paniej młodej sprzątną upominki (Acz ich niemało, wedle teraźniejszej mody, Z mniej potrzebnej prezenty wzięto do gospody), Muzyka się ozwała, a nim obiad dadzą, W karty, w żarty, młodszy się w taniec wyprowadzą Szedł do panien w komendy jeden wdowiec stary; Miał tę wadę, że wnętrznej nie mógł strzymać pary. Łomie przetarte fałdy, a co się ukłoni, Jako z woru upuści nieprzyjemnej woni. I piżmo nie poradzi, na psa trudno składać, Bo go nie masz, a ten bździ, że ledwie dosiadać Mogą damy, gorszego nie trzeba wychodu; Kropią izbę dla prochu, kadźcież też dla smrodu. Tylko że
paniej młodej sprzątną upominki (Acz ich niemało, wedle teraźniejszej mody, Z mniej potrzebnej prezenty wzięto do gospody), Muzyka się ozwała, a nim obiad dadzą, W karty, w żarty, młodszy się w taniec wyprowadzą Szedł do panien w komendy jeden wdowiec stary; Miał tę wadę, że wnętrznej nie mógł strzymać pary. Łomie przetarte fałdy, a co się ukłoni, Jako z woru upuści nieprzyjemnej woni. I piżmo nie poradzi, na psa trudno składać, Bo go nie masz, a ten bździ, że ledwie dosiadać Mogą damy, gorszego nie trzeba wychodu; Kropią izbę dla prochu, kadźcież też dla smrodu. Tylko że
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 26
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Hetmani nowi straszni na niebie przed tym niewidani ukazują się/ muśmy się radzi nie radzi lękać/ żeby snadź zadaniem przyczyny w nas nie uderzono: że sama nowosc gwiazdy ma swoij przestrach. Ale więcej straszniejsza jest natura i złożenie jego/ w którym jest pewne podobieństwo odmienności naszej ludzkiej/ słabości: jako Kometa jest złożony z pary/ wiatru/ dymu/ tak i ludzie na ziemi/ żywot nasz tu nie jest nic inszego jeno wiatr/ dym; jako w nas wilgotność przyrodzona zawsze się pali przyrodzonym gorącem/ tak w Komecie wilgotność jego gorącem swymże góre: i jako póry żyjemy póki stawa wilgości przyrodzonej/ póki niedogóre: tak też Komta poty
Hetmani nowi strászni ná niebie przed tym niewidáni vkázuią sie/ muśmy sie rádźi nie radźi lękáć/ żeby snadź zádániem przyczyny w nas nie vderzono: że sámá nowosc gwiazdy ma swoiy przestrach. Ale więcey strásznieysza iest náturá y złożenie iego/ w ktorym iest pewne podobieństwo odmiennośći naszey ludzkiéy/ słabośći: iáko Kometá iest złożony z páry/ wiátru/ dymu/ ták y ludźie ná źiemi/ żywot nász tu nie iest nic inszego ieno wiátr/ dym; iáko w nas wilgotność przyrodzona záwsze sie pali przyrodzonym gorącem/ ták w Komećie wilgotność iego gorącem swymże gore: y iáko póry żyiemy póki sstawa wilgośći przyrodzoney/ poki niedogore: ták też Komtá poty
Skrót tekstu: NajmProg
Strona: C2
Tytuł:
Prognostyk duchowny na kometę
Autor:
Jakub Najmanowicz
Drukarnia:
Maciej Jędrzejowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
astrologia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
dziw że ludzie sobie ukowali/ iż rzadko na dobre im ukazuje się na niebie ten obraz/ ten wizerunk ułomności naszej. Ale bliżej do natury jego. Kometanie jest inszego nic jeno fałszywa gwiazda/ która świecić się wprawdzie nad drugie/ jednak krótko: zda się coś pozornego/ chociaj w rzeczy nic nie jet jedno trochę pary i dymy smrodliwego/ czym samym jaśnie prognostykuje/ że się potrzeba obawiać ludziom którzy się wszyscy zasadzili na okazałości zwierzchnej: którzy będąc dymem i wiatrem/ gwiazdami się być poczytają: którzy będąc ciemności pełni/ jednak światu chcą świecić/ jedni dostojeństwem: drudzy bogactwy: inszy wymysłami rozumu niepotrzebnemi: niektórzy zmyśloną świą- tobliwością; tym
dźiw że ludźie sobie ukowáli/ iż rzadko ná dobre im vkázuie sie ná niebie ten obraz/ ten wizerunk vłomnośći nászey. Ale bliżey do nátury iego. Kometánie iest inszego nic ieno fałszywa gwiazdá/ ktora świećić sie wprawdźie nád drugie/ iednák krotko: zda sie coś pozornego/ choćiay w rzeczy nic nie iet iedno trochę páry y dymy smrodliwego/ czym sámym iásnie prognostykuie/ że sie potrzebá obawiáć ludźiom którzy sie wszyscy zásadźili ná okazáłosći zwierzchney: którzy będąc dymem y wiátrem/ gwiazdámi sie bydź poczytáią: ktorzy będąc ćiemnośći pełni/ iednák świátu chcą świećić/ iedni dostoieńśtwem: drudzy bogáctwy: inszy wymysłámi rozumu niepotrzebnemi: niektorzy zmyśloną świą- tobliwośćią; tym
Skrót tekstu: NajmProg
Strona: C2
Tytuł:
Prognostyk duchowny na kometę
Autor:
Jakub Najmanowicz
Drukarnia:
Maciej Jędrzejowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
astrologia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
W NEAPOLIM
Króla od Wisły i od Manzanaru, Wielkich monarchów, mądry pośredniku, Który prawnego zabraniając swaru, Po płci królewskiej białej nieboszczyku Odbierasz spadki i intraty z Baru, Jeśli-ć od zabaw i dworskiego krzyku
Zbędzie co czasu, siadszy nad Sebetem, Zabaw się lirą i Febowym sprzętem.
Każda-ć tam wieszczej dodaje rzecz pary I rośnie-ć zewsząd do wiersza przyczyna: Stąd blisko dziwnej Puzzolskiej Pieczary Grób swego Manto pokazuje syna; Stąd cię, choć śpiący, budzi Sannazary I sławna rymem jego Mergillina, Stąd Marin, Pontan, dla których Ateny Zazdroszczą tamtej potomkom Syreny.
Lecz choć morskiego prośba Palemona I gładkiej będzie chciała Partenopy, Abyś
W NEAPOLIM
Króla od Wisły i od Manzanaru, Wielkich monarchów, mądry pośredniku, Który prawnego zabraniając swaru, Po płci królewskiej białej nieboszczyku Odbierasz spadki i intraty z Baru, Jeśli-ć od zabaw i dworskiego krzyku
Zbędzie co czasu, siadszy nad Sebetem, Zabaw się lirą i Febowym sprzętem.
Każda-ć tam wieszczej dodaje rzecz pary I rośnie-ć zewsząd do wiersza przyczyna: Stąd blisko dziwnej Puzzolskiej Pieczary Grób swego Manto pokazuje syna; Stąd cię, choć śpiący, budzi Sannazary I sławna rymem jego Mergillina, Stąd Marin, Pontan, dla których Ateny Zazdroszczą tamtej potomkom Syreny.
Lecz choć morskiego prośba Palemona I gładkiej będzie chciała Partenopy, Abyś
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 81
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
chorem, I jedzie otoczony całym swoim dworem. Jużeśmy do onego przyjeżdżali krzaku, Kiedy się król na wózku wymknąwszy z orszaku, Wszytkim zmykać zabroni, sam charty na smyczy Trzyma, owemu się mieć każe do wytyczy. Ale ten widząc, że go oszukały oczy, Krzyknąwszy: „Otóż!” — co koń pary ma, wyskoczy. A frant siedział na rączym i prosto ku boru Leci, wołając: „Otóż!” Nierychło erroru Postrzegszy król: „Goń — głosem — kto cnotliwy — rzecze. — Już nie dbam o zająca, on niech nie uciecze.” Tedy się wszyscy jakby suniem za odyńcem; Lecz ten,
chorem, I jedzie otoczony całym swoim dworem. Jużeśmy do onego przyjeżdżali krzaku, Kiedy się król na wózku wymknąwszy z orszaku, Wszytkim zmykać zabroni, sam charty na smyczy Trzyma, owemu się mieć każe do wytyczy. Ale ten widząc, że go oszukały oczy, Krzyknąwszy: „Otóż!” — co koń pary ma, wyskoczy. A frant siedział na rączym i prosto ku boru Leci, wołając: „Otóż!” Nierychło erroru Postrzegszy król: „Goń — głosem — kto cnotliwy — rzecze. — Już nie dbam o zająca, on niech nie uciecze.” Tedy się wszyscy jakby suniem za odyńcem; Lecz ten,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 278
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
niż w brzuch nalać wina. 42. TAK CI TO BYWA
Rzekł odchodząc: „Kwaśne-ć też!” — jeż, że mu na zjadło, Gdy trącał nóżką w jabłoń, jabłko nie upadło. 43. AT ŻE MASZ PASIECZNIK
... 44. JEDNOOKIEMU REMEDIUM
Nikt nie postrzeże, że masz oczów nie do pary: Parzyste miej ma nosie zawsze okulary. 45. STADŁO
Żeni się miody z babą, nikt mu niech nie chwali: By najsuższych drew — zgniłą kłodą nie podpali. Zaś stary bierze młodą — tak zwyczajnie bywia: Pod mokre drzewo trzeba smolnego łuczywa. 46. BANKIET I DZBANKIET
Od baniek — bankiet podobno nazwany,
niż w brzuch nalać wina. 42. TAK CI TO BYWA
Rzekł odchodząc: „Kwaśne-ć też!” — jeż, że mu na ziadło, Gdy trącał nóżką w jabłoń, jabłko nie upadło. 43. AT ŻE MASZ PASIECZNIK
... 44. JEDNOOKIEMU REMEDIUM
Nikt nie postrzeże, że masz oczów nie do pary: Parzyste miej ma nosie zawsze okulary. 45. STADŁO
Żeni się miody z babą, nikt mu niech nie chwali: By najsuszszych drew — zgniłą kłodą nie podpali. Zaś stary bierze młodą — tak zwyczajnie bywia: Pod mokre drzewo trzeba smolnego łuczywa. 46. BANKIET I DZBANKIET
Od baniek — bankiet podobno nazwany,
Skrót tekstu: KorczFrasz
Strona: 16
Tytuł:
Fraszki
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
był ducha. Kiedyć Pan Bóg dał naukę, myśl że też o święceniu, abyś miał prawo do Chrystusa. 2. INFER, Ewangelia liczy parę, Jana i Jakoba Synów Zebedeuszowych. Kościół inną parę czyni, Świętego Szymona i Judy, Świętego Filipa i Jakoba. A Święty Tomasz, nie będziesz tez miał pary? mógł by mówić Z. Tomasz pójdę ja parą z-Swiętym Piotrem, Piotr się zaprzał Chrystusa, jam też niedowierny. Zatrzymaj się Z. Tomaszu, wziął Z. Piotrowi lewą rękę Z. Paweł, pospołu z-sobą chodzą. Ale nie frasuj się pięknąć parę obmyślił Biskup Halberstacki. Będziesz chodził pospołu z-Swiętym Józefem
był duchá. Kiedyć Pan Bog dał náukę, myśl że też o święceniu, ábyś miał práwo do Chrystusá. 2. INFER, Ewángelia liczy parę, Ianá i Iákobá Synow Zebedeuszowych. Kośćioł inną parę czyni, Swiętego Szymoná i Iudy, Swiętego Filipá i Iákobá. A Swięty Tomasz, nie będźiesz tez miał pary? mogł by mowić S. Tomasz poydę ia parą z-Swiętym Piotrem, Piotr się záprzał Chrystusá, iam też niedowierny. Zátrzymay się S. Tomaszu, wźiął S. Piotrowi lewą rękę S. Paweł, pospołu z-sobą chodzą. Ale nie frásuy się pięknąć parę obmyślił Biskup Hálberstácki. Będźiesz chodźił pospołu z-Swiętym Iozefem
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 35
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
ta dziś ozdoba jako świetna stoi! A co drugim fortunę Lucyna gotową, Tobie przyszło o niebo uderzyć się głową, Tak wiele może cnota! Tej, zniósłszy się zgrają Latona i Charytes, wdzięczności dodają. Pobożność z policją, i pod piękną wagą Snadna ludzkość, biskupią mierzona powagą. Szczęśliwa nader ziemi z takiej pary braci! O! który cię Paktolus złotem swem opłaci! Z tąd bogata Warmia, jeśli od pierwszego Ród wywiedzie Dardana, zna biskupa swego. Warmia, która świeżo przez nieprzyjacioły, Ruiną i płonemi kurzysz się popioły, Weźmi serce, rozwiniesz włosy prędko swoje, Mlekiem ziemia opłynie i pasieki twoje, Gdy szczęśliwie katedrę biskup
ta dziś ozdoba jako świetna stoi! A co drugim fortunę Lucyna gotową, Tobie przyszło o niebo uderzyć się głową, Tak wiele może cnota! Tej, zniósłszy się zgrają Latona i Charytes, wdzięczności dodają. Pobożność z policyą, i pod piękną wagą Snadna ludzkość, biskupią mierzona powagą. Szczęśliwa nader ziemi z takiej pary braci! O! który cię Paktolus złotem swem opłaci! Z tąd bogata Warmia, jeśli od pierwszego Ród wywiedzie Dardana, zna biskupa swego. Warmia, która świeżo przez nieprzyjacioły, Ruiną i płonemi kurzysz się popioły, Weżmi serce, rozwiniesz włosy prędko swoje, Mlekiem ziemia opłynie i pasieki twoje, Gdy szczęśliwie katedrę biskup
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 73
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
parobek, który w onym żłobie Umywszy się, kiedy już twarz chciał otrzeć sobie, Pociągnie do fartucha; dziewka inszym celem Mniemając, że ją siąga, cofnie się w zad tyłem I trąci zadkiem kozę w studnią, gdzie zalana Tonie. Go gdy dochodzi kozy onej pana, Skarży przed wojtem, jako z przyczyny tej pary Szkoduje, żądając z nich nagrody lub kary. Patrzcież, choć chłop nie czytał legistów uczonych, Jako mądrze rozstrzygnął sprawę ludzi onych. Gospodarz że nie wygnał kozy swej do trzody, Pasterz zaś że nie dojrzał, wpoł poniosą szkody. Parobek z dziewką drugą połowicę winy Zapłacić zaraz muszą, a to z tej przyczyny
parobek, ktory w onym żłobie Umywszy się, kiedy już twarz chciał otrzeć sobie, Pociągnie do fartucha; dziewka inszym celem Mniemając, że ją siąga, cofnie się w zad tyłem I trąci zadkiem kozę w studnią, gdzie zalana Tonie. Go gdy dochodzi kozy onej pana, Skarży przed wojtem, jako z przyczyny tej pary Szkoduje, żądając z nich nagrody lub kary. Patrzciesz, choć chłop nie czytał legistow uczonych, Jako mądrze rozstrzygnął sprawę ludzi onych. Gospodarz że nie wygnał kozy swej do trzody, Pasterz zaś że nie dojrzał, wpoł poniosą szkody. Parobek z dziewką drugą połowicę winy Zapłacić zaraz muszą, a to z tej przyczyny
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 296
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
stała się podobna nie tylko kolorem, ale też i własnościami, do wody z mydłem rozwiedzionej. Na powierzchności zrzodła tego pływała piana, która zebrana obracała się w massę gęstą, i podobnie jako mydło brudy wyciągającą, i w wodzie rozpuszczającą się. Zrzodło nazwane Plombiers, które jest blisko miasta, wyrzucało tego czasu więcej nadzwyczaj pary. Trzęsienie znaczne było w Mec, w Tonerre. W Raviere albo Rabaryj zrzodło znaczne osuszone było przez pułgodziny. W Prowins albo Prowince trzęsienia były znaczne. Zwierzęta i ptastwo domowe krzykiem, i bieganiem dało znak przelęknienia się. W Dyjon albo Divionie o 4 w wieczor, pasterze nie mogli utrzymać bydła w polu, które
stała się podobna nie tylko kolorem, ale też y własnościami, do wody z mydłem rozwiedzioney. Na powierzchności zrzodła tego pływała piana, która zebrana obracała się w massę gęstą, y podobnie iako mydło brudy wyciągaiącą, y w wodzie rozpuszczaiącą się. Zrzodło nazwane Plombiers, które iest blisko miasta, wyrzucało tego czasu więcey nadzwyczay pary. Trzęsienie znaczne było w Metz, w Tonerre. W Raviere albo Rabaryi zrzodło znaczne osuszone było przez pułgodziny. W Provins albo Province trzęsienia były znaczne. Zwierzęta y ptastwo domowe krzykiem, y bieganiem dało znak przelęknienia się. W Dijon albo Divionie o 4 w wieczor, pasterze nie mogli utrzymać bydła w polu, które
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 132
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770