być rozumiem, zabiegam, częstokroć obrazę WKMci i różne (co mię jeszcze batzo boli) suspicje, jakobym to gwoli komu albo z jakich swych respektów uczynić miał, na sobie odnoszę, jako i z tej, iż strzegąc ja tego, aby ludzie tego, co kiedy mówię albo piszę, nie wiedzieli i stąd pochopu do bystrych postępków nie brali, ato równo z drugiemi kolegami swemi, iż nie mówię, nie zabiegam, nie zastawiam się, ponoszę przymówkę, która iż dobrą reputacją zachodzi, nie może być, jedno żałosna. Jednak nie wątpię, iż Pan Bóg, który widzi serce moje i tę ochronę, iż sam mi
być rozumiem, zabiegam, częstokroć obrazę WKMci i różne (co mię jeszcze batzo boli) suspicye, jakobym to gwoli komu albo z jakich swych respektów uczynić miał, na sobie odnoszę, jako i z tej, iż strzegąc ja tego, aby ludzie tego, co kiedy mówię albo piszę, nie wiedzieli i stąd pochopu do bystrych postępków nie brali, ato równo z drugiemi kolegami swemi, iż nie mówię, nie zabiegam, nie zastawiam się, ponoszę przymówkę, która iż dobrą reputacyą zachodzi, nie może być, jedno żałosna. Jednak nie wątpię, iż Pan Bóg, który widzi serce moje i tę ochronę, iż sam mi
Skrót tekstu: SkryptWojCz_II
Strona: 281
Tytuł:
Mikołaj Zebrzydowski, Skrypt p. Wojewody krakowskiego, na zjeździe stężyckim niektórym pp. senatorom dany, 1606
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
, póki nie skosztował. Tak trzeba, każdy żeby się zachował.
Tu kres, dalej grzech i od żartu stroni Siągać do cudzej po jabłko jabłoni; Dopieroż na nią, chowaj Boże, łazić; Lepiej się w rękę i w nogę obrazić. Patrzeć ci wolno, ale bez zgorszenia: Nie miał stąd Adam pochopu zgrzeszenia, Choć widział, aż mu Ewina rozpusta Wetknęła prawie ono jabłko w usta. O, jako wielka omyłka w tej mierze, Że nas tego wstyd, co jest od macierze, Choć widział, aż mu Ewina rozpusta U złego człeka niż coś u Doroty, Kiedy na sławie cnotliwych kaliczy I diabły karmi, klnie
, póki nie skosztował. Tak trzeba, każdy żeby się zachował.
Tu kres, dalej grzech i od żartu stroni Siągać do cudzej po jabłko jabłoni; Dopieroż na nię, chowaj Boże, łazić; Lepiej się w rękę i w nogę obrazić. Patrzeć ci wolno, ale bez zgorszenia: Nie miał stąd Adam pochopu zgrzeszenia, Choć widział, aż mu Ewina rozpusta Wetknęła prawie ono jabłko w usta. O, jako wielka omyłka w tej mierze, Że nas tego wstyd, co jest od macierze, Choć widział, aż mu Ewina rozpusta U złego człeka niż coś u Doroty, Kiedy na sławie cnotliwych kaliczy I diabły karmi, klnie
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 344
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
hasło dawało/ żeśmy nie ich pobratynowie. Nie chybiły nas lodowatego morza niewczasy/ które próżnujący w-ciepłej izbie z-trudnością na Mapie znajdują. kilka dni tedy zmarzłym brzegiem idąc do lądu/ skały obłoczyste nie pozwalały nam dalszego brzegu dotkąć/ lubo ochota pałała. Naostatek w-daleką drogę zawziąwszy się nadciągnęliśmy/ kędy dla pochopu i pędu wpadających rzek lód się drozgotać poczynał/ i z-bałwanami mięszać/ jakoby góry z górami się potykały: który grzmot i zgrzyt lodów kruszących się słyszeliśmy z-daleka na kilka mil. Od tąd nam mięszać się przyszło/ bo żaden drugiego wysłuchać od huku nie mógł. Tak nie wiele się dziwując według zwyczaju/
hásło dawáło/ żeśmy nie ich pobrátynowie. Nie chybiły nas lodowátego morzá niewczásy/ ktore proznuiący w-ćiepłey izbie z-trudnośćią ná Mápie znáyduią. kilká dni tedy zmárzłym brzegiem idąc do lądu/ skáły obłoczyste nie pozwaláły nam dálszego brzegu dotkąć/ lubo ochotá pałałá. Náostatek w-dáleką drogę záwźiąwszy się nádćiągnęliśmy/ kędy dla pochopu i pędu wpadáiących rzek lod się drozgotáć poczynał/ i z-báłwánámi mięszáć/ iákoby gory z gorámi się potykáły: ktory grzmot i zgrzyt lodow kruszących się słyszeliśmy z-dáleká ná kilká mil. Od tąd nam mięszáć się przyszło/ bo żaden drugiego wysłucháć od huku nie mogł. Ták nie wiele się dźiwuiąc według zwyczaiu/
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 75
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
pomoc, czy wy sprawę Chrześcijaństwa całego ruinować niewspomnię wam z dyskrecji, z tejże okazji innych praktyk, których różnymi figlami, co czas prędko odkryje, na pomieszanie pokoju, prawdziwych wiary obrońców, niezbożnie zażywaliście. Przyznam ja, że chciałem wedle możności mojej usłużyć w tym sprawie całego Chrześcijaństwa, dodawała mi pochopu wzięta żarliwość z Przodków moich, i dzieł przez nich porobionych sława, była powodem i niewdzięczność moim dobrym zasługom ustawiczna, ect. certissimum (które mi czyniono i uczyniono) obvirtutem exitium. Chciałem, myślałem, życzyłem sobie wyniść na to Teatrum, gdzie cnota, honor i sławę ma, gdzie zasługom nagroda
pomoc, czy wy spráwę Chrześćiáństwá cáłego ruinowáć niewspomnię wam z discretiey, z teyże okázyey innych práktyk, ktorych rożnymi figlámi, co czás prędko odkryie, ná pomieszánie pokoiu, prawdźiwych wiáry obrońcow, niezbożnie záżywáliśćie. Przyznam ia, że chćiałem wedle możnosći moiey vsłużyć w tym spráwie cáłego Chrześćiáństwá, dodawáłá mi pochopu wźięta żárliwość z Przodkow moich, y dźieł przez nich porobionych sławá, byłá powodem y niewdźięczność moim dobrym zasługom vstáwiczna, ect. certissimum (ktore mi czyniono y vczyniono) obvirtutem exitium. Chćiałem, myślałem, życzyłem sobie wyniśdź ná to Theatrum, gdźie cnotá, honor y sławę ma, gdźie zasługom nagrodá
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 132
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
stanowiła czeladka, aż też i sama na ponęty owe dała się sromotnej okazji na wędę, cnoty i wstydu pozbyła albo sama siebie w kradzież lada nierównej osobie pozwoliła. Nie stąd, nie tak i nie tędy, miłe panie matki, do doskonałości życia i pociechy swojej prowadzić macie młodziuchne córeczek lata. Ma z siebie dosyć pochopu do złego natura ludzka, a osobliwie białogłowska, nie pozwalać jej, hamulcu i wstrętu potrzeba. Pokaże sam czas i żyła, kiedy klin w drzewo wsadzić najlepiej, poda się samo po miazdze swojej do darcia łyko, nauczy rok szesnasty albo dalszy, czego panience do odmiany stanu potrzeba. Lepiej zatem, i tak
stanowiła czeladka, aż też i sama na ponęty owe dała się sromotnej okazyjej na wędę, cnoty i wstydu pozbyła albo sama siebie w kradzież lada nierównej osobie pozwoliła. Nie stąd, nie tak i nie tędy, miłe panie matki, do doskonałości życia i pociechy swojej prowadzić macie młodziuchne córeczek lata. Ma z siebie dosyć pochopu do złego natura ludzka, a osobliwie białogłowska, nie pozwalać jej, hamulcu i wstrętu potrzeba. Pokaże sam czas i żyła, kiedy klin w drzewo wsadzić najlepiej, poda się samo po miazdze swojej do darcia łyko, nauczy rok szesnasty albo dalszy, czego panience do odmiany stanu potrzeba. Lepiej zatem, i tak
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 213
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
w karetce odwieziono/ tego dnia Reiment z siebie złożył/ Poganin nam nie dokuczał/ i pokoj był od niego/ na okopy nasze jednak za Niestru strzelano niemal do wieczora na Kozaki/ przeciwko którym zatoczono kilka dział naszych/ i samie Pan Hetman Połny rychtował/ i tak dobrze znich wygodził puszkarz/ iż z pochopu kula/ do drugich poszła/ zarazem się i z działmi sprowadzili/ i ku mostowi swemu odeszli/ Kożacy w nocy porzuciwszy swój dawny okop/ który nad samym Niestrem mieli/ szańce rozkopawszy przenieśli się w górę ku szańcąm Niemieckim/że już Tabor Lisowczyków ogromniejszy stał się. Tegoż dnia Pułkownicy/ i Rotmistrze W.
w káretce odwieźiono/ tego dniá Reiment z śiebie złożył/ Pogánin nam nie dokuczał/ y pokoy był od niego/ ná okopy násze iednák za Niestru strzelano niemal do wiecżorá ná Kozaki/ przećiwko ktorym zátoczono kilká dźiał nászych/ y samie Pan Hetman Połny rychtował/ y ták dobrze znich wygodźił puszkarz/ iż z pochopu kulá/ do drugich poszłá/ zárázem sie y z dźiałmi sprowádźili/ y ku mostowi swemu odeszli/ Kożacy w nocy porzućiwszy swoy dawny okop/ ktory nád sámym Niestrem mieli/ szance roskopawszy przeńieśli sie w gorę ku szancąm Niemieckim/że iuż Tabor Lisowczykow ogromnieyszy stał się. Tegoz dniá Pułkownicy/ y Rotmistrze W.
Skrót tekstu: ZbigAdw
Strona: C2
Tytuł:
Adwersaria, albo terminata sprawy wojennej
Autor:
Prokop Zbigniewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1621
Data wydania (nie wcześniej niż):
1621
Data wydania (nie później niż):
1621
proszę uboga/ Niech raczej wemnie utknie ta twoja broń sroga. Jużci nie żywy mój Syn; i to nędzne ciało/ Więcej niż nazbyt/ stosów silnych wytrzymało. Tu Bogarodzicielka prosi/ do nóg pada: A katem niebłagana zapalczywość włada. Ślepy na jedno oko/ drugim cel wymierzył/ I tak raźno z pochopu w bok Pański uderzył: Ze włócznią bok/ śledzionę i serce rozdarła: Aż się o lewe żebro utkniona oparła. Linie krew za żelazem z przeźrzoczystą wodą: Nienasycone piekło bądź zdrajcy nagrodą. Nie tak; trzeba złe płacić dobrym niebacznemu: Stało się/ tamże zaraz człowiekowi złemu. Krew święta/ która z grotu w
proszę vboga/ Niech ráczey wemnie vtknie tá twoiá broń sroga. Iużći nie żywy moy Syn; y to nędzne ćiáło/ Więcey niż názbyt/ stosow śilnych wytrzymáło. Tu Bogárodźićielká prośi/ do nog pada: A kátem niebłagána zápálczywość włada. Slepy ná iedno oko/ drugim cel wymierzył/ I ták ráźno z pochopu w bok Páński vderzył: Ze włocznią bok/ śledźionę y serce rozdárłá: Aż się o lewe żebro vtknioná opárłá. Linie krew zá żelázem z przeźrzoczystą wodą: Nienásycone piekło bądź zdraycy nagrodą. Nie ták; trzebá złe płáćić dobrym niebácznemu: Sstáło się/ támże záraz człowiekowi złemu. Krew święta/ ktora z grotu w
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 98.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
nie wymaca, Co rzeknie: że to, nie twa była praca? I ludzi tyle nie znajdzie do wiary, Którzy to złożą na Medei czary? Mówiąc: żeby był Jazon nie dokazał, Choćby się tu był i sto razy płazał, Na wzięcie runa, ze złotego skopu, Gdyby był niemiał z Medei pochopu. To i rodzona matka twa powieda, Chciej się jej tylko spytać Alcymeda: To i Ociec twój wiekiem zgięty, który Z Kolchickiej strony nie życzy mieć cory. Od Tatarskiego niechaj ona Donu, Do małżeńskiego szuka męża stonu, I gdzie granica Fasydy ojczystej, Tam niech w przyjaźni żyje wiekuistej. Płochy Jazonie, i
nie wymáca, Co rzeknie: że to, nie twa byłá praca? Y ludźi tyle nie znaydźie do wiáry, Ktorzy to złożą ná Medei czáry? Mowiąc: żeby był Iázon nie dokazał, Chocby się tu był y sto rázy płázał, Ná wźięćie runá, ze złotego skopu, Gdyby był niemiáł z Medei pochopu. To y rodzona mátká twa powieda, Chćiey się iey tylko spytáć Alcymedá: To y Oćiec twoy wiekiem zgięty, ktory Z Kolchickiey strony nie życzy mieć cory. Od Tátárskiego niechay oná Donu, Do małżeńskiego szuka mężá stonu, Y gdźie gránicá Fásydy oyczystey, Tám niech w przyiáźni żyie wiekuistey. Płochy Iázonie, y
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 77
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
. rezolucyją całą, da Pan Bóg, na sejmik śrzedzki, który oto przypada 3 die Aprilis, przynieść się spodziewam. A na ten czas proszę wm. et obtestor per salutem Reipublice, abyście wm. do spokojnych rad skłaniali się i oczekiwali z dalszym postępkiem i znoszeniem się sejmików naznaczonych. Nie dajcie wm. pochopu do dalszego rozerwania jedności w ojczyźnie. Ochrońcie, aby za rozróżnieniem dalszym do nieopłakanego upadku nie przyszła. Nie życzcie zubożenia i uciążenia ubogich ludzi, którzy złupieni i utrapieni o pomstę gorąco do Boga wołają, a zatym i gniew Boski na nas zaciągają. Darujcie wm. ojczyźnie, matce swej, jako wierni synowie, obrazy
. rezolucyją całą, da Pan Bóg, na sejmik śrzedzki, który oto przypada 3 die Aprilis, przynieść się spodziewam. A na ten czas proszę wm. et obtestor per salutem Reipublicae, abyście wm. do spokojnych rad skłaniali się i oczekiwali z dalszym postępkiem i znoszeniem się sejmików naznaczonych. Nie dajcie wm. pochopu do dalszego rozerwania jedności w ojczyźnie. Ochrońcie, aby za rozróżnieniem dalszym do nieopłakanego upadku nie przyszła. Nie życzcie zubożenia i uciążenia ubogich ludzi, którzy złupieni i utrapieni o pomstę gorąco do Boga wołają, a zatym i gniew Boski na nas zaciągają. Darujcie wm. ojczyźnie, matce swej, jako wierni synowie, obrazy
Skrót tekstu: AktaPozn_I_1
Strona: 333
Tytuł:
Akta sejmikowe województw poznańskiego i kaliskiego tom I
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
akta sejmikowe
Tematyka:
polityka, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1616
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1616
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Włodzimierz Dworzaczek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Poznań
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowe Wydawnictwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1957
wielkim pomiarkowaniem. Nie lubili nader swej potęgi, ani myślili z dumą, nad innemi górę trzymać, albo wielowładne pisać namowy. A jak wspolnie zdrugiemi na własnych śmieciach pracowali, tak ich do rad wszystkich używać musieli. Wszytko zgodnie dla pospolitego Dobra osądzali.
Prawa które Ojcowskie pieczołowanie w tym Senacie rzekło, jako z pochopu pospolitego pożytku wypadały, po zdaniu najstarszych dzieci przyjęte były, od młodszych z pełnym i niewymownym zezwoleniem, zachowywanie świątobliwie w Familiach na wieczny porządek, swobodny pokoj, i niezakłocone nigdy bezpieczeństwo. Z wielorakich przyczyn, kilkorakie wynikneły prawa. Ten dla pociechy z pierworódnego Syna, który go ogłosił Ojcem, pragnął, Dziecię od
wielkim pomiarkowániem. Nie lubili nader swey potęgi, áni myślili z dumą, nad innemi gorę trzymáć, albo wielowłádne pisać námowy. A iak wspolnie zdrugiemi ná włásnych smiećiách pracowáli, ták ich do rad wszystkich używać musieli. Wszytko zgodnie dlá pospolitego Dobrá osądzáli.
Prawá ktore Oycowskie pieczołowánie w tym Senacie rzekło, iáko z pochopu pospolitego pożytku wypádały, po zdaniu naystárszych dźieći przyięte były, od młodszych z pełnym y niewymownym zezwoleniem, zachowywánie świątobliwie w Familiách ná wieczny porządek, swobodny pokoy, y niezakłocone nigdy bespieczeństwo. Z wielorakich przyczyn, kilkorákie wynikneły práwa. Ten dla pociechy z pierworodnego Syná, ktory go ogłośił Oycem, pragnął, Dźiećię od
Skrót tekstu: RolJabłADziej
Strona: 46
Tytuł:
Dziejopis starożytny Egipcjanów, Kartainców, Assyryjczyków, Babilonców, Medów, Persów, Macedończyków i Greków
Autor:
Charles Rollin
Tłumacz:
Józef Aleksander Jabłonowski
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743