to, bracie! A któż w włosiennicy I w welum każe chodzić wszetecznicy? Kto jej nie woli, niż w duchownej stule, Nagiej, i z kształtu zdartej, i z koszule? Jak dobrym żonom bez jajec mężowie, Tak się wiersz nie zda, co przebiera w słowie; Nic nie są fraszki z wymytą paszczęką I które, Piętrzę, co chcą, nie wyrzeką; I te się rymy podobać nie mogą, Które bezpieczną nie stąpają nogą, Przeto mię nie chciej i spowiedzią straszyć Ani mi fraszek rozkazuj wałaszyć: Niech one śmiele, choćbym miał być w winie, Rżą jak dryganci, nie kwiczą jak świnie! O PAROBKU
to, bracie! A któż w włosiennicy I w welum każe chodzić wszetecznicy? Kto jej nie woli, niż w duchownej stule, Nagiej, i z kształtu zdartej, i z koszule? Jak dobrym żonom bez jajec mężowie, Tak się wiersz nie zda, co przebiera w słowie; Nic nie są fraszki z wymytą paszczeką I które, Piętrzę, co chcą, nie wyrzeką; I te się rymy podobać nie mogą, Które bezpieczną nie stąpają nogą, Przeto mię nie chciej i spowiedzią straszyć Ani mi fraszek rozkazuj wałaszyć: Niech one śmiele, choćbym miał być w winie, Rżą jak dryganci, nie kwiczą jak świnie! O PAROBKU
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 310
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
niż przeszła góra, pełną okropności. Oczy się jak dwie hucie ogniste świeciły, paszczęka tak szeroka, iżby się wzmieściły ludzi dziewięć tysięcy, płomień zaś straszliwy z niej wypadał, także smród nieznośnie brzydliwy. Mnogich dusz płacz, jęczenia były tu słyszane, z brzucha srogiej bestyjej z głęboka wydane. Czartowie w liczbie wielkiej przed paszczęką stali, co dusze wniść w paszczękę gwałtem przymuszali, niż weszły, ciężkie razy onym zadawając, jad srogi przeciwko nim wszyscy wywierając.
Bestyją gdy Tundala dusza oglądała, zostawszy przestraszona, Anioła spytała, czemu by ku bestyjej blisko przystępował i drogę nie gdzie indzie, lecz ku niej prostował. Rzecze Anioł, iż: «
niż przeszła góra, pełną okropności. Oczy się jak dwie hucie ogniste świeciły, paszczeka tak szeroka, iżby się wzmieściły ludzi dziewięć tysięcy, płomień zaś straszliwy z niej wypadał, także smród nieznośnie brzydliwy. Mnogich dusz płacz, jęczenia były tu słyszane, z brzucha srogiej bestyjej z głęboka wydane. Czartowie w liczbie wielkiej przed paszczeką stali, co dusze wniść w paszczekę gwałtem przymuszali, niż weszły, ciężkie razy onym zadawając, jad srogi przeciwko nim wszyscy wywierając.
Bestyją gdy Tundala dusza oglądała, zostawszy przestraszona, Anioła spytała, czemu by ku bestyjej blisko przystępował i drogę nie gdzie indzie, lecz ku niej prostował. Rzecze Anioł, iż: «
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 90
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
się nieszczęsny rzuci/ strach! trwoga! zguba! spojrzy w niebo? to już nie jego/ wiecznie mu zawarte zatarasowane Tam sędzia zdobytym nie odmiennej sprawiedliwości mieczem stoi. Spojrzy w prawą? odwrócone/ zagniewane twarzy/ spojrzy w lewą? Czarci gotowi na wydarcie nie szczęsnej duszy plęszą. Spojrzy w ziemię? piekło rozdartą paszczęką wzdęte ognie wybucha. Spojrzy tu i owdzie? na kochane zbiory? już je inni rozbierają/ uprzątają/ zmykają. Et haec quae parâsti, cuius erunt? Spojrzywszy na się w ostatnich śmiertelnych bolach/ ów gorzki jadowity nie zbyty złego sumnienia Robak świdrzy/ nieszczęśliwą duszę z cielska na wiecze męki wygryza/ etc. Bodaj
się nieszczęsny rzući/ strach! trwogá! zgubá! spoyrzy w niebo? to iuż nie iego/ wiecznie mu záwarte zátarasowane Tam sędźiá zdobytym nie odmienney sprawiedliwośći mieczem stoi. Spoyrzy w prawą? odwrocone/ zágniewane twarzy/ spoyrzy w lewą? Czárći gotowi ná wydarćie nie szczęsney duszy plęszą. Spoyrzy w źiemię? piekło rozdartą paszczęką wzdęte ognie wybucha. Spoyrzy tu y owdźie? ná kocháne zbiory? iuż ie inni rozbieraią/ uprzątaią/ zmykaią. Et haec quae parâsti, cuius erunt? Spoyrzywszy ná się w ostatńich smiertelnych bolách/ ow gorzki iádowity nie zbyty złego sumnieniá Robak świdrzy/ nieszczęśliwą duszę z ćielská ná wiecze męki wygryza/ etc. Boday
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 128
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Woda z niego wysiknęła; A ja w nogi między ganki, Wbiegłem pod ciemne krużganki, Z boków drzewkami okryte, Zwierzchu owocem nakryte. Obaczę znowu przy płocie Zołdata (ach, mój kłopocie!) Z bronią na marmurze, srogi. A ja nazad, chybię drogi, Wpadnę na delfinoryba, Z okrutną paszczęką ryba. A na niej stoi chłopiątko,
Z jakąś pałką niebożątko; Chcąc ją zabić, z góry zmierzył, A piędzią się swą nie zmierzył. Wszystko to z marmuru rzeczy, Kunsztownie zrobione, grzeczy. Zmordowanym, chcę odpocząć I swe siedlisko rozpocząć. Nie wiem, gdzie się mam obrócić, Boję się nazad powrócić
Woda z niego wysiknęła; A ja w nogi między ganki, Wbiegłem pod ciemne krużganki, Z boków drzewkami okryte, Zwierzchu owocem nakryte. Obaczę znowu przy płocie Zołdata (ach, mój kłopocie!) Z bronią na marmurze, srogi. A ja nazad, chybię drogi, Wpadnę na delfinoryba, Z okrutną paszczęką ryba. A na niej stoi chłopiątko,
Z jakąś pałką niebożątko; Chcąc ją zabić, z góry zmierzył, A piędzią się swą nie zmierzył. Wszystko to z marmuru rzeczy, Kunsztownie zrobione, grzeczy. Zmordowanym, chcę odpocząć I swe siedlisko rozpocząć. Nie wiem, gdzie się mam obrócić, Boję się nazad powrócić
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 70
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
otoczone, tedy wiedzcie żeć się przybliżyło spustoszenie jego. Tedy co są w żydowskiej ziemi niech uciekają na góry; a którzy są wpośród jej, niech wychodzą: a ci co są po krainach, niech nie wchodzą do niej. Albowiem te dni są pomsty, aby się wypełniło wszystko co jest napisano. I polegą paszczęką miecza, i zapędzą je w nie[...] miedzy wszystkie narody: a Jeruzalem de[...] e będzie od poganów, aż się wypełnią czasy poganów: Luce c. 21 . Z okazji prześladowania wszczętego w Jeruzalem na Chrześcijan, Apostołowie i uczniowie rozbiegli się po różnych narodach, i tak ziściło się co Chrystus powiedział: I będzie przepowiedziana Ewangelia
otoczone, tedy wiedzcie żeć się przybliżyło spustoszenie iego. Tedy co są w żydowskiey ziemi niech uciekaią na góry; a którzy są wposrzod iey, niech wychodzą: a ci co są po krainach, niech nie wchodzą do niey. Albowiem te dni są pomsty, aby się wypełniło wszystko co iest napisano. Y polegą paszczęką miecza, y zapędzą ie w nie[...] miedzy wszystkie narody: a Jeruzalem de[...] e będzie od poganów, aż się wypełnią czasy poganów: Lucae c. 21 . Z okazyi prześladowania wszczętego w Jeruzalem na Chrześcian, Apostołowie y uczniowie rozbiegli się po rożnych narodach, y tak ziściło się co Chrystus powiedział: Y będzie przepowiedziana Ewangelia
Skrót tekstu: BohJProg_I
Strona: 176
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
jedno nad insze cudne barzo drzewo Nieba dotykające; na nim Białejgłowy Rytej postać. A oraz i odor bobkowy Ją zapachnie. Cóż chcąc dojść/ coby to sprawiło/ Czyli sama natura/ czyli ludzkie dzieło/ Ryk usłyszy straszliwy/ i razem w tej dobie Lwa wielkości niezmiernej idąc wciąż ku sobie/ Z otworzoną paszczęką. Skąd na pół umarszy/ I tylkoż co owego drzewa się podparszy/ Kiedy od tąd okrutnej pożarcia bestii Już już czeka: niewiedzieć i skąd/ i od czyj Padnie ręki zabitą/ przed jej tuż nogami/ I duszę wyrzucając krwawemi nozdrzami/ Ją opryśnie. Dopiero tym ciężej zmartwieje/ A domyślić nie mogąc
iedno nád insze cudne bárzo drzewo Niebá dotykáiące; ná nim Białeygłowy Rytey postáć. A oraz y odor bobkowy Ią zápachnie. Coż chcąc doyść/ coby to spráwiło/ Czyli sámá náturá/ czyli ludzkie dzieło/ Ryk vsłyszy strászliwy/ y rázem w tey dobie Lwá wielkości niezmierney idąc wciąż ku sobie/ Z otworzoną pászczeką. Zkąd ná puł vmárszy/ Y tylkoż co owego drzewá się podpárszy/ Kiedy od tąd okrutney pożárcia bestyyi Iuż iuż czeká: niewiedzieć y zkąd/ y od czyi Pádnie ręki zábitą/ przed iey tuż nogámi/ Y duszę wyrzucáiąc krwáwemi nozdrzámi/ Ią opryśnie. Dopiero tym ciężey zmartwieie/ A domyślić nie mogąc
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 64
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
Puszcza z rąk wodze, a mgłą zaćmił się wzrok jego. I już trzykroć, jak wolno biegał koń puszczony - Mało na ziemię nie spadł z niego, pochylony - Koń Bryliador, co jeszcze dotychczas żałuje, Iż inszego na grzbiecie swojem jeźca czuje.
LVI.
Nie srożej wąż zdeptany troistem migoce Żądłem albo lew ranny paszczęką skrzypoce, Jako Tatarzyn zjadły, gdy po wziętem razie Otrzeźwiawszy, krew własną ujrzał na żelazie. A im barziej z furią gniewu mu przybywa, Tem na więtszą i siłę i moc się zdobywa. Zwarł konia ostrogami i szablą dobytą W głowę chce ciąć Rugiera, szyszakiem nakrytą.
LVII.
Chce ciąć zaraz w sam hełmu
Puszcza z rąk wodze, a mgłą zaćmił się wzrok jego. I już trzykroć, jak wolno biegał koń puszczony - Mało na ziemię nie spadł z niego, pochylony - Koń Bryljador, co jeszcze dotychczas żałuje, Iż inszego na grzbiecie swojem jeźca czuje.
LVI.
Nie srożej wąż zdeptany troistem migoce Żądłem albo lew ranny paszczeką skrzypoce, Jako Tatarzyn zjadły, gdy po wziętem razie Otrzeźwiawszy, krew własną ujrzał na żelazie. A im barziej z furyą gniewu mu przybywa, Tem na więtszą i siłę i moc się zdobywa. Zwarł konia ostrogami i szablą dobytą W głowę chce ciąć Rugiera, szyszakiem nakrytą.
LVII.
Chce ciąć zaraz w sam hełmu
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 417
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
zacinała przed sobą leżącego trupa, chcąc Czartowskiemi bluźnierstwa pełnymi słowy, znowu duszę ciału, z ciemnotęskliwych granic Acherontu przywrócić. T. To jest, z tego Królestwa, na którego bramach, te są wyryte słowa. Już po wniściu wyniścia nie masz, i nadzieje gdzie się zle dzieje. B. Twierdziła grożąc zmarszczona swą paszczęką przeklęta Czarownica, iż i Proserpinę słowy swymi Szatańskiemi z piekła miała do siebie przyciągnąć, i Plutona śmiertelnie otworzywszy ziemie jasnością w Państwach ciemnych zarazić, jeżeliby nie pozwolili powrotu duszy, do ciała zmarłego. T. Gdyż tym, którzy w ustawicznych nałożyli się żyć ciemnościach, wszelaka i najmniejsza, srogie czyni i przynasza
záćináłá przed sobą leżącego trupá, chcąc Czártowskiemi bluznierstwá pełnymi słowy, znowu duszę ćiáłu, z ćiemnotęskliwych gránic Acherontu przywroćić. T. To iest, z tego Krolestwá, ná ktorego bramách, te są wyryte słowá. Iuż po wniśćiu wyniśćia nie mász, y nádźieie gdźie się zle dźieie. B. Twierdźiłá grożąc zmarszczona swą pászczęką przeklęta Czárownicá, iż y Proserpinę słowy swymi Szátáńskiemi z piekłá miáłá do siebie przyćiągnąć, y Plutoná śmiertelnie otworzywszy źięmie iásnośćią w Páństwách ćiemnych záráźić, ieżeliby nie pozwolili powrotu duszy, do ćiáłá zmárłego. T. Gdyż tym, ktorzy w vstáwicznych náłożyli się żyć ćiemnośćiách, wszeláka y naymnieysza, srogie czyni y przynasza
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 132
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
je, tańcuje, pije, Wszystkim zaleca ochotę, i rzecze, Niechże się teraz lew przedemną kryje, Gdzie go napotkam, z rąk mi nie uciecze, Dam mu oszczepem w bok, lub kulą twardą, Nauczę z Pany grać bestią hardą. Nieszczęściem postrzegł obraz malowany, Na którym był lew z otwartą paszczęką, Panicz z furią, przybiegłszy do ściany, Uderzy pięścią impetyczną ręką,
Trafił na ostry ćwiek ukryty w płótnie, Ten mu za kilka godzin życie utnie, Cesarz Turecki, Córkę ulubioną, Nad inne dzieci których miał dostatkiem, Z najmilszą sobie zaślubioną żoną, Spłodziwszy, kiedy śmierć nagłym przypadkiem, Matkę zabrała, zostawiwszy
ie, tańcuie, piie, Wszystkim záleca ochotę, y rzecze, Niechże się teraz lew przedemną kryie, Gdzie go nápotkam, z rąk mi nie uciecze, Dam mu oszczepem w bok, lub kulą twárdą, Náuczę z Pány grać bestyą hárdą. Nieszczęściem postrzegł obraz malowany, Ná ktorym był lew z otwártą pászczęką, Panicz z furyą, przybiegłszy do ściany, Uderzy pięścią impetyczną ręką,
Tráfił ná ostry ćwiek ukryty w płutnie, Ten mu zá kilka godzin życie utnie, Cesarz Turecki, Corkę ulubioną, Nád inne dzieci ktorych miáł dostátkiem, Z náymilszą sobie zaślubioną żoną, Spłodziwszy, kiedy śmierć nágłym przypadkiem, Mátkę zábráła, zostawiwszy
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 259
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
drzewem siadła Śmiałą sprawiła miłość. A oto przypadła Lwica/ mordem bydlęcym paszcekę zjuszywszy/ Pragnienie swe w krynicy złożyć umyśliwszy. Jej tysbe Babilońska sprzęłaje dojźrzała Po mieściącu/ i zlękła w jaskinią bieżała. A uchodząc zawicie z głowy uroniła. Lwica jako pragnienia zdrojem przygasiła/ Powraćając do lasa/ płótno nabieżała Z trafunku/ toż paszczęką krwawa potargała. Pozdniej Piram wyszedszy/ ściegna srogiej lwice Uznał w piasku/ i zaraz struchlało mu lice. Dalej jak na płótno padł zjuszone/ zawoła: Już/ już/ dwóch nas/ noc jedna/ na on świat powoła/ Z których ta była godna dłuższe wyżyć lata. Mój duch wszytkiego winien: jam
drzewem śiádłá Smiáłą spráwiłá miłość. A oto przypádłá Lwica/ mordem bydlęcym pászcekę ziuszywszy/ Prágnienie swe w krynicy złożyć vmyśliwszy. Iey tysbe Bábilonska zprzęłáie doyźrzáłá Po mieściącu/ y zlękła w iáskinią bieżáłá. A vchodząc zawićie z głowy vroniłá. Lwicá iáko prágnięnia zdroiem przygáśiłá/ Powraćáiąc do lasá/ płotno nábieżáłá Z tráfunku/ toż pászczeką krwawá potárgáłá. Pozdniey Pyram wyszedszy/ śćiegná srogiey lwice Vznał w piasku/ y zaraz struchlało mu lice. Dáley iák ná płotno padł ziuszone/ záwoła: Iuż/ iuż/ dwoch nas/ noc iedná/ ná on świát powołá/ Z ktorych tá byłá godna dłuższe wyżyć látá. Moy duch wszytkiego winien: iam
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 81
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636