w stępie.
Ziemnemu roście korzonek pędraku, Ptaszkowi ziarnko, żabkom deszczyk z nieba, A nam jak ciężko na chleb robić trzeba.
Szczęśliwszyś teraz, szczęśliwszy wieśniaku! Twoja w lepiance bezpieczna prostota: My i za murem niepewne żywota.
Polak Kamieńca a Rusin Kodaku Pilnuje, my też u krakowskiej bramy Czasem z nagimi piersiami stawamy.
Ej nuże, nuże, nieboże pęcaku! Już się noc schyla, już rany śpiewaku Zaczynasz pieśni swe zwyczajnym tonem, Nam jeszcze robić choć już snem zmorzonym. Księżycu jasny i wy gwiazdy śliczne! Widzicie nasze prace ustawiczne.
Tu pieśń skończyły, potym się pytały, Któreby też z nich najlepiej śpiewały.
w stępie.
Ziemnemu roście korzonek pędraku, Ptaszkowi ziarnko, żabkom deszczyk z nieba, A nam jak ciężko na chleb robić trzeba.
Szczęśliwszyś teraz, szczęśliwszy wieśniaku! Twoja w lepiance bezpieczna prostota: My i za murem niepewne żywota.
Polak Kamieńca a Rusin Kodaku Pilnuje, my też u krakowskiej bramy Czasem z nagimi piersiami stawamy.
Ej nuże, nuże, nieboże pęcaku! Już się noc schyla, już rany śpiewaku Zaczynasz pieśni swe zwyczajnym tonem, Nam jeszcze robić choć już snem zmorzonym. Księżycu jasny i wy gwiazdy śliczne! Widzicie nasze prace ustawiczne.
Tu pieśń skończyły, potym się pytały, Ktoreby też z nich najlepiej śpiewały.
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 369
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
armaty, Miasta, zamki i insze niezliczone straty Małać się zda nagroda, ale zaś ta strata U mnie cenę przechodzi i całego świata. Tren V.
O jaki żal przenikał biedną Kornelią Patrząc że już męża jej okrutnie zabiją, Że w zacnej krwi wielkiego niegdy Pompejusza Gromada zdrajców brzydkie swe ręce zajusza. Radaby go piersiami swymi zasłoniła I wszytkie miecze w swoje serce obróciła. I jabymci wolała, żeby wszytkie strzały, Wszytkie miecze i kule we mnie ugadzały. Biegłabym między szyki i surowe boje, Żebyśmy raczej oraz zginęli oboje, Niż co teraz po mężu wdowa nieszczęśliwa, Z nimem umrzeć nie mogła a w sobiem źle
armaty, Miasta, zamki i insze niezliczone straty Małać się zda nagroda, ale zaś ta strata U mnie cenę przechodzi i całego świata. Tren V.
O jaki żal przenikał biedną Kornelią Patrząc że już męża jej okrutnie zabiją, Że w zacnej krwi wielkiego niegdy Pompejusza Gromada zdrajcow brzydkie swe ręce zajusza. Radaby go piersiami swymi zasłoniła I wszytkie miecze w swoje serce obrociła. I jabymci wolała, żeby wszytkie strzały, Wszytkie miecze i kule we mnie ugadzały. Biegłabym między szyki i surowe boje, Żebyśmy raczej oraz zginęli oboje, Niż co teraz po mężu wdowa nieszczęśliwa, Z nimem umrzeć nie mogła a w sobiem źle
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 507
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, okrągły, sub No 291.
Ś. Alojzy, tejże formy, sub No 292.
Najś. Panna, papirowa, za szkłem, w ramach wyzłacanych, nie numerowana.
Ś. Jan Krzciciel, takiż formy.
Ś. Ludwik król francuski, w blejtramkach, sub No 55.
Córka Symeona piersiami karmi, w blejtramkach, sub No 55.
Sztuk chińskich białych, na deskach, sub No 320, No 2.
Kwiatki na desce, w ramkach czarnych, sub No 346.
Lanczawcik na szkle, w ramkach czarnych, nie numerowany, jeden.
Kopersztychy: Koperszlych Piotra Ałeksewicza cara moskiewskiego.
Karola dwunastego, króla
, okrągły, sub No 291.
Ś. Alojzy, tejże formy, sub No 292.
Najś. Panna, papirowa, za szkłem, w ramach wyzłacanych, nie numerowana.
Ś. Jan Krzciciel, takiż formy.
Ś. Ludwik król francuski, w blejtramkach, sub No 55.
Córka Symeona piersiami karmi, w blejtramkach, sub No 55.
Sztuk chińskich białych, na deskach, sub No 320, No 2.
Kwiatki na desce, w ramkach czarnych, sub No 346.
Lanczawcik na szkle, w ramkach czarnych, nie numerowany, jeden.
Kopersztychy: Koperszlych Piotra Ałeksewicza cara moskiewskiego.
Karola dwunastego, króla
Skrót tekstu: ZamLaszGęb
Strona: 45
Tytuł:
Opis zamku w Laszkach Murowanych
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Laszki Murowane
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
inwentarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1748
Data wydania (nie wcześniej niż):
1748
Data wydania (nie później niż):
1748
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Materiały źródłowe do dziejów kultury i sztuki XVI-XVIII w.
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Mieczysław Gębarowicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1973
łzy, lamenty i łkania? Kto-ć skarg dodaje? kto tworzy wzdychania? „Będę miał — mówi — póki Jagi, strzały, A póki ciebie, łzy się będą lały.” DO CZYŻA
Zdradliwa kotka czyża, świetnym piórem Krytego, na śmierć przejęła pazurem; Który mej Jagi pokropiony łzami I pieszczonymi rozgrzany piersiami Przyszedł do siebie i przez czas niewielki Spocząwszy, uciekł od swej wskrzesicielki. Niewdzięczny ptaku, czemuś tę porzucił, Z której-eś łaski z śmierci się ocucił? Moje zaś serce strzec jej nie przestaje, Chociaż mu ona śmierć, nie żywot daje. NOWE SŁOŃCE
Gdym blisko ciebie, o mój niepokoju,
łzy, lamenty i łkania? Kto-ć skarg dodaje? kto tworzy wzdychania? „Będę miał — mówi — póki Jagi, strzały, A póki ciebie, łzy się będą lały.” DO CZYŻA
Zdradliwa kotka czyża, świetnym piórem Krytego, na śmierć przejęła pazurem; Który mej Jagi pokropiony łzami I pieszczonymi rozgrzany piersiami Przyszedł do siebie i przez czas niewielki Spocząwszy, uciekł od swej wskrzesicielki. Niewdzięczny ptaku, czemuś tę porzucił, Z której-eś łaski z śmierci się ocucił? Moje zaś serce strzec jej nie przestaje, Chociaż mu ona śmierć, nie żywot daje. NOWE SŁOŃCE
Gdym blisko ciebie, o mój niepokoju,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 82
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, które z łaski twojej żyją W wolności, znowu sadzasz do więzienia?
Z którego jeśli już oswobodzenia Nie masz i tylko męki grzech omyją, Proszę, niech na tym krzyżu ja pasyją I krucyfiksem będę do wytchnienia.
A tam nie umrę, bo patrząc ku tobie, Już obumarła nadzieja mi wstaje I serce rośnie rozgrzane piersiami.
Nie dziw, że zmarli podnoszą się w grobie, Widząc, jak kiedyś, ten, co żywot daje, Krzyż między dwiema wystawion łotrami. DO MOTYLA
Lekko, motylu! Ogień to szkodliwy! Strzeż się tej świece i tej jasnej twarzy, W której się skrycie śmierć ozdobna żarzy, I nie bądź swego męczeństwa
, które z łaski twojej żyją W wolności, znowu sadzasz do więzienia?
Z którego jeśli już oswobodzenia Nie masz i tylko męki grzech omyją, Proszę, niech na tym krzyżu ja pasyją I krucyfiksem będę do wytchnienia.
A tam nie umrę, bo patrząc ku tobie, Już obumarła nadzieja mi wstaje I serce rośnie rozgrzane piersiami.
Nie dziw, że zmarli podnoszą się w grobie, Widząc, jak kiedyś, ten, co żywot daje, Krzyż między dwiema wystawion łotrami. DO MOTYLA
Lekko, motylu! Ogień to szkodliwy! Strzeż się tej świece i tej jasnej twarzy, W której się skrycie śmierć ozdobna żarzy, I nie bądź swego męczeństwa
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 106
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, Stanęły na gołąbku uciechy ostatnie. Dotąd bujał bez dzwonków, zaraz mu je przypną; Jako drzwi wydawają złodzieja, gdy skrzypną, I ten, gdzie się obróci, choć siedzi, nie goni, Ledwie że się podrapie, zaraz nóżką dzwoni, I tak, nim mu w ostatnich łowach złoży klucze, Jednę kaczkę piersiami aż do śmierci tłucze. Z drugą stronę, kto wszytkie policzy wygody, Nie trzeba szukać nad tę niewolą swobody: Nie pracuje skrzydłami, na ręku go noszą; Z siadła go lada wiatrów impety nie spłoszą; Mając przed sobą, żeru nie chwyta łakomie; Nie wyśnieci też pióra, nożyka nie złomie. Większa:
, Stanęły na gołąbku uciechy ostatnie. Dotąd bujał bez dzwonków, zaraz mu je przypną; Jako drzwi wydawają złodzieja, gdy skrzypną, I ten, gdzie się obróci, choć siedzi, nie goni, Ledwie że się podrapie, zaraz nóżką dzwoni, I tak, nim mu w ostatnich łowach złoży klucze, Jednę kaczkę piersiami aż do śmierci tłucze. Z drugą stronę, kto wszytkie policzy wygody, Nie trzeba szukać nad tę niewolą swobody: Nie pracuje skrzydłami, na ręku go noszą; Z siadła go leda wiatrów impety nie spłoszą; Mając przed sobą, żeru nie chwyta łakomie; Nie wyśnieci też pióra, nożyka nie złomie. Większa:
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 331
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i z ceremoniją, Kto czuje, że go za tydzień zabiją. A przeto niźli serca ich zuchwałe Woli Pan żaczki, woli dzieci małe; Bowiem te, żadną nie zmazane zdradą, Osobną go też witały gromadą.
W niedzielę czczony, a zabity w piątek, Jezu, przyjm chwałę od nas, niemowiątek, Które piersiami matka, święty kościół Twój, karmi; prosim, żebyś się rozgościół W swym własnym domu i przed swym obliczem Już nie konopnym, jako dzisia, biczem, Ostrym lecz mieczem, nachyliwszy grzbieta, Wyżeń z świątnice twojej Mahometa. Twojać to krzywda i wzgarda obrzydła, Że sprośny Turek w niej nastawiał bydła. 460
i z ceremoniją, Kto czuje, że go za tydzień zabiją. A przeto niźli serca ich zuchwałe Woli Pan żaczki, woli dzieci małe; Bowiem te, żadną nie zmazane zdradą, Osobną go też witały gromadą.
W niedzielę czczony, a zabity w piątek, Jezu, przyjm chwałę od nas, niemowiątek, Które piersiami matka, święty kościół Twój, karmi; prosim, żebyś się rozgościół W swym własnym domu i przed swym obliczem Już nie konopnym, jako dzisia, biczem, Ostrym lecz mieczem, nachyliwszy grzbieta, Wyżeń z świątnice twojej Mahometa. Twojać to krzywda i wzgarda obrzydła, Że sprośny Turek w niej nastawiał bydła. 460
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 388
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ta poczęła w się brać ciepło i ogień przylano zimną wodą/ znowu by musiała schłodnąć/ tak musi strawa być trawiona/ gdy nie strawiwszy jednego/ drugiego poczniesz dokładać. Przestrzega Aforysm tego Hippokratesów/ ciało humorami obciążone/ ten karzjej natykasz/ tym je barziej psujesz/ A potrzebniejsze zabawy/ w których ruszysz ramiony/ i piersiami/ aby wyszły zbyteczne humory z piersi i z płuc/ i poruszenie błonki żołądkowej/ i ciepło z niego żołądkowi pomoc dają. Po jedzeniu trzeba się wystrzegać popędliwego poruszenia ciała/ i zatrwożenia umysłu/ i zbytniego wołania. Abowiem niechaj się spokojnie wyleży potrawa od żołądka przyjęta. Którego poruszenie przynosi nie strawność. Gdy się ruszysz
tá pocżęłá w śię bráć ćiepło y ogień przylano źimną wodą/ znowu by muśiáłá schłodnąć/ ták muśi stráwá bydz trawiona/ gdy nie stráwiwszy iednego/ drugiego pocżniesz dokłádáć. Przestrzegá Aphorism tego Hippokrátesow/ ćiáło humorámi obćiążone/ ten kárziey nátykasz/ tym ie bárziey psuiesz/ A potrzebnieysze zábáwy/ w ktorych ruszysz rámiony/ y pierśiámi/ áby wyszły zbytecżne humory z pierśi y z płuc/ y poruszenie błonki żołądkowey/ y ćiepło z niego żołądkowi pomoc dáią. Po iedzeniu trzebá się wystrzegáć popędliwego poruszenia ćiáłá/ y zátrwożenia vmysłu/ y zbytniego wołánia. Abowiem niechay się spokoynie wyleży potráwa od żołądka przyięta. Ktorego poruszenie przynośi nie stráwność. Gdy się ruszysz
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: G
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
A to by teraz trzeba w swej klubie postawić, Gdyż zgoła Pospolita Rzecz nie ma obrony, Tak wiele nieprzyjaciół mając z każdej strony. O BUDOWANIU MUNICYJ
„Polak od pola rzeczon — już nie trzeba zamków. Nie trzeba wałów, murów i dla strzelby błamków Ani parkanu wkoło, ani niech z działami, Bo każdemu piersiami wytrzymamy sami.” Tak więc ojcowie naszy podpiwszy mawiali, Ale to na on czas, gdy w polach się bijali, Jako drudzy Spartanie sile swej ufając A ostrymi grotami granice znaczając. Dla czego nieprzyjaciół nie w państwie czekali, Ale się za granicą z nimi rozprawiali. Potem, kiedy jąwszy się zbytków osłabieli, Jakie
A to by teraz trzeba w swej klubie postawić, Gdyż zgoła Pospolita Rzecz nie ma obrony, Tak wiele nieprzyjaciół mając z każdej strony. O BUDOWANIU MUNICYJ
„Polak od pola rzeczon — już nie trzeba zamków. Nie trzeba wałów, murów i dla strzelby błamków Ani parkanu wkoło, ani niech z działami, Bo każdemu piersiami wytrzymamy sami.” Tak więc ojcowie naszy podpiwszy mawiali, Ale to na on czas, gdy w polach się bijali, Jako drudzy Spartanie sile swej ufając A ostrymi grotami granice znaczając. Dla czego nieprzyjaciół nie w państwie czekali, Ale się za granicą z nimi rozprawiali. Potem, kiedy jąwszy się zbytków osłabieli, Jakie
Skrót tekstu: StarVotBar_I
Strona: 308
Tytuł:
Votum o naprawie Rzeczypospolitej
Autor:
Szymon Starowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1625
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
W tę, którą dziś widzimy, możność się zawzięło. Leży sobie nad Wartą, której źródła czyste Polewają daleko błonia przeźroczyste, Gdzie pod późne Hespery widzieć więc parami Młódź ochoczą, przechodząc z swemi się damami. A w oczu im Najady z rączemi Trytony, Stroją gwoli ucieszne igrzyska i gony, To srebrnemi po wierzchu piersiami błyskając, To smukłemi dłoniami w oczy się pryskając. Owo dziwna wesołość i żyżność tej wody. Z drugiej strony przyległe sady i ogrody Różnych pełne rozkoszy, a nie tak ćwiczeniu, Ani cyrklom zielniczym, jako przyrodzeniu Periphrasis Posnaniae.
I miejscowi powinne, gdzie pod umbrą siadać, I ranne kolacje zwyczaj bywa jadać W upaleniach
W tę, którą dziś widzimy, możność się zawzięło. Leży sobie nad Wartą, której źródła czyste Polewają daleko błonia przeźroczyste, Gdzie pod późne Hespery widzieć więc parami Młódź ochoczą, przechodząc z swemi się damami. A w oczu im Najady z rączemi Trytony, Stroją gwoli ucieszne igrzyska i gony, To srebrnemi po wierzchu piersiami błyskając, To smukłemi dłoniami w oczy się pryskając. Owo dziwna wesołość i żyżność tej wody. Z drugiej strony przyległe sady i ogrody Różnych pełne rozkoszy, a nie tak ćwiczeniu, Ani cyrklom zielniczym, jako przyrodzeniu Periphrasis Posnaniae.
I miejscowi powinne, gdzie pod umbrą siadać, I ranne kolacye zwyczaj bywa jadać W upaleniach
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 100
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861