w rzeczy samej serce mi ukradła, A jam cię ukradł tylko na obrazie. W NIEBYTNOŚCI WE Szwecji
Bogowie sercom kochającym święci, Których tron czciłem ofiarami wielą, Kiedy mię z panną moją morza dzielą, Wróćcie ją albo zbawcie mię pamięci!
Cudowna, że mię teraz ta twarz smęci, Co była myślom serdecznym pościelą, Ani się do niej powrócić ośmielą, Choć przedtem żyły tylko na jej chęci.
Ciężko być bez niej, ciężej wspomnieć na nią; Zachodem słońca mego utrapiony, I niepamięć swą, i zaś pamięć ganię.
Już widzę, żem tu blisko świata końca, Gdyż jak tutecznej poddani korony Przez sześć miesięcy nie obaczę
w rzeczy samej serce mi ukradła, A jam cię ukradł tylko na obrazie. W NIEBYTNOŚCI WE SZWECJEJ
Bogowie sercom kochającym święci, Których tron czciłem ofiarami wielą, Kiedy mię z panną moją morza dzielą, Wróćcie ją albo zbawcie mię pamięci!
Cudowna, że mię teraz ta twarz smęci, Co była myślom serdecznym pościelą, Ani się do niej powrócić ośmielą, Choć przedtem żyły tylko na jej chęci.
Ciężko być bez niej, ciężej wspomnieć na nię; Zachodem słońca mego utrapiony, I niepamięć swą, i zaś pamięć ganię.
Już widzę, żem tu blisko świata końca, Gdyż jak tutecznej poddani korony Przez sześć miesięcy nie obaczę
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 113
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
GŁOWY
Dobra i pięść pod głowy! — lecz gdyś to mówiła, Znać, żeś o mym zupełnym wczasie nie myśliła, Bo głowę opatrzywszy, tegoś zapomniała, Że głowa bez swojego spać nie chodzi ciała. Lecz żebym cię nie bawił, powiem słów niewielą: Jeśli poduszka w barwie ma chodzić z pościelą, Głowy głowie, a ciału trzeba twego ciała; Tak głowa z ciałem będzie zupełny wczas miała. GADKA
Drzewo nad wszytkie drzewa szczęśliwsze pod słońcem! Nieba się dwoistego wierzchołkiem, a końcem Spodnim dotykasz gruntu, w który ja nasieniem Rad bym się tam wsiał albo mocnym wrósł korzeniem. EKs DUOBUS MALIS MINUS ELIGENDUM
Kto
GŁOWY
Dobra i pięść pod głowy! — lecz gdyś to mówiła, Znać, żeś o mym zupełnym wczasie nie myśliła, Bo głowę opatrzywszy, tegoś zapomniała, Że głowa bez swojego spać nie chodzi ciała. Lecz żebym cię nie bawił, powiem słów niewielą: Jeśli poduszka w barwie ma chodzić z pościelą, Głowy głowie, a ciału trzeba twego ciała; Tak głowa z ciałem będzie zupełny wczas miała. GADKA
Drzewo nad wszytkie drzewa szczęśliwsze pod słońcem! Nieba się dwoistego wierzchołkiem, a końcem Spodnim dotykasz gruntu, w który ja nasieniem Rad bym się tam wsiał albo mocnym wrósł korzeniem. EX DUOBUS MALIS MINUS ELIGENDUM
Kto
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 354
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
bo będziecie narzekać i płakać. Dla obżarstwa wiele ich pomarło, a kto mierny jest, przyczyni żywota. Płacząc powiadam, (o tych którzy są nieprzyjaciele Krzyża Chrystusowego) których koniec zatracenie, których Bóg jest brzuch, i chwała w sromocie ich, którzy ziemskie rzeczy miłują. Będzie miasto wdzięcznej woniej smród. Pod tobą pościelą mola, a przykrycie twoje będą robacy. Trzymają bęben i harfę, i weselą się przy głosie muzyki, prowadzą w dobrach dni swoje, a wemgnieniu oka do piekła zstępują Słyszał to wszystko rozkosznik/ i nie podobało mu się, i zarzucił je wtył swój. I spełniło się ono prorockie: Oczy mają a
bo będźiecie narzekać y płakać. Dla obżarstwá wiele ich pomarło, á kto mierny iest, przyczyni żywotá. Płacząc powiádám, (o tych ktorzy są nieprzyiaćiele Krzyżá Chrystusowego) ktorych koniec zátrácenie, ktorych Bog iest brzuch, y chwała w sromoćie ich, ktorzy źiemskie rzeczy miłuią. Będźie miasto wdźięczney woniey smrod. Pod tobą pośćielą molá, á przykryćie twoie będą robácy. Trzymaią bęben y harfę, y weselą się przy głośie muzyki, prowádzą w dobrách dni swoie, á wemgnieniu oká do piekła zstępuią Słyszał to wszystko roskosznik/ y nie podobało mu się, y zarzućił ie wtył swoy. Y spełniło się ono prorockie: Oczy maią á
Skrót tekstu: BanHist
Strona: 9
Tytuł:
Bankiet albo historia jako Adam bankietował
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
i obiedwie się wzajem w sobie zawierają. Nigdy przedtym na świecie taki cud nie bywał, nigdy świat matki takiej i syna nie miewał. Ty (co prawie wielkiego godno podziwienia), zostałeś dziś stworzeniem u swego stworzenia. Piersi przeczystej Panny Ciebie ukarmiły, a Tę zaś ręce Twoje własne utworzyły. Siano masz swą pościelą, szopę – stanowiskiem, a czeladź – starca tylko a wołu z ośliskiem. Miasto szpaler tu leżysz prąciem zasłoniony dla wiatrów, w liche szmatki leżysz uwiniony, któryś był godzien tego, by Cię powijano w jedwabie namiękczejsze i za Pana miano, gdyż i orszak aniołów uciesznie śpiewając, Królem i Panem Cię zwał, światu
i obiedwie się wzajem w sobie zawierają. Nigdy przedtym na świecie taki cud nie bywał, nigdy świat matki takiej i syna nie miéwał. Ty (co prawie wielkiego godno podziwienia), zostałeś dziś stworzeniem u swego stworzenia. Piersi przeczystej Panny Ciebie ukarmiły, a Tę zaś ręce Twoje własne utworzyły. Siano masz swą pościelą, szopę – stanowiskiem, a czeladź – starca tylko a wołu z ośliskiem. Miasto szpaler tu leżysz prąciem zasłoniony dla wiatrów, w liche szmatki leżysz uwiniony, któryś był godzien tego, by Cię powijano w jedwabie namiękczejsze i za Pana miano, gdyż i orszak aniołów uciesznie śpiewając, Królem i Panem Cię zwał, światu
Skrót tekstu: GrochWirydarz
Strona: 65
Tytuł:
Wirydarz abo kwiatki rymów duchownych o Dziecięciu Panu Jezusie
Autor:
Stanisław Grochowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Justyna Dąbkowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
karocy jechała. Zaczym i sam czas w tej naszej robocie Każe dać koniec tak wielkiej ochocie I morska droga prawie nas wołała, Stojąc na oczach — wczasu swego chciała. Przyszło nam tedy dobranoc powiedzieć A do złożenia na górny gmach bieżeć, W którym już stały łoża piżmowane, Na każdego z nas z osobna usłane Cienką pościelą, jak śnieg wybieloną I forbotami różnemi upstrzoną, Tameśmy spali, winem dobrze zgrzani, Leżąc jak w grobie snem na czas schowani. Nazajutrz rano, gdy z nieba schodziły Nocne obłoki, a zorze wschodziły, Ledwo co uznać dnia białego było; Wstając gadamy, co się komu śniło I co kto widział przez sen
karocy jechała. Zaczym i sam czas w tej naszej robocie Każe dać koniec tak wielkiej ochocie I morska droga prawie nas wołała, Stojąc na oczach — wczasu swego chciała. Przyszło nam tedy dobranoc powiedzieć A do złożenia na górny gmach bieżeć, W którym już stały łoża piżmowane, Na każdego z nas z osobna usłane Cienką pościelą, jak śnieg wybieloną I forbotami różnemi upstrzoną, Tameśmy spali, winem dobrze zgrzani, Leżąc jak w grobie snem na czas schowani. Nazajutrz rano, gdy z nieba schodziły Nocne obłoki, a zorze wschodziły, Ledwo co uznać dnia białego było; Wstając gadamy, co się komu śniło I co kto widział przez sen
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 90
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
dziatek ćwiczenia. Kościoły i Klejnoty. 14. Kościół Z. URSZULE.
NA świętego Jana ulicy ten Kościół jest/ przy którym Szpital i z Klasztorem Zakonników nazwanych Boni Fratres, którzy są reuera Boni fratres, bo ubogich chorych opatrzności żadnej nie mających/ opatrują Doktorem/ Apteką/ Cyrulikiem/ jedzeniem i piciem/ łożem i pościelą/ onym co dzień ścieląc/ chustami białemi ochędażając: owa że wszytkich miar chorym sami wysługują i wygadzają. Mają dla nich Infirmarią barzo sposobną/ wielką/ ochędożną i ciepłą: łożek w niej dwadzieścia i cztery/ i Ołtarz/ przy którym Mszą ś. odprawują/ gdzie tychże chorych Sakramentami świętemi opatrują. Chorzy tu
dźiatek ćwiczenia. Kośćioły y Kleynoty. 14. Kosćioł S. VRSZVLE.
NA świętego Ianá vlicy ten Kośćioł iest/ przy ktorym Szpital y z Klasztorem Zakonnikow názwánych Boni Fratres, ktorzy są reuera Boni fratres, bo vbogich chorych opátrznośći żadney nie máiących/ opátruią Doktorem/ Apteką/ Cyrulikiem/ iedzeniem y pićiem/ łożem y pośćielą/ onym co dźień śćieląc/ chustámi białemi ochędażáiąc: owá że wszytkich miar chorym sámi wysługuią y wygadzáią. Máią dla nich Infirmáryą barzo sposobną/ wielką/ ochędożną y ćiepłą: łożek w niey dwádźieśćiá y cztery/ y Ołtarz/ przy ktorym Mszą ś. odpráwuią/ gdźie tychże chorych Sákrámentámi świętemi opátruią. Chorzy tu
Skrót tekstu: PruszczKlejn
Strona: 31
Tytuł:
Klejnoty stołecznego miasta Krakowa
Autor:
Piotr Hiacynt Pruszcz
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
przewodniki
Tematyka:
architektura, geografia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
łota/ aż wodką kozłka warzonego/ abo z wodką jego dawać pic/ dla uwiarowania powietrza morowego. A gdzieby już kto zachwycił/ tedy wziąć tejże juchy z pięć łyżek/ a łyżkę octu z polnych gwoździków/ pod tąż wagą przerzeczoną prochu i Mitrydatum/ albo Driakwie wziąwszy/ dać ciepło wypić/ i pościelą go dobrze nakryć/ żeby się przynamniej ze trzy godziny pocił. Doświadczone lekarstwo ludziom powietrzem morowem zarażonym: Bo jad ten częścią potem/ częścią moczem potężnie wywodzi. (Tabe.) Księgi Pierwsze. Item. Dla ustrzeżenia zarazy morowej.
Z tegoż prochu może kołaczki/ albo morszele porobić/ i używać na czczo/
łotá/ áż wodką kozłká wárzone^o^/ ábo z wodką ie^o^ dawáć pic/ dla vwiárowánia powietrza morowe^o^. A gdźieby iuz kto záchwyćił/ tedy wźiąć teyże iuchy z pięć łyżek/ á łyszkę octu z polnych gwoźdźikow/ pod tąż wagą przerzeczoną prochu y Mitrydatum/ álbo Dryakwie wźiąwszy/ dáć ćiepło wypić/ y pośćielą go dobrze nákryć/ żeby sie przynamniey ze trzy godźiny poćił. Doświadczone lekárstwo ludźiom powietrzem morowem záráżonym: Bo iad ten częśćią potem/ częśćią moczem potężnie wywodźi. (Tabe.) Kśięgi Pierwsze. Item. Dla vstrzeżenia zárázy morowey.
Z tegoż prochu może kołaczki/ álbo morszele porobić/ y vżywáć ná czczo/
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 52
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
miąższy kamienisty w Pęcherzu i w Nyrkach wywodzi. W pęcherzu gdy go kto cierpi/ Pępek tym olejem mazać: Jeśli w nyrkach lędźwi/ krzyże/ i biodra tegoż ziela oleje nacierać. A Sól tę w Rożanym occie roztarszy dać pić/ a iżeby się potym zaraz/ nakrywszy go dobrze ciepłemi chustami/ albo pościelą/ pocił. Konfekt z Lubczyku.
Czynią w Cukrze Konfekt z korzenia tego ziela/ jako z Imbieru/ z Omanu/ z Tatarskiego ziela. Morów: powietrz.
Przeciwko Morowemu powietrzu. Truciznie
Jadom/ Truciznom/ i wyższej pomienionym chorobom. A do używania jest barzo przyjemny: biorąc go po łocie na czczo.
A
miąższy kámienisty w Pęchyrzu y w Nyrkách wywodźi. W pęchyrzu gdy go kto ćierpi/ Pępek tym oleiem mázáć: Iesli w nyrkách lędźwi/ krzyże/ y biodrá teg^o^ż źiela oleie náćieráć. A Sol tę w Rożánym ocćie rostárszy dáć pić/ á iżeby sie potym záraz/ nákrywszy go dobrze ćiepłemi chustámi/ álbo pościelą/ poćił. Konfekt z Lubsczyku.
Czynią w Cukrze Konfekt z korzeniá tego źiela/ iáko z Imbieru/ z Omanu/ z Tátárskiego źielá. Morow: powietrz.
Przećiwko Morowemu powietrzu. Trućiznie
Iádom/ Trućiznom/ y wyższey pomienionym chorobom. A do vżywánia iest bárzo przyiemny: biorąc go po łoćie ná czczo.
A
Skrót tekstu: SyrZiel
Strona: 245
Tytuł:
Zielnik
Autor:
Szymon Syreński
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Tematyka:
botanika, zielarstwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1613
Data wydania (nie wcześniej niż):
1613
Data wydania (nie później niż):
1613
czyniąc boju Z nieprzyjacielem mężnie, a częścią w pokoju, Odprawując zabawy pilne, i bez chleba, I bez Bacha zostawam, gdy tego potrzeba? Nieraz prawie niespaną pod Niebem noc dyszę, I często na zbieżanem koniu się kołyszę, A podczas pieszo chodzę, drugdy mi z niewielą Przykrycia zwierzchu, twarda jest ziemia pościelą. Dostatkiem też, i złotem tak gardzę, że dworu Mego przez skarby podczas wydam dla honoru Na budowne kościoły, i Bogom pokoje Drogie, na których późno ma trwać imię moje. Czasem też hojną ręką rozrzucam pieniądze, Zasłużonych żołnierzów kontentując żądze. Jeżeli tedy wczasem pogardzam, a czasów Różnych w niebezpieczeństwie zażywam niewczasów,
czyniąc boiu Z nieprzyiaćielem mężnie, á częśćią w pokoiu, Odpráwuiąc zábáwy pilne, y bez chlebá, Y bez Bachá zostawam, gdy tego potrzebá? Nieraz prawie niespaną pod Niebem noc dyszę, Y często na zbieżanem koniu się kołyszę, A podczás pieszo chodzę, drugdy mi z niewielą Przykryćia zwierzchu, twárda iest źiemiá pośćielą. Dostátkiem też, y złotem tak gárdzę, że dworu Mego przez skárby podczás wydam dla honoru Ná budowne kościoły, y Bogom pokoie Drogie, ná ktorych pozno ma trwáć imię moie. Czásem też hoyną ręką rozrzucam pieniądze, Zásłużonych zołnierzow kontentuiąc żądze. Iezeli tedy wczásem pogardzam, á czásow Rożnych w niebespieczeństwie záżywam niewczásow,
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 183
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
, Onych namiotów ślicznych Bogatych onych sepetów z różnemi specjałami ad Munditiem Nawet piniędzy niedostarczyli pobrać bo tego po wszystkich namiotach zastawano dosyć Wezerskie namioty tak wielkie jako jest cała Warszawa w swojej Cyrkumferencyjej Na króla naszego ubiezano ze wszystkiemi dostatkami nawet worki Talerów wielkiemi na ziemi lezały stosami. Dywanami Złotemi srebrnemi Ziemia. Usłana, łóżko z Pościelą kilka dziesiąt tysięcy Talerów szacowano, Pokoiki wtych Namiotach tak skryte że ledwie trzeciego dnia znaleziono utajoną jakąś wezerską dylektę. A drugą strojną bardzo ściętą przed Namiotem lezącą zastano. Powiedano że ją sam ścian wezer że by się wręcę nieprzyjacielskie niedostała.
Stały drugie Namioty i tydzień i dwie Niedzieli bo tego i przebrać nie mozono
, Onych namiotow slicznych Bogatych onych sepetow z roznemi specyałami ad Munditiem Nawet piniędzy niedostarczyli pobrać bo tego po wszystkich namiotach zastawano dosyć Wezerskie namioty tak wielkie iako iest cała Warszawa w swoiey Cyrkumferencyiey Na krola naszego ubiezano ze wszystkiemi dostatkami nawet worki Talerow wielkiemi na ziemi lezały stosami. Dywanami Złotemi srebrnemi Ziemia. Usłana, łoszko z Poscielą kilka dziesiąt tysięcy Talerow szacowano, Pokoiki wtych Namiotach tak skryte że ledwie trzeciego dnia znaleziono utaioną iakąś wezerską dilektę. A drugą stroyną bardzo sciętą przed Namiotem lezącą zastano. Powiedano że ią sąm sciąn wezer że by się wręcę nieprzyiacielskie niedostała.
Stały drugie Namioty y tydzien y dwie Niedzieli bo tego y przebrać nie mozono
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 260v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688