, w jodłowej przesypiać się cieni. Gdzie ze żródeł wody huczą Lekkim szumem, a w brzegach Nereidy mruczą. Gdzie i dzięby kwilą w lesie, Która oczom muzyka pożądny sen niesie. Cóż? gdy na świat spuści śniegi, I cierpliwym Jupiter ściśnie lodem brzegi, Już on ze psy po krzewinie
Cieka, i na parkany duże goni świnie. Już sieci na soszkach w doły, W stegnach miece zakrytą zdradę na kwiczoły. Już chyże szczuje zające, I żórawie z zamorza goście przychodzące. Ktoli, gdy się tak spracuje, Niezbyty w sobie miłości ogień poczuje? Cnotliwa gdy jeszcze komu Małżonka rząd opatrzy i dziateczki w domu. Jaka Sabina,
, w jodłowej przesypiać się cieni. Gdzie ze żródeł wody huczą Lekkim szumem, a w brzegach Nereidy mruczą. Gdzie i dzięby kwilą w lesie, Która oczom muzyka pożądny sen niesie. Cóż? gdy na świat spuści śniegi, I cierpliwym Jupiter ściśnie lodem brzegi, Już on ze psy po krzewinie
Cieka, i na parkany duże goni świnie. Już sieci na soszkach w doły, W stegnach miece zakrytą zdradę na kwiczoły. Już chyże szczuje zające, I żórawie z zamorza goście przychodzące. Ktoli, gdy się tak spracuje, Niezbyty w sobie miłości ogień poczuje? Cnotliwa gdy jeszcze komu Małżonka rząd opatrzy i dziateczki w domu. Jaka Sabina,
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 94
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
/ (co sobie za wróżkę bierzem) iż ten mamy przeplenić i przeczyszczać kąkol; okazaliśmy się im w-szczerym polu/ na gorze pod miastem/ górami Tarnowskimi nazwanym/ wyzywając ich tam/ na taniec Rycerski; bo Mięsopustów wyżywali/ do gonionego/ w-południe prawie/ aby nie mieli wymówki/ o wieże i parkany ich ocieraliśmy się/ aliści oni nam/ dwiema kulami/ drotami spiętymi/ jako świeże języki wyznawały/ odpowiadali. Pozwolili nam cichego przejazdu/ właśnie jakobyśmy Klasztory jakie bezbronnych mnichów/ i szpitale niedołężnych starców omijali. Chociaż my omijając częstokroć twierdze ich/ gdzie u nich widziadła ukazowali wysokim choć nie szerokim dymem slak swój
/ (co sobie zá wrożkę bierzem) iż ten mamy przeplenić i przeczyszczáć kąkol; okázáliśmy się im w-szczerym polu/ ná gorze pod miástem/ gorámi Tarnowskimi názwánym/ wyzywáiąc ich tám/ ná taniec Rycerski; bo Mięsopustow wyżywáli/ do gonionego/ w-południe práwie/ áby nie mieli wymowki/ o wieże i párkány ich oćieráliśmy się/ áliśći oni nam/ dwiemá kulámi/ drotámi spiętymi/ iáko świeże ięzyki wyznawáły/ odpowiádáli. Pozwolili nam ćichego przeiázdu/ właśnie iákobyśmy Klasztory iákie bezbronnych mnichow/ i szpitale niedołężnych stárcow omiiáli. Choćiaż my omiiaiąc częstokroć twierdze ich/ gdźie u nich widźiádłá ukázowáli wysokim choć nie szerokim dymem slák swoy
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 78
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
, kiedy pani matka z gościem się na migi znosiła, porozumiewała i schadzała; upatrywała, kiedy pani ochmistrzyni z winem dzbanuszek albo flaszkę z gorzałką stawiała; widywała, kiedy panna z fraucymeru dni i nocy z mężczyznami jak kokosz na jajcach wysiadywała, gziła się i pajęczynę po kątach omiatała. Zaglądała przez szpary, przez parkany, kiedy się stado albo swawolna stanowiła czeladka, aż też i sama na ponęty owe dała się sromotnej okazji na wędę, cnoty i wstydu pozbyła albo sama siebie w kradzież lada nierównej osobie pozwoliła. Nie stąd, nie tak i nie tędy, miłe panie matki, do doskonałości życia i pociechy swojej prowadzić macie młodziuchne córeczek
, kiedy pani matka z gościem się na migi znosiła, porozumiewała i schadzała; upatrywała, kiedy pani ochmistrzyni z winem dzbanuszek albo flaszkę z gorzałką stawiała; widywała, kiedy panna z fraucymeru dni i nocy z mężczyznami jak kokosz na jajcach wysiadywała, gziła się i pajęczynę po kątach omiatała. Zaglądała przez szpary, przez parkany, kiedy się stado albo swawolna stanowiła czeladka, aż też i sama na ponęty owe dała się sromotnej okazyjej na wędę, cnoty i wstydu pozbyła albo sama siebie w kradzież lada nierównej osobie pozwoliła. Nie stąd, nie tak i nie tędy, miłe panie matki, do doskonałości życia i pociechy swojej prowadzić macie młodziuchne córeczek
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 213
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
zniedźwiedzieli, a już się też i koło jesieni zabierało, darmo było co ciepłego zjeść albo ognia dla rozgrzania się nałożyć, boby nas byli okrutni Sasowie po dymie zwąchali, którzy rozgościwszy się w tym dworze, póki krów, cieląt, świń i baranów stawało, nie tylko to wszystko pobili i pożarli, ale też parkany i wrota popalili, dziewki dworskie, ale też i cudze żonki (jako się tu z pewną niedaleko sąsiadą trafiło) od ich się bestialskiej nie wybiegały chciwości, o czym już lepiej zamilczeć, aniżeli dla żalu i tych, i tysiącami inszych wspominać przykładów. Tegoć się i teraz, jako tu szlachta okoliczni zjachawszy się we
zniedźwiedzieli, a już się też i koło jesieni zabierało, darmo było co ciepłego zjeść albo ognia dla rozgrzania się nałożyć, boby nas byli okrutni Sasowie po dymie zwąchali, którzy rozgościwszy się w tym dworze, póki krów, cieląt, świń i baranów stawało, nie tylko to wszystko pobili i pożarli, ale też parkany i wrota popalili, dziewki dworskie, ale też i cudze żonki (jako się tu z pewną niedaleko sąsiadą trafiło) od ich się bestialskiej nie wybiegały chciwości, o czym już lepiej zamilczeć, aniżeli dla żalu i tych, i tysiącami inszych wspominać przykładów. Tegoć się i teraz, jako tu szlachta okoliczni zjachawszy się we
Skrót tekstu: SzlachSasRzecz
Strona: 214
Tytuł:
Rozmowa dwóch szlachty
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
dialogi
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
arbores, alias karłowate małe, nie wysoko rosnące, a fruktyfikujące. Ruty dają nie mało, a to na oddalenie gadu od ogrodu Od wschodu słońca i od pułnocy nie mają być zasłonione drzewami wielkiemi wiry darze; gdyż stąd czerstwość wiatrów pociąga: co od południa i zachodu, powinny drzewa zasłaniać, albo wysokie płoty, parkany, mury, dla wiatrów zdrowych; ale oprócz tego z pożytkiem zasłona niech będzie z ciernia pod linie sadzonego, z roż polnych, z O Ekonomice, mianowicie o Orodzie Włoskim.
pomagranatów, śliw, pigwów, a choć z wielkich drzew, ale pod sznur daleko od siebie sadzonych. Ulice rozmierzję nie zbyt szerokie
arbores, alias karłowate małe, nie wysoko rosnące, á fruktyfikuiące. Ruty daią nie mało, á to na oddalenie gadu od ogrodu Od wschodu słońca y od pułnocy nie maią bydź zasłonione drzewami wielkiemi wiry darze; gdyż ztąd czerstwość wiatrow pociąga: co od południa y zachodu, powinny drzewa zasłaniać, albo wysokie płoty, parkany, mury, dla wiatrow zdrowych; ale oprocz tego z pożytkiem zasłona niech będzie z ciernia pod linie sadzonego, z roż polnych, z O Ekonomice, mianowicie o Orodzie Włoskim.
pomagranatow, sliw, pigwow, á choć z wielkich drzew, ale pod sznur daleko od siebie sadzonych. Ulice rozmierzyę nie zbyt szerokie
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 429
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
rzeczką Noryz. Z: Stefan tu fundował Biskupstwo. BELGRAD klucz całego Królestwa Wegierskiego eessit Turkom Roku 1739. JUVARYN albo RAAB Miasto Biskupie nad weściem Raab alias Arabanu rzeki w Dunaj, z Forrecą najmocniejszą Węgierską. Tu Eugeniusz Generalissimus Wojsk Cesarskich Miecz święcony i Czapkę odebrał z Rzymu Roku 1716. wojując z Turkami.
Parkany alias Baracanum miejsce, gdzie Turcy zbici Roku 1683 Eisensiatt, albo Kismartonium Miasto cudny ma Dzwon ważący funtów 17500.
O TRANSYLWANII, albo Siedmiogrodzskiej ziemi tosię przydaje, iż przedtym sub nomine DACIE po zwyciężonym Decebali Królu Daków i Getów, przez Cesarza Trajana do Rzymskiego Imperium, potym dostała się Królom Węgierskim, którzy tam kreowali Wojewodów
rzeczką Noryz. S: Stefan tu fundował Biskupstwo. BELGRAD klucz całego Krolestwa Wegierskiego eessit Turkom Roku 1739. IUVARIN albo RAAB Miasto Biskupie nad weściem Raab alias Arrabanu rzeki w Dunay, z Forrecą naymocnieyszą Węgierską. Tu Eugeniusz Generalissimus Woysk Cesarskich Miecz święcony y Czapkę odebrał z Rzymu Roku 1716. woiuiąc z Turkami.
Parkany alias Baracanum mieysce, gdzie Turcy zbici Roku 1683 Eisensiatt, albo Kismartonium Miasto cudny ma Dzwon ważący funtow 17500.
O TRANSYLWANII, albo Siedmigrodzskiey ziemi tosię przydaie, iż przedtym sub nomine DACIAE po zwyciężonym Decebali Krolu Dakow y Getow, przez Cesarza Tráiana do Rzymskiego Imperium, potym dostała się Krolom Węgierskim, ktorzy tam kreowali Woiewodow
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 285
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
m się był pomylił w Części II Aten, na miejscu olim Kościoła Farnego, ale cale zrujnowanego, wprzód drzewianą, potym murowaną sub titulo Asumptionis Najświętszej Panny wielkim Kosztem fundował Bazylikę, we wszystko wspaniale zbogaciwszy, uprowidowaszy, co rok dając 5000 złotych pro Fabrica Ecclesiae, mając to kontynuować aż do śmierci swojej, z czego parkany koło Katedry dane; 26 tysięcy na Wikariuszów zapisał, którzyby Chwałę BOGA promowowali, administrowali Sacramenta. Za co mu Kapituła tameczna na marmurowej tablicy złotemi literami napisała Elogium. Kościołów Parochialnych jest w Kijowskiej Diecezyj 24. A dawnych czasów niżeli hostilitas, a bardziej ślepa, zacięta, głupia, Schizma tamten Kraj opanowała, pisze
m się był pomylił w Części II Aten, na mieyscu olim Kościoła Farnego, ale cale zruynowanego, wprzod drzewianą, potym murowaną sub titulo Asumptionis Nayświętszey Panny wielkim Kosztem fundował Bázylikę, we wszystko wspaniale zbogaciwszy, uprowidowaszy, co rok daiąc 5000 złotych pro Fabrica Ecclesiae, maiąc to kontynuować aż do śmierci swoiey, z czego parkany koło Katedry dane; 26 tysięcy na Wikaryuszow zapisał, ktorzyby Chwałę BOGA promowowali, administrowali Sacramenta. Za co mu Kapituła tameczna na marmurowey tablicy złotemi literami napisała Elogium. Kościołow Parochialnych iest w Kiiowskiey Diecezyi 24. A dawnych czasow niżeli hostilitas, a bardziey ślepa, zacięta, głupia, Schizma tamten Kray opanowała, pisze
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 303
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
przychodzi z chorągwią swoją nową zaciężną i na tę kampaniję erygowaną, z którą się był trochę spóźnił Denhof, wojewoda pomorski, ojciec wojewody pomorskiego (który secundo voto miał za sobą Sieniawską, kasztelankę krakowską, ostatniego Adama Sieniawskiego, kasztelana krakowskiego, hetmana wielkiego koronnego, córkę), który też wojewoda pomorski zginął od Turków pod Parkany. Jak skoro słońce poczęło wschodzić, kazał Król i hetman wojsku na konie wsiadać, które jak spod umbry z lasa wychodziło. O czym dają znać Wezyrowi, że polskie wojska wielkie następują, bo Wezyr temu nigdy wierzyć nie chciał, aby się Król ze swemi wojskami tak daleko znajdował, które wojsko polskie zobaczywszy Wezyr (
przychodzi z chorągwią swoją nową zaciężną i na tę kampaniję erygowaną, z którą się był trochę spóźnił Denhoff, wojewoda pomorski, ojciec wojewody pomorskiego (który secundo voto miał za sobą Sieniawską, kasztelankę krakowską, ostatniego Adama Sieniawskiego, kasztelana krakowskiego, hetmana wielkiego koronnego, córkę), który też wojewoda pomorski zginął od Turków pod Parkany. Jak skoro słońce poczęło wschodzić, kazał Król i hetman wojsku na konie wsiadać, które jak spod umbry z lasa wychodziło. O czym dają znać Wezyrowi, że polskie wojska wielkie następują, bo Wezyr temu nigdy wierzyć nie chciał, aby się Król ze swemi wojskami tak daleko znajdował, które wojsko polskie zobaczywszy Wezyr (
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 59
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
słyszeliśmy, choć jest most na Dunaju pod Strygonem", ale się Król zawiódł na tej relacyji. W tym otrąbiono hasło, po którym przyjeżdża oboźny polny do Króla, pytając się, czyli się jutro ruszy wojsko, jako; otrąbiono, i dokąd, i gdzie obóz zataczać. Król odpowiada, żeby pod same Parkany obóz zataczać. „Znajduje się też tam ze dwa tysiące wojska tureckiego, to niech się na nich pożywi hołota; wiem, że ich łatwo dobędą, bo to tam zbierana drużyna, okopek mizerny, armat też nie mają". Jakoż tak było w samej rzeczy, a tego Król nie wiedział, że
słyszeliśmy, choć jest most na Dunaju pod Strygonem", ale się Król zawiódł na tej relacyji. W tym otrąbiono hasło, po którym przyjeżdża oboźny polny do Króla, pytając się, czyli się jutro ruszy wojsko, jako; otrąbiono, i dokąd, i gdzie obóz zataczać. Król odpowiada, żeby pod same Parkany obóz zataczać. „Znajduje się też tam ze dwa tysiące wojska tureckiego, to niech się na nich pożywi hołota; wiem, że ich łatwo dobędą, bo to tam zbierana drużyna, okopek mizerny, armat też nie mają". Jakoż tak było w samej rzeczy, a tego Król nie wiedział, że
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 75
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
był Pan Bóg na podjeździe pod Kamieńcem wziąć kilkunastu w niewolę Turków, których z osobna każdego pytałem się, na jakiej był wojnie, a osobliwie o wideńską i parkańską, jeżeli tam który z nich nie był, i zaklinałem ich na bisurmańską wiarę. Tedy jeden z nich przyznał mi się, że był pod Parkany i że było Turków świżych, co na wideńską nie nadążyli, ośmdziesiąt tysięcy, z których więcej Dunaju nie przepłynęła nad trzysta. Po tym zwycięstwie stanęliśmy nad Dunajem, niedaleko Parkanów, gdzieśmy cztery niedziele stali. Kazał tedy Król atakować fortecę zwaną Strygon, które lubo małe opus, ale obronne; jak nasi przystąpili
był Pan Bóg na podjeździe pod Kamieńcem wziąć kilkunastu w niewolę Turków, których z osobna każdego pytałem się, na jakiej był wojnie, a osobliwie o wideńską i parkańską, jeżeli tam który z nich nie był, i zaklinałem ich na bisurmańską wiarę. Tedy jeden z nich przyznał mi się, że był pod Parkany i że było Turków świżych, co na wideńską nie nadążyli, ośmdziesiąt tysięcy, z których więcej Dunaju nie przepłynęła nad trzysta. Po tym zwycięstwie stanęliśmy nad Dunajem, niedaleko Parkanów, gdzieśmy cztery niedziele stali. Kazał tedy Król atakować fortecę zwaną Strygon, które lubo małe opus, ale obronne; jak nasi przystąpili
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 82
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983