z kaulefijory; I na ząb mi nie padnie, chociem ich zjadł kilka: Biednież się najeść mięsa, gdzie kość jako szpilka. Nastąpią malowane galarety za tem; Myślę, co dalej czynić mam z tym odrwiświatem: Czy ja krowa na głąbie, czy koza na kwiatki? Gniewam się i tylko mu nie wspomnię pań matki. Toż ślimaki, ostrygi, podobno i żaby: Rozumiejąc prawdziwie, że wieprzowe schaby Albo jakie misternie upieczone ptastwo, Siągnę z nożem do misy, aż ono plugastwo. Wytrząsa Włoch skorupy, kosteczki osysa. Aż znowu druga po tej następuje misa: Para w nie zasuszonych gołąbiątek pałkach, Tamże rznięte kogutom grzebyki
z kaulefijory; I na ząb mi nie padnie, chociem ich zjadł kilka: Biednież się najeść mięsa, gdzie kość jako szpilka. Nastąpią malowane galarety za tem; Myślę, co dalej czynić mam z tym odrwiświatem: Czy ja krowa na głąbie, czy koza na kwiatki? Gniewam się i tylko mu nie wspomnię pań matki. Toż ślimaki, ostrygi, podobno i żaby: Rozumiejąc prawdziwie, że wieprzowe schaby Albo jakie misternie upieczone ptastwo, Siągnę z nożem do misy, aż ono plugastwo. Wytrząsa Włoch skorupy, kosteczki osysa. Aż znowu druga po tej następuje misa: Para w nie zasuszonych gołąbiątek pałkach, Tamże rznięte kogutom grzebyki
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 34
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
; Przy oddawaniu panny nie każą mu, aże Trąci go z nich który w bok, skoro czas pokaże. Prawi ktoś oracyją o Ewie z Adamem, Jako zawsze źle było człekowi żyć samem,
Jako niemiłosiernie Kain zabił Abla. Wtem go czyjaś niechcący w bok trąciła szabla, A ten szast panu ojcu, szast pań matce potem, Toż pannie z niskim do nóg upada obrotem, Że Kain Abla zabił; trąci go ów, żeby Tak barzo się bez wszelkiej nie kłaniał potrzeby. A ten znowu, dziękując, do ziemie się zgina, Że Kain Abla zabił, nie Abel Kaina. Niepodobna utrzymać śmiechu było w sercu. Na
; Przy oddawaniu panny nie każą mu, aże Trąci go z nich który w bok, skoro czas pokaże. Prawi ktoś oracyją o Ewie z Adamem, Jako zawsze źle było człekowi żyć samem,
Jako niemiłosiernie Kain zabił Abla. Wtem go czyjaś niechcący w bok trąciła szabla, A ten szast panu ojcu, szast pań matce potem, Toż pannie z niskim do nóg upada obrotem, Że Kain Abla zabił; trąci go ów, żeby Tak barzo się bez wszelkiej nie kłaniał potrzeby. A ten znowu, dziękując, do ziemie się zgina, Że Kain Abla zabił, nie Abel Kaina. Niepodobna utrzymać śmiechu było w sercu. Na
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 127
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
jedna miała wdowa, A postrzegszy, że igrać z parobki gotowa, Do karczmy jej i nigdzież nie puściła z domu.
Pytana o przyczynę: „Dla wielkiego sromu, Gdybyś cnotę straciła; niejednaż się sparza Matka na tym; trzeba jej donieść do ołtarza.” „Już mi do lat szesnastu, pań matko, niewiele — Rzecze dziewka — a nie wiem, gdzie cnota w mym ciele.” Więc podniósszy koszule, miasto odpowiedzi: „Tu u dziewek, tu cnota i u ciebie siedzi.” Ta na owe pomyśli jej napominania: Godniejsza uczciwszego była pomieszkania. Potem, gdy mięsopustne nastąpią ostatki, Siostry, ciotki
jedna miała wdowa, A postrzegszy, że igrać z parobki gotowa, Do karczmy jej i nigdzież nie puściła z domu.
Pytana o przyczynę: „Dla wielkiego sromu, Gdybyś cnotę straciła; niejednaż się sparza Matka na tym; trzeba jej donieść do ołtarza.” „Już mi do lat szesnastu, pań matko, niewiele — Rzecze dziewka — a nie wiem, gdzie cnota w mym ciele.” Więc podniósszy koszule, miasto odpowiedzi: „Tu u dziewek, tu cnota i u ciebie siedzi.” Ta na owe pomyśli jej napominania: Godniejsza uczciwszego była pomieszkania. Potem, gdy mięsopustne nastąpią ostatki, Siostry, ciotki
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 359
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
zapały wszeteczne/ uwarzony w wodzie/ Nie po tobie gdy skusisz/ kto myśli opłodzie.
O Szafranie. Szafran serce weseli/ i władzy dodaje/ Przezeń mdły człowiek znowu do swych sił powstaje. Wątrobę naprawuje/ zgołv wielkiej cnoty/ A nade wszystko z serca że złoży kłopoty.
O Luczku. Która z Pań/ ba i z Panien Luczek jada rada/ W rodzeniu każdorocznym nie będzie jej wada. A jeżelić idzie krew nosem dostateczna/ Pójdzie jedno nasmaruj nozdrza nazad wsteczna.
O Pieprzu. Pieprz czarny zwykł wyczyściać humory niezdrowe/ Z tegoż Flegmy strawieniu pomocy gotowe. Biały zaś Pieprz żołądek zwykł mocno ratować/ I piersi
zápały wszeteczne/ vwárzony w wodźie/ Nie po tobie gdy skuśisz/ kto myśli opłodźie.
O Száfránie. Száfran serce weseli/ y władzy dodáie/ Przezeń mdły człowiek znowu do swych śił powstáie. Wątrobę nápráwuie/ zgołv wielkiey cnoty/ A náde wszystko z serca że zloży kłopoty.
O Luczku. Ktora z Pań/ bá y z Páńien Luczek iada rádá/ W rodzeniu káżdorocznym nie będźie iey wádá. A ieżelić idźie krew nosem dostáteczna/ Poydźie iedno násmáruy nozdrza názad wsteczna.
O Pieprzu. Pieprz czarny zwykł wyczyśćiáć humory niezdrowe/ Z tegosz Phlegmy ztrawieniu pomocy gotowe. Biały záś Pieprz żołądek zwykł mocno rátowáć/ Y pierśi
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: D2v
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
Zona Posła do Króla Polskiego/ przy tym Akcie równo z drugiemi była; Książę Falzgraf Duć de Luines, de Rets i de Guimene, tam też przybyli z Książęty Polskiemi Radziwiłem i z Zamojskim/ którzy jakom wyżej powiedział w Francuskim stroju/ dla tego że nie należeli do Posłów: Z wielką liczbą inszych Panów i Pań/ których ledwie Pałac ten mógłw sobie zmieścić. Księżna przyjęła Posłów we drzwiach fale/ gdzie im i Audiencją dała/ którą zaczął I. M. X. biskup mówiąc od dwóch/ który jej prezentował z Listem Korla Polskiego Krzyżyk o sześci Diamentach równych wielkością i pięknością/ w szacunku więcej niż na sto tysięcy Talerów/
Zoná Posłá do Krolá Polskiego/ przy tym Akćie rowno z drugiemi byłá; Xiążę Falzgraff Duc de Luines, de Rets y de Guimene, tám też przybyli z Xiążęty Polskiemi Radźiwiłem y z Zamoyskim/ ktorzy iákom wyżey powiedźiał w Francuskim stroiu/ dla tego że nie należeli do Posłow: Z wielką liczbą inszych Pánow y Pań/ ktorych ledwie Páłac ten mogłw sobie zmieśćić. Xiężná przyięłá Posłow we drzwiách fale/ gdźie im y Audyencyą dáłá/ ktorą zaczął I. M. X. biskup mowiąc od dwoch/ ktory iey prezentował z Listem Korlá Polskiego Krzyżyk o sześći Dyámentách rownych wielkośćią y pięknośćią/ w szácunku wiecey niż ná sto tyśięcy Talerow/
Skrót tekstu: WjazdPar
Strona: b4
Tytuł:
Wjazd wspaniały posłów polskich do Paryża
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1645
Data wydania (nie wcześniej niż):
1645
Data wydania (nie później niż):
1645
- Jakoś mi pierwsze męskie potomki odkryła, Kiedym cię w Merlinowej jaskiniej trafiła, Takbym rada wiedziała, jeśli między białą Płcią z mego rodu która znaczną jaką chwałą Będzie kiedy na świecie”. - Na to jej życzliwa Wiedma odpowiedziała: „To rzecz niewątpliwa,
LVII.
Że w twojem rodzie zacnych pań będzie dostatek, I królów i cesarzów zawołanych matek, Które upadłych królestw będą podporami I naprzedniejszych domów odnowicielkami; I jako potomkowie męskiej płci zostaną Sławnemi, niemniejszej czci i chwały dostaną Białegłowy w twem rodzie, z wielkiej pobożności, Z roztropności, z dobroci, z cnoty i czystości.
LVIII.
I kiedybym o
- Jakoś mi pierwsze męskie potomki odkryła, Kiedym cię w Merlinowej jaskiniej trafiła, Takbym rada wiedziała, jeśli między białą Płcią z mego rodu która znaczną jaką chwałą Będzie kiedy na świecie”. - Na to jej życzliwa Wiedma odpowiedziała: „To rzecz niewątpliwa,
LVII.
Że w twojem rodzie zacnych pań będzie dostatek, I królów i cesarzów zawołanych matek, Które upadłych królestw będą podporami I naprzedniejszych domów odnowicielkami; I jako potomkowie męskiej płci zostaną Sławnemi, niemniejszej czci i chwały dostaną Białegłowy w twem rodzie, z wielkiej pobożności, Z roztropności, z dobroci, z cnoty i czystości.
LVIII.
I kiedybym o
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 287
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
jako żałowała Cudzego, a swojego złego się bojała.
LI.
Przybyło więcej strachu, skoro go skrwawionem I ze wzrokiem ujźrzała z gniewu zapalonem; Dopiero się i o się i o swych strwożyła, I wrzaskiem aż do nieba powietrze dzieliła; Bo krom żołnierstwa moc ją inszych prowadziło, Siła z nią i ochmistrzów i starych pań było I panny co zacniejsze z nią beły jachały, Te, które się w Granacie gładsze najdowały.
LII.
Skoro ujźrzał onę twarz Tatarzyn zuchwały, Nad którą gładszej kraje hiszpańskie nie miały, Która go nagle w płaczu - cóż, gdyby się była Rozśmiała! - w zbytnie w on czas miłości wprawiła, Nie wie
jako żałowała Cudzego, a swojego złego się bojała.
LI.
Przybyło więcej strachu, skoro go skrwawionem I ze wzrokiem ujźrzała z gniewu zapalonem; Dopiero się i o się i o swych strwożyła, I wrzaskiem aż do nieba powietrze dzieliła; Bo krom żołnierstwa moc ją inszych prowadziło, Siła z nią i ochmistrzów i starych pań było I panny co zacniejsze z nią beły jachały, Te, które się w Granacie gładsze najdowały.
LII.
Skoro ujźrzał onę twarz Tatarzyn zuchwały, Nad którą gładszej kraje hiszpańskie nie miały, Która go nagle w płaczu - cóż, gdyby się była Rozśmiała! - w zbytnie w on czas miłości wprawiła, Nie wie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 308
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
to w podziale obyczajów. A naprzód zacznijmy od tego, od którego zaczynać i kończyć powinniśmy. OBYCZAJ CHWAŁY BOSKIEJ I NABOŻEŃSTWA Stanisław:
A chcesz widzieć i poznać króla, panie Mikołaju? Pódźmyż wcześnie do kościoła Panien Wizytek, bo tam jutro solenny odpust, dziś nieszpór. Król na nim, wszytkich panów, pań i panien zgromadzenie i inszych ludzi nacisk wielki będzie, nie moglibyśmy się potem wcisnąć i domieścić sposobności widzenia Pana i poznania w tumulcie. Na pałacu trudno go widzieć przed wartami i rozeznać w archandii panów po cudzoziemsku. W karycie jako ptak lata, na koniu nieznacznie biega i wyjeżdża, najlepiej go tedy obaczymy w
to w podziale obyczajów. A naprzód zacznijmy od tego, od którego zaczynać i kończyć powinniśmy. OBYCZAJ CHWAŁY BOSKIEJ I NABOŻEŃSTWA Stanisław:
A chcesz widzieć i poznać króla, panie Mikołaju? Pódźmyż wcześnie do kościoła Panien Wizytek, bo tam jutro solenny odpust, dziś nieszpór. Król na nim, wszytkich panów, pań i panien zgromadzenie i inszych ludzi nacisk wielki będzie, nie moglibyśmy się potem wcisnąć i domieścić sposobności widzenia Pana i poznania w tumulcie. Na pałacu trudno go widzieć przed wartami i rozeznać w archandyi panów po cudzoziemsku. W karycie jako ptak lata, na koniu nieznacznie biega i wyjeżdża, najlepiej go tedy obaczymy w
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 237
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
kapelanów swoich spowiadać się będzie?
Stanisław: I o tym nie rozumiem. Panowie bowiem do kapelanów swoich w takowy sposób konfidencji nie miewają ani kapelani o nią się też starają, dosyć mając na tym, że Mszą króciusieńko odprawi, brzuch dostatkiem i smaczno naleje i napasie, szkatułę naładuje i uprowiduje, w respekta się u pań i panów zapomoże i do jubilactwa sobie w zakonie dopomoże.
Mikołaj: A cóż po nich na dworach pańskich? Kędy być powinni żwawymi sumnienia pryncypałów swoich dozorcami, pilnymi chwały Boskiej stróżami, sprawiedliwości, aby się każdemu według zasług dzieliła, ewiktorami, wszytkich na dworze dusz opiekunami i do zbawienia przewodnikami.
Stanisław: Tak by
kapelanów swoich spowiadać się będzie?
Stanisław: I o tym nie rozumiem. Panowie bowiem do kapelanów swoich w takowy sposób konfidencyi nie miewają ani kapelani o nię się też starają, dosyć mając na tym, że Mszą króciusieńko odprawi, brzuch dostatkiem i smaczno naleje i napasie, szkatułę naładuje i uprowiduje, w respekta się u pań i panów zapomoże i do jubilactwa sobie w zakonie dopomoże.
Mikołaj: A cóż po nich na dworach pańskich? Kędy bydź powinni żwawymi sumnienia pryncypałów swoich dozorcami, pilnymi chwały Boskiej stróżami, sprawiedliwości, aby się każdemu według zasług dzieliła, ewiktorami, wszytkich na dworze dusz opiekunami i do zbawienia przewodnikami.
Stanisław: Tak by
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 240
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
się jego lekta skończyła.
Stanisław: Pyta się, słyszę, przed którym ołtarzem była.
Mikołaj: To jej takim sposobem nie słuchał.
Stanisław: Nie słuchał, kiedy nie widział ani uważał.
Mikołaj: Wielkiej znać słucha i do końca będzie.
Stanisław: Rusza się z miejsca swojego i z nim wszytka panów i pań archandria.
Mikołaj: To chyba do diabła za takie nabożeństwo.
Stanisław: Być to może czasu swojego, teraz idą za klauzurę na obiad. OBYCZAJ MIŁOŚCI I PRZYJAŹNI BLIŹNIEGO Potykający:
Czołem, czołem, mój serdeczny bracie. Cieszę się niezmiernie, że cię zdrowo widzę i witam.
Odpowiedający: Bóg ci zapłać, mój
się jego lekta skończyła.
Stanisław: Pyta się, słyszę, przed którym ołtarzem była.
Mikołaj: To jej takim sposobem nie słuchał.
Stanisław: Nie słuchał, kiedy nie widział ani uważał.
Mikołaj: Wielkiej znać słucha i do końca będzie.
Stanisław: Rusza się z miejsca swojego i z nim wszytka panów i pań archandryja.
Mikołaj: To chyba do dyjabła za takie nabożeństwo.
Stanisław: Bydź to może czasu swojego, teraz idą za klauzurę na obiad. OBYCZAJ MIŁOŚCI I PRZYJAŹNI BLIŹNIEGO Potykający:
Czołem, czołem, mój serdeczny bracie. Cieszę się niezmiernie, że cię zdrowo widzę i witam.
Odpowiedający: Bóg ci zapłać, mój
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 247
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962