Co my żartem piszemy, chociaż nas stąd winią. Toż sami księża (prawda, że nie wszyscy) czynią: Źdźbła nam wyjmują, sami w oku mając kłody, Bez mała by nie lepiej sobie radzić wprzódy. Szkoda palić, lecz wedle najpierwszej spowiedzi, Niech przeczyści i niechaj autor je przecedzi. Precz plugawe paskwile, precz przymówki głupie O łysinie albo co o francuskim strupie. Wolno pisać Wenerę, wolno Kupidyna: Nie namawia, lecz przeszłe rzeczy przypomina. Niejeden mąż, niejedna żona się nauczy Cudzym przykładem lepiej swoich chować kluczy. Acz dziś ludzie na słowa połykają ślinki, Pewnieć ich nie zawstydzą najgorsze uczynki.” Dałem
Co my żartem piszemy, chociaż nas stąd winią. Toż sami księża (prawda, że nie wszyscy) czynią: Źdźbła nam wyjmują, sami w oku mając kłody, Bez mała by nie lepiej sobie radzić wprzódy. Szkoda palić, lecz wedle najpierwszej spowiedzi, Niech przeczyści i niechaj autor je przecedzi. Precz plugawe paskwile, precz przymówki głupie O łysinie albo co o francuskim strupie. Wolno pisać Wenerę, wolno Kupidyna: Nie namawia, lecz przeszłe rzeczy przypomina. Niejeden mąż, niejedna żona się nauczy Cudzym przykładem lepiej swoich chować kluczy. Acz dziś ludzie na słowa połykają ślinki, Pewnieć ich nie zawstydzą najgorsze uczynki.” Dałem
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 72
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Do których może ludzi przypodobać wiele, I niejeden się grzesznik zawstydzi w kościele, Chociaż rzecz o kim inszym. I tu sobie śpiewa O ktosiu moja muza, niech się nikt nie gniewa. Może się tu co komu przydać na pokuciu, Niejednemu psu hajwo, niejednemu ciu, ciu, Precz jednak stąd przymówki i grube paskwile. A czasem prawda w żarcie przyjmuje się mile, Jako lekarstwo w cukrze. Jeśli komu ckliwo, Odpuść, sam Jowisz wszytkim nie zgodzi, jak żywo.
Żartów póki i ludzi, póki mięsa soli: Wesoły się rozśmieje, tetryka zaboli. Wszytko wedle człeczego na świecie humoru: Jeden go lubi, drugi zje i
Do których może ludzi przypodobać wiele, I niejeden się grzesznik zawstydzi w kościele, Chociaż rzecz o kim inszym. I tu sobie śpiewa O ktosiu moja muza, niech się nikt nie gniewa. Może się tu co komu przydać na pokuciu, Niejednemu psu hajwo, niejednemu ciu, ciu, Precz jednak stąd przymówki i grube paskwile. A czasem prawda w żarcie przyjmuje się mile, Jako lekarstwo w cukrze. Jeśli komu ckliwo, Odpuść, sam Jowisz wszytkim nie zgodzi, jak żywo.
Żartów póki i ludzi, póki mięsa soli: Wesoły się rozśmieje, tetryka zaboli. Wszytko wedle człeczego na świecie humoru: Jeden go lubi, drugi zje i
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 183
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Aleć i siła inszych senatorów, panów, szlachty, posłów, nawet i żołnierzów, żeby jedno w zwyż mianowani pryncypałami rozumieli, tymiż szelągami Boratyniego i inszymi podarunkami, od dworu królewskiego korumpowano. Dlatego też natenczas syn ojca, ojciec syna, brat brata wystrzegał się i jeden drugiemu dyfidował, skąd kłótnie wielkie, paskwile, zadawania rzeczy niesłusznych jeden drugiemu, zamnożyły się.
Między inszymi, Sczęsnego Potockiego, podstolego natenczas koronnego, syna hetmana wielkiego koronnego, ta dyfidencja najbardziej trapiła, bo ten niedawno zięciem zostawszy Lubomirskiego, onemu jako w niewinności jego zdał się aplaudować. Zaczym od własnego ojca swego hetmana, już natenczas wojewody krakowskiego, wielkie
Aleć i siła inszych senatorów, panów, slachty, posłów, nawet i żołnierzów, żeby jedno w zwyż mianowani pryncypałami rozumieli, tymiż szelągami Boratyniego i inszymi podarunkami, od dworu królewskiego korumpowano. Dlatego też natenczas syn ojca, ojciec syna, brat brata wystrzegał się i jeden drugiemu dyfidował, skąd kłótnie wielkie, paskwile, zadawania rzeczy niesłusznych jeden drugiemu, zamnożyły się.
Między inszymi, Sczęsnego Potockiego, podstolego natenczas koronnego, syna hetmana wielkiego koronnego, ta dyfidencyja najbardziej trapiła, bo ten niedawno zięciem zostawszy Lubomirskiego, onemu jako w niewinności jego zdał się applaudować. Zaczym od własnego ojca swego hetmana, juz natenczas wojewody krakowskiego, wielkie
Skrót tekstu: JemPam
Strona: 362
Tytuł:
Pamiętnik dzieje Polski zawierający
Autor:
Mikołaj Jemiołowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1683 a 1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1693
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Dzięgielewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"DIG"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2000
racje, że Pan niewojenny, wczasów swoich przestrzegający, a że od hetmana o wyprawie tureckiej do Polski oznajmiony, nic o to nie dbał i wiary w tym listom hetmańskim do siebie pisanym dać nie chciał.
Trudno wypisać jakie w tym roku między królem Michałem a pany senatorami były dyfidencyje, przy- Rok 1672
mówiska, paskwile i jawne zobopólne niesnaski. Ci króla obwiniali, że niewojenny, że delikat, że nie dbający o Rzeczypospolitą. Król zaś przez uniwersały do województw uskarżał się, że go hetman i niektórzy senatorowie lekceważą, słuchać go nie chcą, a nawet i na wojnę iść z sobą nie dozwalają i owszem przeciwko sobie ciż panowie
racyje, że Pan niewojenny, wczasów swoich przestrzegający, a że od hetmana o wyprawie tureckiej do Polski oznajmiony, nic o to nie dbał i wiary w tym listom hetmańskim do siebie pisanym dać nie chciał.
Trudno wypisać jakie w tym roku między królem Michałem a pany senatorami były dyfidencyje, przy- Rok 1672
mówiska, paskwile i jawne zobopólne niesnaski. Ci króla obwiniali, że niewojenny, że delikat, że nie dbający o Rzeczypospolitą. Król zaś przez uniwersały do województw uskarżał się, że go hetman i niektórzy senatorowie lekceważą, słuchać go nie chcą, a nawet i na wojnę iść z sobą nie dozwalają i owszem przeciwko sobie ciż panowie
Skrót tekstu: JemPam
Strona: 400
Tytuł:
Pamiętnik dzieje Polski zawierający
Autor:
Mikołaj Jemiołowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1683 a 1693
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1693
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Dzięgielewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"DIG"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2000
w obozach, Po Merłach, po Drzypolach, po Niedźwiedzych Łozach Włóczyliśmy się zimą, nie bez wielkiej zguby, Wżdy nie było tak częstej, jak dziś, z tą krwią chluby. Chociaż wam co dzień pod nos wschodni kurzy tyran, Odpuśćcie, więcej france w obozie, niźli ran, Kurwy, karty, paskwile chodząc w odpowiedzi. Z pogaństwem wasze dzieło, a któż tak krew cedzi? 123. DO JEGOMOŚCI PANA REJA, WOJEWODY LUBELSKIEGO, STAROSTY LIBUSKIEGO
Siedli Turcy, rotmistrzem w polskim wojsku Reja Obaczywszy; upadła wszytka im nadzieja. Kiedy twardym okryty blachem stanie w przedzie: Achilles Greki, Hektor swe Trojany wiedzie. Dość Konsus
w obozach, Po Merłach, po Drzypolach, po Niedźwiedzych Łozach Włóczyliśmy się zimą, nie bez wielkiej zguby, Wżdy nie było tak częstej, jak dziś, z tą krwią chluby. Chociaż wam co dzień pod nos wschodni kurzy tyran, Odpuśćcie, więcej france w obozie, niźli ran, Kurwy, karty, paskwile chodząc w odpowiedzi. Z pogaństwem wasze dzieło, a któż tak krew cedzi? 123. DO JEGOMOŚCI PANA REJA, WOJEWODY LUBELSKIEGO, STAROSTY LIBUSKIEGO
Siedli Turcy, rotmistrzem w polskim wojsku Reja Obaczywszy; upadła wszytka im nadzieja. Kiedy twardym okryty blachem stanie w przedzie: Achilles Greki, Hektor swe Trojany wiedzie. Dość Konsus
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 286
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
przychylny/ abo o niego samego idzie/ przyjmować do ksiąg nie dopuszcza. A wlezieli w księgi prostestacja/ Boże ty wiesz/ jakimi często fałszami i potwarzami się nadziewa. Jeden prostestując się/ tak wiele kalumnij nakładzie; drugi zasię reprotestując się/ sowitą miarką toż mu odmierzy/ i tak prostestacje nasze/ bywają własne paskwile i kartelusze: czci obu stron szlaradne pomazanie/ wieczna niecześć/ która się i na potomki wlewa/ gdy sobie z ksiąg takie sromoty zadają/ o które się drugdy i zabijać im okrutnie przychodzi. Zaczynać się też u nas prawa zwykły/ od membran gołych/ ręką czyją i pieczęcią warowanych. Na tych membranach wolno pisać
przychylny/ ábo o niego sámego idźie/ prziymowáć do kśiąg nie dopuszcza. A wleźieli w kśięgi prostestácya/ Boże ty wiesz/ iákiemi często fałszámi y potwarzámi się nádźiewa. Ieden prostestuiąc się/ ták wiele kálumniy nákłádźie; drugi záśię reprotestuiąc się/ sowitą miárką toż mu odmierzy/ y ták prostestácye násze/ bywáią własne páskwile y kártelusze: czći obu stron szlárádne pomázánie/ wieczna niecześć/ ktora się y ná potomki wlewa/ gdy sobie z kśiąg tákie sromoty zádáią/ o ktore się drugdy y zábiiáć im okrutnie przychodźi. Záczynáć się też v nas práwá zwykły/ od membran gołych/ ręką czyią y pieczęćią wárowánych. Ná tych membranách wolno pisáć
Skrót tekstu: BemKom
Strona: 30.
Tytuł:
Kometa to jest pogróżka z nieba na postrach, przestrogę i upomnienie ludzkie
Autor:
Mateusz Bembus
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619