inni z Bolarami swemi roziachali się. Włodzimirz zasię srebrne trunny Ciałom Świętym porobić kazał/ i pozłocił je/ także i Kaplicęw której legli złocistym srebrem odział/ ozdobił/ i okrył. Trafiło się przy tymże przenoszeniu/ iż skoro brano mężnych tych Chrysta Pana Wyznawców/ zapach piękny i wonia nigdy na płaczliwym tym wygnania naszego padole niesłychana ukazała się; którą nasycony Przeoświecony Ociec Metropolita/ aż dopiro że są Święci Ugodnicy Boży poznał/ i ich pochwaliwszy/ zawsze się błogosławionych Męczenników świętemu poruczał opatrzeniu. Cuda i Paraeneses. Pobożność Książąt Ruskich Poczet Procesjej. Jak śś. Hliba i Beryssa Praedecessorów I. O. Książąt Czetwerteńskich Relikwie prowadzono. Jak lud zabawiony
inni z Bolárámi swemi roziácháli się. Włodźimirz zásię srebrne trunny Ciáłom Swiętym porobić kazał/ y pozłoćił ie/ tákże y Káplicęw ktorey legli złoćistym srebrem odźiał/ ozdobił/ y okrył. Tráfiło się przy tymże przenoszeniu/ iż skoro brano mężnych tych Chrystá Páná Wyznawcow/ zapách piękny y wonia nigdy ná płáczliwym tym wygnánia nászego padole niesłychána vkazáłá się; ktorą násycony Przeoświecony Oćiec Metropolitá/ áż dopiro że są Swięći Vgodnicy Boży poznał/ y ich pochwaliwszy/ záwsze się błogosłáwionych Męczennikow świętemu poruczał opátrzeniu. Cudá y Paraeneses. Pobożność Xiążąt Ruskich Poczet Processyey. Iák śś. Hlibá y Berissa Praedecessorow I. O. Xiążąt Czetwerteńskich Reliquiae prowádzono. Iák lud zábáwiony
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 104
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
tak bardzo złej opinii i o nas samych, i o braci, ziomkach i gatryjotach naszych. Łudziemy się tedy nadzieją, że chociaż to jest prawdziwe przysłowie: vitia, donec homines, przeciąż jednak można tego dokazać, aby mniej przynajmniej było złego, jeżeli nie podobna złe wszystko wyplenić, a to dosyć na tym świata padole. Tam dobry rząd, nie gdzie nie masz nic złego, bo to nie ludzką, ale gdzie jest mniej złego.
Naprzód tedy w tym się skonwinkować zupełnie potrzeba, że trzeba koniecznie przedajności, ile można, zabieżeć. Gdyby w niej inszego nie było złego jak te, co się wyżej dopiero namieniły, to między
tak bardzo złej opinii i o nas samych, i o braci, ziomkach i gatryjotach naszych. Łudziemy się tedy nadzieją, że chociaż to jest prawdziwe przysłowie: vitia, donec homines, przeciąż jednak można tego dokazać, aby mniej przynajmniej było złego, jeżeli nie podobna złe wszystko wyplenić, a to dosyć na tym świata padole. Tam dobry rząd, nie gdzie nie masz nic złego, bo to nie ludzką, ale gdzie jest mniej złego.
Naprzód tedy w tym się skonwinkować zupełnie potrzeba, że trzeba koniecznie przedajności, ile można, zabieżeć. Gdyby w niej inszego nie było złego jak te, co się wyżej dopiero namieniły, to między
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 275
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
wszystko cokolwiek mówią/ którym zawichrzony po wszystkim świecie niezbożności swej proch rozwiewają. Skłoń uszy swoje na szum wiatru cichego synu i rzeczonoć będzie: tu Pan, który potężną/ wszechmocnej swej prawice mocą/ ony niezbożności proch ze wszystkiego świata zebrany/ na rozwiejaczów głowy na wieczne zesromocenie ich wysypie: i w ten czas w swym padole przepaści/ który na wszystkeigo świata samołowkę wykopali/ wysoko latającej hardości smrodem zemdleni zginą. Ale przywodzą jeszcze na podparcie swego przedsięwzięcia żadną kontradyccją (jako rozumieją) niezwyciężony wielkiego Konstantego przywilej/ którym mówią Rzymską Cerkiew Konstanty nad insze i wywyższył i Biskupa jej Cesarskiej władzy wielmożnością przyozdobił/ a nad wszystkiemi Patriarchami przełożył. Biada nie wstydliwej
wszystko cokolwiek mowią/ ktorym záwichrzony po wszystkim świećie niezbożnośći swey proch rozwiewáią. Skłoń vszy swoie ná szum wiátru ciche^o^ synu y rzecżonoć będźie: tu Pan, ktory potężną/ wszechmocney swey práwice mocą/ ony niezbożnośći proch ze wszystkie^o^ świátá zebrany/ ná rozwieiácżow głowy ná wiecżne zesromocenie ich wysypie: y w ten cżás w swym pádole przepáśći/ ktory ná wszystkeigo świátá sámołowkę wykopáli/ wysoko latáiącey hárdośći smrodem zemdleni zginą. Ale przywodzą ieszcże ná podpárćie swego przedśięwźięćia żadną contrádictią (iáko rozumieią) niezwyćiężony wielkiego Konstántego przywiley/ ktorym mowią Rzymską Cerkiew Constánty nád insze y wywyższył y Biskupa iey Cesárskiey władzy wielmożnośćią przyozdobił/ á nád wszystkiemi Pátryárchámi przełożył. Biádá nie wstydliwey
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 49v
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
Rzecze Anioł: «Nie bój się, więcej ich jest z nami. Jeżeli Bóg jest przy nas, kto swymi siłami
nam co złego uczyni? Od boku twojego tysiące pierzchać będą, zostań pewna tego. Oczyma jednak twymi napatrzysz się tego, jak wiele grzeszni ludzie cierpią w piekle złego!». § III O padole straszliwym
Gdy tedy szli pospołu, światłości nie było oprócz samej anielskiej, co duszę cieszyło. Nadeszli do padołu dziwnie straszliwego, ciemnego i mgłą śmierci cale pokrytego: był głęboki, ognistym węglem napełniony, szyją cienką u wierzchu potężnie zamkniony; wieko było miąższości łokci sześć mające, nad węgle płomieniste ogniem pałające. Stamtąd smrody takowe
Rzecze Anioł: «Nie bój się, więcej ich jest z nami. Jeżeli Bóg jest przy nas, kto swymi siłami
nam co złego uczyni? Od boku twojego tysiące pierzchać będą, zostań pewna tego. Oczyma jednak twymi napatrzysz się tego, jak wiele grzeszni ludzie cierpią w piekle złego!». § III O padole straszliwym
Gdy tedy szli pospołu, światłości nie było oprócz samej anielskiej, co duszę cieszyło. Nadeszli do padołu dziwnie straszliwego, ciemnego i mgłą śmierci cale pokrytego: był głęboki, ognistym węglem napełniony, szyją cienką u wierzchu potężnie zamkniony; wieko było miąższości łokci sześć mające, nad węgle płomieniste ogniem pałające. Stamtąd smrody takowe
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 89
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
zewsząd opasaną! A za ręce i nogi/ właśnie jak kajdany Twardemi/ i pętami mocno skrępowany Tak/ że słońca nie widzę/ i samego Nieba/ Chyba/ że mi przychodzi na myśl światłość Feba/ I samo Niebo że jest. bo w tak ciemnym dole Mieszkam/ że nie wiem/ co się na świata padole Dzieje? z którego chyba płacz mój tam wychodzi/ Gdzie się zmysłom/ i moim oczom być nie godzi.
Więc pod twą bieżę dobry Boże mój obronę/ Prosząc/ byś nieprzyjaciół mych potłumił stronę. Którym czyli pozwolisz mieć nademną państwo Dłużej/ i swe wyrządzać tak srogie tyraństwo? Tak tuszę/ iż w
zewsząd opásáną! A zá ręce y nogi/ własnie iak kaydany Twárdemi/ y pętámi mocno skrępowány Ták/ że słońcá nie widzę/ y sámego Niebá/ Chybá/ że mi przychodzi ná mysl świátłość Phebá/ Y sámo Niebo że iest. bo w ták ćiemnym dole Mieszkám/ że nie wiem/ co się ná świátá pádole Dźieie? z ktorego chybá płácż moy tam wychodźi/ Gdźie się zmysłom/ y moim ocżom bydź nie godźi.
Więc pod twą bieżę dobry Boże moy obronę/ Prosząc/ byś nieprzyiáćioł mych ṕotłumił stronę. Ktorym cżyli pozwolisz mieć nádemną państwo Dłużey/ y swe wyrządzać ták srogie tyráństwo? Tak tuszę/ iż w
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 88
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
(mała pociecha!), Ani parkanów około, Ze wszystkich stron wszędzie goło. Tam krynice zgóry bieżą, Trzy sadzawki niżej leżą. Sadeczek tuż między niemi, Wisła w kompanijej z niemi. Dwór J.M.P. Osmólskiego, Giżyński nazwany
Godzien pochwały, nadole Ten dwór leży, jak w padole; Tam sadzawki, sady, gumno,
Role i w budynki szumno. Jest poddanych kilkanaście, Szczególnie pewnie dwanaście. Tuż przy Wiśle osiadłości, Wzdłuż i wszerz ma ten dwór włości. Folwarki miejskie i szlacheckie dwory.
Miejskie folwarki nagórze, Szpitalny swe role orze. Tak się rozciągnęły w dłużą, Przy samej wsi
(mała pociecha!), Ani parkanów około, Ze wszystkich stron wszędzie goło. Tam krynice zgóry bieżą, Trzy sadzawki niżej leżą. Sadeczek tuż między niemi, Wisła w kompanijej z niemi. Dwór J.M.P. Osmólskiego, Giżyński nazwany
Godzien pochwały, nadole Ten dwór leży, jak w padole; Tam sadzawki, sady, gumno,
Role i w budynki szumno. Jest poddanych kilkanaście, Szczególnie pewnie dwanaście. Tuż przy Wiśle osiadłości, Wzdłuż i wszerz ma ten dwór włości. Folwarki miejskie i szlacheckie dwory.
Miejskie folwarki nagórze, Szpitalny swe role orze. Tak się rozciągnęły w dłużą, Przy samej wsi
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 76
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
jeziora, gęstwiny, Perspektywy, niepodobne Oku widzieć, tak ozdobne. Choćby się malarze zeszli, A wiele krain obeszli, Trudno znaleźć piękniejszego Miejsca i w oczach milszego. Stary Dwór Ujazdowski z Ogrodami.
Z drugą stronę pyszne dwory Z drzewa, porządne obory, Stajnie, gumno, a nadole Łaźnia z sadzawką w padole. Dwa ogrody: przestrzenniejszy Pod pałacem, ten zaś mniejszy; Choć nie wielki, przyznać muszę, Największemu zrówna, tuszę; A ten drugi dosyć wielki, W nim są drzewa, owoc wszelki. Wkoło kwater piękne płoty Zielone; ogrodnik złoty, Co je sadził, godzien chwały Wprawdzie i wielkiej pochwały. Nuż figownie
jeziora, gęstwiny, Perspektywy, niepodobne Oku widzieć, tak ozdobne. Choćby się malarze zeszli, A wiele krain obeszli, Trudno znaleźć piękniejszego Miejsca i w oczach milszego. Stary Dwór Ujazdowski z Ogrodami.
Z drugą stronę pyszne dwory Z drzewa, porządne obory, Stajnie, gumno, a nadole Łaźnia z sadzawką w padole. Dwa ogrody: przestrzenniejszy Pod pałacem, ten zaś mniejszy; Choć nie wielki, przyznać muszę, Największemu zrówna, tuszę; A ten drugi dosyć wielki, W nim są drzewa, owoc wszelki. Wkoło kwater piękne płoty Zielone; ogrodnik złoty, Co je sadził, godzien chwały Wprawdzie i wielkiej pochwały. Nuż figownie
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 81
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
jest/ a będzie nam dobrze w tym czasie i wieczności AMEN Ioan: 22. Część Pierwsza. Zaprasza na Bankiet swoich Adam Stary, Bankietuje zaproszonych, i o Rozmowach natymze Bańkiecie trzech Synów Adamowych.
ADam stary/ według zwyczaju go/ chcąc dobrej myśli i uciechy zażyć/ a to na wygnaniu będąc/ i padole płaczu/ prosił do siebie na Bankiet już żonatych trzech Synów swoich; na imię/ Miłośnika dymów/ Miłośnika ciernia/ i Miłośnika siana; z któremi i drugich przyjacioły pokrewnych swoich/ a między niemi/ Jana cnego młodzieniaszka. Co gdy czyni/ Synowie drudzy Przyjaciele nie odmówili się/ i owszem ochotnie się ofiarowali myśląc z
iest/ á będźie nam dobrze w tym czaśie y wiecznośći AMEN Ioan: 22. Część Pierwsza. Zápraszá na Bánkiet swoich Adam Stary, Bánkietuie záproszonych, y o Rozmowách natymze Bańkiećie trzech Synow Adamowych.
ADam stary/ według zwyczáiu go/ chcąc dobrey myśli y vćiechy zażyć/ á to ná wygnániu będąc/ y pádole płaczu/ prośił do śiebie ná Bankiet iuż żonatych trzech Synow swoich; ná imię/ Miłośniká dymow/ Miłośniká ciernia/ y Miłośniká śiáná; z ktoremi y drugich przyiaćioły pokrewnych swoich/ á między niemi/ Ianá cnego młodźieniaszka. Co gdy czyni/ Synowie drudzy Przyiaćiele nie odmowili się/ y owszem ochotnie się ofiárowali myśląc z
Skrót tekstu: BanHist
Strona: 1
Tytuł:
Bankiet albo historia jako Adam bankietował
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
rodzice i nauczyciele/ że nas nie przymuszali do dobrego: przeklęte niech będzie wszytko stworzenie któregośmy na złe zażywali/ a ta biada aż na wieki. Co widząc Adam zafrasował się wielce/ że tak zły koniec dobrej myśli; i dopiero poznał po szkodzie co to jest dobrej myśli na wygnaniu zażywać/ i pociechy na padole płaczu. Iob.1. Pożytek duchowny z zabaw świeckich. Matt. 14 Diabeł przy tancach. Psal. 103 Prou: 13. Zwadliwi męczennicy szatanscy.
A wtym goście się rozeszli: a on stroskany położył się na łożu nazwanym Głupia rada: i wypełniło się ono pismo: Koniec wesela smutek posiada. Prou:
rodźice y nauczyćiele/ że nas nie przymuszáli do dobrego: przeklęte niech będźie wszytko stworzenie ktoregosmy ná złe zażywáli/ á tá biadá áż ná wieki. Co widząc Adam zafrásował się wielce/ że ták zły koniec dobrey myśli; y dopiero poznał po szkodźie co to iest dobrey myśli ná wygnániu zażywáć/ y poćiechy ná padole płaczu. Iob.1. Pożytek duchowny z zabaw świeckich. Matt. 14 Diabeł przy táncach. Psal. 103 Prou: 13. Zwadliwi męczennicy szatanscy.
A wtym gośćie się rozeszli: á on stroskány położył się ná łożu názwánym Głupia ráda: y wypełniło się ono pismo: Koniec wesela smutek pośiadá. Prou:
Skrót tekstu: BanHist
Strona: 37
Tytuł:
Bankiet albo historia jako Adam bankietował
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
gwałtem/ gdzie sam Gałga aż do południa przyganiał wojska swe na nas/ ale im nie dał Pan Bóg pociechy nad nami/ owszem poszkodzeni barzo/ i ze wstydem wielkim odstąpić musieli. Tu my też trochę wytchnąwszy ku wieczorowi/ poszli na całą noc w drogę.
3. Z dobrą na dzień godzinę/ stanęlismy w padole głębokim/ wąskim/ przy wsi zapalonej od Pogan/ (bo nam wszędy i we dnie/ i wnocy/ na koło gumna i wsi wszystkie zawżdy zapalali) tu kusili się o nas kila razów/ ale tak już było wzięło wojsko serce na nie/ że sami Ciurowie/ w górę wysoką/ wyuzdawszy się/
gwałtem/ gdzie sam Gáłgá áż do południá przyganiał woyská swe ná nas/ ále im nie dał Pan Bog poćiechy nád námi/ owszem poszkodzeni bárzo/ y ze wstydem wielkim odstąpić muśieli. Tu my też trochę wytchnąwszy ku wieczorowi/ poszli ná cáłą noc w drogę.
3. Z dobrą ná dzień godzinę/ stánęlismy w pádole głębokim/ wąskim/ przy wśi zápaloney od Pogan/ (bo nam wszędy y we dnie/ y wnocy/ ná koło gumná y wśi wszystkie záwżdy zápaláli) tu kuśili się o nas kilá rázow/ ále ták iuż było wźięło woysko serce ná nie/ że sámi Ciurowie/ w gorę wysoką/ wyuzdawszy się/
Skrót tekstu: SzembRelWej
Strona: B2v
Tytuł:
Relacja prawdziwa o weszciu wojska polskiego do Wołoch
Autor:
Teofil Szemberg
Drukarnia:
Jan Rossowski
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1621
Data wydania (nie wcześniej niż):
1621
Data wydania (nie później niż):
1621