dopiero jej się przypatruje. Śmiałby się inszy/ mówiąc: Toć się szkoda zstała/ Ze się Pani tak grzeczna/ brzydko popluskała! Zalazłby się co patrząc/ na takie osoby/ Nad nimi/ niepotrzebne czyniłby żałoby: O jak śliczna/ Damy tej/ twarz z kancerowana! O jak gęsto/ plastrami pozaprawowana! Jego/ próżnych lamentów/ lecz wetując drugi/ Rzekłby; Darmo się troszczesz/ bez żadnej przysługi: Nie są to żadne plastry; ale Muchy/ z głowy/ Na twarz się wysypawszy/ sprawują strój nowy. Tak właśnie być powinno: bo tak niesie Moda: Niech ma żabę na twarzy/ ganić
dopiero iey się przypátruie. Smiałby się inszy/ mowiąc: Toć się szkodá zstáłá/ Ze się Páni ták grzeczná/ brzydko popluskáłá! Zálazłby się co pátrząc/ ná tákie osoby/ Nád nimi/ niepotrzebne czyniłby żáłoby: O iák śliczná/ Dámy tey/ twárz z káncerowáná! O iák gęsto/ plástrámi pozápráwowáná! Iego/ proznych lámentow/ lecz wetuiąc drugi/ Rzekłby; Dármo się troszczesz/ bez zádney przysługi: Nie są to żadne plástry; ále Muchy/ z głowy/ Na twarz się wysypáwszy/ spráwuią stroy nowy. Ták włáśnie bydź powinno: bo ták nieśie Modá: Niech má żábę ná twarzy/ gánić
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: D2v
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
błazeńskie odzienie znaczy pod drwinami i szyderstwem człowieka. Co po godności, po fortunie i wysokiej powadze, kiedy się do oka i taksy ludzkiej nisko trzyma, opuszywszy bielistką i wiotchą popieliczką do figury służki lub skrzypiciela swojego. Niech twój modny dworzanin do mody teraźniejszej błazeńskiej zadkiem przed tobą i za tobą wierci, pozwalam, niechaj plastrami irchowymi biodra sobie okłada, fałdy łamie, grzbiet pytluje, zadek jak tarcicą taśmuje i w inwencjach pociesznego kroju i gatunku zbytkuje. Tobie bławat dyktowny, sukna okazały gatunek, guz w diamencie, włos futra czarny, krój dostatni, strój otworzysty słusznie i poważnie należy, bo cię tak lada krawiec sztychem teraźniejszej pospolitości ani podły
błazeńskie odzienie znaczy pod drwinami i szyderstwem człowieka. Co po godności, po fortunie i wysokiej powadze, kiedy się do oka i taksy ludzkiej nisko trzyma, opuszywszy bielistką i wiotchą popieliczką do figury służki lub skrzypiciela swojego. Niech twój modny dworzanin do mody teraźniejszej błazeńskiej zadkiem przed tobą i za tobą wierci, pozwalam, niechaj plastrami irchowymi biodra sobie okłada, fałdy łamie, grzbiet pytluje, zadek jak tarcicą taśmuje i w inwencyjach pociesznego kroju i gatunku zbytkuje. Tobie bławat dyktowny, sukna okazały gatunek, guz w dyjamencie, włos futra czarny, krój dostatni, strój otworzysty słusznie i poważnie należy, bo cię tak lada krawiec sztychem teraźniejszej pospolitości ani podły
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 294
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
miarkujże się tedy W żalu swoim: wżdyć i w tej viści się kiedy Bóg Ociec miłosierny: łaską cię napełni. A tym czasem niechaj się ofiara wypełni/ Którą namilszy Syn twój/ teraz ofiaruje Ojcu za naród ludzki: niech się odprawuje. Stało się; Pana kaci już w ręku swych mają: Krew plastrami z purpurą z niego odzierają. Własne szaty nań ciągną przez koronę srogą: Ciężka okrutna boleść: plugawe krwią drogą Płoczą ręce/ a druga zewsząd z rozerwanych Głównych żył/ i z głębokich ran pokarbowanych Hojnie pod nogi spływa/ a poganin depce: (Strach mówić) dobrze że jej bestia nie łepce. O świątobliwe
miárkuyże się tedy W żalu swoim: wżdyć y w tey viści się kiedy Bog Oćiec miłośierny: łáską ćię nápełni. A tym czásem niechay się ofiará wypełni/ Ktorą namilszy Syn twoy/ teraz ofiáruie Oycu za narod ludzki: niech się odpráwuie. Sstáło się; Páná káći iuż w ręku swych máią: Krew plástrámi z purpurą z niego odźieráią. Własne száty nań ciągną przez koronę srogą: Ciężka okrutna boleść: plugáwe krwią drogą Płoczą ręce/ á druga zewsząd z rozerwanych Głownych żył/ y z głębokich ran pokárbowánych Hoynie pod nogi spływa/ á pogánin depce: (Strách mowic) dobrze że iey bestya nie łepce. O świątobliwe
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 61.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
tak morze gwałtownie nosiło. Wyszedł też także i Fryderyk z nami, Ale zostawać nie chciał nad burtami. Głupi szedł sobie osobno do sztaby, Gdzie lać najbarziej smutne zwykły Baby, I tam na ręce wdziawszy rękawice Usiadł, a mocno ujął się kotwice. A w tym lamencie bosmani z ogniami I z gotowemi co prędzej plastrami Biegą, ażeby dziurę zaprawili, Dla której sami byli się strwożyli. Lecz obaczywszy, że z łaski świętego Boga nie było nic niebezpiecznego, Tylko co z beczki woda się wylała, A trochę na dnie towarów zalała, Pocieszywszy się i wszech ludzi zdrowie Przyśli na górę do nas bosmanowie I poczęli nas hamować strwożonych I
tak morze gwałtownie nosiło. Wyszedł też także i Fryderyk z nami, Ale zostawać nie chciał nad burtami. Głupi szedł sobie osobno do sztaby, Gdzie lać najbarziej smutne zwykły Baby, I tam na ręce wdziawszy rękawice Usiadł, a mocno ujął się kotwice. A w tym lamencie bosmani z ogniami I z gotowemi co prędzej plastrami Biegą, ażeby dziurę zaprawili, Dla której sami byli się strwożyli. Lecz obaczywszy, że z łaski świętego Boga nie było nic niebezpiecznego, Tylko co z beczki woda się wylała, A trochę na dnie towarów zalała, Pocieszywszy się i wszech ludzi zdrowie Przyśli na górę do nas bosmanowie I poczęli nas hamować strwożonych I
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 138
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
gotowa, Przydzie ten dzień, przykrości iż straciwszy swoje, Odmienią się w najsłodsze lubych zabaw zdroje. Ale jeśli zaraza piekielna swojemi Napuszy serca nasze jady śmiertelnemi, Już podejrzana miłość prawdziwa zostaje, Skąd nienawiść do pomsty tysiąc przyczyn daje.
V.
To jest najsroższa rana w sercu rozpalonem, Której ani olejkiem kosztownie sprawionem Ani plastrami zleczyć będziesz mógł drogiemi, Babiem szeptaniem, gusły czarnoksiężniczemi; Nie pomoże naukami Zoroaster swemi, Co z piekłem kołowroty władnie niebieskiemi, Rana najokrutniejsza, której ból tak dusi, Iż zdesperowawszy, dać garło człowiek musi, PIEŚŃ XXXI.
VI.
Nieuleczona rana, co nasze wnętrzności Wskróś przeniknąwszy, przykrej nabawia żałości, Niemniej przez
gotowa, Przydzie ten dzień, przykrości iż straciwszy swoje, Odmienią się w najsłodsze lubych zabaw zdroje. Ale jeśli zaraza piekielna swojemi Napuszy serca nasze jady śmiertelnemi, Już podejrzana miłość prawdziwa zostaje, Skąd nienawiść do pomsty tysiąc przyczyn daje.
V.
To jest najsroższa rana w sercu rozpalonem, Której ani olejkiem kosztownie sprawionem Ani plastrami zleczyć będziesz mógł drogiemi, Babiem szeptaniem, gusły czarnoksiężniczemi; Nie pomoże naukami Zoroaster swemi, Co z piekłem kołowroty władnie niebieskiemi, Rana najokrutniejsza, której ból tak dusi, Iż zdesperowawszy, dać garło człowiek musi, PIEŚŃ XXXI.
VI.
Nieuleczona rana, co nasze wnętrzności Wskróś przeniknąwszy, przykrej nabawia żałości, Niemniej przez
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 429
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
z ziół żyją, jeżeli są głodne, Trunku żadnego prócz wody niepiją, Za cóż ich prace zabrać, porwać, burzyć, Na koniec z ciasnej chałupki wykurzyć. Mizerny robak słodkie robi plastry, Sam kwiatkiem, ziołkiem, apetyt dobywa, Karmi łakome żołądki halastry, Spoczynek jego parząca pokrzywa,
Kiedy Gospodarz miód z plastrami bierze, Niech że wosk odda, ku Pańskiej ofierze. Uczyć by nam się gnuśnym należało, Od pracowitych pszczół cnot i pożytku, Robiąc na słodkie Niebo martwić ciało, Odpocząć skromnie bez wygody zbytku, Cierpliwie znosić ubóstwo ból, troski, Stanie za światło przed BOGIEM za woski. Na górach winnych, gdzie niedojrzeć
z zioł żyią, jeżeli są głodne, Trunku żadnego procz wody niepiią, Zá cosz ich práce zábrać, porwać, burzyć, Ná koniec z ciasney cháłupki wykurzyć. Mizerny robák słodkie robi plástry, Sam kwiátkiem, ziołkiem, appetyt dobywa, Kármi łákome żołądki hálastry, Spoczynek jego párząca pokrzywa,
Kiedy Gospodarz miod z plástrámi bierze, Niech że wosk odda, ku Pańskiey offierze. Uczyć by nam się gnuśnym náleżało, Od prácowitych pszczoł cnot y pożytku, Robiąc ná słodkie Niebo mártwić ciało, Odpocząć skromnie bez wygody zbytku, Cierpliwie znosić ubostwo bol, troski, Stánie zá światło przed BOGIEM zá woski. Ná gorach winnych, gdzie niedoyrzeć
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 116
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
do D, które jest konieć oczkasa. A oczkas jest szczebel z tych, które przez każdy vl przetknione być mają. dla tego, żeby się miód nie urwał w ulu. A takich oczkasów dwa mają być na krzyż, żeby robotą pczoła która zawżdy na jednę stronę miód robi, nie minęła, i nie okraczyla plastrami oczkasa, ale żeby chociaj jeden minie, na drugi wprzek trafieła. Otoż kto chce, może jeden oczkas zaraz, tak jako się wspomniało, przez oko przewlec, a drugi wprzek na krzyż wprawić. może też w oczku mieć klinik, a osobno dwa oczkasy: tak jednak że ten koniec D. nie ma przechodzić
do D, ktore iest konieć oczkásá. A oczkas iest szczebel z tych, ktore przez káżdy vl przetknione bydź máią. dla tego, żeby się miod nie vrwał w vlu. A tákich oczkásow dwá máią bydź ná krzyż, żeby robotą pczołá ktora záwżdy ná iednę stronę miod robi, nie minęłá, y nie okráczylá plastrámi oczkásá, ále żeby choćiay ieden minie, ná drugi wprzek tráfiełá. Otoż kto chce, może ieden oczkas záraz, ták iáko się wspomniáło, przez oko przewlec, á drugi wprzek ná krzyż wpráwić. może też w oczku mieć klinik, á osobno dwá oczkásy: ták iednák że ten koniec D. nie ma przechodźić
Skrót tekstu: OstrorNauka
Strona: Aiijv
Tytuł:
Nauka koło pasiek
Autor:
Jan Ostroróg
Drukarnia:
Marcin Łęcki
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
tak robotną naturę dał, a to dla posiłku, żywności ludzkiej, że robi co może, nie tylko to, czego jej samej, do jej własnej żywności potrzeba.
Doczeka tedy Lipiec w ulu do podbierania bez wszelakiej szkody, a jako między pieniędzmi poznać czerwony złoty, między inszą monetą, tak i Lipcowy miód między plastrami, kiedy będziesz podbierał: bo Lipcowy miód znaczny jest, białłością i zapachem; odkładajże bracie sobie plastry osobno: Bo w każdym ulu znajdziesz troj miód, w głowiej pod głowa wiosenny; pod nim Lipiec, który przez ten czas, tylko kiedy Lipa kwitnie, pczoła robi; a dopiero pod Lipcem, ostatni letny
ták robotną náturę dáł, á to dlá pośyłku, żywnośći ludzkiey, że robi co może, nie tylko to, czego iey sámey, do iey włásney żywnośći potrzebá.
Doczeká tedy Lipiec w vlu do podbierániá bez wszelákiey szkody, á iáko między pieniędzmi poznać czerwony złoty, między inszą monetą, ták y Lipcowy miod między plástrámi, kiedy będziesz podbieráł: bo Lipcowy miod znáczny iest, biáłłośćią y zápáchem; odkłádáyże bráćie sobie plástry osobno: Bo w káżdym vlu znáydziesz troy miod, w głowiey pod głowa wiosenny; pod nim Lipiec, ktory przez ten czás, tylko kiedy Lipá kwitnie, pczoła robi; á dopiero pod Lipcem, ostátni letny
Skrót tekstu: OstrorNauka
Strona: Ciiijv
Tytuł:
Nauka koło pasiek
Autor:
Jan Ostroróg
Drukarnia:
Marcin Łęcki
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Lipa kwitnie, pczoła robi; a dopiero pod Lipcem, ostatni letny miód. Z stronej zaś tych co mniemają, że ujmować roboty i podrzynać trzeba skoro do dna zarobi: tedy błądzą. Nie ukaże nikt, żeby który napotężniejszy rój, chociaj roboty woskowej do dna dociągnie w czas, tak miodem zarobieł, żeby między plastrami, suszu, to jest pustych woszczyn nic było: a łacna to przyczyna: roją się czasem pczoły i przez Sierpień: otosz co na roje, bądź te co wyszły, bądź które zaparczeją, i ostaną w woszczynach, zarobieły; to wychędażają, skoro nowe woszczyny, miodem zarobią, i znowu one co w nich
Lipá kwitnie, pczoła robi; á dopiero pod Lipcem, ostátni letny miod. Z stroney záś tych co mniemáią, że vymowáć roboty y podrzynáć trzebá skoro do dná zárobi: tedy błądzą. Nie vkáże nikt, żeby ktory nápotężnieyszy róy, chociáy roboty woskowey do dná dociągnie w czás, ták miodem zárobieł, żeby między plástrámi, suszu, to iest pustych woszczyn nic było: á łácná to przyczyná: roią się czásem pczoły y przez Sierpień: otosz co ná roie, bądź te co wyszły, bądź ktore zápárcżeią, y ostáną w woszczynach, zárobieły; to wychędáżáią, skoro nowe woszczyny, miodem zárobią, y znowu one co w nich
Skrót tekstu: OstrorNauka
Strona: D
Tytuł:
Nauka koło pasiek
Autor:
Jan Ostroróg
Drukarnia:
Marcin Łęcki
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
gospodarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
kilka dni zażywaj essentiam Alexypharmacam po 45. lub 50. kropel; która pory otworzy, i lekką transpiracją sprawi. Purgansów zaś i poty pędzących lekarstw (jako się już rzekło) wystrzegać się. Pod czas ciężkie potraw lub napoju połykanie inkomoduje pacjentów; w której okoliczności częste picie ciepłej herbaty, płokanie gardła, i obkładanie plastrami, ratunek przinosi. Inszym przymiotom według pomienionej w przeszłym rozdziale kuracyj zabiegać. Gdy zaś żarnice osychają i łupią się, to najskuteczniejsza pacjenta lekko przelaksować; do czego następujący trunek służy.
Weźmi: Senesu łot jeden. Rhabarbarum verum ćwierć łota. Rozynków małych łot jeden. Koprowego nasienia ćwierć łota. Lukrecyj pułłota.
Nalij na
kilka dni zażyway essentiam Alexypharmacam po 45. lub 50. kropel; ktora pory otworzy, y lekką transpiracyą sprawi. Purgansow zaś y poty pędzących lekarstw (iako się iuż rzekło) wystrzegać się. Pod czas ciężkie potraw lub napoiu połykanie inkommoduie pacyentow; w ktorey okolicznośći częste pićie ciepłey herbaty, płokanie gardła, y obkładanie plastrami, ratunek prźynośi. Inszym przymiotom według pomienioney w prźeszłym rozdźiale kuracyi zabiegać. Gdy zaś żarnice osychaią y łupią się, to nayskutecznieysza pacyenta lekko przelaxować; do czego następuiący trunek służy.
Weżmi: Senesu łot ieden. Rhabarbarum verum ćwierć łota. Rozynkow małych łot ieden. Koprowego naśienia ćwierć łota. Lukrecyi pułłota.
Naliy na
Skrót tekstu: BeimJelMed
Strona: 88
Tytuł:
Medyk domowy
Autor:
Samuel Beimler
Tłumacz:
Jan Jerzy Jelonek
Drukarnia:
Michał Wawrzyniec Presser
Miejsce wydania:
Leszno
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749