. DO PIENIĄŻKA HERBU JELITA
Jako dawnego nasz Pieniążek stempla, Różne swych przodków przywodzi egzempla. Nie może nadeń starszy być z natury, Jeżeli bito jego przodka z skóry. Znać to, i słusznie dawnością się szczyci.
Jako on z skóry, skóra była z rzyci (Bo trudno mam rzec, że z inakszej spiże, Gdy ją tak lubi, że tylko nie liże), Czego dokument, jeśli się kto pyta, Skóra na pieniądz, na herbie jelita. 284 (F). NA JEDNEGO BEAWOWNIKA POD GOŁĘBIEM
Muchami malkontentów, bąkiem nazwał, żartem, Hetmana i marszałka, sam będąc bękartem, Bo żadnego z tych wszytkich nie
. DO PIENIĄŻKA HERBU JELITA
Jako dawnego nasz Pieniążek stempla, Różne swych przodków przywodzi egzempla. Nie może nadeń starszy być z natury, Jeżeli bito jego przodka z skóry. Znać to, i słusznie dawnością się szczyci.
Jako on z skóry, skóra była z rzyci (Bo trudno mam rzec, że z inakszej spiże, Gdy ją tak lubi, że tylko nie liże), Czego dokument, jeśli się kto pyta, Skóra na pieniądz, na herbie jelita. 284 (F). NA JEDNEGO BEAWOWNIKA POD GOŁĘBIEM
Muchami malkontentów, bąkiem nazwał, żartem, Hetmana i marszałka, sam będąc bękartem, Bo żadnego z tych wszytkich nie
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 124
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, jakoż tu niejeden, jakoż siła traci!),
Na twoje wiersze insze przywdziewam postaci: To ja dziś w Polsce piszę, coś ty pisał w Rzymie. Patrzże się, bo przy pierwszym wiara pisorymie. 212. SKÓRZANE PIENIĄDZE
Znowu nam się, Polacy, wiek przywrócił, w który Nie ze spiże pieniądze, ale bito z skóry. Niedawno sąsiedzi się powadziwszy moi, Na taler skóry jeden drugiemu ukroi. Skoro przyszło do próby, choć raz stemplem trąci, Ledwie, oprócz balwierza, stanął na dziesiąci. I dziś, kto nie ma srebra, niech nadstawi grzbieta; Takim kształtem go dojdzie skórzana moneta. Tobie franca
, jakoż tu niejeden, jakoż siła traci!),
Na twoje wiersze insze przywdziewam postaci: To ja dziś w Polszczę piszę, coś ty pisał w Rzymie. Patrzże się, bo przy pierwszym wiara pisorymie. 212. SKÓRZANE PIENIĄDZE
Znowu nam się, Polacy, wiek przywrócił, w który Nie ze spiże pieniądze, ale bito z skóry. Niedawno sąsiedzi się powadziwszy moi, Na taler skóry jeden drugiemu ukroi. Skoro przyszło do próby, choć raz stemplem trąci, Ledwie, oprócz balwierza, stanął na dziesiąci. I dziś, kto nie ma srebra, niech nadstawi grzbieta; Takim kształtem go dojdzie skórzana moneta. Tobie franca
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 289
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
: Gdy człeka w żalu, w strachu i w chorobie ckliwo, Że wiesza na ołtarzu obiecane wota, Ubogi z wosku, bogacz ze srebra, ze złota, Ty zowiesz zabobonem. Oto stawiam świadki Na sprzeczną twoję gębę: filistyńskie zadki, Które, gdy im wrzodami Bóg zaraził krzyże, Wedle formy odlane z szczerozłotej spiże, Ułożywszy w skrzyneczkę przy Przymierza Skrzyni, Wyprawili na nowym wozie Filistyni. Więc gdy z katolikami całować sromota Serca, całujże zadki, filistyńskie wota; Kto na starym zakonie wiarę swoję sadzi, Wzgardziwszy nowym z Żydy, niczym się nie żadzi. 447. WINO
Pewne lekarstwo choroby podagry Nogi winnymi okładając lagry, A
: Gdy człeka w żalu, w strachu i w chorobie ckliwo, Że wiesza na ołtarzu obiecane wota, Ubogi z wosku, bogacz ze srebra, ze złota, Ty zowiesz zabobonem. Oto stawiam świadki Na sprzeczną twoję gębę: filistyńskie zadki, Które, gdy im wrzodami Bóg zaraził krzyże, Wedle formy odlane z szczerozłotej spiże, Ułożywszy w skrzyneczkę przy Przymierza Skrzyni, Wyprawili na nowym wozie Filistyni. Więc gdy z katolikami całować sromota Serca, całujże zadki, filistyńskie wota; Kto na starym zakonie wiarę swoję sadzi, Wzgardziwszy nowym z Żydy, niczym się nie żadzi. 447. WINO
Pewne lekarstwo choroby podagry Nogi winnymi okładając lagry, A
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 380
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
przybył? nie mogąc sprawić się z-tym nagle, Ani dojzrzeć widoku, dadzą wiatrom Żagle I zabojom skaradym. Skąd potopem spłyną I niezmierną napełnią z trupów swych ruiną Szańce owe. Dopiero, kiedy tak pokłocą Tabor wszytek, zwycieźcy nazd się powrócą Ośminaście Chorągwi, mestwa swego znaki I dwa Hańskie Bończuki, prócz spiże wszelaki Przynioższy do Obozu. Czym znowu posilą Wojsko desperujące, że jeszcze tą chwilą Przyjdzie nie co do siebie. Ale i Podczaszy I Chorąży ze swymi także ich przestraszy Odwagami równymi w-nocy wyciekając, Oprócz Fierlej, fortune czemuś sobie mając Mniej łaskawą, niemało ludzi swych uronił. Który szwank przed inszymi Miaskowski ugonił Z-Pakosławskim
przybył? nie mogąc sprawić sie z-tym nagle, Ani doyzrzeć widoku, dadzą wiatrom Zágle I zaboiom skaradym. Zkąd potopem spłyną I niezmierną napełnią z trupow swych ruiną Szańce owe. Dopiero, kiedy ták pokłocą Tabor wszytek, zwyćieźcy nazd sie powrocą Ośminaśćie Chorągwi, mestwa swego znaki I dwa Háńskie Bończuki, procz spiże wszelaki Przynioższy do Obozu. Czym znowu posilą Woysko desperuiące, że ieszcze tą chwilą Przyydźie nie co do siebie. Ale i Podczaszy I Chorąży ze swymi także ich przestraszy Odwagámi rownymi w-nocy wyćiekáiąc, Oprocz Fierley, fortune czemuś sobie maiąc Mniey łaskawą, niemało ludźi swych uronił. Ktory szwank przed inszymi Miaskowski ugonił Z-Pakosławskim
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 73
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
widzenia godny. Gdyż/ (jak zapewne udają) ma Arce Noego/ względem długości/ i szerokości się równać. Między inszemi/ obaczysz Grób D. Decji Icti, który z Profesyej swojej każdego Roku 1500. szkudów brał Intraty. Za Tumem jest jeden Kościół Jana ś. Krzciciela/ wszytek cynową okryty błachą/ ze Spiże odlewanych Drzwi. Co do Miasta/ to jest w Pałace zacne/ kamienice pozorne/ wspaniałe budynki zalecenia godne/ osobliwie Pałac Cawalerów Szcze pana świętego/ który nakształt jednego/ jest postawiony Amfiteatrum. Co się tknie Cawalerów/ ci znak czerwonego na sobie noszą krzyża/ a tym Książę Florenckie/ jako Caput, predominatux.
widzenia godny. Gdyż/ (iák zápewne vdáią) ma Arce Noego/ względem długośći/ y szerokośći się rownáć. Między inszemi/ obaczysz Grob D. Decii Icti, ktory z Professyey swoiey káżdego Roku 1500. szkudow brał Intraty. Zá Thumem iest ieden Kośćioł Ianá ś. Krzćićielá/ wszytek cynową okryty błáchą/ ze Spiże odlewánych Drzwi. Co do Miástá/ to iest w Páłace zacne/ kámienice pozorne/ wspaniáłe budynki zálecenia godne/ osobliwie Páłac Cáwalerow Scze paná świętego/ ktory nákształt iednego/ iest postáwiony Amphiteátrum. Co się tknie Cáwálerow/ ći znák czerwonego ná sobie noszą krzyżá/ á tym Xiążę Florenckie/ iáko Caput, predominatux.
Skrót tekstu: DelicWłos
Strona: 228
Tytuł:
Delicje ziemie włoskiej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1665
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1665
rozpalonej mocno przykowane. Nieprzeliczeni czarci ognie podpalają, dmąc miechami, pod kratą płomienie wzniecają. Tak wiele czartów i dusz więźnia otoczyło, iż zda się niepodobno, aby kiedy było tak wiele dusz od ludzi początku stworzonych, nie żeby ich miało być tak wiele zgubionych.
Za wszytkie członków stawy smoka przywiązano, łańcuchami miąższymi z spiże przykowano. A gdy na roście onym zostaje pieczony, gniewając się okrutnie, od jadu wścieczony, coraz to się obraca na bok zawsze drugi, a wtym na dusze, czarty jak na swoje sługi ściąga ręce i one, nimi napełnione, ściska, że jak jagody bywają stłoczone. Tu, wzdychając, dech puszcza,
rozpalonej mocno przykowane. Nieprzeliczeni czarci ognie podpalają, dmąc miechami, pod kratą płomienie wzniecają. Tak wiele czartów i dusz więźnia otoczyło, iż zda się niepodobno, aby kiedy było tak wiele dusz od ludzi początku stworzonych, nie żeby ich miało być tak wiele zgubionych.
Za wszytkie członków stawy smoka przywiązano, łańcuchami miąższymi z spiże przykowano. A gdy na roście onym zostaje pieczony, gniewając się okrutnie, od jadu wścieczony, coraz to się obraca na bok zawsze drugi, a wtym na dusze, czarty jak na swoje sługi ściąga ręce i one, nimi napełnione, ściska, że jak jagody bywają stłoczone. Tu, wzdychając, dech puszcza,
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 100
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
na śmierć nie ogląda/ jako uczynił Diogenes.
Raz ujźrzawszy/ że jednego który był bańkę ukradł z skarbu/ urzędnicy na śmierć prowadzą/ rzekł: Ono wielcy złodzieje małego złodzieja wiodą. Równie takąż mowę przypominają Króla Augusta/ który obaczywszy jednego w Wilnie tam gdzie działa leją/ na gardło siedzącego/ że był trochę spiże spląsał: kazałgo wolno puścić/ mówiąc: Pierwej wielkich złodziejów wywieszać trzeba/ potym tych małych. Księgi pierwsze.
Gdy niektórzy Kallistena Filozofa szczęśliwym człowiekiem nazywali: że u Króla Aleksandra był w wielkim poważeniu i w dostatku. Diogenes rzekł: I owszem jest człowiekiem nędznym/ że w ten czas musi jeść obiad i wieczerzą/
ná śmierć nie ogląda/ iáko vcżynił Diogenes.
Raz vyźrzawszy/ że iednego ktory był báńkę vkradł z skárbu/ vrzędnicy ná śmierć prowádzą/ rzekł: Ono wielcy złodźieie máłego złodźieiá wiodą. Rownie tákąż mowę przypomináią Krolá Augustá/ ktory obacżywszy iednego w Wilnie tám gdźie dźiáłá leią/ ná gárdło śiedzącego/ że był trochę spiże spląsáł: kazałgo wolno puśćić/ mowiąc: Pierwey wielkich złodźieiow wywieszáć trzebá/ potym tych máłych. Kśięgi pierwsze.
Gdy niektorzy Kállistená Filozofá szcżęśliwym cżłowiekiem názywáli: że v Krolá Alexándrá był w wielkim poważeniu y w dostátku. Diogenes rzekł: Y owszem iest cżłowiekiem nędznym/ że w ten cżás muśi ieść obiad y wiecżerzą/
Skrót tekstu: BudnyBPow
Strona: 31
Tytuł:
Krotkich a wezłowatych powieści [...] księgi IIII
Autor:
Bieniasz Budny
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
filozofia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Dawida, albo cierpliwego Joba, Którzy wedle bożego byli serca oba. Tych ci i tym podobnych, których w płci obojej Po dziś dzień święcą, jako Judytę we zbroi, Jahelę i Deborę, i Esterę po niej, Która rozgniewanego Aswerusa skłoni, W żydowskiej synagodze albo malowanych, Z drzewa rzniętych pozieram, albo z spiże lanych; Ale darmo, nie masz nic: gołe stoją ściany. Toć te, rzekę, u pogan muszą być bałwany. Nie mogłszy tedy w sobie zatrzymać impetu, Spólnego Persom z Turki idę do meczetu. Tam naprzód Mahometa, co swym zabobonem Pogański z mojżeszowym pomieszał zakonem, Albo kalify, którzy po swym
Dawida, albo cierpliwego Joba, Którzy wedle bożego byli serca oba. Tych ci i tym podobnych, których w płci obojej Po dziś dzień święcą, jako Judytę we zbroi, Jahelę i Deborę, i Esterę po niej, Która rozgniewanego Aswerusa skłoni, W żydowskiej synagodze albo malowanych, Z drzewa rzniętych pozieram, albo z spiże lanych; Ale darmo, nie masz nic: gołe stoją ściany. Toć te, rzekę, u pogan muszą być bałwany. Nie mógszy tedy w sobie zatrzymać impetu, Spólnego Persom z Turki idę do meczetu. Tam naprzód Mahometa, co swym zabobonem Pogański z mojżeszowym pomieszał zakonem, Albo kalify, którzy po swym
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 515
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
z Krępaku płynie Sławna rzeka w Podgórzu, nasz Dunajec szybki. Czemuż ludzie do Śląska jeżdżą po narybki? 211 (P). WSZYTKO ZA PIENIĄDZMI, JAKO CIEŃ ZA SŁOŃCEM
Cień za słońcem, świat chodzi za pieniędzmi, które Że tych czasów we dwoje podniesiono w górę (Same tylko szelągi, choć z fałszywej spiże, W dawnej cenie, co nam ich Kazimierz nastrzyże), Przeto się cudzoziemscy kupcy nimi żądzą, I sukna, i hatłasu za nie nie przedadzą; W samej się Polsce wiercą, sami niosą za nie Żołnierze żywot, zdrowie, krew swą na przedanie. We dwoje płacić trzeba, począwszy od chaby, Chleb,
z Krępaku płynie Sławna rzeka w Podgórzu, nasz Dunajec szybki. Czemuż ludzie do Szląska jeżdżą po narybki? 211 (P). WSZYTKO ZA PIENIĄDZMI, JAKO CIEŃ ZA SŁOŃCEM
Cień za słońcem, świat chodzi za pieniędzmi, które Że tych czasów we dwoje podniesiono w górę (Same tylko szelągi, choć z fałszywej spiże, W dawnej cenie, co nam ich Kazimierz nastrzyże), Przeto się cudzoziemscy kupcy nimi żądzą, I sukna, i hatłasu za nie nie przedadzą; W samej się Polszcze wiercą, sami niosą za nie Żołnierze żywot, zdrowie, krew swą na przedanie. We dwoje płacić trzeba, począwszy od chaby, Chleb,
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 639
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
pokażę/ Ale tam iść (odpowie) sam się niepoważę/ Leśną bywszy potworą/ ani/ choć podobnym/ Jednym z wami człowiekiem. Oprócz za osobnym Darem tej to Bogini/ widzieć mi się godzi Pawia jej kochanego/ który się przechodzi Po łące tej żerując wesołej/ i ślicznej Czasów pewnych/ ogon ma od spiże roźlicznej/ Wymyślonych kolorów niepodobnie długi/ A oczu w nich tak wiele; jako Argus drugi Nie miał więcej/ zielonych/ modrych/ i szarłatnych Ze się zdadzą/ jakoby w Awernach ostatnich Widzieć miały. Skąd wszystkie oświecą się te tu Knieje ciemne. Acz nie bez swego to sekretu/ Gdy się tak pokazuje. Bowiem
pokażę/ Ale tám iść (odpowie) sam się niepoważę/ Leśną bywszy potworą/ áni/ choć podobnym/ Iednym z wámi człowiekiem. Oprocz zá osobnym Dárem tey to Bogini/ widzieć mi się godzi Pawiá iey kochanego/ ktory się przechodzi Po łące tey żeruiąc wesołey/ y śliczney Czásow pewnych/ ogon ma od spiże roźliczney/ Wymyślonych kolorow niepodobnie długi/ A oczu w nich ták wiele; iáko Argus drugi Nie miał więcey/ źielonych/ modrych/ y szárłatnych Ze się zdádzą/ iákoby w Awernách ostátnich Widzieć miáły. Zkąd wszystkie oświecą się te tu Knieie ciemne. Acz nie bez swego to sekretu/ Gdy się ták pokázuie. Bowiem
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 109
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701