Moda; Przez którą/ wielka Bogu zniewaga i szkoda! Puki Duchów Niebieskich/ co pod strażą mają Domy Boskie/ o jako na to narzekają! Gdy widzą kontempt Pana swego znamienity/ Który/ zasłoną chlea/ trwa dla nas zakryty: Ze wolą Damy/ drogie słac szaty na ziemię? Niż okryć w Sakramencie Dawidowe plemię. Gdyby druga/ co złoty za się Ogon ściele/ Wejrzała na Korporał/ lub Velum w Kościele Wstydby jej pieszczonymi dotknąć się palcami Tych ozdób/ co są Ciału Pańskiemi szatami. Jak że Bóg/ słusznym na nas gniewem/ poruszony/ Hardość karać nie ma/ od nas tak wzgardzony. Ale dajmy żeby nam
Modá; Przez ktorą/ wielka Bogu zniewagá y szkodá! Puki Duchow Niebieskich/ co pod strázą máią Domy Boskie/ o iáko ná to nárzekáią! Gdy widzą kontempt Páná swego známienity/ Ktory/ zásłoną chleá/ trwa dla nas zákryty: Ze wolą Dámy/ drogie słác száty ná źięmię? Niż okryć w Sákrámencie Dáwidowe plemię. Gdyby drugá/ co złoty zá się Ogon śćiele/ Weyrzáłá ná Korporał/ lub Velum w Kośćiele Wstydby iey pieszczonymi dotknąć się pálcámi Tych ozdob/ co są Ciáłu Páńskiemi szátámi. Iák że Bog/ słusznym ná nas gniewem/ poruszony/ Hárdość karáć nie ma/ od nas ták wzgárdzony. Ale daymy żeby nám
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: B4
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
Co samo każdy takim sobie może objaśnić podobieństwem. Niech z której familii kto rebelizuje Monarsze swemu, i za ten personalny eksces będzie z całą swoją familią odsądzony od fortuny, honoru, szlachectwa. Lubo potomkowie do tego personalnego kryminału własną wolą się nieprzykładali, przecięż bez żadnej niesprawiedliwości, ta infamia ściąga się na całe plemię. Niech lubo urodzony szlachcic przyjmie prawo miejskie, albo poddaństwo, tym samym wszyscy Synowie i potomkowie spłodzeni po[...] traconym szlachectwie rodzą się poddanemi. Bo jako: chwała synów są Ojcowie ich, Prov. 17. Tak też: infamia i zakał imienia rodziców, spada na Synów. Ze tedy Adamowi Protoplastowi naszemu intymował Bóg dekret
Co samo każdy takim sobie może obiaśnić podobieństwem. Niech z ktorey familii kto rebellizuie Monarsze swemu, y zá ten personalny exces będzie z całą swoią familią odsądzony od fortuny, honoru, szlachectwa. Lubo potomkowie do tego personalnego kryminału własną wolą się nieprzykładali, przecięż bez żadney niesprawiedliwości, tá infamia sciąga się ná całe plemię. Niech lubo urodzony szlachcic przyimie prawo mieyskie, álbo poddaństwo, tym samym wszyscy Synowie y potomkowie zpłodzeni po[...] traconym szlachectwie rodzą się poddanemi. Bo iako: chwała synow są Oycowie ich, Prov. 17. Tak też: infamia y zakał imienia rodzicow, spada ná Synow. Ze tedy Adamowi Protoplastowi naszemu intymował Bog dekret
Skrót tekstu: BystrzInfGeogr
Strona: A4
Tytuł:
Informacja geograficzna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia lubelska Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
grobie, Życzyłbym nosić ten Olimp na sobie, Byle mi niebo pracę odwdzięczyło I wleźć mi na się wzajem dozwoliło; Wszak takim idą rzeczy ludzkie chodem, Że kto był z wierzchu, bywa i pod spodem. RZEKI
Kanikuło, promieńmi swymi uprzykrzona, Przed którymi tak mdleje głowa upalona, Jako kiedy Klimeny nierozsądne plemię Zwierzonym ogniem palił wszytkorodną ziemię, Pofolguj albo — jeśli z głodnym nie masz sprawy I trzeba-ć, niż mię wolno puścisz, nabyć strawy — Masz rzeki, z których tyle weź sobie obroku, Żebyś mi chociaż tego sfolgowała roku. Niechaj ci Wisła napój leje wszytką siłą, Królewny naszej śmiercią sławna i mogiłą, Lubo
grobie, Życzyłbym nosić ten Olimp na sobie, Byle mi niebo pracę odwdzięczyło I wleźć mi na się wzajem dozwoliło; Wszak takim idą rzeczy ludzkie chodem, Że kto był z wierzchu, bywa i pod spodem. RZEKI
Kanikuło, promieńmi swymi uprzykrzona, Przed którymi tak mdleje głowa upalona, Jako kiedy Klimeny nierozsądne plemię Zwierzonym ogniem palił wszytkorodną ziemię, Pofolguj albo — jeśli z głodnym nie masz sprawy I trzeba-ć, niż mię wolno puścisz, nabyć strawy — Masz rzeki, z których tyle weź sobie obroku, Żebyś mi chociaż tego sfolgowała roku. Niechaj ci Wisła napój leje wszytką siłą, Królewnej naszej śmiercią sławna i mogiłą, Lubo
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 174
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
harce zwodząc Z podbitym piekłem w wszytkich swoich siłach, Zbytnie się we krwi rozpalił i żyłach; Poci się Jezus w Ogrojcu: Nowotny Adam, co pod cudze wchodząc Ciężary, cudzym przywalon kłopotem, Cudzą, niewinny, płaci winę potem.
Poci się krwią mój Bóg prawy: Niebo zgniewane, które na złe plemię Ludzkie, i co się na grzech tylko rodzi, Potopy krwawe wzrusza i powodzi; Pot się z Pana leje krwawy: Łaskawa chmura, która zeschłą ziemię Serc naszych wdzięcznie żyzną rosą kropi I do żyzności przywodzi, nie topi.
Poci się krwią mój Stworzyciel: Rzeka miłości, ściśniona brzegami, Rwie tamę, która strzymać
harce zwodząc Z podbitym piekłem w wszytkich swoich siłach, Zbytnie się we krwi rozpalił i żyłach; Poci się Jezus w Ogrojcu: Nowotny Adam, co pod cudze wchodząc Ciężary, cudzym przywalon kłopotem, Cudzą, niewinny, płaci winę potem.
Poci się krwią mój Bóg prawy: Niebo zgniewane, które na złe plemię Ludzkie, i co się na grzech tylko rodzi, Potopy krwawe wzrusza i powodzi; Pot się z Pana leje krwawy: Łaskawa chmura, która zeschłą ziemię Serc naszych wdzięcznie żyzną rosą kropi I do żyzności przywodzi, nie topi.
Poci się krwią mój Stworzyciel: Rzeka miłości, ściśniona brzegami, Rwie tamę, która strzymać
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 218
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
twoje gubi. Tyś jest me lato i dla ciebie cierpnie Serce, czując twe pełne ognia sierpnie; Oczy są słońca, przyczyna mej skargi, Czerwiec jagody, lipiec mają wargi. JESIEŃ
Jak znowu oracz, poganiając cugiem Dobytku, pola krzywym porze pługiem: Nie żal mu prace przewracając ziemię, Która stokrotne odliczy mu plemię, Nie żal i zboża, które rzuca w ziarnie, Za które przybysz sowity zagarnie, I choć go słońce w końcu lata pali, On ciepłą pracę, kiedy z zyskiem, chwali. Ale ja tylko oczu twych płomienie Znoszę, o Jago, a zwiędłe nasienie Moich nadziei jak na twój grunt rzucę, Zawsze się
twoje gubi. Tyś jest me lato i dla ciebie cierpnie Serce, czując twe pełne ognia sierpnie; Oczy są słońca, przyczyna mej skargi, Czerwiec jagody, lipiec mają wargi. JESIEŃ
Jak znowu oracz, poganiając cugiem Dobytku, pola krzywym porze pługiem: Nie żal mu prace przewracając ziemię, Która stokrotne odliczy mu plemię, Nie żal i zboża, które rzuca w ziarnie, Za które przybysz sowity zagarnie, I choć go słońce w końcu lata pali, On ciepłą pracę, kiedy z zyskiem, chwali. Ale ja tylko oczu twych płomienie Znoszę, o Jago, a zwiędłe nasienie Moich nadziei jak na twój grunt rzucę, Zawsze się
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 257
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
żywy. Ja zaś jeśli przez twoje dojrzę łaski szczyrej, Czytać w nich będę szczęścia mojego emiry. 784. Motivum do lubienia damy
. Lubić Joannę i nie ladajako Lubić potrzeba dla tego czworako: Wprzód że jest nimfa grzeczna, urodziwa, Przez co jej służy chęć moja życzliwa. Potym, że stamtąd swoje wiedzie plemię, Zdawna lubelską gdzie Lech osiadł ziemię. Po trzecie, że herb przodkom jej nadany Za ich odwagi Lubicz jest nazwany. Po czwarte, że to kochania jej zyskiem: Śmierci nie daje, co świadczy nazwiskiem. Nadto ma jeszcze skryty magnes taki, Przy którym pierwsze niemal idą w braki,
Lecz tej nie powiem
żywy. Ja zaś jeśli przez twoje dojrzę łaski szczyrej, Czytać w nich będę szczęścia mojego emiry. 784. Motivum do lubienia damy
. Lubić Joannę i nie ladajako Lubić potrzeba dla tego czworako: Wprzod że jest nimfa grzeczna, urodziwa, Przez co jej służy chęć moja życzliwa. Potym, że stamtąd swoje wiedzie plemię, Zdawna lubelską gdzie Lech osiadł ziemię. Po trzecie, że herb przodkom jej nadany Za ich odwagi Lubicz jest nazwany. Po czwarte, że to kochania jej zyskiem: Śmierci nie daje, co świadczy nazwiskiem. Nadto ma jeszcze skryty magnes taki, Przy ktorym pierwsze niemal idą w braki,
Lecz tej nie powiem
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 277
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
swą trąbę do gęby przyłożył, I zbójce uciekali i zwierz się potrwożył.
XXXIX.
Jechał przez Arabią, szczęśliwą nazwaną, Mirrą i pachniącemi kadzidły nadaną, Którą sobie mieszkaniem ze wszystkiego świata Feniks obrał, co żyje nieprzetrwane lata, Aż przyjechał do wody, która zatopiła Faraona i z jego ręki wyzwoliła Uchodzące z niewolej izraelskie plemię; Potem wjechał na piękną bohatyrów ziemię.
XL.
Nad rzeką Trojanową jedzie na swem koniu, Co sobie równia nie ma na świecie, po błoniu, Który tak lekki i tak żartki jest, że znaku W piasku jego kopyta nie znać ani szlaku. Traw i śniegów ledwie się dotyka na ziemi I po wodzieby
swą trąbę do gęby przyłożył, I zbójce uciekali i źwierz się potrwożył.
XXXIX.
Jechał przez Arabią, szczęśliwą nazwaną, Mirrą i pachniącemi kadzidły nadaną, Którą sobie mieszkaniem ze wszystkiego świata Feniks obrał, co żyje nieprzetrwane lata, Aż przyjechał do wody, która zatopiła Faraona i z jego ręki wyzwoliła Uchodzące z niewolej izraelskie plemię; Potem wjechał na piękną bohatyrów ziemię.
XL.
Nad rzeką Trojanową jedzie na swem koniu, Co sobie równia nie ma na świecie, po błoniu, Który tak lekki i tak żartki jest, że znaku W piasku jego kopyta nie znać ani szlaku. Traw i śniegów ledwie się dotyka na ziemi I po wodzieby
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 340
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
wżdy kształt ziemia będzie miała/ W ten czas kiedyby ludzi z siebie postradała? Kto będzie na Ołtarze wonne kładł kadzenia? Czyli zwierzom świat podać chciał do spustoszenia? Lecz tym/ co te sprawy pytali/ Król Nieba Rzekł: (moja to jest piecza) wam się bać nie trzeba/ Wywiodę ja sam plemię narodu ludzkiego Niepodobne pierwszemu/ z początku dziwnego. I już był postanowił/ że po wszystkiej ziemi Miał wolą piorunami ciskać gorącemi: Ale się bał/ by snadź od wiela ogniów beło Święte Niebo płomieni w się nie zapiścieło/ I wszystka się Niebieska oś nie zapaleła. B A pomniąc że co zdawna tak postanowieła Boska
wżdy kształt źiemiá będźie miáłá/ W ten czás kiedyby ludźi z śiebie postradáłá? Kto będźie ná Ołtarze wonne kładł kádzenia? Czyli źwierzom świát podáć chćiał do spustoszenia? Lecz tym/ co te spráwy pytáli/ Krol Niebá Rzekł: (moiá to iest piecza) wam się bać nie trzebá/ Wywiodę ia sam plemię narodu ludzkiego Niepodobne pierwszemu/ z początku dźiwnego. Y iuż był postánowił/ że po wszystkiey źiemi Miał wolą piorunámi ćiskáć gorącemi: Ale się bał/ by snadź od wiela ogniow beło Swięte Niebo płomieni w się nie zápiścieło/ Y wszystká się Niebieska oś nie zápálełá. B A pomniąc że co zdawná ták postánowiełá Boska
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 17
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
doznała, czegom chciała; aż mu dziękuję, Że mię namówił na to, A ja mu synaczka za to Wrychle powiję.
Ani wierzę, by w tej mierze wstyd miał być jaki - To sromota, gdy ma cnota szwank ladajaki; Lecz to sam Bóg w raju kazał, By człowiek ludzkie rozmnażał Na świecie plemię.
Na to godzi, kto się rodzi, by zażył świata, W zeszłym wieku żyć człowieku, są młode lata; Te gdy przez pociech upłyną, Wszytkie nam korzyści giną, Grób-ci przyjaciel.
Każdej radzę, a nie zdradzę, niech się nie droży, Kto miłuje, a całuje, to nasz i
doznała, czegom chciała; aż mu dziękuję, Że mię namówił na to, A ja mu synaczka za to Wrychle powiję.
Ani wierzę, by w tej mierze wstyd miał być jaki - To sromota, gdy ma cnota szwank ledajaki; Lecz to sam Bóg w raju kazał, By człowiek ludzkie rozmnażał Na świecie plemię.
Na to godzi, kto się rodzi, by zażył świata, W zeszłym wieku żyć człowieku, są młode lata; Te gdy przez pociech upłyną, Wszytkie nam korzyści giną, Grób-ci przyjaciel.
Każdej radzę, a nie zdradzę, niech się nie droży, Kto miłuje, a całuje, to nasz i
Skrót tekstu: WychWieś
Strona: 31
Tytuł:
Kiermasz wieśniacki
Autor:
Jan z Wychylówki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
dialogi, fraszki i epigramaty, pieśni
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1618
Data wydania (nie wcześniej niż):
1618
Data wydania (nie później niż):
1618
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Teodor Wierzbowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
K. Kowalewski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1902
z Jadamem, swym mężem, Jabłko zjadsy sama, Ogryzkiem Jadama Pocęstowawsy. Za co Pan Bóg węza przekloł, wygnał z raju Jadama i z zoną Jego, Jewą; lec się jako Pan i Stwórca łaskawy nad oną Ich nędzą zmiłował, Bo im deklarował Syna swojego Posłać na świat, który żeby owym grzechem całe ludzkie plemię Zarażone mógł uzdrowić, w żywot matki miał zstąpić na ziemię, Potym się narodzić I nas wyswobodzić Z mocy satańskiej.
Otóz się to ten Syn Boży a Mesyjas, z dawna obiecany Ojcom nasym, zjawił, teraz będąc na świat od Ojca posłany: Przyjął na się ciało, Aby się dość stało Za grzech Jadama.
z Jadamem, swym męzem, Jabłko zjadsy sama, Ogryzkiem Jadama Pocęstowawsy. Za co Pan Bóg węza przekloł, wygnał z raju Jadama i z zoną Jego, Jewą; lec się jako Pan i Stwórca łaskawy nad oną Ich nędzą zmiłował, Bo im deklarował Syna swojego Posłać na świat, ktory zeby owym grzechem całe ludzkie plemię Zarażone mogł uzdrowić, w żywot matki miał zstąpić na ziemię, Potym się narodzić I nas wyswobodzić Z mocy satańskiej.
Otóz się to ten Syn Bozy a Messyjas, z dawna obiecany Ojcom nasym, zjawił, teraz będąc na świat od Ojca posłany: Przyjął na się ciało, Aby się dość stało Za grzech Jadama.
Skrót tekstu: RozPasOkoń
Strona: 305
Tytuł:
Rozmowa pasterzów
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
jasełka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1750
Data wydania (nie wcześniej niż):
1750
Data wydania (nie później niż):
1750
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Staropolskie pastorałki dramatyczne: antologia
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Okoń
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1989