wielką przyznawa Latona kurowi; Stąd kurów przy brzemiennych wonczas zażywano. A Z kurem Merkuriusza zdawna malowano. Srogi Mars i ten kura zawsze miał przy sobie I w kurzej snadź się wonczas wysiedział osobie, Od Wulkana pojman; Pallas kiedy brała Zbroję na się, na szyszak kura zażywała. Idomeneus mężny pod Trojańskim murem Paiż swój odlewany złotym zdobił kurem I u tego, którego niezwalczona siła Wojska nieprzełomione perskie poraziła, Wielkiego Macedona na drzewku kur złoty Miasto grotu był dziwnie subtelnej roboty. Kur przyszłe z przyrodzenia opowiada rzeczy, Tebańczykowie kurzy głos mieli na pieczy, Stąd o szczęściu i przyszłej sławie wróżkę brali, Kiedy się z Spartanami pod Leuktrą ścierali
wielką przyznawa Latona kurowi; Ztąd kurow przy brzemiennych wonczas zażywano. A Z kurem Merkuriusza zdawna malowano. Srogi Mars i ten kura zawsze miał przy sobie I w kurzej snadź się wonczas wysiedział osobie, Od Wulkana poiman; Pallas kiedy brała Zbroję na się, na szyszak kura zażywała. Idomeneus mężny pod Trojańskim murem Paiż swoj odlewany złotym zdobił kurem I u tego, ktorego niezwalczona siła Wojska nieprzełomione perskie poraziła, Wielkiego Macedona na drzewku kur złoty Miasto grotu był dziwnie subtelnej roboty. Kur przyszłe z przyrodzenia opowiada rzeczy, Tebańczykowie kurzy głos mieli na pieczy, Ztąd o szczęściu i przyszłej sławie wrożkę brali, Kiedy się z Spartanami pod Leuktrą ścierali
Skrót tekstu: NaborWierWir_I
Strona: 298
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
musiało. A skoro z ogromnemi drzewy zajachali, Koniom przeciwko sobie wodze wypuszczali. Jako więc wypadają w triumfy puszczone Albo w jakie wesele race zapalone, Z takiem w on czas ich konie pędem wypadały I tak od zajachanych kresów wybiegały. PIEŚŃ XXI.
X.
Hermonides poniżył i jako wymierzył, W prawy bok królewicza przez paiż uderzył; Ale się słabe drzewo w trzaski zgruchotało Tak, że nieobrażony Zerbin został cało. Drugiego uderzenie daremne nie było I tarcz sobie przeciwną drzewem przepędziło Tak, że na drugą stronę przez prawą przebity Łopatkę Hermonides spadł, z siodła wybity.
XI.
Mniemając, że go zabił, litością zmiękczony, Skoczył śpiesznie królewic z
musiało. A skoro z ogromnemi drzewy zajachali, Koniom przeciwko sobie wodze wypuszczali. Jako więc wypadają w tryumfy puszczone Albo w jakie wesele race zapalone, Z takiem w on czas ich konie pędem wypadały I tak od zajachanych kresów wybiegały. PIEŚŃ XXI.
X.
Hermonides poniżył i jako wymierzył, W prawy bok królewica przez paiż uderzył; Ale się słabe drzewo w trzaski zgruchotało Tak, że nieobrażony Zerbin został cało. Drugiego uderzenie daremne nie było I tarcz sobie przeciwną drzewem przepędziło Tak, że na drugą stronę przez prawą przebity Łopatkę Hermonides spadł, z siodła wybity.
XI.
Mniemając, że go zabił, litością zmiękczony, Skoczył śpiesznie królewic z
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 153
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
niem oraz mężnego.
LXV.
„Pódźcie - woła - chcecieli, obadwa zarazem, I Rodomont niech wam da w pomoc jednem razem Afrykę z Hiszpanią, z inszemi narody: Nigdy się was nie zlęknę i nigdy do zgody Nie przydę”. Kręci srogi mieczem ustalonem, Ten świszczy, po powietrzu idąc przerzedzonem; Paiż na ramię kładzie, a gniew zapalczywy Śle z bystrych na Rugiera oczu płomień żywy. PIEŚŃ XXVII.
LXVI.
Którego Gradas prosi, aby to staranie Nań włożył i pierwsze mu pozwolił potkanie. „Uleczę ja - mówi mu - wnet szaleństwo tego, Co to chce triumfować dziś z świata wszytkiego”. Rugier nie
niem oraz mężnego.
LXV.
„Pódźcie - woła - chcecieli, obadwa zarazem, I Rodomont niech wam da w pomoc jednem razem Afrykę z Hiszpanią, z inszemi narody: Nigdy się was nie zlęknę i nigdy do zgody Nie przydę”. Kręci srogi mieczem ustalonem, Ten świszczy, po powietrzu idąc przerzedzonem; Paiż na ramię kładzie, a gniew zapalczywy Śle z bystrych na Rugiera oczu płomień żywy. PIEŚŃ XXVII.
LXVI.
Którego Gradas prosi, aby to staranie Nań włożył i pierwsze mu pozwolił potkanie. „Uleczę ja - mówi mu - wnet szaleństwo tego, Co to chce tryumfować dziś z świata wszytkiego”. Rugier nie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 336
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, jak z Balizardą siecze Duryndana, A cóż, gdy w rękach dużych jest mocnego pana!
LII.
Lecz jeszcze uderzenia żaden z nich srogiego Nie wziął: ma pilne oko jeden na drugiego. Potem pierwszy Mandrykard raz tak ciężki daje Rugierowi, bez dusze iż jakby zostaje. Bierze Rugier raz ciężki, niewypowiedziany, Co paiż, blachą trzykroć hartowną odziany, Rozwaliwszy, zbroję wskróś potężną przebiega I ciała najduższego po wierzchu dosięga.
LIII.
Przykry raz, z którego szły skry aż pod obłoki, To sprawił, iż zimny mróz patrzących za boki Ująwszy, pożałować Rugiera dobrego Przymuszał, gdy mniemali już być zabitego. Bo kiedyby fortuna tak mu
, jak z Balizardą siecze Duryndana, A cóż, gdy w rękach dużych jest mocnego pana!
LII.
Lecz jeszcze uderzenia żaden z nich srogiego Nie wziął: ma pilne oko jeden na drugiego. Potem pierwszy Mandrykard raz tak ciężki daje Rugierowi, bez dusze iż jakby zostaje. Bierze Rugier raz ciężki, niewypowiedziany, Co paiż, blachą trzykroć hartowną odziany, Rozwaliwszy, zbroję wskróś potężną przebiega I ciała najduższego po wierzchu dosięga.
LIII.
Przykry raz, z którego szły skry aż pod obłoki, To sprawił, iż zimny mróz patrzących za boki Ująwszy, pożałować Rugiera dobrego Przymuszał, gdy mniemali już być zabitego. Bo kiedyby fortuna tak mu
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 416
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
siedmioraką łuszczką spięta, nic nie wadzi, Bo tak skutecznie jest broń sczarowana jego, Iż zbroja liściem się zda Hektora mężnego.
LX.
Tak wiele kruszy zbroje, jak szabla zajęła: Krew z boku tatarskiego potokiem lunęła, Który niebo przeklina z jadu ostatniego, Burzy się na kształt morza nieuśmierzonego; Potem rzuca na ziemię paiż, naznaczoną Orłem, aby tak mocą robiąc zgromadzoną, Straszniejszy beł i męstwem zjednoczonem sobie Pomagał, Duryndanę wziąwszy w ręce obie.
LXI.
Krzyknie Rugier: „Już teraz jawnie pokazujesz, Iż się niegodnem herbu tak zacnego czujesz, Cisnąwszy go od siebie, chocia mało cięży: Sam bądź świadkiem, iż tobie więcej nie
siedmioraką łuszczką spięta, nic nie wadzi, Bo tak skutecznie jest broń sczarowana jego, Iż zbroja liściem się zda Hektora mężnego.
LX.
Tak wiele kruszy zbroje, jak szabla zajęła: Krew z boku tatarskiego potokiem lunęła, Który niebo przeklina z jadu ostatniego, Burzy się na kształt morza nieuśmierzonego; Potem rzuca na ziemię paiż, naznaczoną Orłem, aby tak mocą robiąc zgromadzoną, Straszniejszy beł i męstwem zjednoczonem sobie Pomagał, Duryndanę wziąwszy w ręce obie.
LXI.
Krzyknie Rugier: „Już teraz jawnie pokazujesz, Iż się niegodnem herbu tak zacnego czujesz, Cisnąwszy go od siebie, chocia mało cięży: Sam bądź świadkiem, iż tobie więcej nie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 418
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
bieli? Tęśmy za posła sobie w te tu kraje wzięli Do króla francuskiego przez morze głębokie Z Islandiej, co góry w sobie ma wysokie.
LI.
Aż z Islandiej wyspy, gdzie pani króluje Mężna, wspaniała, ludzka, gładkością celuje Bez chyby wszytkie insze: tak niebo życzliwe Onę ubogaciło za cnoty wstydliwe. Paiż, który u siodła widzisz uwiązany, Karłowi ma być od niej w podarku oddany Z tem dokładem, by go dał według zdania swego Temu, kogo wie w wojsku swem najmężniejszego.
LII.
Bo jako sama wzrostu dziwnie jest kształtnego, Tak wszędy rozkazała szukać podobnego Rycerza, coby męstwem wielkiem, niezrównanem Sławny beł po
bieli? Tęśmy za posła sobie w te tu kraje wzięli Do króla francuskiego przez morze głębokie Z Islandyej, co góry w sobie ma wysokie.
LI.
Aż z Islandyej wyspy, gdzie pani króluje Mężna, wspaniała, ludzka, gładkością celuje Bez chyby wszytkie insze: tak niebo życzliwe Onę ubogaciło za cnoty wstydliwe. Paiż, który u siodła widzisz uwiązany, Karłowi ma być od niej w podarku oddany Z tem dokładem, by go dał według zdania swego Temu, kogo wie w wojsku swem najmężniejszego.
LII.
Bo jako sama wzrostu dziwnie jest kształtnego, Tak wszędy rozkazała szukać podobnego Rycerza, coby męstwem wielkiem, niezrównanem Sławny beł po
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 14
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
przeklina, grozi, fuka, łaje.
I
Tem czasem okropnych gusł źrzódło i studnica, Najdoskonalsza wieków owych czarownica, Melissa, stara baba, króla algierskiego Wziąwszy postać, przybiegła do wojska swojego. Wszyscy Rodomontowę twarz widzą i oczy, Wszyscy znają na piersiach twardy łupież smoczy; Jego własną do boku szablę przypasała, Jego paiż na lewe ramię przywiązała.
Potem w oczach stanąwszy króla afryckiego, Co pojedynku czekał skończenia onego, Wyniosłem głosem, krzywiąc brwi z czołem, mówiła: „Królu, czyja cię kolwiek rada przymusiła, Abyś ciężar państw twoich młodzikowi temu Zlecił, w surowych wojnach mniej jeszcze biegłemu, Bez chyby przyjacielem nie beł i
przeklina, grozi, fuka, łaje.
I
Tem czasem okropnych gusł źrzódło i studnica, Najdoskonalsza wieków owych czarownica, Melissa, stara baba, króla algierskiego Wziąwszy postać, przybiegła do wojska swojego. Wszyscy Rodomontowę twarz widzą i oczy, Wszyscy znają na piersiach twardy łupież smoczy; Jego własną do boku szablę przypasała, Jego paiż na lewe ramię przywiązała.
Potem w oczach stanąwszy króla afryckiego, Co pojedynku czekał skończenia onego, Wyniosłem głosem, krzywiąc brwi z czołem, mówiła: „Królu, czyja cię kolwiek rada przymusiła, Abyś ciężar państw twoich młodzikowi temu Zlecił, w surowych wojnach mniej jeszcze biegłemu, Bez chyby przyjacielem nie beł i
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 184
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, Iż się prędko Serykan upoci, zmorduje. Tak w najrzeźwiejszem skoku do Sobryna bieży, Co beł pieszo, jako on, w żelaznej odzieży; Na grzmot stopy pierzchliwej góry się ozwały, Niebo grzmi, huczą brzegi, jęczą lasy, skały.
LXXII.
Niestrzymany raz na się rzeźwy starzec czuje, Chowa piersi pod paiż, zasłania, ratuje; Tak mało spodziewane na morzu odmiany Widząc szyper, chce sztuką uść wściekłe bałwany, Obraca ster i żagle do bliskiego brzegu, Gdzie się bezpieczniejszego spodziewa noclegu. Podnosi tarcz na srogi raz, nieuchroniony, Sobryn, który nań Orland spuszcza rozdraźniony.
LXXIII.
Lecz doskonałych hartów Balizarda była, Weścia
, Iż się prędko Serykan upoci, zmorduje. Tak w najrzeźwiejszem skoku do Sobryna bieży, Co beł pieszo, jako on, w żelaznej odzieży; Na grzmot stopy pierzchliwej góry się ozwały, Niebo grzmi, huczą brzegi, jęczą lasy, skały.
LXXII.
Niestrzymany raz na się rzeźwy starzec czuje, Chowa piersi pod paiż, zasłania, ratuje; Tak mało spodziewane na morzu odmiany Widząc szyper, chce sztuką uść wściekłe bałwany, Obraca sztyr i żagle do blizkiego brzegu, Gdzie się bezpieczniejszego spodziewa noclegu. Podnosi tarcz na srogi raz, nieuchroniony, Sobryn, który nań Orland spuszcza rozdraźniony.
LXXIII.
Lecz doskonałych hartów Balizarda była, Weścia
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 245
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
igrzyska onego: Rozciął twarz, popsował blach, gdzie się schodzą nity, I z prawej ręki strumień wypuścił obfity, Strumień krwie hojnej; lecz to przeciw razom były Żarty, które od drugiej pary się robiły.
XCII.
Wierzch hełmu zniósł precz Gradas i obiedwie stronie Boków: stąd zowąd widać grabi gołe skronie; Rozczepił paiż, zrąbał zadni blach i przedni, Łęk w drobne trzaski skruszył u siodła pośledni. Prawda, iż go nie ranił, bo najtwardsze ciało Najduższy ostrej szable raz za fraszkę miało. Ale Orland twarz przeciął i w brzuchu szkodliwą Ranę zadał, z jelity krew mu tocząc żywą.
XCIII.
Już zdesperował Gradas, dwa dobre
igrzyska onego: Rozciął twarz, popsował blach, gdzie się schodzą nity, I z prawej ręki strumień wypuścił obfity, Strumień krwie hojnej; lecz to przeciw razom były Żarty, które od drugiej pary się robiły.
XCII.
Wierzch hełmu zniósł precz Gradas i obiedwie stronie Boków: stąd zowąd widać grabi gołe skronie; Rozczepił paiż, zrąbał zadni blach i przedni, Łęk w drobne trzaski skruszył u siodła pośledni. Prawda, iż go nie ranił, bo najtwardsze ciało Najduższy ostrej szable raz za fraszkę miało. Ale Orland twarz przeciął i w brzuchu szkodliwą Ranę zadał, z jelity krew mu tocząc żywą.
XCIII.
Już zdesperował Gradas, dwa dobre
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 250
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905