się tej, proszę, podjąć robocizny. A odnieś kartkę do marszałka Tryzny.” Poznawszy Walter sygnet z pańską ręką, Z wielką się podjął legacyjej wdzięką. Czyta marszałek, raz w papier, weń drugi Patrząc: „Przez cóżeś do takiej zasługi Przyszedł, kochanku? za one sekrety? Z królem grasz pasza, a ze mną pikiety.” Prosi go siedzieć, potem, miasto wódki,
Daje mu kartkę czytać bez ogródki; Miasto piernika i jakiej słodyczy Ławkę, kobierzec, korzeń niosą byczy. O wielki chodzi Szwedowi wstyd z bólem; Prosi, żeby się mógł obaczyć z królem. Prosi o mały godziny kawałek. Że
się tej, proszę, podjąć robocizny. A odnieś kartkę do marszałka Tryzny.” Poznawszy Walter sygnet z pańską ręką, Z wielką się podjął legacyjej wdzięką. Czyta marszałek, raz w papier, weń drugi Patrząc: „Przez cóżeś do takiej zasługi Przyszedł, kochanku? za one sekrety? Z królem grasz pasza, a ze mną pikiety.” Prosi go siedzieć, potem, miasto wódki,
Daje mu kartkę czytać bez ogródki; Miasto piernika i jakiej słodyczy Ławkę, kobierzec, korzeń niosą byczy. O wielki chodzi Szwedowi wstyd z bólem; Prosi, żeby się mógł obaczyć z królem. Prosi o mały godziny kawałek. Że
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 242
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
co jest Twe kochanie, dociekając słodkości, rozum mój ustanie. Nie ma ta miłość takiej – jak światowe – trwogi, niebieską ma uciechę, świat ma kłopot srogi, po paszach, gdzie są lilij wielkie obfitości, wodząc trzodę panienek, po rajskiej żyzności. Niebieskiemu kochaniu tak czysty kwiat służy, a owieczkom niewinnym rajska pasza płuży. IV
Ja Kochankowi memu, a do mnie obrócenie Jego. Canticum canticorum 7
Nie chcąc cale zatonąć w łez gorzkich strumieniach, wypoczywałam nieraz w cyprysowych cieniach. Tak już były zalały ciepłych piersi zdroje, żem coraz mdlała, kwiląc na nieszczęście moje. Wisiała mi trefunkiem lutnia na ramieniu, która podczas cieszyła
co jest Twe kochanie, dociekając słodkości, rozum mój ustanie. Nie ma ta miłość takiej – jak światowe – trwogi, niebieską ma uciechę, świat ma kłopot srogi, po paszach, gdzie są lilij wielkie obfitości, wodząc trzodę panienek, po rajskiej żyzności. Niebieskiemu kochaniu tak czysty kwiat służy, a owieczkom niewinnym rajska pasza płuży. IV
Ja Kochankowi memu, a do mnie obrócenie Jego. Canticum canticorum 7
Nie chcąc cale zatonąć w łez gorzkich strumieniach, wypoczywałam nieraz w cyprysowych cieniach. Tak już były zalały ciepłych piersi zdroje, żem coraz mdlała, kwiląc na nieszczęście moje. Wisiała mi trefunkiem lutnia na ramieniu, która podczas cieszyła
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 134
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
dostała czarownica. Najlepszy sposób od X. Tylkowskiego opisany, aby nabiał cały co sobotni dać na ubogich, to w tedy już czarownica nic nie poradzi, Od krów tak wiele pożytku nie mają pretendować Panowie, z tych racyj: 1mo Bywa rozmnożone krów gniazdo, które mało daje mleka. 2do. Czary odbierają. 3tio Pasza często mizerna i tłoka, po której krowy chodzą, a z kądże mleko? Naznaczać tedy, od krowy faskę masła, kopę syra jest rzecz nie su- O Ekonomice mianowicie o Bydle.
mienna: i naturalnie nie podobna: a choć czasem wydojnica nazbiera tyle, tedy masło w pół zmaslanką gorzkie, syr chudy, a
dostała czarownica. Naylepszy sposob od X. Tylkowskiego opisany, aby nabiał cały co sobotni dać na ubogich, to w tedy iuż czarownica nic nie poradzi, Od krow tak wiele pożytku nie maią pretendować Panowie, z tych racyi: 1mo Bywa rozmnożone krow gniazdo, ktore mało daie mleka. 2do. Czary odbieraią. 3tio Pasza często mizerna y tłoka, po ktorey krowy chodzą, á z kądże mleko? Naznaczać tedy, od krowy faskę masła, kopę syra iest rzecz nie su- O Ekonomice mianowicie o Bydle.
mienna: y naturalnie nie podobna: á choć czasem wydoynica nazbiera tyle, tedy masło w puł zmaslanką gorzkie, syr chudy, á
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 366
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
na rzeź. Na powietrze owiec i to radzą remedium. Osyska młodego wyjąć serce, pluca, wątrobę, warzyć to w krwie jego własnej podczas zarznięcia w naczynie zebranej; dać pić wszystkim z wodą zmieszawszy, uwolnisz je od powietrza. W Maju nie wyganiać je na rosę, bo w tedy im szkodzi. ani im pasza całe lato będzie pożyteczna; co innych miesięcy rankiem i wieczorem paść je najlepiej. Na suchoty owiec prezerwatywa, dawać im z paszą lipowego korzenia. Matkom zaś przez dni 7 dają bluszcz, jagnięta chorować nie będą I to dla owiec dobre remedium; wziąć chmielu ćwierć, uparzyć dubrze weź zielenicę i stłucz, potym omknąwszy piołun
na rzeź. Na powietrze owiec y to radzą remedium. Osyska młodego wyiąć serce, pluca, wątrobę, warzyć to w krwie iego własney podczas zarznięcia w naczynie zebraney; dać pić wszystkim z wodą zmieszawszy, uwolnisz ie od powietrza. W Maiu nie wyganiać ie na rosę, bo w tedy im szkodzi. ani im pasza całe lato będzie pożyteczna; co innych miesięcy rankiem y wieczorem paść ie naylepiey. Na suchoty owiec prezerwatywa, dawać im z paszą lipowego korzenia. Matkom zaś przez dni 7 daią bluszcz, iagnięta chorować nie będą I to dla owiec dobre remedium; wziąć chmielu ćwierć, uparzyć dubrze weź zielenicę y stłucz, potym omknąwszy piołun
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 405.
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
Pustki i nachytrszego omylą złodzieja. O psi, o dufna moja, o straży stateczna! Leżcie i spicie, żadna trwoga niebezpieczna Nie wzbudzi was. Już nie masz czuć około czego I zamku nie strzegają hajducy pustego. Rosa dziś rano padła, trawy otrzeźwiały, A mnie się łzami oczy tylko nie zalały. Z rosą pasza nalepsza. Lecz trudno w tej mierze Poradzić, kiedy sam Bóg ręką swą co bierze. Leżą łąki zielone, okiem nieprzejrzane, Stoją stogi sian wonnych, w pogody sprzątane. Cóż po tym, kiedy nie masz, kto by zażył tego, Nie masz cieliczek moich, nie masz stadka mego! Nalepiej w świat z
Pustki i nachytrszego omylą złodzieja. O psi, o dufna moja, o straży stateczna! Leżcie i spicie, żadna trwoga niebeśpieczna Nie wzbudzi was. Już nie masz czuć około czego I zamku nie strzegają hajducy pustego. Rosa dziś rano padła, trawy otrzeźwiały, A mnie się łzami oczy tylko nie zalały. Z rosą pasza nalepsza. Lecz trudno w tej mierze Poradzić, kiedy sam Bóg ręką swą co bierze. Leżą łąki zielone, okiem nieprzejrzane, Stoją stogi sian wonnych, w pogody sprzątane. Cóż po tym, kiedy nie masz, kto by zażył tego, Nie masz cieliczek moich, nie masz stadka mego! Nalepiej w świat z
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 124
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
uraduje,
Mniemając, że go obiad dostatni nie minie, Gdy tę porwie, - bo więtsza, - która cieniem płynie. Puści mięso, cień chwyta, - mięso precz pornęło, Padszy na dno, za sobą i cień pociągnęło.
Dziwna samojedź: mięso sztuka mięsa zjadła,
Woda zaś obie, - zaczym psu pasza przepadła. Rzecze w tym pies: „I toć też wielkie głupstwo moje, Chcąc mieć więcej niż dosyć, straciłem oboje!" Tak kto utracać pewne zwykł dla niepewnego, Nie wyżałuje nigdy szaleństwa takiego, Że pewną dla niepewnej tracąc majętności, Uwodził się łakomstwem omylnej chciwości. To bogaty, co na psiej
uraduje,
Mniemając, że go obiad dostatni nie minie, Gdy tę porwie, - bo więtsza, - która cieniem płynie. Puści mięso, cień chwyta, - mięso precz pornęło, Padszy na dno, za sobą i cień pociągnęło.
Dziwna samojedź: mięso sztuka mięsa zjadła,
Woda zaś obie, - zaczym psu pasza przepadła. Rzecze w tym pies: „I toć też wielkie głupstwo moje, Chcąc mieć więcej niż dosyć, straciłem oboje!" Tak kto utracać pewne zwykł dla niepewnego, Nie wyżałuje nigdy szaleństwa takiego, Że pewną dla niepewnej tracąc majętności, Uwodził się łakomstwem omylnej chciwości. To bogaty, co na psiej
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 14
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
" Odpowiedział: „Znam dobrze". Kazał zaraz tę głowę przynieść, którą gdy na miednicy przyniesiono, mówi znów do niego: „Witajże go teraz". Janicki odpowiedział: „Nie królewska to głowa, ale to jest rotmistrza mego, pod którego chorągwią ja służył". W tym krzyknie na niego Seraskier Pasza: „Hałansujte giauor", to jest „Łżesz, poganinie" i kazał go nazad porwać do turmy. Oprócz tego wojewody wiele godnych innych wtenczas poginęło, bo najbardziej naszych to w salwowaniu się gubiło, że się trafiło na rolę oraną, która była z rania
przymarzła, a potym rozpuściła, na której i sam
" Odpowiedział: „Znam dobrze". Kazał zaraz tę głowę przynieść, którą gdy na miednicy przyniesiono, mówi znów do niego: „Witajże go teraz". Janicki odpowiedział: „Nie królewska to głowa, ale to jest rotmistrza mego, pod którego chorągwią ja służył". W tym krzyknie na niego Seraskier Pasza: „Hałansujte giauor", to jest „Łżesz, poganinie" i kazał go nazad porwać do turmy. Oprócz tego wojewody wiele godnych innych wtenczas poginęło, bo najbardziej naszych to w salwowaniu się gubiło, że się trafiło na rolę oraną, która była z rania
przymarzła, a potym rozpuściła, na której i sam
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 78
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
Pleszewskiej z królewiczami ichm., książęciem im. kanclerzem i imp. wileńskim, z którymi pod Nieporętem tego dnia polował. Szczęście miał, trzech wilków w sieciach ubito, jednego w oczach króla im.; w nocy powrócił do Zamku. Królowa im. karty grała już nie w francuskie, ale w polskie, w pasza, siedem osób, z góry po taleru stawiając. Die 28 ejusdem
Dzień bardzo był przykry, zimny, śnieżny, dla którego przy dzisiejszym święcie ss. Szymona i Judy nie było królestwo ichm. w kościele na nabożeństwie, ale one w kaplicy odprawili. Obiad z sobą jedli prywatnie w gabinecie królowej im. Imp.
Pleszewskiej z królewicami ichm., książęciem jm. kanclerzem i jmp. wileńskim, z którymi pod Nieporętem tego dnia polował. Szczęście miał, trzech wilków w sieciach ubito, jednego w oczach króla jm.; w nocy powrócił do Zamku. Królowa jm. karty grała już nie w francuskie, ale w polskie, w pasza, siedem osób, z góry po taleru stawiając. Die 28 eiusdem
Dzień bardzo był przykry, zimny, śnieżny, dla którego przy dzisiejszym święcie ss. Szymona i Judy nie było królestwo ichm. w kościele na nabożeństwie, ale one w kaplicy odprawili. Obiad z sobą jedli prywatnie w gabinecie królowej jm. Jmp.
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 155
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
niebieską z tak pospolitowanym towarzystwem. Weź mię/ mój Jezu w kompanią/ prowadź mię jak wiesz najlepszą drogą ku niebu/ ja krokiem niechcę od ciebie odstępować. X. TRzeba żywności MARIEJ Pannie/ trzeba i małej Dziecineczce/ ale żywności takiej/ którą się zwykli oboje karmić/ panieństwem oboje świetni: Panieńska obiema właściwa pasza/ ba zgoła insza nie tak im smakowita. Białorumiany JEZUS karmi się rad liliami/ które za cierniem bezpieczniejsze/ i gdzie on sieje abo nasadza lilie/ tam zaraz stawia ościsłe ciernie/ lubo do warunku piękności/ lilijej/ lubo dla Panieństwa wizerunku. Mówi Metodius/ że ciernie/ drzewo jest Panieńskie/ drzewo wydawające z
niebieską z ták pospolitowánym towárzystwem. Weź mię/ moy IEZV w kompánią/ prowadź mię iák wiesz naylepszą drogą ku niebu/ ia krokiem niechcę od ćiebie odstępowáć. X. TRzebá żywnośći MARIEY Pánnie/ trzebá y máłey Dźiećineczce/ ále żywnośći tákiey/ ktorą się zwykli oboie karmić/ pánieństwem oboie świetni: Pánieńska obiemá właśćiwa pasza/ bá zgołá insza nie ták im smákowita. Białorumiány IEZVS karmi się rad liliámi/ ktore zá ćierniem bespiecznieysze/ y gdźie on śieie ábo násadza lilie/ tám záraz stawia ośćisłe ćiernie/ lubo do wárunku pięknośći/ liliiey/ lubo dla Pánieństwá wizerunku. Mowi Methodius/ że ćiernie/ drzewo iest Pánieńskie/ drzewo wydawáiące z
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 302
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
Wszytkie splendece świeckie hojnie mi nagrodzi; Choć na świat jak przeze mgłę albo przez szreżogę Spłakanym patrząc okiem, zrozumieć nie mogę, Gdzie by, w doczesnej rzeczy śmiertelnych obłudzie, Z czystym sumnieniem kładli spokojną myśl ludzie. Cokolwiek z tymi złożysz, wszytko, wszytko fraszki, Wyśmienite roboty, kolory i blaszki, Nikczemna oczu pasza, która pychy znakiem. Mogę się ja napatrzyć takich rzeczy na kijem Bez grzechu, nie na sobie, i jeszcze to zyszczę, Rzekszy: chwała bądź Bogu, że się ja nie błyszczę. Kto wszytkie boskie rządy weźnie do uwagi, Kryć, nie stroić powinien ciało człowiek nagi,
Przed wstydem i przed zimnem;
Wszytkie splendece świeckie hojnie mi nagrodzi; Choć na świat jak przeze mgłę albo przez szreżogę Spłakanym patrząc okiem, zrozumieć nie mogę, Gdzie by, w doczesnej rzeczy śmiertelnych obłudzie, Z czystym sumnieniem kładli spokojną myśl ludzie. Cokolwiek z tymi złożysz, wszytko, wszytko fraszki, Wyśmienite roboty, kolory i blaszki, Nikczemna oczu pasza, która pychy znakiem. Mogę się ja napatrzyć takich rzeczy na kiem Bez grzechu, nie na sobie, i jeszcze to zyszczę, Rzekszy: chwała bądź Bogu, że się ja nie błyszczę. Kto wszytkie boskie rządy weźnie do uwagi, Kryć, nie stroić powinien ciało człowiek nagi,
Przed wstydem i przed zimnem;
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 226
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987