistrem, przecie nie poznańskim, Ale łysogórnickim, abo więc szatańskim. Aza
pałkę Kaimową, Jesli-ć się nie spodoba, weźże Janiczkową Daj ją na górze w czarnym polu wymalować I tak się już ślachectwem możesz pieczętować. Podpis niech taki będzie: "Herb to Samuela, Z Łysej Góry ministra, ludzi zwodziciela''. Jak przymusnął mu służy, duszę już nie jednę Zabiło to lutrzysko tą pałką, niezbedne. KAZNODZIEJA POZNAŃSKI
Nazwałeś się poznańskim, lelku, kaznodzieją, A ja tobie powiadam, iże-ć nie tak dzieją. Azaś ty nie predykant, albo ministrzysko? Wierę-ć się już przyjadło twe własne przezwisko. Zow się świnio świnistrem, przecie nie poznańskim, Ale łysogórnickim, abo więc szatańskim. Aza
Skrót tekstu: RamMKolKontr
Strona: 264
Tytuł:
Kolenda
Autor:
Mikołaj Aleksander Ramułt
Drukarnia:
Jan Wolrab
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
, Wbiegłem pod ciemne krużganki, Z boków drzewkami okryte, Zwierzchu owocem nakryte. Obaczę znowu przy płocie Zołdata (ach, mój kłopocie!) Z bronią na marmurze, srogi. A ja nazad, chybię drogi, Wpadnę na delfinoryba, Z okrutną paszczęką ryba. A na niej stoi chłopiątko,
Z jakąś pałką niebożątko; Chcąc ją zabić, z góry zmierzył, A piędzią się swą nie zmierzył. Wszystko to z marmuru rzeczy, Kunsztownie zrobione, grzeczy. Zmordowanym, chcę odpocząć I swe siedlisko rozpocząć. Nie wiem, gdzie się mam obrócić, Boję się nazad powrócić. Widzę kwater rozmaitych Dostatkiem, a wyśmienitych. Tam są
, Wbiegłem pod ciemne krużganki, Z boków drzewkami okryte, Zwierzchu owocem nakryte. Obaczę znowu przy płocie Zołdata (ach, mój kłopocie!) Z bronią na marmurze, srogi. A ja nazad, chybię drogi, Wpadnę na delfinoryba, Z okrutną paszczęką ryba. A na niej stoi chłopiątko,
Z jakąś pałką niebożątko; Chcąc ją zabić, z góry zmierzył, A piędzią się swą nie zmierzył. Wszystko to z marmuru rzeczy, Kunsztownie zrobione, grzeczy. Zmordowanym, chcę odpocząć I swe siedlisko rozpocząć. Nie wiem, gdzie się mam obrócić, Boję się nazad powrócić. Widzę kwater rozmaitych Dostatkiem, a wyśmienitych. Tam są
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 71
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
usłyszawszy słówko uraźliwe, A potem w pudrowaną wszytkie palce grzywę Zawiedzie. Lecz się w szturmie pierwszy raz oszuka. Aż skoro z głowy spadła pod ławę peruka, Skoro pod nią namaca przyrodzoną wiechę, Jako wicher gwałtowny odarł z snopków strzechę. A galantom, co dotąd jednym palcem drapał, Rad, że się z gołą pałką drzwi z izby dochrapał. 75. NIE MĄDRZE, ALE SZCZĘŚLIWIE
Trafia się, ale regiestr tych rzeczy malutki, Że złe rady na dobre mogą wyniść skutki; Trafia się też i opak, a daleko częściej, Że dobrym i uważnym radom się nie szczęści. Dawno obrotów ludzkich doświadczona moda: Wziąwszy mądrym, fortuna głupim
usłyszawszy słówko uraźliwe, A potem w pudrowaną wszytkie palce grzywę Zawiedzie. Lecz się w szturmie pierwszy raz oszuka. Aż skoro z głowy spadła pod ławę peruka, Skoro pod nią namaca przyrodzoną wiechę, Jako wicher gwałtowny odarł z snopków strzechę. A galantom, co dotąd jednym palcem drapał, Rad, że się z gołą pałką drzwi z izby dochrapał. 75. NIE MĄDRZE, ALE SZCZĘŚLIWIE
Trafia się, ale regiestr tych rzeczy malutki, Że złe rady na dobre mogą wyniść skutki; Trafia się też i opak, a daleko częściej, Że dobrym i uważnym radom się nie szczęści. Dawno obrotów ludzkich doświadczona moda: Wziąwszy mądrym, fortuna głupim
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 51
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Ty złe ćwiczenie wziołeś od natury, Więc was obydwóch, na jednej gałęzi, Nić Ariadny, niech w sidła powięzi.
Cóżeś za krzywdę miał zdrajco, w mym Domu? Chyba tę, żem cię uczyniła Panem; Od strzał lowisza broniłam pogromu; Zbiłby cię w miazgę Wulkan swym Taranem, Herkules pałką, Cefal Rohatyną, Ześ Wyspy mojej zgwałcenia przyczyną. Takaż to wdzięczność, taki obowiązek? W przysiędze twojej Zmienniku przewrotny? Ledwieś był godzien tchnąć się mych po --- zek, Wydał się w Tobie postępek sromotny, Wiedz, żem Boginią, wiedz, że ci dokuczę, Jak z Bogi igrać,
Ty złe ćwiczenie wziołeś od nátury, Więc was obodwoch, ná iedney gáłęzi, Nić Aryadny, niech w sidła powięzi.
Cożeś za krzywdę miał zdráyco, w mym Domu? Chyba tę, żem cie uczyniła Pánem; Od strzał lowisza broniłam pogromu; Zbiłby cie w miazgę Wulkan swym Taranem, Herkules pałką, Cephal Rohatyną, Ześ Wyspy moiey zgwáłcenia przyczyną. Tákaż to wdzięczność, táki obowiązek? W przysiędze twoiey Zmienniku przewrotny? Ledwieś był godzien tchnąć się mych po --- zek, Wydał się w Tobie postępek sromotny, Wiedz, żem Boginią, wiedz, że ći dokuczę, Ják z Bogi igrać,
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 72
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
radziłam się w Raju, Gdy Adam z Ewą wpadli w prawołamstwa, Odtąd przybyłam z najwyższego kraju, BÓG Stwórca wszego stworzenia mnie kazał, Ścinać swym prawem, kto się grzechem żmazał. Najpierwsza była praktyka mej władze, Gdym się popisać chciała swym rzemiosłem, Kaima z Ablem ródnych Braci zwadzę, Jeden drugiego pałką czyli wiosłem W głowę zajechał przez zazdrość, kiedy mu, Żałował w górę idącego dymu. Teraz kiedy się ród ludzki zaplenił, Przy długiej kosie noszę ostre brzytwy, Krzaczek młodziuchny, byle zazielenił, Zrzynam latorośl; albo jak rybitwy,
Krążąc nad wodą kierują lot szybki, Nie spodziewane biorą wgardziel rybki. Wiem że
rádziłam się w Raju, Gdy Adam z Ewą wpádli w práwołamstwa, Odtąd przybyłam z náywyższego kraju, BOG Stworca wszego stworzenia mnie kázał, Scinać swym práwem, kto się grzechem żmazał. Náypierwsza była práktyka mey władze, Gdym się popisać chciała swym rzemiosłem, Kaima z Ablem rodnych Braći zwádzę, Jeden drugiego páłką czyli wiosłem W głowę zaiechał przez zázdrość, kiedy mu, Záłował w gorę idącego dymu. Teraz kiedy się rod ludzki záplenił, Przy długiey kosie noszę ostre brzytwy, Krzaczek młodziuchny, byle zázielenił, Zrzynam látorośl; álbo iák rybitwy,
Krążąc nád wodą kieruią lot szybki, Nie spodziewane biorą wgárdziel rybki. Wiem że
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 250
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
, do paskudy!” A w tym go patołęczą przeparzy przez udy. Pan w nogi, sługa za nim chyżo się obraca, Raz po boku, drugi raz po plecach go maca. Kiedy tak aż do samej wjedzie na nim sieni, Ten się nieborak po pas uszarga, upieni, Że sapiąc z gołą pałką, pozrucawszy z siebie Owe chusty, jakoby w zginionej potrzebie, Wpadnie do żony, która od śmiechu się puka, Że błazna wierzącego tak kształtnie oszuka. Toż choć dyszy, chociaż mu jeszcze w gardle słono: „Prawiem ci trafił na prask, moja miła żono! Srodześ się omyliła, poprzysiąc-em gotów
, do paskudy!” A w tym go patołęczą przeparzy przez udy. Pan w nogi, sługa za nim chyżo się obraca, Raz po boku, drugi raz po plecach go maca. Kiedy tak aż do samej wjedzie na nim sieni, Ten się nieborak po pas uszarga, upieni, Że sapiąc z gołą pałką, pozrucawszy z siebie Owe chusty, jakoby w zginionej potrzebie, Wpadnie do żony, która od śmiechu się puka, Że błazna wierzącego tak kształtnie oszuka. Toż choć dyszy, chociaż mu jeszcze w gardle słono: „Prawiem ci trafił na prask, moja miła żono! Srodześ się omyliła, poprzysiąc-em gotów
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 293
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
po tych całkach się wściekali, Gdy now marca pod dachem głośno zaczynali. Nie daj mi ich na obiad, bo się i ja wściekę. Weźcie te, Włoszy, figi na swoją opiekę. 40. Traf.
Włoch pod Warką w dzień piątku gotował wyzinę. Mazur to widząc mniemał, żeby cielęcinę.
Uderzy pałką w garniec, a Włoch od komina. Mazur za nim, wołając: owo cielęcina. Rzecze Włoch: o Mazurze, potrawęś zepsował, Znać, żeś tego obojga nigdy nie kosztował. 41. Żart na gospodarzów.
Czwartek milczy i mruga, Jest beczka piwa i druga, Gospodarzom radzi, Wypić ją nie
po tych całkach się wściekali, Gdy now marca pod dachem głośno zaczynali. Nie daj mi ich na obiad, bo się i ja wściekę. Weźcie te, Włoszy, figi na swoię opiekę. 40. Traf.
Włoch pod Warką w dzień piątku gotował wyzinę. Mazur to widząc mniemał, żeby cielęcinę.
Uderzy pałką w garniec, a Włoch od komina. Mazur za nim, wołając: owo cielęcina. Rzecze Włoch: o Mazurze, potrawęś zepsował, Znać, żeś tego obojga nigdy nie kosztował. 41. Żart na gospodarzow.
Czwartek milczy i mruga, Jest beczka piwa i druga, Gospodarzom radzi, Wypić ją nie
Skrót tekstu: ZbierDrużWir_I
Strona: 26
Tytuł:
Collectanea...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1675 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910