wyłupawszy błony Wniść niepostrzeżony. Alić nie Hydra żywa Leć Baba zazdrościwa Zniebaczka się ozowie Ej stójcie Panowie. Niemógł tak nigdy wściekle Zaszczeknąć Cerber w piekle Pilnując złajnik brony Czarnej Persefony. Jako ona zakrzyczy Przestrzegając zdobyczy Mniemając rzeczą snadną Ze samę ukradną. Woła Rata/ złodzieje Przecz mi się ten gwałt dzieje Czem po nocnej poświecie Tak na mię dybiecie. Nie mam złota i krszyny Krom duchny a pierzyny Com wam winna dla Boga Babinka uboga. Nie na kradziesz przychodzę Choć ukradkiem wleźć godzę. Ni po bogate zbiory Wszedłem do komory. Skarby Zbierom zostawić Co się tym zwykli bawić Nienachodzę na domy Bom nie łotr łakomy. Ani
wyłupawszy błony Wniść niepostrzeżony. Alić nie Hydrá żywá Leć Bábá zazdrośćiwa Zniebaczká się ozowie Ey stoyćie Pánowie. Niemogł ták nigdy wśćiekle Zásczeknąć Cerber w piekle Pilnuiąc złáynik brony Czarney Persephony. Iáko oná zákrzyczy Przestrzegáiąc zdobyczy Mniemáiąc rzeczą snádną Ze sámę vkrádną. Woła Rátá/ złodźieie Przecz mi się ten gwałt dźieie Czem po nocney poświećie Ták ná mię dybiećie. Nie mam złotá y krszyny Krom duchny á pierzyny Com wąm winná dla Bogá Bábinká vboga. Nie ná kradźiesz przychodzę Choć vkradkiem wleść godzę. Ni po bogáte zbiory Wszedłem do komory. Skárby Zbierom zostáwić Co się tym zwykli báwić Nienáchodzę ná domy Bom nie łotr łákomy. Ani
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 195
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
zając upatrzony, Lub wywartymi ogary ruszony.
Aż słońce wpada, nocne wstają zorze, A bydło rycząc idzie ku oborze. On upragniony korzyść niesie z łowu, Żona wieczerzą gotuje z obłowu. Synowie mali ku ojcu się mają, Cnocie wczas wykną, na małe przestają.
On w roczne święta kiermasze sprawuje, Młódź po poświecie po trawie tańcuje. Pod starym dębem siadszy gracze wieśni, W głośne fujary grają proste pieśni. Onym się lasy wkoło odzywają, Nimfy z faunami po kniejach igrają.
W tym bycie bieżą lata wszytkokrotne, A on, pod nogi Fortuny obrotne Koła podbiwszy, fraszką dobre mienie, Fraszką poczyta i drogie kamienie, Szarłaty fraszka
zając upatrzony, Lub wywartymi ogary ruszony.
Aż słońce wpada, nocne wstają zorze, A bydło rycząc idzie ku oborze. On upragniony korzyść niesie z łowu, Żona wieczerzą gotuje z obłowu. Synowie mali ku ojcu się mają, Cnocie wczas wykną, na małe przestają.
On w roczne święta kiermasze sprawuje, Młódź po poświecie po trawie tańcuje. Pod starym dębem siadszy gracze wieśni, W głośne fujary grają proste pieśni. Onym się lasy wkoło odzywają, Nimfy z faunami po kniejach igrają.
W tym bycie bieżą lata wszytkokrotne, A on, pod nogi Fortuny obrotne Koła podbiwszy, fraszką dobre mienie, Fraszką poczyta i drogie kamienie, Szarłaty fraszka
Skrót tekstu: HorNaborBar_I
Strona: 203
Tytuł:
Pieśń ad imitiatonem horacjuszowej ody
Autor:
Horatius Flaccus
Tłumacz:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
ody
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
zając upatrzony, Lub wywartymi ogary ruszony.
Aż słońce pada, nocne wstają zorze, A bydło rycząc idzie ku oborze. On upragniony korzyść niesie z łowu, Żona wieczerzą gotuje z obłowu. Synowie mali ku ojcu się mają, Cnocie wczas wykną, na male przestają.
On w roczne święta kiermasze sprawuje, Młodź po poświecie na trawie tańcuje. Pod starym dębem siadszy gracze wieśni W głośne fujary grają proste pieśni. Onym się lasy wkoło przeciwiają, Nimfy z faunami po kniejach igrają. W tym bycie bieżą lata wszytkokrotne, A on pod nogi fortuny obrotne Koło podbiwszy, fraszką wielkie mienie, Fraszką poczyta i drogie kamienie, Fraszką szarłaty, fraszką
zając upatrzony, Lub wywartymi ogary ruszony.
Aż słońce pada, nocne wstają zorze, A bydło rycząc idzie ku oborze. On upragniony korzyść niesie z łowu, Żona wieczerzą gotuje z obłowu. Synowie mali ku ojcu się mają, Cnocie wczas wykną, na male przestają.
On w roczne święta kiermasze sprawuje, Młodź po poświecie na trawie tańcuje. Pod starym dębem siadszy gracze wieśni W głośne fujary grają proste pieśni. Onym się lasy wkoło przeciwiają, Nimfy z faunami po kniejach igrają. W tym bycie bieżą lata wszytkokrotne, A on pod nogi fortuny obrotne Koło podbiwszy, fraszką wielkie mienie, Fraszką poczyta i drogie kamienie, Fraszką szarłaty, fraszką
Skrót tekstu: NaborWierWir_I
Strona: 279
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Daniel Naborowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
tańca po zachodzie słońca! Sirotaś ty, siedź w domu, nie dowierzaj nikomu!
Grzebie kurek przy ścienie — czekała go na sienie Na sienie, pod brogiem pobodł ją wół rogiem, Pobodł ją dość srodze, nudno jej niebodze.
Z długim nosem komorze, bywaj na moim dworze Jak zimie tak lecie, po szarej poświecie! Puszczaj mi krew choć w śpiączki dla conocnej gorączki!
Powiedział tak skowronek: jeśli cię mierzi wionek Żeń przed świtem woły za dworskie stodoły! Pasza tam — każdy przyzna — wołom i dziewkom żyzna. Kukułeczko, nie kukaj, po boru mnie nie szukaj! Znajdziesz mnie na kraju przy zielonym gaju Miedzy gęstą leszczyną z
tańca po zachodzie słońca! Sirotaś ty, siedź w domu, nie dowierzaj nikomu!
Grzebie kurek przy ścienie — czekała go na sienie Na sienie, pod brogiem pobodł ją woł rogiem, Pobodł ją dość srodze, nudno jej niebodze.
Z długim nosem komorze, bywaj na moim dworze Jak zimie tak lecie, po szarej poświecie! Puszczaj mi krew choć w śpiączki dla conocnej gorączki!
Powiedział tak skowronek: jeśli cie mierzi wionek Żeń przed świtem woły za dworskie stodoły! Pasza tam — kożdy przyzna — wołom i dziewkom żyzna. Kukułeczko, nie kukaj, po boru mie nie szukaj! Znajdziesz mie na kraju przy zielonym gaju Miedzy gęstą leszczyną z
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 101
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
wedle tych zaś materialnych inne duchowne dusza czyni, i na rozumie chowa, i one różnie rozporządza, i wedle ich rozporządzenia nowe inne czyni, i to to jest dyskurować. 117. Czemu około zezwolenia na niektóre prawdy trzeba rozum niewolić? Kiedy jasny dzień oko zdrowe nie co innego widzi tylo na co patrza: po poświecie zaś krzak jaki zda mu się bestią, aż rozum poprawuje tego jego zdania, podobna rzecz około rozumu się dzieje, kiedy jest jasna prawda zaraz zezwala na nią, i wola go mu tego zabronić nie może: ale kiedy prawda niejasna, tedy wola może go nakłonić aby zezwolił, co się nam trafia koło tajemnic wiary
wedle tych zaś máteryalnych inne duchowne duszá czyni, y ná rozumie chowa, y one rożnie rozporządza, y wedle ich rozporządzenia nowe inne czyni, y to to iest dyskurowáć. 117. Czemu około zezwolenia ná niektore prawdy trzebá rozum niewolić? Kiedy iásny dźień oko zdrowe nie co innego widźi tylo ná co pátrza: po poświećie záś krzak iáki zda mu się bestyią, áż rozum popráwuie tego iego zdánia, podobna rzecz około rozumu się dźieie, kiedy iest iásna prawda záraz zezwala ná nię, y wola go mu tego zábronić nie może: ále kiedy práwda nieiásna, tedy wola może go nákłonić áby zezwolił, co się nam tráfia koło táiemnic wiáry
Skrót tekstu: TylkRoz
Strona: 139
Tytuł:
Uczone rozmowy
Autor:
Wojciech Tylkowski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1692
Data wydania (nie wcześniej niż):
1692
Data wydania (nie później niż):
1692
, od komediantów włoskich uczynionej.
30. Chcąc widzieć miasto królewic imć przebrawszy się w maszkary, co podczas mięsopustu uszło, wziąwszy z sobą przystawa swego, marchesa Vicentego Salviata, kazał też mnie i panu Kazanowskiemu z sobą jechać. Godzina albo dwie w noc zabawił się łowieniem ptaszków w ogrodzie książęcym, których tam przy miesięcznej poświecie niezwyczajnym u nas sposobem łowić umieją.
31. Jeździł królewic imć na łowy zajęcze z Don Lorenzem.
Februarius. 1. Komedia i tańce komediańskie.
2. Zezwani ze wszystkiego państwa florenckiego kawalerowie ś. Stefana, przy ceremonii rozdawania świec gromniczych, w ubiorach swych kawalerskich podług miejsc i precedencji każdego. Rzecz piękna do widzenia
, od komedyantów włoskich uczynionéj.
30. Chcąc widzieć miasto królewic jmć przebrawszy się w maszkary, co podczas mięsopustu uszło, wziąwszy z sobą przystawa swego, marchesa Vicentego Salviata, kazał téż mnie i panu Kazanowskiemu z sobą jechać. Godzina albo dwie w noc zabawił się łowieniem ptaszków w ogrodzie książęcym, których tam przy miesięcznéj poświecie niezwyczajnym u nas sposobem łowić umieją.
31. Jeździł królewic jmć na łowy zajęcze z Don Lorenzem.
Februarius. 1. Komedya i tańce komedyańskie.
2. Zezwani ze wszystkiego państwa florenckiego kawalerowie ś. Stefana, przy ceremonii rozdawania świec gromniczych, w ubiorach swych kawalerskich podług miejsc i precedencyi każdego. Rzecz piękna do widzenia
Skrót tekstu: PacOb
Strona: 141
Tytuł:
Obraz dworów europejskich
Autor:
Stefan Pac
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1624 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Kazimierz Plebański
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zygmunt Schletter
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1854