narzekają! Gdy widzą kontempt Pana swego znamienity/ Który/ zasłoną chlea/ trwa dla nas zakryty: Ze wolą Damy/ drogie słac szaty na ziemię? Niż okryć w Sakramencie Dawidowe plemię. Gdyby druga/ co złoty za się Ogon ściele/ Wejrzała na Korporał/ lub Velum w Kościele Wstydby jej pieszczonymi dotknąć się palcami Tych ozdób/ co są Ciału Pańskiemi szatami. Jak że Bóg/ słusznym na nas gniewem/ poruszony/ Hardość karać nie ma/ od nas tak wzgardzony. Ale dajmy żeby nam krzywdę swą darował; Choćby nas sam za siebie/ słusznie nie strofował? Mnie macież puści pomstę mimo się/ za drugie Skarby Nieba
nárzekáią! Gdy widzą kontempt Páná swego známienity/ Ktory/ zásłoną chleá/ trwa dla nas zákryty: Ze wolą Dámy/ drogie słác száty ná źięmię? Niż okryć w Sákrámencie Dáwidowe plemię. Gdyby drugá/ co złoty zá się Ogon śćiele/ Weyrzáłá ná Korporał/ lub Velum w Kośćiele Wstydby iey pieszczonymi dotknąć się pálcámi Tych ozdob/ co są Ciáłu Páńskiemi szátámi. Iák że Bog/ słusznym ná nas gniewem/ poruszony/ Hárdość karáć nie ma/ od nas ták wzgárdzony. Ale daymy żeby nám krzywdę swą dárowáł; Chocby nas sam zá śiebie/ słusznie nie strofował? Mnie maćież puśći pomstę mimo się/ żá drugie Skárby Niebá
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: B4
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
nimi i z nami ex Equestri ordine napił się do woli. Był tam od ip. Lubomirskiego marszałka nadwornego koronnego, ambasador ip. Oborski starosta liwski, z przeprosinami do pana posłany, który napiwszy się różnie i nieprzystojnie excedebat, za co był konfundowany. Eo die, sił swoich król pokazywał dokumenta: srebrne kufle grube palcami ściskając i t. d.
1 Augusti na Łobzów wprowadziliśmy króla imci, gdzie ustawiczna jego była zabawa ze strzelbą i z łukiem: ucinał z pistoletu nitki przewieszone, kule w kulę pędził z prawej i z lewej ręki strzelając, i na wspak pistolety obracając w cel uderzał; z muszkietu od gęby bez przykładu,
nimi i z nami ex Equestri ordine napił się do woli. Był tam od jp. Lubomirskiego marszałka nadwornego koronnego, ambasador jp. Oborski starosta liwski, z przeprosinami do pana posłany, który napiwszy się różnie i nieprzystojnie excedebat, za co był konfundowany. Eo die, sił swoich król pokazywał dokumenta: srebrne kufle grube palcami ściskając i t. d.
1 Augusti na Łobzów wprowadziliśmy króla imci, gdzie ustawiczna jego była zabawa ze strzelbą i z łukiem: ucinał z pistoletu nitki przewieszone, kule w kulę pędził z prawéj i z lewéj ręki strzelając, i na wspak pistolety obracając w cel uderzał; z muszkietu od gęby bez przykładu,
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 52
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
która: i wzmiąż, i wzwyż roście. Jakoż one, chcąc swoje tym ozdobić sady I wirydarze zielem, bawią się z nim rady: Jedna go rosą poi, druga na wzrost mierzy, Ta pod kształt wtyka, ta go i siostrze nie zwierzy, Ta grubym do pierścienia źdźbłem goni jak w szrankach, Ta palcami przebiera jako na multankach. A ziele też na wdzięczność wszelką się zdobywa I krasy im przydaje, i piersi nadziewa Wesołymi kwiatkami, i która z nim zadrze, Wnet jej nową ozdobą wypełni zanadrze. Przy tym wszytkie białej płci przypadki, jakoby
Bela albo dobruchna, leczy i choroby: Bo która ma świerzbiączkę i w kroku
która: i wzmiąż, i wzwyż roście. Jakoż one, chcąc swoje tym ozdobić sady I wirydarze zielem, bawią się z nim rady: Jedna go rosą poi, druga na wzrost mierzy, Ta pod kształt wtyka, ta go i siostrze nie zwierzy, Ta grubym do pierścienia źdźbłem goni jak w szrankach, Ta palcami przebiera jako na multankach. A ziele też na wdzięczność wszelką się zdobywa I krasy im przydaje, i piersi nadziewa Wesołymi kwiatkami, i która z nim zadrze, Wnet jej nową ozdobą wypełni zanadrze. Przy tym wszytkie białej płci przypadki, jakoby
Bela albo dobruchna, leczy i choroby: Bo która ma świerzbiączkę i w kroku
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 47
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
miary do sznuru, sznur ujmując ręki prawej wielkim palcem, i drugim po nim następującym tak, żeby paznogieć palca wielkiego plaskością swoją do końca miary przystawał: i gdy miarę odłożą od sznuru, przystawiając palca lewego paznogieć płaskością swoją do plaskości paznogcia, ręki prawej: ani pierwej wypuszczając sznur z ręki prawej, póki go dwiema palcami wprzód ręki lewej nie ściśniesz tak, żeby koniec miary przestawionej po sznurze doskonale przystał ddo płaskości paznogcia ręki lewej. Gdyż takowym sposobem koniec miary zawsze przypadać będzie na miejsce paznogcia umkniętego, bez namniejszego miary przyczynienia, abo umniejszenia, którejby znacznie przybyło, abo ubyło, sznur w brzusce palców ujmując przy mierze. Co uznasz
miáry do sznuru, sznur vymuiąc ręki práwey wielkim pálcem, y drugim po nim nástępuiącym ták, żeby páznogieć pálcá wielkiego pláskośćią swoią do końcá miáry przystawał: y gdy miárę odłożą od sznuru, przystáwiáiąc pálcá lewego páznogieć płáskośćią swoią do pláskośći páznogćiá, ręki práwey: áni pierwey wypuszczáiąc sznur z ręki práwey, poki go dwiemá pálcámi wprzod ręki lewey nie śćiśniesz ták, żeby koniec miáry przestáwioney po sznurze doskonále przystał ddo płáskośći páznogćiá ręki lewey. Gdyż tákowym sposobem koniec miáry záwsze przypadáć będżie ná mieysce páznogćiá vmkniętego, bez namnieyszego miáry przyczynięnia, ábo vmnieyszęnia, ktoreyby znácznie przybyło, ábo vbyło, sznur w brzusce pálcow vymuiąc przy mierze. Co vznasz
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 13
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
” Znowu ten: „Ba, ogolił”; owa: „Ostrzygł” — rzecze. Tak długo między nimi owej było przecze, Aż od słów przyszło do rąk, aż ją zepchnął z ławy. Już tonie, już się baba napija Rudawy, Już i z głową pod wodą na dnie łowi śliże, Przecie palcami, rękę ukazawszy, strzyże. Gdy się o tej sąsiedzi dowiedzą przygodzie, Bieżą na dziw, a widząc, że przeciwko wodzie Mąż jej szuka, wszyscy w śmiech; a ten rzecze: „Szkoda Dziwić się; wszytkoć, prawda, na dół niesie woda, Lecz niewiasta tak sprzeczna we wszytkim z natury I po
” Znowu ten: „Ba, ogolił”; owa: „Ostrzygł” — rzecze. Tak długo między nimi owej było przecze, Aż od słów przyszło do rąk, aż ją zepchnął z ławy. Już tonie, już się baba napija Rudawy, Już i z głową pod wodą na dnie łowi śliże, Przecie palcami, rękę ukazawszy, strzyże. Gdy się o tej sąsiedzi dowiedzą przygodzie, Bieżą na dziw, a widząc, że przeciwko wodzie Mąż jej szuka, wszyscy w śmiech; a ten rzecze: „Szkoda Dziwić się; wszytkoć, prawda, na dół niesie woda, Lecz niewiasta tak sprzeczna we wszytkim z natury I po
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 261
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
usiłuje/ zawadzi znowu z sił wszystkich/ dużo poprze/ spadnie i ta: tedy pójdzie na sztabę/ i rzuci się z niej w morze/ i popłynie ku Gałacie: gdzie po długim przeciągu zmordowany pornie razów kilka/ a wyrynając Naświętszej Bogarodzice o pomoc wzywa. Czwartym razem już tonąć pornie/ i kłodę nożemi namaca palcami/ tak głęboko/ że oddychać mógł wolno; z tej gdy śmiertelnego strzeże się upadku/ drugą nogą tęż dalej obmaca ku Gałacie przeciągłą (o miłosierdzie twoje Panno miłosierdna) na tak wielkiej głębinie/ jaka jest morska/ swemu słudze Przebłogosławiona Bogarodzica nad zwyczaj naturalny dłuższą czyni drogę kłodę/ przyszedł nią do Baszt Gałatskich/ tam
vśiłuie/ záwádzi znowu z śił wszystkich/ dużo poprze/ spádnie y tá: tedy poydźie ná sztabę/ y rzući się z niey w morze/ y popłynie ku Gáłáćie: gdzie po długim przećiągu zmordowány pornie rázow kilká/ á wyrynáiąc Naświętszey Bogárodźice o pomoc wzywa. Czwartym rázem iuż tonąć pornie/ y kłodę nożemi námáca pálcámi/ ták głęboko/ że oddycháć mogł wolno; z tey gdy śmiertelnego strzeże się vpadku/ drugą nogą tęż dáley obmáca ku Gáłáćie przećiągłą (o miłośierdźie twoie Pánno miłośierdna) ná ták wielkiey głębinie/ iáka iest morska/ swemu słudze Przebłogosłáwiona Bogárodźicá nád zwyczay náturálny dłuższą czyni drogę kłodę/ przyszedł nią do Baszt Gáłátskich/ tám
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 169.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
/ i trzymajmy sobie tę umowę. W tym drzwi swym wężokrętem rzezane otwiera/ A owa gdy się porwać przeciw niemu zbiera: Którymkolwiek członkiem wstać siedząca pokusza/ Zaden się dla leniwej ciężkości nie rusza. Sama się przecię sili z proga na dźwignienie/ Ale już i w kolanach stwardziało spojenie: I wszystkie paznogcie i z palcami ziębnięją/ I żeły/ potraciwszy z siebie krew/ blednięją. Jako wrzód/ co go Rakiem zową/ niezleczony/ Szeroko się rozchodzić zwykł na różne strony/ I do skażonych części zdrowe przymieszywać: Tak się z nienagła w piersi poczęło wwięzywać Śmiertelne zimno/ które i pozawierało Żywotne drogi/ i dech w onej zatrzymało.
/ y trzymaymy sobie tę vmowę. W tym drzwi swym wężokrętem rzezáne otwiera/ A owá gdy się porwáć przećiw niemu zbiera: Ktorymkolwiek członkiem wstáć śiedząca pokusza/ Zaden się dla leniwey ćięszkośći nie rusza. Sámá się przećię śili z progá ná dźwignienie/ Ale iuż y w kolánách ztwárdźiáło spoienie: Y wszystkie páznogćie y z pálcámi źiębnięią/ Y żeły/ potráćiwszy z śiebie krew/ blednięią. Iáko wrzod/ co go Rákiem zową/ niezleczony/ Szeroko się rozchodźić zwykł ná rożne strony/ Y do skáżonych częśći zdrowe przymieszywáć: Ták się z nienagłá w pierśi poczęło wwięzywáć Smiertelne źimno/ ktore y pozáwieráło Zywotne drogi/ y dech w oney zátrzymáło.
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 97
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
wpół martwymi drzewo ściskając rękami, taki tren wyrysuję pod Twymi nogami: «Tu dwóch kochanków zniosła Parka zazdrościwa; ta od łez, od miłości Ów żywota zbywa”. XV
Jakoż mamy śpiewać pieśń Pańską w ziemi pogańskiej? W Psalmie 136
Wszytko mię przymuszacie, bracia, bym śpiewała, rada bym też palcami i usty gadała. Wesoły tylko umysł głosu słuchać woli, smutnego zaś i palce, i gęba wraz boli. Na cóż tedy, gdym smętna, śpiewać mi każecie i że mię uweselą strony, rozumiecie? Ni bym stąd w mych frasunkach nieco folgi miała albo myśl zanurzoną w troskach przerywała. Cóż mi tedy
wpół martwymi drzewo ściskając rękami, taki tren wyrysuję pod Twymi nogami: «Tu dwóch kochanków zniosła Parka zazdrościwa; ta od łez, od miłości Ów żywota zbywa”. XV
Jakoż mamy śpiewać pieśń Pańską w ziemi pogańskiej? W Psalmie 136
Wszytko mię przymuszacie, bracia, bym śpiewała, rada bym też palcami i usty gadała. Wesoły tylko umysł głosu słuchać woli, smutnego zaś i palce, i gęba wraz boli. Na cóż tedy, gdym smętna, śpiewać mi każecie i że mię uweselą strony, rozumiecie? Ni bym stąd w mych frasunkach nieco folgi miała albo myśl zanurzoną w troskach przerywała. Cóż mi tedy
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 121
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
nakrzywiała. Już nie byłam w muzyce niczym roztargnioną, arfę-m też także miała dobrze nastrojoną; a zatym głos i ręka muzyki odwykła do pierwszych instrumentów ochotnie przywykła. Jeśli tedy ponowię muzykalne sztuki, niech się przecię nie miękczą troski tej nauki, niech już przy instrumentach rytmem przyśpiewywam i różną symfoniją sztuki przeplatywam; niech aońskie palcami przechodzę boginie i moja nad Marsyją niech piszczałka słynie; niech pasterski bóg sztortu mego słuchać woli niźli wdzięcznych koncertów trezejskiej wijoli. Muszę tedy muzyką albo też skargami czas trawić, a z mych oczu łzy płyną rzekami. Ach, żebym nie śpiewała, głos przestroga skraca, bo się żałość codzienna już w zwyczaj obraca.
nakrzywiała. Już nie byłam w muzyce niczym roztargnioną, arfę-m też także miała dobrze nastrojoną; a zatym głos i ręka muzyki odwykła do pierszych instrumentów ochotnie przywykła. Jeśli tedy ponowię muzykalne sztuki, niech się przecię nie miękczą troski tej nauki, niech już przy instrumentach rytmem przyśpiewywam i różną symfoniją sztuki przeplatywam; niech aońskie palcami przechodzę boginie i moja nad Marsyją niech piszczałka słynie; niech pasterski bóg sztortu mego słuchać woli niźli wdzięcznych koncertów trezejskiej wijoli. Muszę tedy muzyką albo też skargami czas trawić, a z mych oczu łzy płyną rzekami. Ach, żebym nie śpiewała, głos przestroga skraca, bo się żałość codzienna już w zwyczaj obraca.
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 123
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
świeżego; macierzanki z rumienkiem, z ostrzyżem lawendy, szpikanardem i cząbrem obłóżcie mię wszędy; i mirtą z aloesem, jeśli co pomoże, ze wszytkich żniw cylickich uścielcie mi łoże, gdy ostatek mej dusze ronić będę miała, żebym z lekka na zielu zroszonym skonała. Wtenczas będą zdrętwiałe członki tak złożone, jako kwiatki palcami subtelnie zeszczknione, albo jak gdy lilije przed mrozem konają, lub też jako od sierpa zboża polegają. III
Kochanek mój mnie, a ja Jemu, który się pasie między liliami, póki nie minie dzień i nie skłonią się cienie. Canticum canticorum 2
Szczęśliwe tych dusz stadła spojone miłością, które serca krępuje wiara z uprzejmością
świeżego; macierzanki z rumienkiem, z ostrzyżem lawendy, szpikanardem i cząbrem obłóżcie mię wszędy; i mirtą z aloesem, jeśli co pomoże, ze wszytkich żniw cylickich uścielcie mi łoże, gdy ostatek mej dusze ronić będę miała, żebym z lekka na zielu zroszonym skonała. Wtenczas będą zdrętwiałe członki tak złożone, jako kwiatki palcami subtelnie zeszczknione, albo jak gdy lilije przed mrozem konają, lub też jako od sierpa zboża polegają. III
Kochanek mój mnie, a ja Jemu, który się pasie między lilijami, póki nie minie dzień i nie skłonią się cienie. Canticum canticorum 2
Szczęśliwe tych dusz stadła spojone miłością, które serca krępuje wiara z uprzejmością
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 131
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997