kupić, na memoriale, Śląc sługę do Krakowa, byle mocnych każe. Co gdy nieuk mało co mędrszemu pokaże, Opuściwszy literę, źle przeczyta głupi, A ów też miasto kłódek dziesięć kotek kupi. Więc srodze udrapany po gębie, po ręku, Niesie onę zwierzynę powiesiwszy z łęku. Skąd kuropatwy, kiedy wjeżdżał na podwórze, Widząc pan oknem, myśli, w tak szkaradym worze? Aż gdy ten wielką trudność na dowód swej cnoty, Jakiej zażył, wylicza, chwytający koty, Każe je z woru wysuć i ledwie kęs dziury Uchyli, aż najpierwej wielki kocur bury Jako strzała, toż po nim i drugi, i trzeci, Toż
kupić, na memoryjale, Śląc sługę do Krakowa, byle mocnych każe. Co gdy nieuk mało co mędrszemu pokaże, Opuściwszy literę, źle przeczyta głupi, A ów też miasto kłotek dziesięć kotek kupi. Więc srodze udrapany po gębie, po ręku, Niesie onę zwierzynę powiesiwszy z łęku. Skąd kuropatwy, kiedy wjeżdżał na podworze, Widząc pan oknem, myśli, w tak szkaradym worze? Aż gdy ten wielką trudność na dowód swej cnoty, Jakiej zażył, wylicza, chwytający koty, Każe je z woru wysuć i ledwie kęs dziury Uchyli, aż najpierwej wielki kocur bury Jako strzała, toż po nim i drugi, i trzeci, Toż
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 318
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
pracę zmiękczonych ludzi ku przyszłym robotom snem hartowała: alić gdy mile wszyscy zasnęli/ dom napełni się ognistej światłości /od onej półki schodzącej/ ocknie się gospodyni/ i wśrzód pożogu być się mniemając/ wszcznie wołać na domowych/ aby ją ratowali: porwali się wszyscy/ i tęż światłość widząc w domu/ rzucili się na podwórze widzieć/ skądby się tem wszczął zapał/ między któremi i ten Z. speculator takież wyszedł/ gdzie nic ku niebezpieczności nie obaczywszy/ weszli znowu do izby/ i żadnej światłości nie widzieli. Lekce tedy te pierwiastki Cuda uważywszy/ znowu pokładali się i spali: Już do miejsca tego Miesiąc zbliżał się/ na
pracę zmiękczonych ludźi ku przyszłym robotom snem hártowáłá: álić gdy mile wszyscy zásnęli/ dom nápełni się ognistey świátłośći /od oney połki zchodzącey/ ocknie się gospodyni/ y wśrzod pożogu bydź się mniemáiąc/ wszcznie wołáć ná domowych/ áby ią rátowáli: porwáli się wszyscy/ y tęż świátłość widząc w domu/ rzućili się ná podworze widźieć/ zkądby się tẽ wszczął zapał/ między ktoremi y ten S. speculator tákież wyszedł/ gdźie nic ku niebespiecznośći nie obaczywszy/ weszli znowu do izby/ y żadney świátłośći nie widźieli. Lekce tedy te pierwiastki Cudá vważywszy/ znowu pokłádali się y spáli: Iuż do mieyscá tego Mieśiąc zbliżał się/ ná
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 115.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
zostaje, a tak babka moja dla lepszego dowiedzenia się przysłała bernardyna z konwentu ratowskiego, którego wielką dobrodziką była. Przyjechał tedy ten bernardyn do Hornowa, gdzie budynek mieszkalny był stary i szczupły, a gdy matce mojej, nie zastawszy ojca mego, powiedział, po co przyjechał, tedy matka moja, wyszedłszy z nim na podwórze, pokazała wszystkie wsie okoliczne i powiedziała, że do niej należą, chociaż nie tak
było, bo Hornów, a dzisiejszy Pratolin, nim był od innych uczęstników kupiony i razem zgromadzony, mała dosyć majętność była. Pokazała matka moja temuż bernardynowi leżące pieniądze, pokazała sztukami materie, które ociec mój w Wenecji i w
zostaje, a tak babka moja dla lepszego dowiedzenia się przysłała bernardyna z konwentu ratowskiego, którego wielką dobrodziką była. Przyjechał tedy ten bernardyn do Hornowa, gdzie budynek mieszkalny był stary i szczupły, a gdy matce mojej, nie zastawszy ojca mego, powiedział, po co przyjechał, tedy matka moja, wyszedłszy z nim na podwórze, pokazała wszystkie wsie okoliczne i powiedziała, że do niej należą, chociaż nie tak
było, bo Hornów, a dzisiejszy Pratolin, nim był od innych uczęstników kupiony i razem zgromadzony, mała dosyć majętność była. Pokazała matka moja temuż bernardynowi leżące pieniądze, pokazała sztukami materie, które ociec mój w Wenecji i w
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 393
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
a to znać per syncopen. Podskarbi, miasto od Skarbu: Podkumorzy, miasto od Komory Podstoli miasto od Stołu, albo Podstolnik: Podczaszy miasto od czaszy. Co zdami się było z Łaciny tej poformowano: Minister à thesauro, Minister à Camera, Minister à mensa Minister, à crateribus, poculis etc Miasto Podmurze mowiemy Podwórze, miasto Garcarz Gancarz; miasto Męcherz, Pęcherz, miasto Świnina Słonina; obarzanek miasto obwarzanek, i inne bez liczby corrupta verba. Trudno je poprawić, bo longousu akceptowane i w Księgi weszły Co innego w Moskwie, gdzie samą stowieńszczyzną grubą często nie polityczna mówią, ale genuine wyrażającą: bo tam trudno słowek dobierać cudzoziemskich
á to znać per syncopen. Podskarbi, miasto od Skarbu: Podkumorzy, miasto od Komory Podstoli miasto od Stołu, albo Podstolnik: Podczaszy miasto od czaszy. Co zdami się było z Łaciny tey poformowáno: Minister à thesauro, Minister à Camera, Minister à mensa Minister, à crateribus, poculis etc Miasto Podmurze mowiemy Podworze, miasto Garcarz Gancarz; miasto Męcherz, Pęcherz, miasto Swinina Słonina; obarzanek miásto obwarzanek, y inne bez liczby corrupta verba. Trudno ie poprawić, bo longousu akceptowane y w Księgi weszły Co innego w Moskwie, gdzie samą stowieńszczyzną grubą często nie polityczna mowią, ale genuine wyrażaiącą: bo tam trudno słowek dobierać cudzoziemskich
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 380
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
nic tam nie mógł szkodzić, Tam też pewnie do niego nie myślił wychodzić, -
Puścił się wnet na wilka słowy niecudnemi, Szczypiąc go jako mogąc mowami przykremi. Za tym mu wilk odpowie: „Nie twoje to słowa, Wiem pewnie, żeby była ciższa twoja mowa.
Gdybyś sam do mnie wyszedł trochę na podwórze,
Spatrzyłbym, jeśli serce lwie w baraniej skórze? W czym wątpię, gdyż wiem, że cię miejsce czyni śmiałym; By gdzie indziej, nie byłbyś – wierzę – tak zuchwałym!” Tak drugi, chocia mu też z to serca nie zstaje, W nadzieję jednak miejsca rad więc ludziom łaje
nic tam nie mógł szkodzić, Tam też pewnie do niego nie myślił wychodzić, -
Puścił się wnet na wilka słowy niecudnemi, Szczypiąc go jako mogąc mowami przykremi. Za tym mu wilk odpowie: „Nie twoje to słowa, Wiem pewnie, żeby była ciższa twoja mowa.
Gdybyś sam do mnie wyszedł trochę na podwórze,
Spatrzyłbym, jeśli serce lwie w baraniej skórze? W czym wątpię, gdyż wiem, że cię miejsce czyni śmiałym; By gdzie indziej, nie byłbyś – wierzę – tak zuchwałym!” Tak drugi, chocia mu też z to serca nie zstaje, W nadzieję jednak miejsca rad więc ludziom łaje
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 20
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
. Tego ja mało wspominam, Że tak było, przypominam. W tym szpitalu szlachcianeczki, Różne ubogie wdoweczki Zażywają chleba tego, Biorą jałmużnę dotego. Kościół stoi od ulice, A po stronach kamienice. Nade drzwiami są figury Z kamienia ryte, u góry. Tu szpital, tam zaś dla wjazdu Wrota, w podwórze z przyjazdu. Wszedłem właśnie do klasztora, Potkałem ojca kantora ; Idę za nim, aż na górze Patrzę: tam, sam, jak po sznurze, Cele są dla zakonników, Z dawna Bożych służebników. Do kościoła mię wprowadził, Wielkość muzyków sprowadził. Trzy ganki , organy czwarte Osobno, pospołu zwarte;
. Tego ja mało wspominam, Że tak było, przypominam. W tym szpitalu ślachcianeczki, Różne ubogie wdoweczki Zażywają chleba tego, Biorą jałmużnę dotego. Kościół stoi od ulice, A po stronach kamienice. Nade drzwiami są figury Z kamienia ryte, u góry. Tu szpital, tam zaś dla wjazdu Wrota, w podwórze z przyjazdu. Wszedłem właśnie do klasztora, Potkałem ojca kantora ; Idę za nim, aż na górze Patrzę: tam, sam, jak po sznurze, Cele są dla zakonników, Z dawna Bożych służebników. Do kościoła mię wprowadził, Wielkość muzyków sprowadził. Trzy ganki , organy czwarte Osobno, pospołu zwarte;
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 29
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
, Które w alkierzu chowają
Naprzeciw podczas stawiają. Oglądawszy stoły, ławy Okrągłe, nakształt buławy, Wyszedłem znowu do sieni, A miałem piórko w kieszeni: Gdzie spojźrzę, wszędzie z marmuru Odrzwia, wprawione do muru; Przy nich drzwi żelazne, buczne, Mistrzowską robotą sztuczne. Zboku jeszcze widzę weście Przez podwórze, wolne przeście Do dworu , który wygodnie Panu zbudowany, godnie. Masz tam i studnią przy murze Dla wody, o jednej dziurze; Zaś ówdzie, po drugiej stronie, Drzwi piwniczne są w obronie: Obok piechota wartuje, Kto swawolny, nie żartuje. Wyżej wpół laternia czysta, Krata przy wschodzie zamczysta; Prosił
, Które w alkierzu chowają
Naprzeciw podczas stawiają. Oglądawszy stoły, ławy Okrągłe, nakształt buławy, Wyszedłem znowu do sieni, A miałem piórko w kieszeni: Gdzie spojźrzę, wszędzie z marmuru Odrzwia, wprawione do muru; Przy nich drzwi żelazne, buczne, Mistrzowską robotą sztuczne. Zboku jeszcze widzę weście Przez podwórze, wolne przeście Do dworu , który wygodnie Panu zbudowany, godnie. Masz tam i studnią przy murze Dla wody, o jednej dziurze; Zaś ówdzie, po drugiej stronie, Drzwi piwniczne są w obronie: Obok piechota wartuje, Kto swawolny, nie żartuje. Wyżej wpół laternia czysta, Krata przy wschodzie zamczysta; Prosił
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 86
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
wszelkie rzeczy, Bo ma przestrzeństwo w nim grzeczy. Nic nie wątpię o tym, panie: Com napisał, tak się zstanie. Dwór J.M.P. Małogoskiego, Starosty Rawskiego.
I tum ja kiedyś chleb jadał, W tym dworze z panięty siadał; Częstośmy z łuków strzelali W podwórze, drudzy hulali, A trzeci jechał z kopiją, Ochotnie drużyna piją. Za ruskich to paniąt było, Których nam teraz ubyło. Pokojów, mieszkania wszędzie, Tam i sam dość w każdym rzędzie. One stajnie w przestronności, Studnia z kuchnią jest dla gości. Przyjazdy są dwa do niego, Także i wyjazdy z
wszelkie rzeczy, Bo ma przestrzeństwo w nim grzeczy. Nic nie wątpię o tym, panie: Com napisał, tak się zstanie. Dwór J.M.P. Małogoskiego, Starosty Rawskiego.
I tum ja kiedyś chleb jadał, W tym dworze z panięty siadał; Częstośmy z łuków strzelali W podwórze, drudzy hulali, A trzeci jechał z kopiją, Ochotnie drużyna piją. Za ruskich to paniąt było, Których nam teraz ubyło. Pokojów, mieszkania wszędzie, Tam i sam dość w każdym rzędzie. One stajnie w przestronności, Studnia z kuchnią jest dla gości. Przyjazdy są dwa do niego, Także i wyjazdy z
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 117
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
. Widzę, odmienne są rzeczy, Jakożkolwiek bardzo grzeczy.
Teraz pana Działyńskiego, Wojewody pomorskiego. Ma budynek senatorski, Właśnie jak budynek dworski, Tak pokoje, jak piwnice, Stajnie, kuchnie i winnice, Które w mieście wino rodzą, Za hojnością pić się godzą. Nie w każdym w Warszawie dworze Znajdziesz tak wielkie podwórze; Bo tu place dwa złożono I w jedno je położono. Dalszy, pomnię, kto budował, A kamieniczkę zmurował. Ma ten dwór dwojakie wjazdy Z uliczki, a zaś wyjazdy Od Senatorskiej, przestrony; Gdzie chcesz, jedź na wszelkie strony! Dwór J.M.Ks. Lipskiego.
Dawno ten dwór leżał
. Widzę, odmienne są rzeczy, Jakożkolwiek bardzo grzeczy.
Teraz pana Działyńskiego, Wojewody pomorskiego. Ma budynek senatorski, Właśnie jak budynek dworski, Tak pokoje, jak piwnice, Stajnie, kuchnie i winnice, Które w mieście wino rodzą, Za hojnością pić się godzą. Nie w każdym w Warszawie dworze Znajdziesz tak wielkie podwórze; Bo tu place dwa złożono I w jedno je położono. Dalszy, pomnię, kto budował, A kamieniczkę zmurował. Ma ten dwór dwojakie wjazdy Z uliczki, a zaś wyjazdy Od Senatorskiej, przestrony; Gdzie chcesz, jedź na wszelkie strony! Dwór J.M.X. Lipskiego.
Dawno ten dwór leżał
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 119
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
' a goście się też zjeżdżają Z obudwu stron, w tym pierwszego swata, na oko ślepego, Kasztelanic posyła, żeby w kościele ślub był, mój ociec nie chce. TRANSAKCJA ALBO OPISANIE
Ezop przed sobą wysyła, bym do kościoła przybyła. Mój ociec przeciwny temu, każe tu zjeżdżać samemu.
Gdy już w podwórze wjeżdżają, przyjmować go wychadzają, Aż on ni gąsior wygląda, z karety z okna pogląda. Ledwo ojcu się ukłoni; do inszych głowy nie skłoni. Tu za suknią pociągają, a ku mnie go popychają.
Jakieś było w ten czas, serce, i żal wspominać to jeszcze! Co za myśli twoje były,
' a goście się też zjeżdżają Z obudwu stron, w tym pierwszego swata, na oko ślepego, Kastelanic posyła, żeby w kościele ślub był, mój ociec nie chce. TRANSAKCYJA ALBO OPISANIE
Ezop przed sobą wysyła, bym do kościoła przybyła. Mój ociec przeciwny temu, każe tu zjeżdżać samemu.
Gdy już w podwórze wjeżdżają, przyjmować go wychadzają, Aż on ni gąsior wygląda, z karety z okna pogląda. Ledwo ojcu się ukłoni; do inszych głowy nie skłoni. Tu za suknią pociągają, a ku mnie go popychają.
Jakieś było w ten czas, serce, i żal wspominać to jeszcze! Co za myśli twoje były,
Skrót tekstu: StanTrans
Strona: 12
Tytuł:
Transakcja albo opisanie całego życia jednej sieroty
Autor:
Anna Stanisławska
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ida Kotowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1935