czarnymi z wierzchu pokryte kierami jakby sadzami. Pasmo padalców na głowę włożono, na miejsce włosów żmije zawieszono, jaszczurowie zaś jagody kąsają, cery dodają. Piersi wężowie gryzący pilnują, żaby zaś usta rozkosznie całują, jad zaraźliwy w nie z siebie wpuszczając, a nie przestając. Drudzy zostają na rożnach pieczeni, drudzy zaś w panwiach ognistych smażeni, a drudzy w smole wrzącej ponurzeni i tak warzeni. Na szubienicach owych powieszano, tych na ogniste pale powbijano, owych ze skóry żywo odzierają, a tych płatają. Bartolom Salutius in Sept tubis § IV Męki duszne, a największe dwie
Gdy ciało takie męki podejmuje, dusza też wespół podobnych kosztuje, gore
czarnymi z wierzchu pokryte kierami jakby sadzami. Pasmo padalców na głowę włożono, na miejsce włosów żmije zawieszono, jaszczurowie zaś jagody kąsają, cery dodają. Piersi wężowie gryzący pilnują, żaby zaś usta rozkosznie całują, jad zaraźliwy w nie z siebie wpuszczając, a nie przestając. Drudzy zostają na rożnach pieczeni, drudzy zaś w panwiach ognistych smażeni, a drudzy w smole wrzącej ponurzeni i tak warzeni. Na szubienicach owych powieszano, tych na ogniste pale powbijano, owych ze skóry żywo odzierają, a tych płatają. Bartholom Saluthius in Sept tubis § IV Męki duszne, a największe dwie
Gdy ciało takie męki podejmuje, dusza też wespół podobnych kosztuje, gore
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 73
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
śniadaniu u Słońca, z przyjażni, zostaje. BOHATYR i TOTUMFACKI
B. W Bardzo dobrej przyjaźni i konfidiencji wielkiej, żyjąc od dawnych wieków ze Słońcem, jako do miłego kompana mając dobry apetyt, szedłem na śniadanie, które barzo rano, porwawszy się z namiotku, poruczyło godzinąm Frycigiernom swoim Domowym, aby we czterech panwiach gotowały potrawy, dla ukontentowania śmiertelnych Ludzi. T. Jeżeli na każdy dzień, we czterech kotłach strawę gotują, dla podróżnych i gości doczesnych, u tego tam Pana Słońca, tedy ja na uczcie i bankiecie, być nie omieszkąm, tylko się obawiam, aby miasto podwieczorku albo kolacjej, gdzie na wale, albo za
śniadániu v Słoncá, z przyiáżni, zostáie. BOHATYR y TOTVMFACKI
B. W Bárdzo dobrey przyiáźni y confidientiey wielkiey, żyiąc od dawnych wiekow ze Słoncem, iáko do miłego kompaná máiąc dobry áppetyt, szedłem ná śniadánie, ktore bárzo ráno, porwawszy się z namiotku, poruczyło godźinąm Fryćigiernom swoim Domowym, áby we czterech panwiách gotowały potráwy, dla vkontentowánia śmiertelnych Ludźi. T. Ieżeli ná káżdy dźień, we czterech kotłách stráwę gotuią, dla podrożnych y gośći doczesnych, v tego tám Páná Slońcá, tedy ia ná vczćie y bánkiećie, być nie omieszkąm, tylko się obawiam, áby miásto podwieczorku álbo kolácyey, gdźie ná wále, álbo zá
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 37
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
krzywa dla tego, iż od spodu subtelno się poczyna, a ku górze co raz to szerzej. Potem szliśmy pod zamek, pod górę, bo jest na wysokiej górze z obroną potężną, a pod górą są takie zrzódła, kędy z wody tak czystej sól warzą, która jest bielusienka jako cukier; a w panwiach ołowianych warzą tę wodę, z której się sól potem tylko zostaje; panwi jest 150. Ma też to miasto zawsze żołnierza porządnego 1,000.
22 Aprilis. Jachaliśmy z Linemburku mil 3 do przewozu, do karczmy, tamami nad rzeką Ow (Elmenau) potem zjadłszy, przewoziliśmy się na złączonych rzekach Elbu
krzywa dla tego, iż od spodu subtelno się poczyna, a ku górze co raz to szerzej. Potem szliśmy pod zamek, pod górę, bo jest na wysokiej górze z obroną potężną, a pod górą są takie zrzódła, kędy z wody tak czystej sól warzą, która jest bielusienka jako cukier; a w panwiach ołowianych warzą tę wodę, z której się sól potem tylko zostaje; panwi jest 150. Ma też to miasto zawsze żołnierza porządnego 1,000.
22 Aprilis. Jachaliśmy z Linemburku mil 3 do przewozu, do karczmy, tamami nad rzeką Ow (Elmenau) potem zjadłszy, przewoziliśmy się na złączonych rzekach Elbu
Skrót tekstu: GawarDzien
Strona: 37
Tytuł:
Dziennik podróży po Europie Jana i Marka Sobieskich
Autor:
Sebastian Gawarecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1646 a 1648
Data wydania (nie wcześniej niż):
1646
Data wydania (nie później niż):
1648
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wincenty Dawid
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Redakcja "Wędrowca"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1883