klecę i grób kopię. Potem, jak i on, co z pracą zbuduję, Samże to zgryzę, samże to popsuję. SERENADA
Już słońce padło, już horyzont ciemny, Już płucze Feba ocean podziemny, Już ptak spoczywa, szum ustał i głuchem Las się dębowy odzywa posłuchem, Już wszytkich skrzydły okrył sen słodkiemi I cichy pokój rozciągnął po ziemi, Już i promienie zgasły kanikuły, Ja tylko nie śpię, jam tylko sam czuły. Wszytkie te gwiazdy widzą me niewczasy, Kiedy wieńcami zdobię twe zawiasy Albo-ć sen słodzę śpiewaczymi głosy, Albo skrzypkami, choć się boją rosy. Otwórzże okno, uchyl okiennice, Rozśmieje
klecę i grób kopię. Potem, jak i on, co z pracą zbuduję, Samże to zgryzę, samże to popsuję. SERENADA
Już słońce padło, już horyzont ciemny, Już płucze Feba ocean podziemny, Już ptak spoczywa, szum ustał i głuchem Las się dębowy odzywa posłuchem, Już wszytkich skrzydły okrył sen słodkiemi I cichy pokój rozciągnął po ziemi, Już i promienie zgasły kanikuły, Ja tylko nie śpię, jam tylko sam czuły. Wszytkie te gwiazdy widzą me niewczasy, Kiedy wieńcami zdobię twe zawiasy Albo-ć sen słodzę śpiewaczymi głosy, Albo skrzypkami, choć się boją rosy. Otwórzże okno, uchyl okiennice, Rozśmieje
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 182
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
i wszystkich miłości Płuży razem, co rzadko komu się dostaje. W nim ku pieknej naturze skłonne obyczaje, I niebieskim animusz ułożony ładem, Kościołowi wszystkiemu żywym jest przykładem. Wszystkich miłość. Tandem szczęśliwy z sejmu powrót. Andrzej Leszczyński kamieniecki biskup, tyniecki opat.
Pobożność z policją, snadność przy powadze, Skromność z żarty słodkiemi jako w jednej wadze, Doczeka na pociechę i sprawiedliwego Ojca obraz, na wieki nieopuszczonego Z opatrzności najwyższej w potomstwie zostałem. A czekać (zdarzą nieba) w czasie tego małym, Że jako tam te wody Dniestrowe poświęci, Strojniejsze wnet infuły, krzyże i pieczęci Ojcowskie go potkają. Bo kto z jego twarzy,
i wszystkich miłości Płuży razem, co rzadko komu się dostaje. W nim ku pieknej naturze skłonne obyczaje, I niebieskim animusz ułożony ładem, Kościołowi wszystkiemu żywym jest przykładem. Wszystkich miłość. Tandem szczęśliwy z sejmu powrót. Andrzej Leszczyński kamieniecki biskup, tyniecki opat.
Pobożność z policyą, snadność przy powadze, Skromność z żarty słodkiemi jako w jednej wadze, Doczeka na pociechę i sprawiedliwego Ojca obraz, na wieki nieopuszczonego Z opatrzności najwyższej w potomstwie zostałem. A czekać (zdarzą nieba) w czasie tego małym, Że jako tam te wody Dniestrowe poświęci, Strojniejsze wnet infuły, krzyże i pieczęci Ojcowskie go potkają. Bo kto z jego twarzy,
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 132
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
do wyspu jednego pustego.
XVII.
Skoro armata łona małego dopadła, Olimpia z okrętu na ziemię wysiadła I próżna podejźrzenia i strachu, wesoła, Wieczerzała z Birenem u małego stoła; Potem w namiot rozbity odszedszy oboje, Poszli brać na swe trudy pożądne pokoje. Inszy wszyscy do swych się okrętów wracali I w nich także słodkiemi sny odpoczywali.
XVIII.
I strach i niepogoda, która ich trzymała Kilka dni, przez które nic, albo mało spała, I że była w ustronnem miejscu, gdzie wołania Ani żadnego słychać było kołatania, Więc, że ją, kiedy z nią beł pospołu jej miły, Żadne myśli i żadne troski nie trapiły,
do wyspu jednego pustego.
XVII.
Skoro armata łona małego dopadła, Olimpia z okrętu na ziemię wysiadła I próżna podejźrzenia i strachu, wesoła, Wieczerzała z Birenem u małego stoła; Potem w namiot rozbity odszedszy oboje, Poszli brać na swe trudy pożądne pokoje. Inszy wszyscy do swych się okrętów wracali I w nich także słodkiemi sny odpoczywali.
XVIII.
I strach i niepogoda, która ich trzymała Kilka dni, przez które nic, albo mało spała, I że była w ustronnem miejscu, gdzie wołania Ani żadnego słychać było kołatania, Więc, że ją, kiedy z nią beł pospołu jej miły, Żadne myśli i żadne troski nie trapiły,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 200
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
ognistej zbroje obciążony, Zastał przy jednej starej pustej wieży w cieniu. Podle brzegu trzy panie, piękne na wejźrzeniu, Które po obyczajach, z stroju i ubioru Znał, że beły z Alcyny rozkosznego dworu.
XXXVII.
Na perskich, złotem tkanych kobiercach siedziały I w miłem chłodzie różnych uciech zażywały; Stół miały zastawiony cukrami słodkiemi I winy w kryształowem naczyniu różnemi; Na brzegu uwiązana łódź mała czekała I z morskiemi wodami przy ziemi igrała, Ażby wiatry, co były wszystkie ucichnęły, Znowu płócienne łona wolno wyciągnęły.
XXXVIII.
Te skoro obaczyły, że konia wodzami Nie wściągał i mijał ich suchemi piaskami Rugier, nie chcąc się bawić, wszytek
ognistej zbroje obciążony, Zastał przy jednej starej pustej wieży w cieniu. Podle brzegu trzy panie, piękne na wejźrzeniu, Które po obyczajach, z stroju i ubioru Znał, że beły z Alcyny rozkosznego dworu.
XXXVII.
Na perskich, złotem tkanych kobiercach siedziały I w miłem chłodzie różnych uciech zażywały; Stół miały zastawiony cukrami słodkiemi I winy w kryształowem naczyniu różnemi; Na brzegu uwiązana łódź mała czekała I z morskiemi wodami przy ziemi igrała, Ażby wiatry, co były wszystkie ucichnęły, Znowu płócienne łona wolno wyciągnęły.
XXXVIII.
Te skoro obaczyły, że konia wodzami Nie wściągał i mijał ich suchemi piaskami Rugier, nie chcąc się bawić, wszytek
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 205
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
. I jakoby swemu Klerykowi Arseniusowi rękę/ na czynienie Czarnoksięstwa/ uciąć miał/ a na podparcie tego swego udania ręki gdzieś ludzkiej dostawszy/ ukazowali ją tym którzy widzieć chcieli. Te i tym podobne w samej piekielnej kaźni ukowane potwarzy wielki on żołnierz Chrystusów i dobrze przykładny cierpliwości wzór w niewinności swej ponosząc/ cieszył się onemi słodkiemi Zbawiciela swego słowy. Błogosławieni jesteście gdy was będą przeklinać ludzie, i będą was przesladować, i wszystko złe mówić przeciwko wam, kłamając dla mnie. Radujcie się a weselcie się, abowiem zapłata wasza hojna jest w niebie. I drugich tego ucisku i utrapienia cierpieć mu dopomagających temi słowy cieszy: Nubecula est transibit. Burzka
. Y iákoby swemu Clerikowi Arseniusowi rękę/ ná cżynienie Cżárnokśięstwá/ vćiąć miał/ á ná podpárćie tego swego vdánia ręki gdźieś ludzkiey dostawszy/ vkázowáli ią tym ktorzy widźieć chćieli. Te y tym podobne w sámey piekielney kaźni vkowáne potwarzy wielki on żołnierz Chrystusow y dobrze przykłádny cierpliwośći wzor w niewinnośći swey ponosząc/ ćieszył się onemi słodkiemi Zbáwićielá swego słowy. Błogosłáwieni iesteśćie gdy was będą przeklináć ludzie, y będą was przesládowáć, y wszystko złe mowić przećiwko wam, kłamáiąc dla mnie. Ráduyćie się á weselćie się, ábowiem zapłátá wászá hoyna iest w niebie. Y drugich tego vćisku y vtrápienia ćierpieć mu dopomagáiących temi słowy ćieszy: Nubecula est transibit. Burzká
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 26
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
ale nie czynią, i gdy drugim przepowiadają, sami przez swoję własną przepowiedź złemi się zstawają. Izali nie wilcy są drapieżni, w owczym odzieniu fałszywie się okazujący, którzy gdy się Aniołami światłości na pierwszym wejrzeniu być zdadzą. Jednak (abym Pawłowych słów zażył) nie Chrystusowi Panu, ale swojemu brzuchowi służą, i słodkiemi słowy a dobrorzeczeniem zwodzą i oszukawają serca ludzi niewinnych. Ale słuchaj jeszcze, co o nich Zbawiciel ku podporze tej naszej powieści mówi. Bieda wam Doktorowie i Faryjzeuszowie pokryci, którzy umywacie kielich i misę zwierzchu, a we wnątrz pełniście drapiestwa i nieczystości, którzy jesteście podobni grobom pobielonym, które z wierzchu pokazują się
ále nie cżynią, y gdy drugim przepowiádáią, sámi przez swoię własną przepowiedź złemi sie zstawáią. Izali nie wilcy są drapieżni, w owcżym odzieniu fałszywie się okázuiący, ktorzy gdy się Aniołámi świátłośći ná pierwszym weyrzeniu być zdádzą. Iednák (ábym Páwłowych słow záżył) nie Chrystusowi Pánu, ále swoiemu brzuchowi służą, y słodkiemi słowy á dobrorzecżeniem zwodzą y oszukawáią sercá ludzi niewinnych. Ale słuchay ieszcze, co o nich Zbáwićiel ku podporze tey nászey powieśći mowi. Biedá wam Doktorowie y Phárijzeuszowie pokryći, ktorzy vmywaćie kielich y misę zwierzchu, á we wnątrz pełniśćie drapiestwá y niecżystości, ktorzy iestesćie podobni grobom pobielonym, ktore z wierzchu pokazuią się
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 80
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
się, a tak in motu zażywa qujetem. Święty Martininus, gdy przed Niewiastą na złą rzecz sollicytującą uciekł, i na morze się puszczał, koło Cezaryj w Palestynie dwóch przybywszy DELFINÓW, na brzeg go przenieśli bezpiecznie, jako świadczy Metaphrastes.
FATINUS, albo Fasten Ryba, która w gardle swoim, wody morskie, czyni słodkiemi, potym je wypuszcza, aby inne do siebie zwabiła Rybki, a te pożera, według Pliniusza i Wincencjusza. Tak świat z swojemi czyni Sekwitami! Allicit, ut devoret.
ECHINUS Jeż Ryba, kolcami jak ziemski uarmowany, którego na kawałki porąbawszy, a w morze wrzuciwszy, znowu się zrasta i żyję. Namalowany był
się, á tak in motu zażywa quietem. Swięty Martininus, gdy przed Niewiastą na złą rzecz sollicytuiącą uciekł, y na morze się puszczał, koło Cezaryi w Palestynie dwoch przybywszy DELFINOW, na brzeg go przenieśli bespiecznie, iako świadczy Metaphrastes.
FATINUS, albo Fasten Ryba, ktora w gardle swoim, wody morskie, czyni słodkiemi, potym ie wypuszcza, aby inne do siebie zwabiła Rybki, á te pożera, według Pliniusza y Wincencyusza. Tak świat z swoiemi czyni Sekwitami! Allicit, ut devoret.
ECHINUS Ież Ryba, kolcami iak ziemski uarmowany, ktorego na kawałki porąbawszy, á w morze wrzuciwszy, znowu się zrasta y żyię. Namalowany był
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 625
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
owocu, dopiero poznali co to było dobrego być w Raju, a co złego po wygnaniu z niego. W samej rzeczy było tylko drzewo od BOGA pokazane i naznaczone, na probę posłuszeństwa Adama. I to drzewo osobliwe było w Księdze Exodus cap. 15 wspomniane, którym Mojżesz wódz Izraelski wód gorzkich dotknąwszy się, je słodkiemi uczynił. Tirinus mówi, że te drzewo z natury musiało być jakieś słodkie, mając to za verosimile. W nowym świecie są takie drzewa, które naciąwszy, likwor z siebie wydają na ran gojenie bardzo skuteczne. W Hiszpanioli znajdują się drzewa, frukt do gałki muszkatelowej podobny, odoru i gustu miłego, a sok z
owocu, dopiero poznali co to było dobrego bydż w Raiu, á co złego po wygnaniu z niego. W samey rzeczy było tylko drzewo od BOGA pokazane y naznaczone, na probę posłuszeństwa Adama. I to drzewo osobliwe było w Księdze Exodus cap. 15 wspomniane, ktorym Moyżesz wodz Izraelski wod gorzkich dotknąwszy się, ie słodkiemi uczynił. Tirinus mowi, że te drzewo z natury musiało bydź iakieś słodkie, maiąc to za verosimile. W nowym swiecie są takie drzewa, ktore naciąwszy, likwor z siebie wydaią na ran goienie bardzo skuteczne. W Hiszpanioli znayduią się drzewa, frukt do gałki muszkatelowey podobny, odoru y gustu miłego, á sok z
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 322
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
treny wieczne rodzi, Lata pogodne zimnem wielkim mrozi, Komu życzliwe — to na niego godzi, Słońce i cienie w jednym biegu wodzi A przy wesołej chwili smutek rodzi. To słońce, które nam świeci przy wschodzie, O wiecznej śmierci wroży i zachodzie. 46
Często kanary cukrem wytuczone Przy słodyczy nam śmierć prognostykują, Słodkiemi miody pszczoły nakarmione Strzelają żądłem i zgubę gotują. Bierzem za roże głogi najeżone, Które się na nasz upadek armują, Częścią i w rzekach łapamy niedźwiadki, Chociaż na szczuki zastawiamy siatki. 47
Częściej pijawka naszczypie rybaka, Aniżeli go deszcz udelektuje; Tak go nadzieja łudzi nieboraka, Że częściej żaby w więcierzu znajduje, Niźli
treny wieczne rodzi, Lata pogodne zimnem wielkim mrozi, Komu życzliwe — to na niego godzi, Słońce i cienie w jednym biegu wodzi A przy wesołej chwili smutek rodzi. To słońce, ktore nam świeci przy wschodzie, O wiecznej śmierci wroży i zachodzie. 46
Często kanary cukrem wytuczone Przy słodyczy nam śmierć prognostykują, Słodkiemi miody pszczoły nakarmione Strzelają żądłem i zgubę gotują. Bierzem za roże głogi najeżone, Ktore się na nasz upadek armują, Częścią i w rzekach łapamy niedźwiadki, Chociaż na szczuki zastawiamy siatki. 47
Częściej pijawka naszczypie rybaka, Aniżeli go deszcz udelektuje; Tak go nadzieja łudzi nieboraka, Że częściej żaby w więcierzu znajduje, Niźli
Skrót tekstu: LubSPir
Strona: 19
Tytuł:
Piram i Tyzbe
Autor:
Stanisław Herakliusz Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1660 a 1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1660
Data wydania (nie później niż):
1702
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Poznań
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Księgarnia św. Wojciecha
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1929
Lecz jakożkolwiek przecię cię miłuję, Szlachetny duchu! jeśli przy odzieży Swojej się bawisz, którą opłakuję, Odpuść śmiałości i mojej kradzieży! Przynamniej wargi niech zimne całuję — Niech wszytko śmierci okrutnej należy! Niechaj mi się też co z ciebie dostanie: Przynamniej martwych ust pocałowanie! 96
O! wdzięczne usta, któreście cieszyły Słodkiemi moję mowami niewolą, Proszę, abyście moim dopuściły Ustom nad sobą wykonać mą wolą! Podobnobyś mi był dał, o mój miły, To dobrowolnie, coć biorę swą wolą. Gwałtem cię niechaj całuję a potym Niech się z wzgardzonym rozstaję żywotem! 97
Ty ducha mego przyjm z zwykłej ludzkości, Niechaj
Lecz jakożkolwiek przecię cię miłuję, Szlachetny duchu! jeśli przy odzieży Swojej się bawisz, ktorą opłakuję, Odpuść śmiałości i mojej kradzieży! Przynamniej wargi niech zimne całuję — Niech wszytko śmierci okrutnej należy! Niechaj mi się też co z ciebie dostanie: Przynamniej martwych ust pocałowanie! 96
O! wdzięczne usta, ktoreście cieszyły Słodkiemi moję mowami niewolą, Proszę, abyście moim dopuściły Ustom nad sobą wykonać mą wolą! Podobnobyś mi był dał, o moj miły, To dobrowolnie, coć biorę swą wolą. Gwałtem cię niechaj całuję a potym Niech się z wzgardzonym rozstaję żywotem! 97
Ty ducha mego przyjm z zwykłej ludzkości, Niechaj
Skrót tekstu: LubSPir
Strona: 34
Tytuł:
Piram i Tyzbe
Autor:
Stanisław Herakliusz Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1660 a 1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1660
Data wydania (nie później niż):
1702
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Poznań
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Księgarnia św. Wojciecha
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1929