serca nieszczęśliwe Żony i dzieci, które się kąpały We łzach obfitych: a tu odbiegały Coraz mdłe siły, coraz ubywało, Czym się zbolałe serce posilało. I tak jako sen na porannej zorzy W niespanej nocy spracowanych zmorzy, Jak cień spóźniony powoli zniszczeje, Jako gdy lekki wiatr znienagła chwieje Trzciną złamaną, jako gdy pochodnia Spalona i już strawiona od ognia, Tak on gasł właśnie. A jednak w baczeniu Całym i w dobrym rozgarnion sumnieniu, Dom rozporządził, dzieciom błogosławił, Którym za skarby nawiększe zostawił Błogosławieństwo niebieskie obfite, Cnotą przodków swych i swoją nabyte.
Przy swych też własnych błogosławił i tym, Którzy mieli być potomstwem nabytym. A
serca nieszczęśliwe Żony i dzieci, ktore się kąpały We łzach obfitych: a tu odbiegały Coraz mdłe siły, coraz ubywało, Czym się zbolałe serce posilało. I tak jako sen na porannej zorzy W niespanej nocy spracowanych zmorzy, Jak cień spoźniony powoli zniszczeje, Jako gdy lekki wiatr znienagła chwieje Trzciną złamaną, jako gdy pochodnia Spalona i już strawiona od ognia, Tak on gasł właśnie. A jednak w baczeniu Całym i w dobrym rozgarnion sumnieniu, Dom rozporządził, dzieciom błogosławił, Ktorym za skarby nawiększe zostawił Błogosławieństwo niebieskie obfite, Cnotą przodkow swych i swoją nabyte.
Przy swych też własnych błogosławił i tym, Ktorzy mieli być potomstwem nabytym. A
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 428
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
ja mu życzę I radzę cale, żeby raczej Bogu Służył niż ludziom; ten lepiej zapłaci. Melpomene.
Bodaj zaginął, bodaj mąk nieznośnych Piekielne jędze na tym sprobowały, Który najpierwszy roztyrków żałosnych Narobił, który z głową prawie cały Kąpał się we krwi ludzkiej; który ognia Tak potrzebnego elementu marnie Zażył, że jedna nieszczęsna pochodnia W kupę popiołu całe miasta zgarnie. Ten zaś bodaj się święcił, który boje Wzgardził a w cieniu dni swoje prowadzi I ulubiwszy wczasy i pokoje Lub trzody pilen lubo bujne sadzi Szczepy lub żyzne sprawuje ugory, W które wrzucone jako obumiera Ziarno, niźli się podnosi do góry, A potym owoc obfity zawiera W gumna bogate
ja mu życzę I radzę cale, żeby raczej Bogu Służył niż ludziom; ten lepiej zapłaci. Melpomene.
Bodaj zaginął, bodaj mąk nieznośnych Piekielne jędze na tym sprobowały, Ktory najpierwszy roztyrkow żałosnych Narobił, ktory z głową prawie cały Kąpał się we krwi ludzkiej; ktory ognia Tak potrzebnego elementu marnie Zażył, że jedna nieszczęsna pochodnia W kupę popiołu całe miasta zgarnie. Ten zaś bodaj się święcił, ktory boje Wzgardził a w cieniu dni swoje prowadzi I ulubiwszy wczasy i pokoje Lub trzody pilen lubo bujne sadzi Szczepy lub żyzne sprawuje ugory, W ktore wrzucone jako obumiera Ziarno, niźli się podnosi do gory, A potym owoc obfity zawiera W gumna bogate
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 469
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
nie rzeką, a głupi pominie. OGIEŃ I MRÓZ
Kupido, myśląc wyspać się z wygodą, Chciał stanąć, panno, w oczach twych gospodą; Tam mu ogień swe zostawił znamiona: Wzrok stępił i z piór obnażył ramiona. Uciekł do serca prosto dla ochłody, Ale i stamtąd nie wyszedł bez szkody, Bo mu pochodnia w szczerym lodzie zgasła; Za czym dziecina uchodząc zawrzasła: „Inszej gospody szukać mi przychodzi, Bo panna ogniem ta i mrozem szkodzi!” OGIEŃ I WODA
Jak tylko pojrzę, Jago, w oczy twoje, Wzrok mi przytępia zbytnie oświecenie; Jeśli zaś indziej odwrócić chcę swoje, W osieroceniu toczą łez strumienie.
Wkrótce
nie rzeką, a głupi pominie. OGIEŃ I MRÓZ
Kupido, myśląc wyspać się z wygodą, Chciał stanąć, panno, w oczach twych gospodą; Tam mu ogień swe zostawił znamiona: Wzrok stępił i z piór obnażył ramiona. Uciekł do serca prosto dla ochłody, Ale i stamtąd nie wyszedł bez szkody, Bo mu pochodnia w szczerym lodzie zgasła; Za czym dziecina uchodząc zawrzasła: „Inszej gospody szukać mi przychodzi, Bo panna ogniem ta i mrozem szkodzi!” OGIEŃ I WODA
Jak tylko pojrzę, Jago, w oczy twoje, Wzrok mi przytępia zbytnie oświecenie; Jeśli zaś indziej odwrócić chcę swoje, W osieroceniu toczą łez strumienie.
Wkrótce
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 259
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
swe niezwiędłej pamięci Wiersze poświęcił, jako oddał chęci; A jakoś we mnie wznieciła pochodnie, Tak daj, żebym mógł śpiewać twą cześć godnie, Żeby wszytek świat usłyszał oboje; Okowy moje i zwycięstwo twoje. NA CHOROBĘ
Postrzeż się, Wenus! Co się dzieje z tobą? Jagnieszka leży złożona chorobą! Gaśnie pochodnia, tępieją twe strzały, Których się ziemia, niebo, piekło bały, Królestwo twoje traci ozdoby I po tym razie nie wiem tego, kto by Śmiał ci poufać; ja-ć służbę wypowiem, Kiedy nie umiesz szafować swym zdrowiem. Ocknij się, porzuć z Marsem twe zabawy, A obróć ręce do lekarskiej sprawy:
Juno
swe niezwiędłej pamięci Wiersze poświęcił, jako oddał chęci; A jakoś we mnie wznieciła pochodnie, Tak daj, żebym mógł śpiewać twą cześć godnie, Żeby wszytek świat usłyszał oboje; Okowy moje i zwycięstwo twoje. NA CHOROBĘ
Postrzeż się, Wenus! Co się dzieje z tobą? Jagnieszka leży złożona chorobą! Gaśnie pochodnia, tępieją twe strzały, Których się ziemia, niebo, piekło bały, Królestwo twoje traci ozdoby I po tym razie nie wiem tego, kto by Śmiał ci poufać; ja-ć służbę wypowiem, Kiedy nie umiesz szafować swym zdrowiem. Ocknij się, porzuć z Marsem twe zabawy, A obróć ręce do lekarskiej sprawy:
Juno
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 262
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, sławny z dzielności, z rozumu wielkiego.
LXXVIII.
Za hetmańską chorągwią wielką, co przodkuje, Pierwszy grabia z Warwece zaraz następuje, Rykard własnem imieniem, z swem ludem ćwiczonem, Który trzy białe skrzydła ma w polu zielonem. Ta zasię książęcia się z Glocestru czerwieni, Która ma z połowicą głowy róg jeleni; Pochodnia zapalona herbem klarenckiego, A to drzewo książęcia jest eborackiego.
LXXIX.
Drzewo na swej chorągwi, na troje złamane, Rozwija z Norfocjej książę zawołane; Piorun, co z nieba spada, jest grabie z Kancjej, Gryfa ma na proporcu grabia z Pembrocjej. Książę sufolckie szale, w równi postawione, Grabia z Esny ma
, sławny z dzielności, z rozumu wielkiego.
LXXVIII.
Za hetmańską chorągwią wielką, co przodkuje, Pierwszy grabia z Warwece zaraz następuje, Rykard własnem imieniem, z swem ludem ćwiczonem, Który trzy białe skrzydła ma w polu zielonem. Ta zasię książęcia się z Glocestru czerwieni, Która ma z połowicą głowy róg jeleni; Pochodnia zapalona herbem klarenckiego, A to drzewo książęcia jest eborackiego.
LXXIX.
Drzewo na swej chorągwi, na troje złamane, Rozwija z Norfocyej książę zawołane; Piorun, co z nieba spada, jest grabie z Kancyej, Gryfa ma na proporcu grabia z Pembrocyej. Książę sufolckie szale, w równi postawione, Grabia z Esny ma
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 216
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
ciała mego! Wy, co na górnym zamku jesteście stróżami, jak Farus, gdy okrętom świeci pochodniami, jak czujny strażnik, siedząc na wysokiej wieży, łatwie baczy, co z bliska, co opodal leży. Ja jednak takiej po was nie znam życzliwości, jaką czynią okrętom ogniowe światłości. Wiedzie płomień żeglarzów, gdy pochodnia świeci, lub ogień ręka zgasi, ta, co go zaświeci. Wy, jako z przykrej góry koła rozbieżane lub jak koń, gdy wędzidła czuje rozerwane, bieżycie, dokąd chcecie, ani wiedząc, kędy jeździec cuglów pozbywszy, wasze mnoży błędy. Oczy, a raczej skały! Któż wyliczy one, ach, nawy
ciała mego! Wy, co na górnym zamku jesteście stróżami, jak Farus, gdy okrętom świeci pochodniami, jak czujny strażnik, siedząc na wysokiej wieży, łatwie baczy, co z bliska, co opodal leży. Ja jednak takiej po was nie znam życzliwości, jaką czynią okrętom ogniowe światłości. Wiedzie płomień żeglarzów, gdy pochodnia świeci, lub ogień ręka zgasi, ta, co go zaświeci. Wy, jako z przykrej góry koła rozbieżane lub jak koń, gdy wędzidła czuje rozerwane, bieżycie, dokąd chcecie, ani wiedząc, kędy jeździec cuglów pozbywszy, wasze mnoży błędy. Oczy, a raczej skały! Któż wyliczy one, ach, nawy
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 89
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
męstwo; sękata, guzasta, znaczy trudność w cnotach.
66. Kądziel z wrzecionem znaczy nieszczęśliwe fata: z nicią przerwaną śmierć figuruje. Wrze ciono próżne, Pannę i Panie młode Znamienowało.
67 Cyprys wieczności Symbolum, że zgnilizny nieczuje.
68 Smok czujności znak, dla tego dawany przedtym na chorągwiach.
69. Pochodnia zapalona znam jeno wała Monarchy, Pana, Rządczy przykładne życie, którym powinien swoim praelucere; Dwie zapalone Pochodnie związane w zajemną Miłość znaczą: zgaszone obie zmarłych Kochanków, rzucona górejąca nanieprzyjaciół wojnę znaczy. Rykcciardus,
70. Kura, a przy niej jajo, obfitość figurowały: Kogut, czujność.
71. Kopia z
męstwo; sękata, guzasta, znaczy trudność w cnotach.
66. Kądziel z wrzecionem znaczy nieszczęśliwe fata: z nicią przerwaną śmierć figuruie. Wrze ciono prożne, Pannę y Panie młode Znamienowało.
67 Cyprys wieczności Symbolum, że zgnilizny nieczuie.
68 Smok czuyności znak, dla tego dawany przedtym na chorągwiach.
69. Pochodnia zapalona znam ieno wała Monarchy, Pàná, Rządczy przykładne życie, ktorym powinien swoim praelucere; Dwie zapalone Pochodnie związane w zaiemną Miłość znaczą: zgászone obie zmarłych Kochankow, rzucona goreiąca nanieprzyiacioł woynę znaczy. Rykcciardus,
70. Kura, a przy niey iaio, obfitość figurowały: Kogut, czuyność.
71. Kopia z
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 1158
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
młody bocian gdy z gniazda wypadł, złamał nogę; Herakleida obywatelka Torrentu miasta, kompasją wzruszona, nogę też wzieła w leszczoty, obwineła, wygoiła, puściła na wolność. Ptak wdzięczny tej sobie przysługi; w krótce kamień O Ptakach Historia naturalna.
drogi, po nad nią lecący, na podołek jej spuścił; który jak pochodnia świecił się w nocy. AElianus lib: 8 cap: 22. Bociany w Europie poty się bawią, póki ciepło i pożywienie mają; a jak im na tym zbywa obojgu, lecą wielkiemi stadami i pułkami do Egiptu i Murzyńskiej ziemi, nie przed zimnem uciekając, bo chowane i na te są cierpliwe; ale pożywienia
młody bocian gdy z gniazda wypadł, złamał nogę; Herakleida obywatelka Torrentu miasta, kompasyą wzruszona, nogę też wzieła w leszczoty, obwineła, wygoiła, pusciła na wolność. Ptak wdzięczny tey sobie przysługi; w krotce kamień O Ptakach Historia naturalna.
drogi, po nad nią lecący, na podołek iey spuscił; ktory iak pochodnia swiecił się w nocy. AElianus lib: 8 cap: 22. Bociány w Europie poty się bawią, poki ciepło y pożywienie maią; á iak im na tym zbywa oboygu, lecą wielkiemi stadami y pułkami do Egyptu y Murzyńskiey ziemi, nie przed zimnem uciekaiąc, bo chowane y na te są cierpliwe; ale pożywienia
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 292
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
, videt et Patrem: albowiem kto widzi Syna/ widzi i Ojca. Increpet Dominus in te, qui elegit Hierusalem: Niechaj łaje przez cię Pan/ który sobie obrał Jeruzalem/ to jest Kościół Pański/ który pokoj upatruje; albowiem Jeruzalem tłumaczy się Visio pacis: Widzenie pokoju. Torris autem de igne erutus: pochodnia z ognia wyrwana/ albowiem ogniem tego świata nie był opalony/ i w niwczym nienaruszony/ skąd i Mojżesz widział krzak gorający/ który się spalić nie mógł: Et Iesus erat indutus vestibus fordidis: Jezus był przyodziany plugawemi skuniami/ albowiem lubo grzechu nie miał/ pro nobis peccatum factus est, dla nas stał
, videt et Patrem: álbowiem kto widźi Syná/ widźi y Oycá. Increpet Dominus in te, qui elegit Hierusalem: Niechay łáie przez ćię Pan/ ktory sobie obrał Ierusalem/ to iest Kośćioł Páński/ ktory pokoy vpátruie; álbowiem Ierusalem tłumáczy się Visio pacis: Widzenie pokoiu. Torris autem de igne erutus: pochodnia z ogniá wyrwána/ álbowiem ogniem tego świátá nie był opalony/ y w niwczym nienáruszony/ zkąd y Moyzesz widźiał krzak goráiący/ ktory się spalić nie mogł: Et Iesus erat indutus vestibus fordidis: Iezus był przyodźiany plugáwemi skuniámi/ álbowiem lubo grzechu nie miał/ pro nobis peccatum factus est, dla nas stał
Skrót tekstu: KorRoz
Strona: 81
Tytuł:
Rozmowa teologa katolickiego z rabinem żydowskim przy arianinie nieprawym chrześcijaninie
Autor:
Marek Korona
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
dialogi, pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1645
Data wydania (nie wcześniej niż):
1645
Data wydania (nie później niż):
1645
pójdziesz do ojców twoich w pokoju: i pogrzebion będziesz w starości dobrej. 16. A wczwartem pokolenia tu się wrócą: bo jeszcze niewypełniła się nieprawość Amorrejczyka/ aż do tego czasu. 17. I stało się/ gdy zaszło słońce/ a ciemność była/ a oto ukazał się piec kurzący się/ i pochodnia ognista/ która przechodziła miedzy onymi podziały. 18. Onegoż dnia uczynił PAN z Abramem przymierze/ mówiąc: nasieniu twemu dam ziemię tę od rzeki Egipskiej/ aż do rzeki wielkiej/ rzeki Eufrates. 19. Cenejczyka/ i Cenezejczyka/ i Kadmonejczyka. 20. I Chetejczyka, i Ferezejczyka, i Rafaimika. 21
pojdźiesz do ojcow twojich w pokoju: y pogrzebion będźiesz w stárośći dobrey. 16. A wczwartem pokolenia tu śię wrocą: bo jeszcze niewypełniłá śię niepráwość Amorrejczyká/ áż do tego czásu. 17. Y stáło śię/ gdy zászło słońce/ á ćiemność byłá/ á oto ukazał śię piec kurzący śię/ y pochodnia ognista/ ktora przechodziłá miedzy onymi podźiáły. 18. Onegoż dniá ucżynił PAN z Abrámem przymierze/ mowiąc: náśieniu twemu dam źiemię tę od rzeki Egipskiej/ áż do rzeki wielkiej/ rzeki Eufrátes. 19. Cenejczyká/ y Cènezejczyka/ y Kádmonejczyká. 20. Y Chetejcżyká, y Ferezejczyká, y Ráfáimiká. 21
Skrót tekstu: BG_Rdz
Strona: 13
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Rodzaju
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632