doszła mię insperatum wiadomość, że Kaczanowski gromadny nie tylko na odjechanie Możejkowa, ale tóż na uczynienie nam konfuzji idzie i mocą ma napaść; więc reflektowawszy się że potędze nie wytrzymał- bym, bom był wszystką asystencję relegował, nie zostawszy tylko przy dziesiątku ludzi; odjechałem z Możejkowa nocą wszystkie swoje rzeczy zabrawszy. Panią Kaczanowską z sobą wzięliśmy i do Rohotnej zaprowadziliśmy. Na Niemnie pod Bielicą mało dzieci nie potonęły. Przez wszystkie dni Bożego Narodzenia byli u mnie ipanowie sąsiedzi.
6 Januarii Anno 1702, w dzień Trzech Królów Kaczanowski wprzódy przysławszy przyjaciół do mnie z przeprosinami i traktatem, tandem na ubezpieczonych nas summo mane na niegotowych i
doszła mię insperatum wiadomość, że Kaczanowski gromadny nie tylko na odjechanie Możejkowa, ale tóż na uczynienie nam konfuzyi idzie i mocą ma napaść; więc reflektowawszy się że potędze nie wytrzymał- bym, bom był wszystką assystencyę relegował, nie zostawszy tylko przy dziesiątku ludzi; odjechałem z Możejkowa nocą wszystkie swoje rzeczy zabrawszy. Panią Kaczanowską z sobą wzięliśmy i do Rohotnéj zaprowadziliśmy. Na Niemnie pod Bielicą mało dzieci nie potonęły. Przez wszystkie dni Bożego Narodzenia byli u mnie jpanowie sąsiedzi.
6 Januarii Anno 1702, w dzień Trzech Królów Kaczanowski wprzódy przysławszy przyjaciół do mnie z przeprosinami i traktatem, tandem na ubezpieczonych nas summo mane na niegotowych i
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 105
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
skrzypce Wolwanowic, Wierzbna woła basem Wijoła, i niedługim obie pójdą czasem. 384 (P). PIJANY A DZIECIĘ PRAWDĘ POWIE
Przyjechawszy, stanąłem w gospodzie, do miasta, Aż mi synka na służbę oddaje niewiasta. Chłopczyk raźny, gospodarz przyczynia się za nią. „Będzieszże — rzekę — ogon nosił mi za panią, Przyjmę cię.” A ten zdrajca w skok na moje słowa: „Cóż dobrego mówicie? Albo ona krowa?” Śmieją się wszyscy i ja, ale myślę cicho: I wrony na cię kraczą, nieszczęśliwa pycho. 385 (F). CUM DURO NON FACIUNT MURUM
Ani się tak kamienie z sobą,
skrzypce Wolwanowic, Wierzbna woła basem Wijoła, i niedługim obie pójdą czasem. 384 (P). PIJANY A DZIECIĘ PRAWDĘ POWIE
Przyjechawszy, stanąłem w gospodzie, do miasta, Aż mi synka na służbę oddaje niewiasta. Chłopczyk raźny, gospodarz przyczynia się za nią. „Będzieszże — rzekę — ogon nosił mi za panią, Przyjmę cię.” A ten zdrajca w skok na moje słowa: „Cóż dobrego mówicie? Albo ona krowa?” Śmieją się wszyscy i ja, ale myślę cicho: I wrony na cię kraczą, nieszczęśliwa pycho. 385 (F). CUM DURO NON FACIUNT MURUM
Ani się tak kamienie z sobą,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 164
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
zmierzchną dni i słońca, Godnym potrzeba osądzić cię nieba! STAREJ
Czteryś tylko, duchniczko, miała, pomnię, zęby: Dwa-ć jednym kaszlem, drugim dwa wypadły z gęby. Możesz teraz bezpiecznie kasłać raz i trzeci: Choćbyś się udawiła, już ząb nie wyleci. DO PIOTRA
Widziałem wczora, Piętrzę, twoję panią I wierę, nie wiem, czemu twarz jej ganią;
A widzę, miała bogów chętnych sobie, Że wyrazili gładkość w jej osobie, Tak że gdyby mi nieba tak sprzyjały, Żeby mi takie trzy żony wraz dały, Pewnie bym, niebu nie chcąc zostać dłużnym, Oddał dwie diabłu, a trzecią w oduznym
zmierzchną dni i słońca, Godnym potrzeba osądzić cię nieba! STAREJ
Czteryś tylko, duchniczko, miała, pomnię, zęby: Dwa-ć jednym kaszlem, drugim dwa wypadły z gęby. Możesz teraz bezpiecznie kasłać raz i trzeci: Choćbyś się udawiła, już ząb nie wyleci. DO PIOTRA
Widziałem wczora, Piętrzę, twoję panią I wierę, nie wiem, czemu twarz jej ganią;
A widzę, miała bogów chętnych sobie, Że wyrazili gładkość w jej osobie, Tak że gdyby mi nieba tak sprzyjały, Żeby mi takie trzy żony wraz dały, Pewnie bym, niebu nie chcąc zostać dłużnym, Oddał dwie diabłu, a trzecią w oduznym
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 38
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
płaczu opływając?
Ponieważ wszytkie w oczach u dziewczyny Pociechy, czemuż muszę od nich stronić? Czemuż zaś na te narażam się oczy?
Cuda te czyni miłość, jej to czyny, Którym kto by chciał rozumem się bronić, Tym prędzej w sidło z rozumem swym wskoczy. DO STAREGO
Ilekroć w ręku twych tę panią widzę, Że ją całujesz, starcze obrzydliwy, Tylekroć z ciebie jak na urząd szydzę, Żeś stary jak kruk, a jak wróbl jurliwy.
Z tak śliczną twarzą ten twój wąs sędziwy Nie zgadzają się; ja się tobą brzydzę I będę z twego szczęścia żałośliwy, Aż się jej udam, a ciebie ohydzę.
płaczu opływając?
Ponieważ wszytkie w oczach u dziewczyny Pociechy, czemuż muszę od nich stronić? Czemuż zaś na te narażam się oczy?
Cuda te czyni miłość, jej to czyny, Którym kto by chciał rozumem się bronić, Tym prędzej w sidło z rozumem swym wskoczy. DO STAREGO
Ilekroć w ręku twych tę panią widzę, Że ją całujesz, starcze obrzydliwy, Tylekroć z ciebie jak na urząd szydzę, Żeś stary jak kruk, a jak wróbl jurliwy.
Z tak śliczną twarzą ten twój wąs sędziwy Nie zgadzają się; ja się tobą brzydzę I będę z twego szczęścia żałośliwy, Aż się jej udam, a ciebie ohydzę.
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 110
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
go ogień, który kruszy stali, Na twoich usług ołtarzu nie spali. 80 (P). PO SMACZNYM KĄSKU NIE WADZI SIĘ NAPIĆ SMACZNY KĄSEK
Postrzegszy wojewoda, że mu jeden z młodzi, A pachołek nieżadny, jejmości dochodzi, Pomście i kwoli domu swojego ohydzie Zagniewany utopić rozkazał go w Nidzie. Ten, widząc panią w oknie, kiedy go już wiodą: „Zmiłuj się, dobrodziejko, nad moją urodą! A przynajmniej, jeśli już ginąć, niechże człeczem, Nie psim kształtem, nie wodą, lecz umieram mieczem. Proszę, przyczyń się za mną z swego obowiązku.” „Idźcie, po smacznym napić nie wadzi się
go ogień, który kruszy stali, Na twoich usług ołtarzu nie spali. 80 (P). PO SMACZNYM KĄSKU NIE WADZI SIĘ NAPIĆ SMACZNY KĄSEK
Postrzegszy wojewoda, że mu jeden z młodzi, A pachołek nieżadny, jejmości dochodzi, Pomście i kwoli domu swojego ohydzie Zagniewany utopić rozkazał go w Nidzie. Ten, widząc panią w oknie, kiedy go już wiodą: „Zmiłuj się, dobrodziejko, nad moją urodą! A przynajmniej, jeśli już ginąć, niechże człeczem, Nie psim kształtem, nie wodą, lecz umieram mieczem. Proszę, przyczyń się za mną z swego obowiązku.” „Idźcie, po smacznym napić nie wadzi się
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 237
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i dopiero poń do ludzi chodzi. Panna piękna; książęca familia przy niej O cnocie wątpić nie da; posagu przyczyni Pani stara; niedługo o tym mówiąc zgoła, Wzięli ślub, pojechawszy z sobą do kościoła. Gdy przyszło do łożnice, słychać znać od matki,
Po czym można w panieństwie poznać niedostatki. Nazajutrz panią starą odwiódszy na stronę: „Nie za takąś mi Waszmość ślubowała żonę.” „Albo co?” — spyta owa. „Najmniejsza krwie kapka Nie spadła; tak przestrona, jako moja czapka.” „Nie znacie się na rzeczach — odpowie mu — panie, Insza książęta, insza szlachta i ziemianie;
i dopiero poń do ludzi chodzi. Panna piękna; książęca familija przy niej O cnocie wątpić nie da; posagu przyczyni Pani stara; niedługo o tym mówiąc zgoła, Wzięli ślub, pojechawszy z sobą do kościoła. Gdy przyszło do łożnice, słychać znać od matki,
Po czym można w panieństwie poznać niedostatki. Nazajutrz panią starą odwiódszy na stronę: „Nie za takąś mi Waszmość ślubowała żonę.” „Albo co?” — spyta owa. „Najmniejsza krwie kapka Nie spadła; tak przestrona, jako moja czapka.” „Nie znacie się na rzeczach — odpowie mu — panie, Insza książęta, insza szlachta i ziemianie;
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 367
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ja z swoim chodzę nosem, A wżdy nikędy nie wadził nikomu, Nie wierzę, ale naprawa w tym domu.” Każe senator wziąć błazna do warty, Zganić korbaczem tak niewczesne żarty, Aż kontentując jego się karaniem, Gdy już miał za swe, szlachcic prosił za niem. Tu trefniś sto plag wziąwszy w starą panią, Ponieważ mu ten koncept barzo zganią, Chce się nieborak w swym błędzie poprawić: „O, małyż to nos! mógłby go nadstawić. Subtelniejszego niepodobna członka; Wymaluj, diable, młodego kapłonka.” Znowu szlachcic w gniew, znowu błazna biorą, Znowu mu udy potężnie opiorą. Więc tak niestrawnym znudzony
ja z swoim chodzę nosem, A wżdy nikędy nie wadził nikomu, Nie wierzę, ale naprawa w tym domu.” Każe senator wziąć błazna do warty, Zganić korbaczem tak niewczesne żarty, Aż kontentując jego się karaniem, Gdy już miał za swe, szlachcic prosił za niem. Tu trefniś sto plag wziąwszy w starą panią, Ponieważ mu ten koncept barzo zganią, Chce się nieborak w swym błędzie poprawić: „O, małyż to nos! mógłby go nadstawić. Subtelniejszego niepodobna członka; Wymaluj, diable, młodego kapłonka.” Znowu szlachcic w gniew, znowu błazna biorą, Znowu mu udy potężnie opiorą. Więc tak niestrawnym znudzony
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 383
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ewanielik, drugi nurek stary,
Trzeci kalwin, czwarty sas - ci nas uczą wiary. Wprawdzie-ć nie są książęta, nie są i królowie, Ale lepszy niżli ksiądz, bo są ministrowie". - „Bogdajże cię zabito - rzekł basza – i z wiarą! Daj korbacza, niechaj mu wejrzą w panią starą! Trzeba Niemca nauczyć, aby się zachował W pokoju, a Polakom wiary nie szkalował". I porwali Hanusa jak lwi jańczarowie, Wpędzili mu od brzucha wiarę aż ku głowie. Począł Niemiec "Fryt!" wołać - iż Fryca mianował, Rozumiał Basza, że się mścić tego gotował. Kazał go do wieże
ewanjelik, drugi nurek stary,
Trzeci kalwin, czwarty sas - ci nas uczą wiary. Wprawdzie-ć nie są książęta, nie są i królowie, Ale lepszy niżli ksiądz, bo są ministrowie". - „Bogdajże cię zabito - rzekł basza – i z wiarą! Daj korbacza, niechaj mu wejrzą w panią starą! Trzeba Niemca nauczyć, aby się zachował W pokoju, a Polakom wiary nie szkalował". I porwali Hanusa jak lwi jańczarowie, Wpędzili mu od brzucha wiarę aż ku głowie. Począł Niemiec "Fryt!" wołać - iż Fryca mianował, Rozumiał Basza, że się mścić tego gotował. Kazał go do wieże
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 372
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
na Jowisza Trzeciakiem/ na Marsa z Saturnem promieniem Kwadratowym. Saturnus na Słońce i Merkuriusza poglądał przeciwnym Aspektem. Saturnus Miesiąc raził Kwadrtatem. Pan Komety był Saturnus: lecz kiedy Kometa wyżej postępował do znaku Ryb/ otrzymał dominium Iuppiter, gdy zostawał w Baranie Mars/ potym kiedy wstąpił Kometa w Byka znak Niebieski/ otrzymał za Panią Wenerę. Zaczym dwóch dobrych/ i dwóch arcy złych Płanetów panowało Komecie. Jednak że w Wodniku Gwiazd Ósmego Nieba/ mało co wyjąwszy/ są Natury Saturna i Merkuriusza: także w Rybach połowa/ w Baranie tudzież i w Byku wiele się znajduje Gwiazd Natury Marsowej/ i kilka Natury Saturnowej/ zaczym mało co się umniejszy
ná Iowiszá Trzećiákiem/ ná Mársá z Saturnem promieniem Kwádratowym. Saturnus ná Słonce y Merkuryuszá poglądał przećiwnym Aspektem. Saturnus Mieśiąc ráźił Kwádrtatem. Pan Komety był Saturnus: lecz kiedy Kometá wyżey postępował do znáku Ryb/ otrzymał dominium Iuppiter, gdy zostawał w Báránie Márs/ potym kiedy wstąpił Kometá w Byká znak Niebieski/ otrzymał zá Pánią Wenerę. Záczym dwuch dobrych/ y dwuch árcy złych Płanetow pánowáło Komećie. Iednák że w Wodniku Gwiazd Osmego Niebá/ máło co wyiąwszy/ są Nátury Sáturná y Merkuryuszá: tákże w Rybách połowá/ w Báránie tudźież y w Byku wiele się znáyduie Gwiazd Natury Mársowey/ y kilka Nátury Sáturnowey/ záczym máło co się vmnieyszy
Skrót tekstu: CiekAbryz
Strona: B2
Tytuł:
Abryz komety z astronomicznej i astrologicznej uwagi
Autor:
Kasper Ciekanowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astrologia, astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Namawiał cne młodzieńce i na to jem radził, Acz oni sami przez się tego pożądali I ostróg żadnych na to nie potrzebowali, Aby na obronienie kościoła świętego I na poratowanie cesarstwa rzymskiego Wschodowemi się bawić wojnami przestali, A sławy w swoich krajach ojczystych szukali.
XCII.
I Gryfon i Akwilant na to pozwolili I każdy swoję panią żegnał w onej chwili; Które acz ich odjazdu barzo żałowały, Odporu dać ich żądzy jednak nie umiały. Wtem się w prawą z Astolfem pospołu puścili, Zmówiwszy się, aby cześć świętem uczynili Miejscom, gdzie Bóg żył w ciele, i pokłon oddali Pierwej, niżby do pięknej Francjej jachali.
XCIII.
Mogli się
Namawiał cne młodzieńce i na to jem radził, Acz oni sami przez się tego pożądali I ostróg żadnych na to nie potrzebowali, Aby na obronienie kościoła świętego I na poratowanie cesarstwa rzymskiego Wschodowemi się bawić wojnami przestali, A sławy w swoich krajach ojczystych szukali.
XCII.
I Gryfon i Akwilant na to pozwolili I każdy swoję panią żegnał w onej chwili; Które acz ich odjazdu barzo żałowały, Odporu dać ich żądzej jednak nie umiały. Wtem się w prawą z Astolfem pospołu puścili, Zmówiwszy się, aby cześć świętem uczynili Miejscom, gdzie Bóg żył w ciele, i pokłon oddali Pierwej, niżby do pięknej Francyej jachali.
XCIII.
Mogli się
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 353
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905