pochodzi z umysłu uprzedzeniem nie- zaprzątnionego; zda się sprzeciwiać pospolitym zwyczajom, lecz dla tej przyczyny, iż w nich zdróżności upatruje. Dziwactwo więc takowe nie czyni mu nieprzyjaciół, owszem przymila w oczach tych ludzi, którzy nie zastanawiając się na powierzchowności, grunt poczciwego serca dobrze znają. Był niegdyś modnym kawalerem, ale wzgardzony od pewnej wdowy której się był oświadczył sługą, od lat dwudziestu przeszło, porzucił z rozpaczy, jak sam o sobie powiada, marności świata tego. Kroj sukni jego jeszcze tej mody jaka była w czasie nieszczęśliwej konkurencyj, przez co się stało iż za coraz następującemi w tej mierze odmianami, gdy się do starej mody nieraz wracano,
pochodzi z umysłu uprzedzeniem nie- zaprzątnionego; zda się sprzeciwiać pospolitym zwyczaiom, lecz dla tey przyczyny, iż w nich zdrożności upatruie. Dziwactwo więc takowe nie czyni mu nieprzyiacioł, owszem przymila w oczach tych ludzi, ktorzy nie zastanawiaiąc się na powierzchowności, grunt poczciwego serca dobrze znaią. Był niegdyś modnym kawalerem, ale wzgardzony od pewney wdowy ktorey się był oświadczył sługą, od lat dwudziestu przeszło, porzucił z rozpaczy, iak sam o sobie powiada, marności świata tego. Kroy sukni iego ieszcze tey mody iaka była w czasie nieszczęśliwey konkurencyi, przez co się stało iż za coraz nastepuiącemi w tey mierze odmianami, gdy się do starey mody nieraz wracano,
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 16
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
Każdy błądzi Kędy rządzi We wszytkim Małżonka Jak po diable Puszczać Żagle Kiedy wiatr szalony. Tak ten zginie W każdym czynie Który słucha Zony Radzi Ewa Aby z drzewa Życia rwać Jabłuszka Nie wierz Damie Tej Adamie Twa cię zdradzi duszka. Bywszy w Raju W ziemskim kraju Tułacześ nie luby. Niedomieści Rząd Niewieści Jeno pewnej zguby Przykład same Semiramę Masz Rzędziochę onę Co mężowi Nynuśowi Odjęła Koronę. Dość ohydy Danaidy Mężom uczyniły. Gdy ich w mocy Mając w nocy Wszytkich podławiły. Nuż Krzystyna Zła gadzina Ryksa jeszcze przed nią. Były obie Kłotni sobie Ansą niepoślednią. Państwa dawne Męże sławne Zony pogubiły Gdy chcą rządzić Muszą błądzić Słabe tej płci siły
Kázdy błądźi Kędy rządźi We wszytkim Małzonká Iák po diable Pusczáć Zagle Kiedy wiátr szalony. Ták ten zginie W káżdym czynie Ktory słucha Zony Rádźi Ewá Aby z drzewá Zyćia rwáć Iábłuszká Nie wierz Dámie Tey Adámie Twá ćię zdrádźi duszká. Bywszy w Ráiu W źiemskim kráiu Tułácześ nie luby. Niedomieśći Rząd Niewieśći Ieno pewney zguby Przykład sáme Semirámę Masz Rzędźiochę onę Co męzowi Nynuśowi Odięłá Koronę. Dość ohydy Dánáidy Męzom vczyniły. Gdy ich w mocy Máiąc w nocy Wszytkich podławiły. Nuż Krzystyná Zła gádźiná Ryxá iescze przed nią. Były obie Kłotni sobie Ansą niepoślednią. Páństwá dawne Męze sławne Zony pogubiły Gdy chcą rządźić Muszą błądźić Słábe tey płći śiły
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 198
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
czas te obroty, Wszytkobyś stroił zaloty.
Jaskołko swe narzekanie Odłoż na insze zaranie. Twoje pieśni uprzykrzone Urażą uszko pieszczone.
Myszko, o myszko łakoma, Nie skroboc się za zasłoną. A i ty szczurku przeklęty, Nie miej tam sprawy z dziewczęty,
Bo przy nich kotki śpią rady, Tak nie ujdziesz pewnej zwady. I ty złośliwy komorze, Lataj sam sobie po dworze.
Ty chociaż cię tylko nogi A skrzydła, przecięś tak srogi, Że gdy ukąsisz niebogę, Jeszcze zatrąbisz na trwogę.
Pchły, o wy pchły niecnotliwe! Tocieście nielitościwe, Że pono nigdy nie śpicie A i wśród nocy widzicie.
Nie jedneż
czas te obroty, Wszytkobyś stroił zaloty.
Jaskołko swe narzekanie Odłoż na insze zaranie. Twoje pieśni uprzykrzone Urażą uszko pieszczone.
Myszko, o myszko łakoma, Nie skroboc się za zasłoną. A i ty szczurku przeklęty, Nie miej tam sprawy z dziewczęty,
Bo przy nich kotki śpią rady, Tak nie ujdziesz pewnej zwady. I ty złośliwy komorze, Lataj sam sobie po dworze.
Ty chociaż cię tylko nogi A skrzydła, przecięś tak srogi, Że gdy ukąsisz niebogę, Jeszcze zatrąbisz na trwogę.
Pchły, o wy pchły niecnotliwe! Tocieście nielitościwe, Że pono nigdy nie śpicie A i wśrod nocy widzicie.
Nie jedneż
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 380
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
na stół: Bronię tej, zawoła; Duże, choć ich dwa tylko, żaden im nie zdoła. Żołądź! Ba i tej bronię. Bracia, ja się kaję. Nie dopuszczam, dograwaj, złe to obyczaje, Kajać się już za drugą: to dwie pierwsze, a ty Wiedz, panie, że już pewnej nie ujdziesz zapłaty. Jeszcze żołądź pod kozyr. Nuż ją. O tać moja. W len jaka jest dawajcie, ba i ta oboja.
Teraz czerwień. Aż trzeci ow: bracie, kozyra. Płaćcież; tak więc wygraje skwapliwy kostyra. Pierwsze kocięta za płot. Nic to, dajcie karty A na kogo
na stoł: Bronię tej, zawoła; Duże, choć ich dwa tylko, żaden im nie zdoła. Żołądź! Ba i tej bronię. Bracia, ja się kaję. Nie dopuszczam, dograwaj, złe to obyczaje, Kajać się już za drugą: to dwie pierwsze, a ty Wiedz, panie, że już pewnej nie ujdziesz zapłaty. Jeszcze żołądź pod kozyr. Nuż ją. O tać moja. W len jaka jest dawajcie, ba i ta oboja.
Teraz czerwień. Aż trzeci ow: bracie, kozyra. Płaćcież; tak więc wygraje skwapliwy kostyra. Pierwsze kocięta za płot. Nic to, dajcie karty A na kogo
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 450
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
do lasów poszli, leśnemu siekiery zabrawszy lasy pustoszyli, inwazyje na dwór czynić i grozić się spaleniem i zabiciem ważyli się, robót, czynszów i innych powinności przeszłymi dekretami ad interim do decyzji sprawy nakazanych sprzeciwiając się im pełnić, odprawować i płacić nie chcieli i nie płacili, zesłaną dworską egzekucyją do wybierania czynszów zaprosiwszy ich do pewnej chałupy przy młynie będącej tumult uczynili, armatnie et tumultuarie naszli i dobytych dworskich ludzi nieuważnie bili, ranili i kaliczyli, jednego z nich pod koło młyńskie ukrytego wywlekszy ledwie nie zabili, w polach zboża sprzątać nie chcieli i przez to są okazy ją szkód, że najemnikami i poddanymi swymi dziedzicznymi dwór sprzątać i robić musiał,
do lasów poszli, leśnemu siekiery zabrawszy lasy pustoszyli, inwazyje na dwór czynić i grozić się spaleniem i zabiciem ważyli się, robót, czynszów i innych powinności przeszłymi dekretami ad interim do decyzyi sprawy nakazanych sprzeciwiając się im pełnić, odprawować i płacić nie chcieli i nie płacili, zesłaną dworską egzekucyją do wybierania czynszów zaprosiwszy ich do pewnej chałupy przy młynie będącej tumult uczynili, armatnie et tumultuarie naszli i dobytych dworskich ludzi nieuważnie bili, ranili i kaliczyli, jednego z nich pod koło młyńskie ukrytego wywlekszy ledwie nie zabili, w polach zboża sprzątać nie chcieli i przez to są okazy ją szkód, że najemnikami i poddanymi swymi dziedzicznymi dwór sprzątać i robić musiał,
Skrót tekstu: RefBrodRzecz
Strona: 54
Tytuł:
Z wyroku sądu referendarskiego w sprawie między Brodowskima poddanymi ze wsi Maćkowce, ...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1729
Data wydania (nie wcześniej niż):
1729
Data wydania (nie później niż):
1729
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
błoty dobrze zaras ufortifikowawszy, sam na drugiej stronie rzeki stanął; na kilku miejscach, gdzie były przeprawy przez Ossę, potężne szańce stawia; nie dla inszej rozumiem przyczyny, tylko żeby wszystkie pasy po tej stronie do Księstwa zagrodził, aby tem lepszy zgłodzonemu wojsku uczynił i fortecę swoję dostatecznym prowiantem opatrzył. Omyliła nas nadzieja pewnej, którejeśmy się spodziewali, bitwy; zaczem iż jako przedtem tak i teraz, że nie w resolucji ale w fortelach swoich nadzieję pokłada, każdy na oko widzieć może; z których go ruszać, jakom o tem do W. K. Mści, Pana mego miłościwego, często pisywał i na Sejmach to
błoty dobrze zaras ufortifikowawszy, sam na drugiej stronie rzeki stanął; na kilku miejscach, gdzie były przeprawy przez Ossę, potężne szańce stawia; nie dla inszej rozumiem przyczyny, tylko żeby wszystkie pasy po téj stronie do Xięstwa zagrodził, aby tém lepszy zgłodzonemu wojsku uczynił i fortecę swoję dostatecznym prowiantem opatrzył. Omyliła nas nadzieja pewnéj, któréjeśmy się spodziewali, bitwy; zaczém iż jako przedtém tak i teraz, że nie w resolutiej ale w fortelach swoich nadzieję pokłada, każdy na oko widzieć może; z których go ruszać, jakom o tém do W. K. Mści, Pana mego miłościwego, często pisywał i na Sejmach to
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 112
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
Ospała gwiazdo, ustąp słońcu z nieba! Już cię podziemna czeka otchłań cicha, Już cię różana zorza na łeb spycha. Ustąp! Czy zawsze wozisz się nie swymi Końmi, a azisia niepożyczanymi? Ustąp! Ja nie wiem, jak ci staje mocy Kierować twój wóz na tak długiej nocy. Ustąp! Bo Jaga dla pewnej przeszkody Nie przyjdzie do mnie, aż świt wznidzie z wody. Uparta gwiazdo, cofnęłaś się wsteczą I wydałaś się, jak i ja, z swą rzeczą: Ociągasz się, to chcąc widzieć, jeżeli Jaśniej się Jaga niźli ty zabieli. Ach, ustąp, głupia, i jeżeli przydzie, Uchroń się własnej
Ospała gwiazdo, ustąp słońcu z nieba! Już cię podziemna czeka otchłań cicha, Już cię różana zorza na łeb spycha. Ustąp! Czy zawsze wozisz się nie swymi Końmi, a azisia niepożyczanymi? Ustąp! Ja nie wiem, jak ci staje mocy Kierować twój wóz na tak długiej nocy. Ustąp! Bo Jaga dla pewnej przeszkody Nie przyjdzie do mnie, aż świt wznidzie z wody. Uparta gwiazdo, cofnęłaś się wsteczą I wydałaś się, jak i ja, z swą rzeczą: Ociągasz się, to chcąc widzieć, jeżeli Jaśniej się Jaga niźli ty zabieli. Ach, ustąp, głupia, i jeżeli przydzie, Uchroń się własnej
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 253
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Weżmij Linią z Celami, i przystawiwszy ją na Tablicy Mierniczej podle szpilki, upatrz przez cele trzy odległości OM, ON, OQ, każdą zosobna, i dukty ich z rysuj na karcie podle linii celowej: które niech będą OM, ON, OQ, wszytkie trzy wbród, to jest bez pewnej miary. 3.Przemierz po prostu miarą pięćłokciową abo dziesięćłokciową według Nauki 4. tej Zabawy 7, dwie odległości OM, i OQ, na ziemi; trzeciej ON, dawszy pokoj jako niedostępnej: Niech OM, ma łokci 19. a OQ łokci 21. 4.Odległości OM, OQ wymierzonych
Weżmiy Liniią z Celámi, y przystáwiwszy ią ná Tablicy Mierniczey podle szpilki, vpátrz przez cele trzy odległośći OM, ON, OQ, káżdą zosobná, y dukty ich z rysuy ná kárćie podle linii celowey: ktore niech będą OM, ON, OQ, wszytkie trzy wbrod, to iest bez pewney miáry. 3.Przemierz po prostu miárą pięćłokćiową ábo dźieśięćłokćiową według Náuki 4. tey Zabáwy 7, dwie odległośći OM, y OQ, ná źiemi; trzećiey ON, dawszy pokoy iáko niedostępney: Niech OM, ma łokći 19. á OQ łokći 21. 4.Odległośći OM, OQ wymierzonych
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 20
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
, z linii BD. Nauka XLI. Wysokość Dostępną u dołu, wymierzać przez jej Cień od Słońca, abo Księżyca rzucony, nie tylko wdzień, ale i wnocy. NIech Słońce, abo Księżyc Z. rzuci cień TC, od wysokości LT, której chcesz wiedzieć miarę. Tedy naprzód laskę DF prostą, pewnej wiadomej miary, dwułokciową naprzykład, postaw na D, niedaleko końca C, cienia TC; tak żeby cień końca F, laski DF, nie wychodzi za koniec C, cieniu TC: ale aby równo stanęły w punkcie C. Zabawa VII. Rozdżyał III.
Potym weźmij prącikiem jakim, abo laską miarę Cieniu DC
, z linii BD. NAVKA XLI. Wysokość Dostępną v dołu, wymierzáć przez iey Cień od Słońcá, ábo Kśiężycá rzucony, nie tylko wdźień, ále y wnocy. NIech Słońce, ábo Kśiężyc S. rzući ćień TC, od wysokośći LT, ktorey chcesz wiedźieć miárę. Tedy naprzod laskę DF prostą, pewney wiádomey miáry, dwułokćiową náprzykład, postaw ná D, niedáleko końcá C, ćienia TC; ták żeby ćień końcá F, laski DF, nie wychodźi zá koniec C, ćieniu TC: ále áby rowno stánęły w punkćie C. Zábáwá VII. Rozdżiał III.
Potym weźmiy prąćikięm iákim, ábo laską miárę Cieniu DC
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 40
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
XXI. Linią po ziemi długą prowadzić. Krótsze prowadź sznurem: dłuższe promieniem oka, przez linią z celami, stawiając laski zrazu aż do kilkunastu, według duktu promienia: a dalej bez linii celowej, one samym okiem miarkując do prostej linii poprzedzających lasek: Który sposób, prędko się odprawić może, byle człowiek jeden do pewnej odległości na piętnaście łokci naprzykład, laski stawiał, miarkując laskę patrzeniem na drugie z boku: a drugi człowiek poprzedzajacy przed nim upatrował wolnym okiem, aby stawiający laski, kołem lasek nie zataczał: jako być musi, gdy się z boku patrzy na dukt lasek, nie przez ich wierzch. Nauka XXII. Linią (
XXI. Liniią po źiemi długą prowádźić. KRotsze prowadź sznurem: dłuższe promięniem oká, przez liniią z celámi, stáwiáiąc laski zrázu áż do kilkunastu, według duktu promięnia: á dáley bez linii celowey, one sámym okiem miárkuiąc do prostey linii poprzedzáiących lasek: Ktory sposob, prędko się odpráwić może, byle człowiek ieden do pewney odległośći ná pietnaśćie łokći náprzykład, laski stáwiał, miárkuiąc laskę pátrzeniem ná drugie z boku: á drugi człowiek poprzedzaiacy przed nim vpátrował wolnym okiem, áby stáwiáiący laski, kołem lasek nie zátaczał: iáko bydź muśi, gdy się z boku pátrzy ná dukt lasek, nie przez ich wierzch. NAVKA XXII. Liniią (
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 113
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684