żądaniom jego. Tym sposobem obcując, wszyscy się razem z Panem swoim zestarzeli. Szatny zdaje się być bardziej młodszym bratem, niżeli Kamerdynerem jego; Piwniczny zupełnie już ołysiał, a Sztangret z siwemi włosy, jak Burmistrz w krześle, z taką powagą na koźle siedzi. Dobroć Pana w mniejszych się jeszcze rzeczach wydaje jawnie; pies, który wrot strzeże przez wzgląd bardziej na dawne zasługi, niżeli zdatność teraźniejszą, z wielką jednak wygodą w budzie swojej konserwowany jest; na stajni kilka wysłużonych szłapaków do pracy nie zdatni, karmieni zaś obficie, ledwo już od starości na nogach trzymać się mogą.
Miło mi wspomnieć na to, com widział,
żądaniom iego. Tym sposobem obcuiąc, wszyscy się razem z Panem swoim zestarzeli. Szatny zdaie się bydź bardziey młodszym bratem, niżeli Kamerdynerem iego; Piwniczny zupełnie iuż ołysiał, á Sztangret z siwemi włosy, iak Burmistrz w krześle, z taką powagą na koźle siedzi. Dobroć Pana w mnieyszych się ieszcze rzeczach wydaie iawnie; pies, ktory wrot strzeże przez wzgląd bardziey na dawne zasługi, niżeli zdatność teraźnieyszą, z wielką iednak wygodą w budzie swoiey konserwowany iest; na stayni kilka wysłużonych szłapakow do pracy nie zdatni, karmieni zaś obficie, ledwo iuż od starości na nogach trzymać się mogą.
Miło mi wspomnieć na to, com widział,
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 94
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
tej mierze: Nie ochoczy Pan jakoś ku Wenerze. Gdy Jastrząb głodny/ choć przepiórka stroni/ Nie ona jego/ ale on ją goni. Widzę natura w tym idzie obłudnie; Choć natura w tym idzie obłudnie; Choć powierzchownie stworzy człeka cudnie; Wczym inszym ujmie. Stadnik maści złoty Cóż po tej sierci gdy pies do roboty. Dam. W tej powierzchownej niemiałam ja krasie Smaku/ co oczy tylko Zwierzchu pasie: Nic to choć brudny/ postacią Esopa/ Kiedy dobrego ma przymioty chłopa. P. Och. A kieby też tak jako dobra czyni Ze pustkom nieda leżeć Gospodyni? Choć jeden/ niedba i
tey mierze: Nie ochoczy Pąn iákoś ku Wenerze. Gdy Iastrząb głodny/ choć przepiorká stroni/ Nie ona iego/ ále on ią goni. Widzę náturá w tym idźie obłudnie; Choć náturá w tym idźie obłudnie; Choć powierzchownie stworzy człeká cudnie; Wczym inszym vymie. Stádnik máśći złoty Cosz po tey śierći gdy pies do roboty. Dam. W tey powierzchowney niemiáłám ia kraśie Smáku/ co oczy tylko Zwierzchu páśie: Nic to choć brudny/ postáćią Esopá/ Kiedy dobrego ma przymioty chłopá. P. Och. A kieby tesz ták iáko dobra czyni Ze pustkom nieda leżeć Gospodyni? Choć iedęn/ niedba y
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 189
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
i w krzywdach zadanych ojczyźnie, nie będzie wwmpanom taediosum przysłuchać się, kto więcej czyni nam inkonwencji, czy szwed czy sas? Jeśli męczą szwedzi jak i sasowie, drzazgi za paznogcie zabijając, chłopom ostatnie biorąc, koronnym i wam pozabierali konsystencje, żołd, hyberny, a przecie u was sasowie grzeczni, po sasach chyba pies zawyje. A pytaj się co się w krakowskiem i sandomierskiem dzieje, gdzie przyznam luxuriose trochę przebywali, jako oprócz siana wszystkiego pełno było, jaka tanność na samej Rusi, gdzie słychać było, że Szteinbok hostilia exercebat, jako nic nie znać i owszem lepiej go tam wspominają ci, co hostilitatem doznali; niech tu o
i w krzywdach zadanych ojczyznie, nie będzie wwmpanom taediosum przysłuchać się, kto więcéj czyni nam inkonwencyi, czy szwed czy sas? Jeśli męczą szwedzi jak i sasowie, drzazgi za paznogcie zabijając, chłopom ostatnie biorąc, koronnym i wam pozabierali konsystencye, żołd, hyberny, a przecie u was sasowie grzeczni, po sasach chyba pies zawyje. A pytaj się co się w krakowskiém i sandomierskiém dzieje, gdzie przyznam luxuriose trochę przebywali, jako oprócz siana wszystkiego pełno było, jaka tanność na saméj Rusi, gdzie słychać było, że Szteinbok hostilia exercebat, jako nic nie znać i owszem lepiéj go tam wspominają ci, co hostilitatem doznali; niech tu o
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 422
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
, bez knota po łoju, Na ratusz iść bez głowy, bez ręku do boju? Najpodlejszy w tej mierze rozgarnie cię sędzia, Że każda potrzebuje rzecz swego narzędzia. Tylkoć to klacze wiatrem, gdzieś od słońca wschodu, Zastępują; z twego nic nie będzie, prócz smrodu. Będziesz, jakoby ów pies na zielonym sienie, Sobie kłopot, a inszym dający zgorszenie. 85 (F). DO JEGOMOŚCI PANA ABRAMA JARZYNY CHORĄŻEGO RAWSKIEGO, TRZECIEJ ŻONY, NAPRZÓD JARZYNIANKI, PO NIEJ DĘBIŃSKIEJ, A TERAZ LIPSKIEJ, BEZDZIECKIEGO MAŁŻONKA
Pięćdziesiąt lat, mój zacny Abrahamie, jużem Gospodarzem, a jeszcze jarzyny z tak dużem Nie widział
, bez knota po łoju, Na ratusz iść bez głowy, bez ręku do boju? Najpodlejszy w tej mierze rozgarnie cię sędzia, Że każda potrzebuje rzecz swego narzędzia. Tylkoć to klacze wiatrem, gdzieś od słońca wschodu, Zastępują; z twego nic nie będzie, prócz smrodu. Będziesz, jakoby ów pies na zielonym sienie, Sobie kłopot, a inszym dający zgorszenie. 85 (F). DO JEGOMOŚCI PANA ABRAMA JARZYNY CHORĄŻEGO RAWSKIEGO, TRZECIEJ ŻONY, NAPRZÓD JARZYNIANKI, PO NIEJ DĘBIŃSKIEJ, A TERAZ LIPSKIEJ, BEZDZIECKIEGO MAŁŻONKA
Pięćdziesiąt lat, mój zacny Abrahamie, jużem Gospodarzem, a jeszcze jarzyny z tak dużem Nie widział
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 44
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Więc skoro oba wspomnią sobie matki, Potną się kędyś niedaleko jatki. Tylko co w gębę ma Borzuj wziąć skosem, Umknął z nią chyżo, ale nie mógł z nosem: Źle ziemię dopadł, czy umyślnie z boku
Strzegł na to kondys, porwał go w rynsztoku. Chciał w skok cyrulik przyszywać go haftem, Gdyby pies chłopca nie uprzedził; a w tem Wypadszy z bliskiej przyjaciel gospody, Po rozlaniu krwie, radzi im do zgody. Stąd w zwyczaj poszło, gdy się ludzie wadzą, Tam się psi z miasta całego gromadzą, Że ich zawsze te potkają bigosy, Przynamniej palce, jeżeli nie nosy. 88 (P). PRIMA
Więc skoro oba wspomnią sobie matki, Potną się kędyś niedaleko jatki. Tylko co w gębę ma Borzuj wziąć skosem, Umknął z nią chyżo, ale nie mógł z nosem: Źle ziemię dopadł, czy umyślnie z boku
Strzegł na to kondys, porwał go w rynsztoku. Chciał w skok cyrulik przyszywać go haftem, Gdyby pies chłopca nie uprzedził; a w tem Wypadszy z bliskiej przyjaciel gospody, Po rozlaniu krwie, radzi im do zgody. Stąd w zwyczaj poszło, gdy się ludzie wadzą, Tam się psi z miasta całego gromadzą, Że ich zawsze te potkają bigosy, Przynamniej palce, jeżeli nie nosy. 88 (P). PRIMA
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 46
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
— Kiedy po swych samiczkach skakali wróblowie.” Duszkoż by, myślę sobie, jako wróbel który, Obróść na tej dzwonnicy, pokutując, pióry. 90 (N). NIEMIEC DO PSA PIJE
Przyjechał w dom kapitan, Niemiec, do szlachcica; Nie pamiętam przezwiska jego, psa miał Szyca. Pan pije, pies pod stołem cicho leży poty, Aż się panu na zwykłe zabierze wymioty. Toż spostrzegszy, ledwie nań raz i drugi szczeknie, Ów gębę garścią, za drzwi, zatkawszy, ucieknie. Tam skoro psa nakarmi i skwarnego zbędzie, Wraca się i znowu pić z gospodarzem siądzie. Ledwie Niemiec za wino szczknie,
— Kiedy po swych samiczkach skakali wróblowie.” Duszkoż by, myślę sobie, jako wróbel który, Obróść na tej dzwonnicy, pokutując, pióry. 90 (N). NIEMIEC DO PSA PIJE
Przyjechał w dom kapitan, Niemiec, do szlachcica; Nie pamiętam przezwiska jego, psa miał Szyca. Pan pije, pies pod stołem cicho leży poty, Aż się panu na zwykłe zabierze wymioty. Toż spostrzegszy, ledwie nań raz i drugi szczeknie, Ów gębę garścią, za drzwi, zatkawszy, ucieknie. Tam skoro psa nakarmi i skwarnego zbędzie, Wraca się i znowu pić z gospodarzem siądzie. Ledwie Niemiec za wino szczknie,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 47
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
raz i drugi szczeknie, Ów gębę garścią, za drzwi, zatkawszy, ucieknie. Tam skoro psa nakarmi i skwarnego zbędzie, Wraca się i znowu pić z gospodarzem siądzie. Ledwie Niemiec za wino szczknie, ledwie raz rzygnie, Aż się już Szyc pod stołem ciągnie, już się dźwignie. Co pan zruci, to pies zje, a gdy pocznie szczekać, Wprzód niżeli doleje, każe mu poczekać: Będzie zaraz, piesaszku; potem za drzwi spieszno. Śmiał się zrazu gospodarz, na koniec go teszno; Postrzegszy niepotrzebnej w dobrym winie szkody, I pana, i psa kijem pożenie do wody. 91 (F). DO FRANCISZKA
raz i drugi szczeknie, Ów gębę garścią, za drzwi, zatkawszy, ucieknie. Tam skoro psa nakarmi i skwarnego zbędzie, Wraca się i znowu pić z gospodarzem siądzie. Ledwie Niemiec za wino szczknie, ledwie raz rzygnie, Aż się już Szyc pod stołem ciągnie, już się dźwignie. Co pan zruci, to pies zje, a gdy pocznie szczekać, Wprzód niżeli doleje, każe mu poczekać: Będzie zaraz, piesaszku; potem za drzwi spieszno. Śmiał się zrazu gospodarz, na koniec go teszno; Postrzegszy niepotrzebnej w dobrym winie szkody, I pana, i psa kijem pożenie do wody. 91 (F). DO FRANCISZKA
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 47
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Rzymu: Takiegoć to nie mają rzemieślnika Włochy, Żeby ludziom po gębie nawłóczył przepłochy. 107. BIGOS W ŻAŁOBIE
Chcąc panna bigos w kuchni zaprawić co prędzej, Pójdzie z garnkiem do szafy po ocet, gdzie między Flaszami stał inkaust, bo już były mrozy; Nalawszy go, daje mi bigos nowej fozy. Skosztuję: pies by nie jadł, i pomyślę sobie: Jako żywem bigosu nie widział w żałobie. Więc postrzegszy omyłki, wskażę do kucharza, Niech mi złodziej nie robi z zadku kałamarza. 108 (F). NA SEJM GRODZIEŃSKI
Aleć i to rzecz wierszem napisania godna, Że Litwa sejm z Warszawy przeniosła do Grodna, Gdzie
Rzymu: Takiegoć to nie mają rzemieślnika Włochy, Żeby ludziom po gębie nawłóczył przepłochy. 107. BIGOS W ŻAŁOBIE
Chcąc panna bigos w kuchni zaprawić co prędzej, Pójdzie z garnkiem do szafy po ocet, gdzie między Flaszami stał inkaust, bo już były mrozy; Nalawszy go, daje mi bigos nowej fozy. Skosztuję: pies by nie jadł, i pomyślę sobie: Jako żywem bigosu nie widział w żałobie. Więc postrzegszy omyłki, wskażę do kucharza, Niech mi złodziej nie robi z zadku kałamarza. 108 (F). NA SEJM GRODZIEŃSKI
Aleć i to rzecz wierszem napisania godna, Że Litwa sejm z Warszawy przeniosła do Grodna, Gdzie
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 54
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ślepy Kupidynem. 111 (P). Nie MISCE SACRA PROFANIS
Był u mnie szlachcic jeden w Wielkonocne święto. Jako zwyczaj, zażywszy, szołdrę z stołu zdjęto. Aż owego szlachcica pachołek premudry, Dopadszy święconego, spuści chyżo w pludry, Zapomniawszy o dziurze pod kolanem nisko, Którą jadąc na koniu przetarło puślisko. Przewąchał pies, co gorsza wygłodzony z postu: Naprzód liźnie, a potem zębami po prostu Zaźmie z żywym pospołu; aż drugi, aż trzeci, Aż się ich do owego łupu więcej zleci. Wrzeszczy Rusin, lecz wszyscy, dlaczego, nie wiedzą. Anuż, rzekę, znowu psi Akteona jedzą.
Aż gdy około szołdry
ślepy Kupidynem. 111 (P). NE MISCE SACRA PROFANIS
Był u mnie szlachcic jeden w Wielkonocne święto. Jako zwyczaj, zażywszy, szołdrę z stołu zdjęto. Aż owego szlachcica pachołek premudry, Dopadszy święconego, spuści chyżo w pludry, Zapomniawszy o dziurze pod kolanem nisko, Którą jadąc na koniu przetarło puślisko. Przewąchał pies, co gorsza wygłodzony z postu: Naprzód liźnie, a potem zębami po prostu Zaźmie z żywym pospołu; aż drugi, aż trzeci, Aż się ich do owego łupu więcej zleci. Wrzeszczy Rusin, lecz wszyscy, dlaczego, nie wiedzą. Anoż, rzekę, znowu psi Akteona jedzą.
Aż gdy około szołdry
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 55
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
patrzaj, żebyś nie był rzeczą samą. 162 (D). ROZUM NA ZŁE OBRÓCONY
Oczywista ślepota i szatańskie czary: Co miał rozum naturze przybierać kantary, Jeśli go gdzie bydlęca pożądliwość kusi, To jeszcze w nią człowieka po niewoli musi. Nie je wół nad apetyt, nie pije koń więcej, Nie szczeka pies daremnie, i kto się bydlęcej Naturze, która jego życia jest prawidłem, Przypatrzy: bydło ludźmi, ludzie, rzecze, bydłem. Pije, je, nie przeżutym tka w garło kawalcem, Póki strawy i trunku nie dosięże palcem; Drwi gęba pijanego i nie tylko człeka, Ale Boga samego na niebie oszczeka. Za
patrzaj, żebyś nie był rzeczą samą. 162 (D). ROZUM NA ZŁE OBRÓCONY
Oczywista ślepota i szatańskie czary: Co miał rozum naturze przybierać kantary, Jeśli go gdzie bydlęca pożądliwość kusi, To jeszcze w nię człowieka po niewoli musi. Nie je wół nad apetyt, nie pije koń więcej, Nie szczeka pies daremnie, i kto się bydlęcej Naturze, która jego życia jest prawidłem, Przypatrzy: bydło ludźmi, ludzie, rzecze, bydłem. Pije, je, nie przeżutym tka w garło kawalcem, Póki strawy i trunku nie dosięże palcem; Drwi gęba pijanego i nie tylko człeka, Ale Boga samego na niebie oszczeka. Za
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 77
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987