i wojsko przy elekcie będące. Horn jeno zawarł się w zamku, którego dobyto et humanissime. Wzięty biskup poznański i zaprowadzony do Saksonii. Warszawa i wszystkie klasztory zrabowane, w których deposita były rozmaite, cesserunt te in praedam furenti populo. I opanował August Warszawę, ale niedługo w niej trwał, bo król szwedzki w pogoń za nim przyszedł, od którego sromotniej Augustani uchodzili, nie przeszkadzając nawet przeprawy od Pragi. Wciąż tedy August z wojskami uchodził a król gonił z pięcią tylko regimentów, wojska przeciwne in Nro 20,000 dopędzając bił, aż do samej Odry rzeki, i mało co bardzo uszło, wszystkie wojska August stracił i sam umknął do Saksonii
i wojsko przy elekcie będące. Horn jeno zawarł się w zamku, którego dobyto et humanissime. Wzięty biskup poznański i zaprowadzony do Saxonii. Warszawa i wszystkie klasztory zrabowane, w których deposita były rozmaite, cesserunt te in praedam furenti populo. I opanował August Warszawę, ale niedługo w niéj trwał, bo król szwedzki w pogoń za nim przyszedł, od którego sromotniéj Augustani uchodzili, nie przeszkadzając nawet przeprawy od Pragi. Wciąż tedy August z wojskami uchodził a król gonił z pięcią tylko regimentów, wojska przeciwne in Nro 20,000 dopędzając bił, aż do saméj Odry rzeki, i mało co bardzo uszło, wszystkie wojska August stracił i sam umknął do Saxonii
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 231
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
żyje! Po południu w Kościele Z. Stefana/ wielki zgiełk ludzi cisnął się do pocałowania zwycięskiej ręki: który aki/ z radości płaczący lud odprawował/ inni nie tylko rękę/ ale też na ziemię padając/ nogi/ i szatę całowali/ a oraz hojnemi łzami skrapiali. potym zlustrowawszy wszytko Król Jego mść/ w pogoń udał się za nieprzyjacielem. Pod czas obleżenia w Mieście raniono naszych ośm tysięcy/ a umarło czternaście tysięcy/ najwięcej dysenterią. Dnia czternastego Cesarz jego Mość zlustrowawszy ruiny za Miastem/ i Tureckie Aproszy/ wjechał do Wiednia/ w którym Te Deum laudamus śpiewać kazał. niewymowną radość w Wiedniu była/ kiedy ludzie od nieprzyjacielskiej zachowani
żyie! Po południu w Kośćiele S. Stepháná/ wielki zgiełk ludźi ćisnął się do pocáłowánia zwyćięskiey ręki: ktory áki/ z rádośći płácżący lud odpráwował/ inni nie tylko rękę/ ále też ná źiemię pádáiąc/ nogi/ y szátę cáłowáli/ á oraz hoynemi łzámi skrapiáli. potym zlustrowawszy wszytko Krol Iego mść/ w pogoń vdał się zá nieprzyiaćielem. Pod cżás obleżenia w Mieśćie rániono nászych ośm tyśięcy/ á vmarło cżternaście tyśięcy/ naywięcey dissenteryą. Dniá cżternastego Cesarz iego Mość zlustrowawszy ruiny zá Miástem/ y Tureckie Aproszy/ wiáchał do Wiedniá/ w ktorym Te Deum laudamus śpiewać kazał. niewymowną radosć w Wiedniu była/ kiedy ludźie od nieprzyiaćielskiey záchowáni
Skrót tekstu: DiarWied
Strona: B4v
Tytuł:
Diariusz całego obleżenia wiedeńskiego od Turków
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1683
w tymże był niebezpieczeństwie. Klennicki las był portem zbawiennym, obawiając się albowiem Tatarowie w tym lesie zasadzki, dalej nie gonili, a tak Paszkowski, straciwszy kilkunastu ludzi, a między znaczniejszymi Kochanowskiego i Gintowtów dwóch braci rodzonych, z żalem od Brześcia odejść musiał. Książę Wiśniowiecki z swoim wojskiem i z Moskwą poszedł w pogoń za Paszkowskim, ale go nie mogąc doścignąć, potem powoli szedł w głąb Litwy, a Brześć od wszelkiego praesidium uwolnił.
Tymczasem Gdańsk, skoro wiosna nastąpiła, Moskwa mocno obiegła, a po uwolnieniu Brześcia od Moskwy województwo brzeskie — za przybyciem Paszkowskiego, strażnika polnego, Zabiełły, teraźniejszego marszałka kowieńskiego, i Domosławskiego pułkownika —
w tymże był niebezpieczeństwie. Klennicki las był portem zbawiennym, obawiając się albowiem Tatarowie w tym lesie zasadzki, dalej nie gonili, a tak Paszkowski, straciwszy kilkunastu ludzi, a między znaczniejszymi Kochanowskiego i Gintowtów dwóch braci rodzonych, z żalem od Brześcia odejść musiał. Książę Wiśniowiecki z swoim wojskiem i z Moskwą poszedł w pogoń za Paszkowskim, ale go nie mogąc doścignąć, potem powoli szedł w głąb Litwy, a Brześć od wszelkiego praesidium uwolnił.
Tymczasem Gdańsk, skoro wiosna nastąpiła, Moskwa mocno obiegła, a po uwolnieniu Brześcia od Moskwy województwo brzeskie — za przybyciem Paszkowskiego, strażnika polnego, Zabiełły, teraźniejszego marszałka kowieńskiego, i Domosławskiego pułkownika —
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 82
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
umknąć. Jakoż nim książęcia biegającego z fuzją po zwierzyńcu Żyd znalazł, doktor daleko umknął i noc ciemna tymczasem nastąpiła. Były wtenczas same zamrozki, bród długi i głęboki z Czarnawczyc do Brześcia. Prawie cudem to się stało, że się doktor na tym brodzie nie załamał, ale szczęśliwie letką kolaską przebiegł. Poszła za nim pogoń i rozumiano, że do Wisztyc do klasztoru cystersów doktor uciekł. Tam za nim goniono, a doktor do Brześcia prosto umknął, do kolegium jezuickiego, i już na bezpiecznym miejscu stanął. Ja też z Czarnawczyc zaraz odjechałem do Rasnej. Oznajmił mi doktor przez list wielkiej obligacji pełen, że uszedł do Brześcia, jak
umknąć. Jakoż nim książęcia biegającego z fuzją po zwierzyńcu Żyd znalazł, doktor daleko umknął i noc ciemna tymczasem nastąpiła. Były wtenczas same zamrozki, bród długi i głęboki z Czarnawczyc do Brześcia. Prawie cudem to się stało, że się doktor na tym brodzie nie załamał, ale szczęśliwie letką kolaską przebiegł. Poszła za nim pogoń i rozumiano, że do Wisztyc do klasztoru cystersów doktor uciekł. Tam za nim goniono, a doktor do Brześcia prosto umknął, do kolegium jezuickiego, i już na bezpiecznym miejscu stanął. Ja też z Czarnawczyc zaraz odjechałem do Rasnej. Oznajmił mi doktor przez list wielkiej obligacji pełen, że uszedł do Brześcia, jak
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 252
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
instar kukiełek pieczonych, których nie brali; był w nim i lew w klatce, ale i tego nie brali, strusia zaś zastaliśmy ściętego przed namiotami wezyrskimi; jedni powiadali, że go nasz któryś ściął, drudzy, że Turczyn, aby się taka raritas Polakom nie dostawała. Tegoż tedy poranku wyprawił Król w pogoń za Wezyrem Miączyńskiego, starostę liwskiego, z pułkiem dwutysięcznym, którzy tak dojeżdżali Turków na lada przeprawie, że im aż ręce ustawali od rąbania nieprzyjaciela, a żaden się nie oparł; taki to strach na nich przepuścił Bóg, i nie powrócił ten pułk aż trzeciego dnia z dobrą zdobyczą. Potym o dziewiątej godzinie z ranią
instar kukiełek pieczonych, których nie brali; był w nim i lew w klatce, ale i tego nie brali, strusia zaś zastaliśmy ściętego przed namiotami wezyrskimi; jedni powiadali, że go nasz któryś ściął, drudzy, że Turczyn, aby się taka raritas Polakom nie dostawała. Tegoż tedy poranku wyprawił Król w pogoń za Wezyrem Miączyńskiego, starostę liwskiego, z pułkiem dwutysięcznym, którzy tak dojeżdżali Turków na lada przeprawie, że im aż ręce ustawali od rąbania nieprzyjaciela, a żaden się nie oparł; taki to strach na nich przepuścił Bóg, i nie powrócił ten pułk aż trzeciego dnia z dobrą zdobyczą. Potym o dziewiątej godzinie z ranią
Skrót tekstu: DyakDiar
Strona: 68
Tytuł:
Diariusz wiedeńskiej okazji
Autor:
Mikołaj Dyakowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki, relacje
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1717 a 1720
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1720
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef A. Kosiński, Józef Długosz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Ministerstwo Obrony Narodowej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
oprócz szkatuły, w której było około tysiąca Czerwonych złotych (ponieważ mój mąż swoję gotowiznę Koronie był pożyczył) z klejnotami. Srebrośmy zostawić musieli, i przebyliśmy mając przewodnika wspomnionego Masztalerza, i sługę Pana R-- szczęśliwie granicę. Dowiedzieliśmy się zaraz, że dobra nasze zajechano, i że za mną kilka mil w pogoń posłano. Jużeśmy byli w Inflantach, przecięż nie byłam jeszcze zupełnie bezpieczną. Książę koniecznie chciał mię mieć w swojej mocy. Stryj mój, który mię był do Szwecyj zawiozł, już nie żył, jam zaś nie wiedziała, którąbym sobie ziemię dla mego bezpieczeństwa i mieszkania obrać miała. Mój wierny Mentor
oprocz szkatuły, w ktorey było około tyśiąca Czerwonych złotych (ponieważ moy mąż swoię gotowiznę Koronie był pożyczył) z kleynotami. Srebrośmy zostawić musieli, i przebyliśmy maiąc przewodnika wspomnionego Masztalerza, i sługę Pana R-- szczęśliwie granicę. Dowiedzieliśmy śię zaraz, że dobra nasze zaiechano, i że za mną kilka mil w pogoń posłano. Iużeśmy byli w Inflantach, przećięż nie byłam ieszcze zupełnie bezpieczną. Xiążę koniecznie chćiał mię mieć w swoiey mocy. Stryi moy, ktory mię był do Szwecyi zawiozł, iuż nie żył, iam zaś nie wiedziała, ktorąbym sobie ziemię dla mego bezpieczeństwa i mieszkania obrać miała. Moy wierny Mentor
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 30
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
w łódce rogożowej na wodę puszczonego zachował, i wychował, którego potym in celiberationem Ludu Izraelskiego, do Króla Faraona posłał, i przez niego karami nieznośnymi tegoż Króla, z Państwem gromił. Dla rpzechodzącego Ludu tegoż, z niewoli Egipskiej, morze czerwone rozdwoił, i suche przeście Ludowi Izraelskiemu pozwolił, a Faraona w pogoń idącego na dnie morskim zatopił. Przez czterdzieści lat cudotwornie na puszczy żywił, od nieprzyjaciół bronił, i utrzymywał. Po śmierci zaś Aarona i Mojżesza, Jozuego Wodza w wierze mocnego postanowił; który dla przejścia Arki Świętej i z Ludem Izraelskim, Jordan rzekę napół rozdwoił, Jerychi, Hai, Gabaon, Kafira, Berot
w łodce rogożowey ná wodę puszczonego záchował, y wychował, ktorego potym in celiberationem Ludu Jzráelskiego, do Krola Fáraona posłał, y przez niego kárami nieznośnymi tegoż Krola, z Państwem gromił. Dla rpzechodzącego Ludu tegoż, z niewoli Egipskiey, morze czerwone rozdwoił, y suche przeście Ludowi Jzráelskiemu pozwolił, á Fáraona w pogoń idącego ná dnie morskim zátopił. Przez czterdzieści lát cudotwornie ná puszczy żywił, od nieprzyiacioł bronił, y utrzymywał. Po śmierci zaś Aárona y Moyżesza, Jozuego Wodza w wierze mocnego postánowił; ktory dla przeyścia Arki Swiętey y z Ludem Jzráelskim, Jordan rzekę nápoł rozdwoił, Jerychi, Hai, Gabaon, Kafira, Beroth
Skrót tekstu: GarczAnat
Strona: 184
Tytuł:
Anatomia Rzeczypospolitej Polskiej
Autor:
Stefan Garczyński
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1753
Data wydania (nie wcześniej niż):
1753
Data wydania (nie później niż):
1753
kary; niesłuszna albowiem, Bo jeślim nie ja nadała cię zdrowiem; Tedy o cobyś na mnie się miał schlubić, Nie znajdziesz przyczyn, z którychbyś chciał zgubić. Te, które w piersi biją na kształt młota, Ręce za tobą obracam sierota; I za dalekie Morskich ciągów trakty, W pogoń posyłam łez mych katarakty. Posyłam i te, co nie spadły jeszcze Z mej głowy włosy, i w których się pleszcze Zrzenica wodach, z twej przyczyny wszczętych Azali w gniewach zmiękczą cię zawziętych. Wróć flotę twoję, Ariadne prosi, Niech cię Tezeu, inszy wiatr przynosi: Wróć, a zmarłąli zastaniesz pod Niebem
káry; niesłuszna álbowiem, Bo ieślim nie ia nádáłá ćię zdrowiem; Tedy o cobyś ná mnie się miał zchlubić, Nie znaydźiesz przyczyn, z ktorychbyś chćiał zgubić. Te, ktore w pierśi biją ná kształt młotá, Ręce zá tobą obracam śierotá; Y zá dálekie Morskich ćiągow trákty, W pogoń posyłam łez mych kátárákty. Posyłam y te, co nie spádły ieszcze Z mey głowy włosy, y w ktorych się pleszcze Zrzenicá wodách, z twey przyczyny wszczętych Azali w gniewách zmiękczą ćię záwźiętych. Wroć flottę twoię, Aryádne prośi, Niech ćię Tezeu, inszy wiátr przynośi: Wroć, á zmárłąli zástániesz pod Niebem
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 140
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
eś. Powie ci Achiasz: Ty mnie powiedz coś Bogu zawinił, że milczy? JO. Wybacz mi znowu Panie, co rzekę: bo nie wiem Jako i słowa twoje mam tłumaczyć sobie: Nagłe też podziwienie to wemnie sprawuje, Ze i niewiem skąd począć. Na pierwszy znak woli Pańskiej skoczyłem w pogoń za Filistynami Znowu na rozkaz tudzież cofnąłem się w kroku Zawołany czekałem przy Królewskim boku. Przychodzącemu mówić niedałeś, na losyś Skinął, stanąć kazałeś: gdy losy wyjęto Achiasz zadumiały twarzy cerę zmienił; Ojciec oko zasępił: Król stanął jak wryty: Temu ręce zadrżały, z rąk losy wypadły;
eś. Powie ci Achiasz: Ty mnie powiedz coś Bogu záwinił, że milczy? JO. Wybacz mi znowu Pánie, co rzekę: bo nie wiem Jáko y słowá twoie mam tłumáczyć sobie: Nagłe też podziwienie to wemnie spráwuie, Ze i niewiem zkąd począć. Ná pierwszy znák woli Páńskiey skoczyłem w pogoń zá Filistynámi Znowu ná rozkaz tudzież cofnąłem się w kroku Záwołány czekałem przy Królewskim boku. Przychodzącemu mowić niedałeś, ná losyś Skinął, stánąć kazałeś: gdy losy wyięto Achiasz zádumiały twárzy cerę zmienił; Oyciec oko zásępił: Król stánął iák wryty: Temu ręce zádrżáły, z rąk losy wypádły;
Skrót tekstu: JawJon
Strona: 8
Tytuł:
Jonatas
Autor:
Stanisław Jaworski
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1746
Data wydania (nie wcześniej niż):
1746
Data wydania (nie później niż):
1746
posyłam, do którego więcej nie przydaję, tylko to, że imp. podskarbi nadw. wpadł tu w wielką inwidią u pana et praecipue domum Lubomirscianam, a to z tej okazji, że będąc na podjeździe 6 praesentis, którego się ultronee naparł, mając tak blisko o tej tatarskiej gonitwie wiadomość, z dziesiątkiem chorągwi w pogoń nie skoczył i że tak lekki, z 40 ludzi, podjazd wyprawił na ten ogień, któremu nie mogli resistere; który invidebat imp. marszałkowi nadw., kiedy go na pierwszy podjazd z 30 chorągwi komenderowano, którego prędko wrócono, czego teraz żałuje, boby był napadł na tych Tatarów przed Dniestrem albo nad Prutem
posyłam, do którego więcej nie przydaję, tylko to, że jmp. podskarbi nadw. wpadł tu w wielką inwidią u pana et praecipue domum Lubomirscianam, a to z tej okazyjej, że będąc na podjeździe 6 praesentis, którego się ultronee naparł, mając tak blisko o tej tatarskiej gonitwie wiadomość, z dziesiątkiem chorągwi w pogoń nie skoczył i że tak lekki, z 40 ludzi, podjazd wyprawił na ten ogień, któremu nie mogli resistere; który invidebat jmp. marszałkowi nadw., kiedy go na pierwszy podjazd z 30 chorągwi komenderowano, którego prędko wrócono, czego teraz żałuje, boby był napadł na tych Tatarów przed Dniestrem albo nad Prutem
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 228
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958