aby dali W-tym o sobie mniemaniu u wszytkich zostali. A czym teraz Książęciu wygodni być mogą, Radzi owszem wygodzą. Tylkoby Załogą I ludźmi ich opatrzył. O! z-tej jednej sztuki, Mógłby wszytkie dowcipy i Chłopskie nauki Był zrozumieć. Bo i cóż nad to pewniejszego I zdało się do Wiary być podobniejszego? Coby zdementowało Arausa którego, Nie tylko z swej natury Pana tak dobrego, Ze im wine odpuścił; i czymby się w-Mieście Bronić mieli, Draganów posłał do nich dwieście Z-Ksieskiem i Piechowiczem, ale weszli ledwie W tamte progi, zawarszy Bramy wnet obiedwie Zdrajcy zaraz, Kozakom umyślnie znać dali, Których
aby dali W-tym o sobie mniemániu u wszytkich zostali. A czym teraz Xiążećiu wygodni bydź mogą, Rádźi owszem wygodzą. Tylkoby Załogą I ludźmi ich opátrzył. O! z-tey iedney sztuki, Mogłby wszytkie dowćipy i Chłopskie nauki Był zrozumieć. Bo i coż nád to pewnieyszego I zdało sie do Wiáry bydź podobnieyszego? Coby zdementowáło Arausá ktorego, Nie tylko z swey natury Páná ták dobrego, Ze im wine odpuśćił; i czymby sie w-Mieśćie Bronić mieli, Drágánow posłał do nich dwieśćie Z-Xieskiem i Piechowiczem, ále weszli ledwie W támte progi, zawárszy Bramy wnet obiedwie Zdraycy zaraz, Kozákom umyślnie znać dáli, Ktorych
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 18
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
mogli/ bo dla niesposobności miejsca/ musieliśmy z o weszciu Wojska Polskiego do Wołoch.
daleka rzeki stać/ a zatym nie dalej nam do niej Poganie/ i rozumiejąc też że nas już dorobić mieli/ mając znowu świeże przybytki wojsk swych/ ledwo z godzinę nam wytchnąwszy/ uderzyli na nas na koło zewsząd. Podobniejszego do zginienia czasusmy nie mieli w miejscu zewsząd otworzystym/ garztka ludzi/ takimi wojski obtoczeni/ których oko przenieść nie mogło/ przed którymi ziemię tylko pod sobą widzieć było/ nawet i słońce przez kurzawę ledwo świeciło. Nie był wierzę żaden nie tylko z Pogan/ ale ani z nas/ któryby był widział podobieństwo u
mogli/ bo dla niesposobnośći mieyscá/ muśielismy z o weszćiu Woyská Polskiego do Wołoch.
dáleká rzeki stać/ á zátym nie dáley nam do niey Pogánie/ y rozumieiąc też że nas iuż dorobić mieli/ máiąc znowu świeże przybytki woysk swych/ ledwo z godzinę nam wytchnąwszy/ vderzyli ná nas ná koło zewsząd. Podobnieyszego do zginienia czásusmy nie mieli w mieyscu zewsząd otworzystym/ garztká ludzi/ tákimi woyski obtoczeni/ ktorych oko przenieść nie mogło/ przed ktorymi źiemię tylko pod sobą widzieć było/ náwet y słońce przez kurzáwę ledwo świećiło. Nie był wierzę żáden nie tylko z Pogan/ ále áni z nas/ ktoryby był widział podobieństwo v
Skrót tekstu: SzembRelWej
Strona: B3
Tytuł:
Relacja prawdziwa o weszciu wojska polskiego do Wołoch
Autor:
Teofil Szemberg
Drukarnia:
Jan Rossowski
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1621
Data wydania (nie wcześniej niż):
1621
Data wydania (nie później niż):
1621
sam nie widział); na tem Wolno każdemu, kto chce, na kogo chce, byle Pisał je nie tykając honoru paszkwile, Byle nie grubo; choć też czasem żart uszczypnie, Nie masz urazy, jeśli kształtnie i dowcipnie. Słup w herbie, skóra twoja miasto pergaminu, Litery nie litery, coś do karmazynu Podobniejszego, jakie widujemy strupy, Co z Paryża na polskie wydają się słupy. Że się prócz cyrulików nikt na tej ramocie
Nie zna, nikt też nie może tego wiedzieć, kto cię Opisał. Jeśli tylko ciała paszkwil tyka, O duszę księdza, o to pytać cyrulika. KRUCZYN abo KRZYŻ 58. KRZYŻEM ZŁA ŻONA
Słysząc
sam nie widział); na tem Wolno każdemu, kto chce, na kogo chce, byle Pisał je nie tykając honoru paszkwile, Byle nie grubo; choć też czasem żart uszczypnie, Nie masz urazy, jeśli kształtnie i dowcipnie. Słup w herbie, skóra twoja miasto pergaminu, Litery nie litery, coś do karmazynu Podobniejszego, jakie widujemy strupy, Co z Paryża na polskie wydają się słupy. Że się prócz cyrulików nikt na tej ramocie
Nie zna, nikt też nie może tego wiedzieć, kto cię Opisał. Jeśli tylko ciała paszkwil tyka, O duszę księdza, o to pytać cyrulika. KRUCZYN abo KRZYŻ 58. KRZYŻEM ZŁA ŻONA
Słysząc
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 419
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
XXXI.
XXXIV.
Tak mówiąc, Rynald wielkie serce zaprawuje Do wielkich dzieł, prace mu rycerskie smakuje. On chciwie barzo słucha z przyrodzonej chęci I złote słowa w żywej rysuje pamięci. Potem go drugiej zaraz braciej ukazuje; W tych serdecznej miłości ogień się zajmuje. Patrzą mu pilno wszyscy w twarz i powiadają, Ojcu podobniejszego iż nie oglądają.
XXXV.
Alardyn z Ryciardotem naprzód się do niego Przystąpiwszy, w pół brata obłapiają swego; Toż czyni z Wiwianem i Aldygier młody, To Malagizy nad nich składniejszej urody. Ale któż ich wzajemne miłości wypowie? Tak się krwi swej radują ci bohaterowie, Iż mu jako najwiętsze chęci oświadczali, Tem barziej
XXXI.
XXXIV.
Tak mówiąc, Rynald wielkie serce zaprawuje Do wielkich dzieł, prace mu rycerskie smakuje. On chciwie barzo słucha z przyrodzonej chęci I złote słowa w żywej rysuje pamięci. Potem go drugiej zaraz braciej ukazuje; W tych serdecznej miłości ogień się zajmuje. Patrzą mu pilno wszyscy w twarz i powiadają, Ojcu podobniejszego iż nie oglądają.
XXXV.
Alardyn z Ryciardotem naprzód się do niego Przystąpiwszy, w pół brata obłapiają swego; Toż czyni z Wiwianem i Aldygier młody, To Malagizy nad nich składniejszej urody. Ale któż ich wzajemne miłości wypowie? Tak się krwi swej radują ci bohaterowie, Iż mu jako najwiętsze chęci oświadczali, Tem barziej
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 437
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905