być na wierzchu cnocie.
Żeś od chłopskiego biedę miał bijaku, Zato do dziewczej dostawszy się ręki, Takieś jej wzajem pozadawał męki.
Wyganiasz w pole bydełko skotaku, A Bóg je żywi, tenże i nas pasie, Że jeszcze żyjem, choć w takim hałasie.
Pczołka w lipowym ma swój domek pniaku, Słowiczek we krzu, pliszeczka na kępie Gnieździ się, nasz dom, nasze gniazdo w stępie.
Ziemnemu roście korzonek pędraku, Ptaszkowi ziarnko, żabkom deszczyk z nieba, A nam jak ciężko na chleb robić trzeba.
Szczęśliwszyś teraz, szczęśliwszy wieśniaku! Twoja w lepiance bezpieczna prostota: My i za murem niepewne żywota
być na wierzchu cnocie.
Żeś od chłopskiego biedę miał bijaku, Zato do dziewczej dostawszy się ręki, Takieś jej wzajem pozadawał męki.
Wyganiasz w pole bydełko skotaku, A Bog je żywi, tenże i nas pasie, Że jeszcze żyjem, choć w takim hałasie.
Pczołka w lipowym ma swoj domek pniaku, Słowiczek we krzu, pliszeczka na kępie Gnieździ się, nasz dom, nasze gniazdo w stępie.
Ziemnemu roście korzonek pędraku, Ptaszkowi ziarnko, żabkom deszczyk z nieba, A nam jak ciężko na chleb robić trzeba.
Szczęśliwszyś teraz, szczęśliwszy wieśniaku! Twoja w lepiance bezpieczna prostota: My i za murem niepewne żywota
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 369
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
dobie Pogrzebion, nowy dziś w kolebce wstaje; Tak ptak, co wonny grób uściela sobie I śmiercią swoją czci sabejskie kraje, Złożywszy starość w gorającym grobie, Odmłodniałym się z perzyny wydaje; Tak i Anteusz, matki naszej plemię, Uduszon, wstaje dotknąwszy się ziemie;
Tak i odcięta od własnej gałęzi Latorośl w nowym pniaku się przyjmuje; I smok dorosły afrykańskiej więzi Łupież porzuca, kiedy wiosnę czuje; Tak i jedwabny worek, co go więzi, Robak na nowy żywot przegryzuje; Tak i jaskółki, zbywszy zimnych lodów, Dobywają się lecie z mokrych chłodów.
Dziś się rok zaczął, dziś Janus dwuczoły Twarz przednią swoję i młodą przywraca;
dobie Pogrzebion, nowy dziś w kolebce wstaje; Tak ptak, co wonny grób uściela sobie I śmiercią swoją czci sabejskie kraje, Złożywszy starość w gorającym grobie, Odmłodniałym się z perzyny wydaje; Tak i Anteusz, matki naszej plemię, Uduszon, wstaje dotknąwszy się ziemie;
Tak i odcięta od własnej gałęzi Latorośl w nowym pniaku się przyjmuje; I smok dorosły afrykańskiej więzi Łupież porzuca, kiedy wiosnę czuje; Tak i jedwabny worek, co go więzi, Robak na nowy żywot przegryzuje; Tak i jaskółki, zbywszy zimnych lodów, Dobywają się lecie z mokrych chłodów.
Dziś się rok zaczął, dziś Janus dwuczoły Twarz przednią swoję i młodą przywraca;
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 202
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Lub w Adamie, lubo w Ewie, Wszytko to są chrześcijanie, Szkoda ich zabijać, panie.
Ogrodnik, człowiek spokojny, Nie chce i o żonę wojny; Gani Atrydesa fochy, Za błazny ma wszytkie Włochy.
Strzeż też, Boże, co ściąć ze pnia, Pociecze krew z bożka wstępnia, Bo tu w pniaku i w gałęzi Bogini się jakaś więzi.
Tu jest Dafnis, tu Syreny Córka płacze swej Mireny, Tu płuczą swoje źrenice Siostry głupiego woźnice.
A Priapus, zdjąwszy portki, Strzeże, jako zwykł, u fortki, I kto go znieważy, panie, Temu do śmierci nie wstanie.
Odwrócze się, moja rada,
Lub w Adamie, lubo w Ewie, Wszytko to są chrześcijanie, Szkoda ich zabijać, panie.
Ogrodnik, człowiek spokojny, Nie chce i o żonę wojny; Gani Atrydesa fochy, Za błazny ma wszytkie Włochy.
Strzeż też, Boże, co ściąć ze pnia, Pociecze krew z bożka wstępnia, Bo tu w pniaku i w gałęzi Bogini się jakaś więzi.
Tu jest Dafnis, tu Syreny Córka płacze swej Mireny, Tu płuczą swoje źrenice Siostry głupiego woźnice.
A Pryjapus, zdjąwszy portki, Strzeże, jako zwykł, u fortki, I kto go znieważy, panie, Temu do śmierci nie wstanie.
Odwróćże się, moja rada,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 340
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
przyjmują, dla odmiennej natury, albo się każą jak pomieszane plemienia, naprzykład osła z klaczą; ani też żywność dana bywa latorośli, gdyż grusza chudej konstytucyj. Sadzą też latorośl w swój własny O Ekonomice, mianowicie o Drzewach.
pniak, a tak smaczniejszy owoc, bo się sok odnawia spadający już na dół w pniaku, nie do góry idący jak pierwej, i łący się z sokiem spodnim znowu, i tym złączeniem stawa się odmiana w smaku i wielkość mówi: Albertus Magnus. Odmienia się owoc też, gdy gałązki przez połowice drzenia rozszczepiz, rany woskiem zalepisz, obwiążesz; gdzie wyrosnie guz, w którym się będzie sok zastanowiony lutrować
przyimuią, dla odmienney natury, albo się każą iak pomieszane plemienia, naprzykład osła z klaczą; ani też żywność dana bywa latorośli, gdyż grusza chudey konstytucyi. Sadzą też latorośl w swoy własny O Ekonomice, mianowicie o Drzewach.
pniak, á tak smacznieyszy owoc, bo się sok odnawia spadaiący iuż na doł w pniaku, nie do gory idący iak pierwey, y łączy się z sokiem spodnim znowu, y tym złączeniem stawa się odmiana w smaku y wielkośc mowi: Albertus Magnus. Odmienia się owoc też, gdy gałązki przez połowice drzenia rozszczepiz, rany woskiem zalepisz, obwiążesz; gdzie wyrosnie guz, w ktorym się będzie sok zastanowiony lutrować
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 378
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
! Wspomnimy na elekcją pana dzisiejszego, Zygmunta trzeciego. Wszak na tenże rokosz wołał i obiecował pokazać zdrajcę Rzpltej; czemuż nie pokazał? Z wiódł kupę i mało nie zamieszał. Toż i teraz czynić myśli. Niedawno z swoim szwagrem szlachcica ubogiego, nasławszy na kościół, gdzie nabożeńswa zażywał, ręce wyciągnąwszy na pniaku, po członkach ucinał u obu ręku. A ten to poprawca wolności być ma! Poselstwa się podjął, aby go nie sądzono, i dowiódł, a ów ukrzywdzony nie ma sprawiedliwości. Przyjdzie nie zapomnieć autorów koła tego zjazdu: pierwszy bannit, wtóry incestuosus, oba dla swych prywat, jako mienią, urażeni. Pytam
! Wspomnimy na elekcyą pana dzisiejszego, Zygmunta trzeciego. Wszak na tenże rokosz wołał i obiecował pokazać zdrajcę Rzpltej; czemuż nie pokazał? Z wiódł kupę i mało nie zamieszał. Toż i teraz czynić myśli. Niedawno z swoim szwagrem szlachcica ubogiego, nasławszy na kościół, gdzie nabożeńswa zażywał, ręce wyciągnąwszy na pniaku, po członkach ucinał u obu ręku. A ten to poprawca wolności być ma! Poselstwa się podjął, aby go nie sądzono, i dowiódł, a ów ukrzywdzony nie ma sprawiedliwości. Przyjdzie nie zapomnieć autorów koła tego zjazdu: pierwszy bannit, wtóry incestuosus, oba dla swych prywat, jako mienią, urażeni. Pytam
Skrót tekstu: VotSzlachCz_II
Strona: 438
Tytuł:
Votum ślachcica jednego podczas rokoszu
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
tam osadził natej Fortecy Wojewoda kapitana, Wąsowicza z ludźmi poszlismy nazad każdy do swego stanowiska, Bo trzeba było wtak wielką Uroczystość Mszej świętej słuchać Mieliśmy Księdza ale niebyło aparatu, jeno coś my wlassy weszli az X. Piekarskiemu wiozą aparat po który był nocą wyprawił tak tedy stanęło wojsko na gotowano do Mszej na pniaku ściętego dębu i tam od prawiło się Nabozeństwo napaliwszy ogień do rozgrzewania kielicha bo mróz był tęgi Te Deum Laudamus śpiewano az się po lessie rozlegało, klęknąłem Księdzu Piekarskiemu służyć do Mszej Ujuszony ubieram Księdza az Wojewoda rzecze Panie Bracie przynajmniej ręcę umyć odpowie Ksiądz niewadzi to nić niebrzydzi się Bóg krwią rozlaną Imienia swego A
tam osadził natey Fortecy Woiewoda kapitana, Wąsowicza z ludzmi poszlismy nazad kozdy do swego stanowiska, Bo trzeba było wtak wielką Uroczystość Mszey swiętey słuchać Mielismy Xiędza ale niebyło apparatu, ięno cos my wlassy weszli az X. Piekarskiemu wiozą apparat po ktory był nocą wyprawił tak tedy stanęło woysko na gotowano do Mszey na pniaku sciętego dębu y tam od prawiło się Nabozęnstwo napaliwszy ogięn do rozgrzewania kielicha bo mroz był tęgi Te Deum Laudamus spiewano az się po lessie rozlegało, klęknąłem Xiędzu Piekarskiemu słuzyc do Mszey Uiuszony ubieram Xiędza az Woiewoda rzecze Panie Bracie przynaymniey ręcę umyć odpowie Xiądz niewadzi to nić niebrzydzi się Bog krwią rozlaną Imięnia swego A
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 61
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
watahy. Dano nad jedną Watachą komendę kalinowskiemu. Na drugą zaś mnie. Poszlismy dwiema szlakami nocą. Ja tedy wiedząc dobrze Tryb Podjazdowy. Poszedłem tedy na Bełzyce, wszystko Manowcami a Lassami. Niezdało się to Panom Pospolita kom poczęli narzekac ze to nie bitym Gościńcem, ze to czasem kon usterknął się na Pniaku, Czasem gałązka przez gębę zaciena. Nadedniem stanąłem pod Bełzycami w brzegu Lassa i żeby koniom trochę odpocząc tak w rękach trzymając paślismy konie. Jak świtac poczęło. Rzekę MŚCi Panowie trzeba się wywiedziec cosię dzieje wmieście jeżelibyśmy tu kogo nie napadli po swoich plecach, bo psy słychać szczekające a Ludzi nic, zaczym podjechać
watahy. Dano nad iedną Watachą kommęndę kalinowskiemu. Na drugą zas mnie. Poszlismy dwiema szlakami nocą. Ia tedy wiedząc dobrze Tryb Podiazdowy. Poszedłęm tedy na Bełzyce, wszystko Manowcami a Lassami. Niezdało się to Panom Pospolita kom poczęli narzekac ze to nie bitym Goscincem, ze to czasęm kon usterknął się na Pniaku, Czasęm gałąska przez gębę zacięna. Nadednięm stanąłęm pod Bełzycami w brzegu Lassa y zeby koniom trochę odpocząc tak w rękach trzymaiąc paslismy konie. Iak switac poczęło. Rzekę MSCi Panowie trzeba się wywiedziec cosię dzieie wmiescie iezelibysmy tu kogo nie napadli po swoich plecach, bo psy słychac szczekaiące a Ludzi nic, zaczym podiechać
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 236
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
Czy komu co rzetelnie obwieszczać Astrologowie mogą? gdy sobie nie potrafią. Sam Lucas Gaurycus Astrolog nie przewidział, iż miał zginąć od Bentywola Książęcia Bononil. Bartolomaeus Cocles nie wyczytał tego z Astrów, iż miał od Kapona zginąć za swoje predykcje cięciem w łeb toporem. Antiochus Cesenas, iż miał także pod toporem życie położyć na pniaku od Pandulfa Malatesty. Tybertus nie przewidział swojej szubienicy na którą skazany od Galliacjusza Mediolańskiego Książęcia. Sam nawet Cardanus który siedm ksiąg aforyzmów Astrologicznych napisał, sto genitur, i tyle komentarzów na księgi Ptolemeusza, a przecie dociec z swojej nie mógł Astrologii nieszczęśliwego Małżeństwa Syna swego Jana Cardana, iż nierządnicę miał pojąc, onąż otruć
Czy komu co rzetelnie obwieszczać Astrologowie mogą? gdy sobie nie potráfią. Sam Lucas Gauricus Astrolog nie przewidział, iż miał zginąc od Bentywola Xiążęcia Bononil. Bartholomaeus Cocles nie wyczytał tego z Astrow, iż miał od Kápona zginąć zá swoie predykcye cięciem w łeb toporem. Antiochus Cesenas, iż miał tákże pod toporem życie położyć ná pniaku od Pandulfa Malatesty. Tybertus nie przewidział swoiey szubienicy ná ktorą skazány od Galliacyusza Medyolańskiego Xiążęcia. Sam nawet Cardanus ktory siedm ksiąg afforyzmow Astrologicznych nápisał, sto genitur, y tyle kommentarzow ná księgi Ptolemeusza, á przecie dociec z swoiey nie mogł Astrologii nieszczęśliwego Małżeństwa Syna swego Jana Cardana, iż nierządnicę miał poiąc, onęż otruć
Skrót tekstu: BystrzInfZup
Strona: 30
Tytuł:
Informacja zupełniejsza
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
astrologia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
10. MYŚLIWEMU
Śledziłem zwierza w borze, śledził w lesie głuchem, Włóczyłem się cały dzień, jeżdżąc za psim cuchem, Do poszczwania z herapem nikt mnie nie uprzedzi — Ślepy, że śmierć w też tropy zaraz za mną śledzi; I ledwie za zającem posunę się biegiem, Strąciłem karki z konia na pniaku pod śniegiem. Tum zaległ wyznaczone swym ciałem grobowce, Ostrzegając gorące takim szwankiem łowcę. Skaczą po mnie zające, sarny, liszki, zdebie; Tego czekaj, kto wesół na cudzym pogrzebie. 11. MĘŻOWI ZŁEJ ŻONY I NIECNOTLIWEJ
Skwasiwszy ze złą żoną nieszczęśliwe lata, Tu dni moich ostatnia zamierzchnie poświata. Żyłem
10. MYŚLIWEMU
Śledziłem zwierza w borze, śledził w lesie głuchem, Włóczyłem się cały dzień, jeżdżąc za psim cuchem, Do poszczwania z herapem nikt mnie nie uprzedzi — Ślepy, że śmierć w też tropy zaraz za mną śledzi; I ledwie za zającem posunę się biegiem, Strąciłem karki z konia na pniaku pod śniegiem. Tum zaległ wyznaczone swym ciałem grobowce, Ostrzegając gorące takim szwankiem łowcę. Skaczą po mnie zające, sarny, liszki, zdebie; Tego czekaj, kto wesół na cudzym pogrzebie. 11. MĘŻOWI ZŁEJ ŻONY I NIECNOTLIWEJ
Skwasiwszy ze złą żoną nieszczęśliwe lata, Tu dni moich ostatnia zamierzchnie poświata. Żyłem
Skrót tekstu: PotNagKuk_I
Strona: 436
Tytuł:
Nagrobki
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
treny, lamenty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
ręki, Takieś jej wzajem pozadawał męki. Oj, nuże, nuże, nieboże pęcaku!
Wyganiasz w pole bydełko, skotaku, A Bóg je żywi, tenże i nas pasie, Że jeszcze żyjem, choć w takim hałasie. Oj, nuże, nuże, nieboże pęcaku!
Pszczółka w lipowym ma swój domek pniaku, Słowiczek we krzu, pliszeczka na kępie Gnieździ się, nasz dom, nasze gniazdo w stępie. Oj, nuże, nuże, nieboże pęcaku!
Ty masz podziemne korzonki, pędraku, Ptaszęta ziarko, żabki deszczyk z nieba, A nam jak ciężko na chleb robić trzeba! Oj, nuże, nuże, nieboże pęcaku
ręki, Takieś jej wzajem pozadawał męki. Oj, nuże, nuże, nieboże pęcaku!
Wyganiasz w pole bydełko, skotaku, A Bóg je żywi, tenże i nas pasie, Że jeszcze żyjem, choć w takim hałasie. Oj, nuże, nuże, nieboże pęcaku!
Pszczółka w lipowym ma swój domek pniaku, Słowiczek we krzu, pliszeczka na kępie Gnieździ się, nasz dom, nasze gniazdo w stępie. Oj, nuże, nuże, nieboże pęcaku!
Ty masz podziemne korzonki, pędraku, Ptaszęta ziarko, żabki deszczyk z nieba, A nam jak ciężko na chleb robić trzeba! Oj, nuże, nuże, nieboże pęcaku
Skrót tekstu: MorszZWybór
Strona: 69
Tytuł:
Wybór wierszy
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1658 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1658
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1975