za czasów onych Wojewodów popsował/ głośno otym Kroniki świadczą. Potym Zbytek. Quae enim alia resciuiles furores peperit, quàm nimia felicitas? Azaż nie wymyślne bankiety: nie kosztowne upominki: nie szaty drogie/ w ubóstwo ludzi naganiają: Bo którzy się w zbytku kochają/ ci zawsze gotowi co nowego zacząć/ czekają pogody/ nic nie opuszczając czymby zachwiać/ i tak zatrzasnąć Rzecząpospolitą/ abym tym co sobie ugonić mogli. Bo tacy miscere cuncta et priuata vulnera, Reipub: malis operire statuent. Upatrzył to dobrze/ że zbytek marami wszelkiej Rzeczypospolitej jest/ on sławny prawodawca Lacedemoński Likurgus/ i dla tegoż aby tam nie był
zá czásow onych Woiewodow popsował/ głośno otym Kroniki świadczą. Potym Zbytek. Quae enim alia resciuiles furores peperit, quàm nimia felicitas? Azasz nie wymyślne bánkiety: nie kosztowne vpominki: nie száty drogie/ w vbostwo ludźi náganiáią: Bo ktorzy się w zbytku kocháią/ ći záwsze gotowi co nowego zácząć/ czekáią pogody/ nic nie opusczáiąc czymby záchwiać/ y ták zátrzasnąć Rzecząpospolitą/ ábym tym co sobie vgonić mogli. Bo tácy miscere cuncta et priuata vulnera, Reipub: malis operire statuent. Vpátrzył to dobrze/ że zbytek márámi wszelkiey Rzeczypospolitey iest/ on sławny prawodawcá Lácedemoński Lykurgus/ y dla tegoż aby tám nie był
Skrót tekstu: KunWOb
Strona: F4v
Tytuł:
Obraz szlachcica polskiego
Autor:
Wacław Kunicki
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615
on zamyśli, w dom mu przynaszają. Co wiekowi małemu i latom dziecinnym Przyzwoitszym igrzysku i myślom niewinnym, Co może być dalszymi płoty oddzielono, Jako to, co Cyprydzie złotej powierzono? Czym ona bawi męskie serca już dojrzałe, I małżeństwy wystawia domy okazałe. Atoli Sieniawskiemu prędzej niż jagody Wiek osypał, przypadły tak piękne pogody, Że serce swoje podał do rzeczy statecznych I nie ulękł się zażyć małżeńskich praw wiecznych. Nadobna nimfo! Królów starożytnych plemię, Kiedyś nam brała prawie gwiazdę ruskiej ziemie, Jakich ci winszowania Muzy nie działały? Jakimi cię pieśniami w niebo wystawiały? A tyś więc mądre ucho do ich mów skłaniała I przy chwale
on zamyśli, w dom mu przynaszają. Co wiekowi małemu i latom dziecinnym Przyzwoitszym igrzysku i myślom niewinnym, Co może być dalszymi płoty oddzielono, Jako to, co Cyprydzie złotej powierzono? Czym ona bawi męskie serca już dojrzałe, I małżeństwy wystawia domy okazałe. Atoli Sieniawskiemu prędzej niż jagody Wiek osypał, przypadły tak piękne pogody, Że serce swoje podał do rzeczy statecznych I nie ulękł się zażyć małżeńskich praw wiecznych. Nadobna nimfo! Królów starożytnych plemię, Kiedyś nam brała prawie gwiazdę ruskiej ziemie, Jakich ci winszowania Muzy nie działały? Jakimi cię pieśniami w niebo wystawiały? A tyś więc mądre ucho do ich mów skłaniała I przy chwale
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 89
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
kwaterze. Ta wiadomość prawie nas barziej strwożyła, niż ucieszyła. Wnosiliśmy, że w tym Małżeństwie w prawdzie jest dosyć miłości, lecz nie dosyć uwagi. W tym czasie posłaliśmy mu kilka set czerwonych złotych, żeby swoim okolicznościam tym lepiej mógł wygodzić. Obiecaliśmy mu, tak prędko go nawiedzić, jakby sposobniejsze pogody, i moje okoliczności pozwoliły, ponieważem córkę powiła. Jechaliśmy w następującej wiośnie do Hagi. Zastaliśmy dobrane stadło z naszego Karlsona i jego żony, którzy siebie byli godni. Marianna była wcale nadzwyczajnej urody. Była białą, mającą parę wielkich modrych i miłosnych oczu, które, tak się zdało, że się
kwaterze. Ta wiadomość prawie nas barziey ztrwożyła, niż ućieszyła. Wnosiliśmy, że w tym Małżeństwie w prawdzie iest dosyć miłośći, lecz nie dosyć uwagi. W tym czaśie posłaliśmy mu kilka set czerwonych złotych, żeby swoim okolicznośćiam tym lepiey mogł wygodzić. Obiecaliśmy mu, tak prętko go nawiedzić, iakby sposobnieysze pogody, i moie okolicznośći pozwoliły, ponieważem corkę powiła. Jechaliśmy w następuiącey wiośnie do Hagi. Zastaliśmy dobrane stadło z naszego Karlsona i iego żony, ktorzy śiebie byli godni. Maryanna była wcale nadzwyczayney urody. Była białą, maiącą parę wielkich modrych i miłosnych oczu, ktore, tak śię zdało, że śię
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 45
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
przedtym słynęło/ zowią je Lizboną: Skąd po Sebastianie ostatecznym Królu Portugalskie królestwo na piątym Karolu Opadło Sukcesją: pod pretekstem który Filip tedy syn jego panował mu wtóry.
Patrząc na położenie i żyżność powiatu Miasta tego/ zda się tak/ że wszystkiemu światu Jedno samo panuje. Takie ma wygody Ziemią i Oceanem/ tak zdrowe pogody Nieba zawsze jasnego/ i temperujące Powietrza tam żarliwe/ i słońca gorące Od Morza Etezje/ jakoby to rajem Wszytkich było rozkoszy/ i Elizów krajem Niegdy błogosławionych/ kształtem zaś budynków/ I ulic/ i szerokich wspaniałością rynków/ Portów/ Cyrków/ Pałaców/ i miejsc pospolitych Z żadnym nieporownane. Gdzie po znamienitych Widzieć wszędy
przedtym słynęło/ zowią ie Lizboną: Skąd po Sebástyánie ostátecznym Krolu Portugálskie krolestwo ná piątym Károlu Opadło sukcessyą: pod pretextem ktory Philip tedy syn iego pánował mu wtory.
Pátrząc ná położenie y żyżność powiátu Miástá tego/ zda się ták/ że wszystkiemu świátu Iedno samo pánuie. Tákie ma wygody Ziemią y Oceánem/ tak zdrowe pogody Niebá záwsze iásnego/ y temperuiące Powietrza tám żárliwe/ y słoncá gorące Od Morzá Etezye/ iákoby to ráiem Wszytkich było roskoszy/ y Elizow kráiem Niegdy błogosłáwionych/ kształtem záś budynkow/ Y ulic/ y szerokich wspániałością rynkow/ Portow/ Cyrkow/ Páłácow/ y mieysc pospolitych Z żadnym nieporownáne. Gdzie po známienitych Widzieć wszędy
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 1
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
pomnieć mogę, Które się z tobą gotowały w drogę. Po tyle razy, miłym przytuleniem Ściskałeś szyję swoim obłapieniem, I dziękując mi za wierne kochanie, Nad zwyczaj było twoje całowanie. Mieszałeś i łzy, przy wdzięcznym obłapie, Którymi twoja twarz, i moja, skapie, Zaląc; żeć ciche niebieskie pogody Skłonne w żeglugę ułożyły wody. I obracając nawy w morze nosem, Toś wyrzekł wielkim, i ostatnim głosem; Filli kochana, bądź cierpliwa, aże Twój Demofoon z drogić się pokaże. A jakoż mam być? jako tego czekać? Coś śmiał; abyś mię nie widział; uciekać, I nie
pomnieć mogę, Ktore się z tobą gotowáły w drogę. Po tyle rázy, miłym przytuleniem Sćiskałeś szyię swoim obłápieniem, Y dźiękuiąc mi zá wierne kochánie, Nád zwyczay było twoie cáłowánie. Mieszałeś y łzy, przy wdźięcznym obłápie, Ktorymi twoiá twarz, y moiá, skápie, Zaląc; żeć ćiche niebieskie pogody Skłonne w żeglugę ułożyły wody. Y obracáiąc náwy w morze nosem, Toś wyrzekł wielkim, y ostátnim głosem; Filli kochána, bądź ćierpliwa, áże Twoy Demofoon z drogić się pokaże. A iákoż mam bydź? iáko tego czekáć? Coś śmiał; ábyś mię nie widźiał; ućiekać, Y nie
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 20
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
tej tam wszytkiej stronie Boholu/ jest więcej niż trzy tysiące Chrześcijan: zprzodku tylko ich było ośm set/ a teraz za błogosławieństwem Pańskim/ dało się ich ochrzcić dwa tysiąca i trzy sta.
Z drugiego zaś miejsca/ które jeden kapłan na mały czas nawiedzał/ tenże pisze/ co tam sprawił. Takie są pogody niebieskie/ których Pan Bóg tym ludziom nazwanym Tobingonom nażycza; i taka jest obfitość podarków których udziela/ że nie śmiem stąd odjachac/ a roboty tak szczęśliwie zaczętej zaniechać. Kościół poranu i wieczor pełen bywa/ i nie można rzecz/ żeby kto z nich jeść odszedł choć potrzebuje: a zdaleka musiałby sobie
tey tám wszytkiey stronie Boholu/ iest więcey niż trzy tyśiące Chrześćian: sprzodku tylko ich było ośm set/ á teraz zá błogosłáwieństwem Páńskim/ dáło się ich ochrzćić dwá tyśiącá y trzy stá.
Z drugiego záś mieyscá/ ktore ieden kápłan ná máły czás náwiedzał/ tenże pisze/ co tám spráwił. Tákie są pogody niebieskie/ ktorych Pan Bog tym ludźiom názwánym Tobingonom náżycza; y táka iest obfitość podárkow ktorych udźiela/ że nie śmiem stąd odiáchác/ á roboty ták szczęśliwie záczętey zániecháć. Kośćioł poránu y wieczor pełen bywa/ y nie można rzecz/ żeby kto z nich ieść odszedł choć potrzebuie: á zdáleká muśiałby sobie
Skrót tekstu: WaezList
Strona: 56.
Tytuł:
List roczny z wysep Philippin
Autor:
Francisco Vaez
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
, 30 V 1693
Hora undecima szczęśliwie P. Bóg rozwiązał księżnę im. dobrodziejkę marszałkową nadw. kor.; dziś in praesentia królowej im., księżnej im. dobrodziejki imp. kaliskiej i czerniehowskiej wojewodzinej, imp. podkoniuszynej kor. syna powiła z wielką radością wszystkich. 11 a W Warszawie, 2 VI 1693
Tu pogody piękne się zaczęły od kilku dni, ale najpiękniejszy illuxit dzień 30 maja, bo królewiczowa im. zaraz po południu córkę powiła i przyniosła pociechę królestwu ichm. ex benedictionibus Dei, że vident filios filiorum. Tegoż dnia z rana księżna imp. marszałkowa nadw. porodziła syna.
Wczora w Górze memorandus stał się casus.
, 30 V 1693
Hora undecima szczęśliwie P. Bóg rozwiązał księżnę jm. dobrodziejkę marszałkową nadw. kor.; dziś in praesentia królowej jm., księżnej jm. dobrodziejki jmp. kaliskiej i czerniehowskiej wojewodzinej, jmp. podkoniuszynej kor. syna powiła z wielką radością wszystkich. 11 a W Warszawie, 2 VI 1693
Tu pogody piękne się zaczęły od kilku dni, ale najpiękniejszy illuxit dzień 30 maja, bo królewicowa jm. zaraz po południu córkę powiła i przyniosła pociechę królestwu ichm. ex benedictionibus Dei, że vident filios filiorum. Tegoż dnia z rana księżna jmp. marszałkowa nadw. porodziła syna.
Wczora w Górze memorandus stał sie casus.
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 241
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
ewentów zbliża się; tym dalej od ściencyj i pewności oddala się. Potym mówi Imieniem Filozofa: Pozwalam, iż Matematyk wątpliwie około rzeczy partykularnych opowiada: gdyby jednak Matematykowi (nie godziło) się przepowiadać o rzeczach partykularnych, cóż mu tedy prognostykować zostawiono? ponieważ i Chłopi z Księżyca i Słońca długich obserwacyj, jutrzejsze deszcze albo pogody przepowiadają także wiatry od której strony wiać mają, etc. Jeżeli albowiem ci o tych rzeczach partykularnych prognostykują; za cóż Astrologowie o nie których rzeczach przyszłych w osobliwości obwieszczać niemają? Tak albowiem Medycy, lubo ogólnie o wszytkych chorobach piszą, w singularności jednak o każdej dosyć subtelnie trutinują i rozważają. Ciż sami przepowiadają
ewentow zbliża się; tym daley od sciencyi y pewnośći oddala się. Potym mowi Imieniem Filozofa: Pozwalam, iż Matematyk wątpliwie około rzeczy partykularnych opowiáda: gdyby iednak Mátematykowi (nie godźiło) się przepowiádáć o rzeczách partykularnych, coż mu tedy prognostykowáć zostáwiono? ponieważ y Chłopi z Xiężycá y Słońcá długich obserwacyi, iutrzeysze deszcze álbo pogody przepowiadáią tákże wiátry od ktorey strony wiáć máią, etc. Ieżeli álbowiem ći o tych rzeczach partykularnych prognostykuią; zá coż Astrologowie o nie ktorych rzeczách przyszłych w osobliwośći obwieszczáć niemáią? Ták álbowiem Medycy, lubo ogolnie o wszytkych chorobách piszą, w singularnośći iednak o kożdey dosyć subtelnie trutinuią y rozważáią. Ciż sami przepowiádáią
Skrót tekstu: DuńKal
Strona: Pv
Tytuł:
Kalendarz polski i ruski na rok pański 1741
Autor:
Stanisław Duńczewski
Drukarnia:
Paweł Józef Golczewski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
kalendarze
Tematyka:
astrologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1741
Data wydania (nie wcześniej niż):
1741
Data wydania (nie później niż):
1741
rekognoscencyją w trzysta koni Guidem naprzejazdkę nic niemowiąc kazał otrąbić żeby na zajutrz gotowość była wszelka i wsiadać na kon. Juzesmy tedy niezapomnieli olepszem porządku bo się kazało i w sakwy czeladzi nabrać ad victum i tak jechali w pewnym miejscu odcieni lód siekierami co było morze jeszcze zbrzega niepuściło lubo było niebardzo zimno i pogody były piękne tu zdrugą stronę dragonija także uczynili a stało się to w lot że Niewiedzieli praesidiaryj azesmy już nadrugim lądzie byli bo sobie siedzieli w Mieście i po wsiach było pływać jako na pragę z Warszawy ale w pojsrodku tedy od nogi było miejsce takie gdzie kon zgruntował i mógł odpocząc bo było takiego miejsca
recognoscencyią w trzysta koni Guidem naprzeiazdkę nic niemowiąc kazał otrąbić zeby na zaiutrz gotowość była wszelka y wsiadac na kon. Iuzesmy tedy niezapomnieli olepszęm porządku bo się kazało y w sakwy czeladzi nabrać ad victum y tak iechali w pewnym mieyscu odcieni lod siekierami co było morze ieszcze zbrzega niepusciło lubo było niebardzo zimno y pogody były piękne tu zdrugą stronę dragoniia także uczynili a stało się to w lot że Niewiedzieli praesidiarij azesmy iuz nadrugim lądzie byli bo sobie siedzieli w Miescie y po wsiach było pływać iako na pragę z Warszawy ale w poysrodku tedy od nogi było mieysce takie gdzie kon zgruntował y mogł odpocząc bo było takiego mieysca
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 61v
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688
daje, że i sreber kościelnych nie żałuje, że i prywatni ludzie składają wielkie sumy - a na cóż się to zejdzie? By też i dano potem, już te konie, co pozdychały i pozdychają, pewnie nie zmartwychwstaną. Bóg widzi, że i człowiek umiera tysiąc razy na dzień, uważając tak szczęśliwe okazje, pogody tak śliczne; bo tu gorąca teraz daleko większe niżeli u nas podczas kanikuły. Cokolwiekeśmy hazardowali, uczyniliśmy to wszystko w nadzieję obietnicy Ojca św., a teraz żałośnie nam tylko wzdychać Przychodzi, patrząc na ginące wojsko nasze, nie od nieprzyjaciela, ale od największych, którzy by nam być powinni, przyjaciół naszych
daje, że i sreber kościelnych nie żałuje, że i prywatni ludzie składają wielkie sumy - a na cóż się to zejdzie? By też i dano potem, już te konie, co pozdychały i pozdychają, pewnie nie zmartwychwstaną. Bóg widzi, że i człowiek umiera tysiąc razy na dzień, uważając tak szczęśliwe okazje, pogody tak śliczne; bo tu gorąca teraz daleko większe niżeli u nas podczas kanikuły. Cokolwiekeśmy hazardowali, uczyniliśmy to wszystko w nadzieję obietnicy Ojca św., a teraz żałośnie nam tylko wzdychać Przychodzi, patrząc na ginące wojsko nasze, nie od nieprzyjaciela, ale od największych, którzy by nam być powinni, przyjaciół naszych
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 529
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962