ci kontenci, a ja żałośliwy?
Jeśli ogrodnik kwiateczkom bujności Dodając, grzędy z banie drobną rosą moczy, Zarazem sobie wspomnię łzy, które w żałości, Nie osychając, toczą moje oczy;
Jeśli też jeden szczepek sadzi w drugi Albo z nadzieją plonu zasiewa ogrody, Ja myślę: ten w nadziei — ty za swe posługi Ani łaski proś, ni czekaj nadgrody.
Dobranoc tedy, mój miły ogrodzie, Nie nawiedzę cię, mogę to ślubować śmiele, Aże miłość albo mnie puści po swobodzie, Albo mi miększe łoże gdzie pościele. ZAPUST
Zapuszczam zapust smutny i gdy świat szaleje Z wesołości, samemu mnie serce truchleje. Nie masz cię, dziewko
ci kontenci, a ja żałośliwy?
Jeśli ogrodnik kwiateczkom bujności Dodając, grzędy z banie drobną rosą moczy, Zarazem sobie wspomnię łzy, które w żałości, Nie osychając, toczą moje oczy;
Jeśli też jeden szczepek sadzi w drugi Albo z nadzieją plonu zasiewa ogrody, Ja myślę: ten w nadziei — ty za swe posługi Ani łaski proś, ni czekaj nadgrody.
Dobranoc tedy, mój miły ogrodzie, Nie nawiedzę cię, mogę to ślubować śmiele, Aże miłość albo mnie puści po swobodzie, Albo mi miększe łoże gdzie pościele. ZAPUST
Zapuszczam zapust smutny i gdy świat szaleje Z wesołości, samemu mnie serce truchleje. Nie masz cię, dziewko
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 23
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
spraw W. M mego Mciwego Pana i Dobrodzieja. Proszę uniżenię, abyś tę Angielską Szkołę, z Łaciny na Polskie przetlumaczoną przyjąć wdzięcznie raczył. Małyć wprawdzie podarunek, ale taki na którym wszelakiego niebezpieczeństwa około zdrowia bezpieczny szacunek zawisł, z tym właskę W. M. mego Mściwego Pana, jako napilniej oddaje uniżone posługi moje. W Krakowie, Dnia 27 Sierpnia, Roku 1640. Do Czytelnika.
NIe wstyz powrotu biegły i uczony. Czytelniku: a choć i na starość do Szkoły. A szkoły takiej gdzie sta[...] zdrowiu ludzkiemu potrzebny jest sztucznie, i poważnie wierszem opisany. Któremu służąc własnej rzeczy/ i ochraniając abym w czym nie
spraw W. M mego Mćiwego Páná y Dobrodźieiá. Proszę vniżenię, ábyś tę Angielską Szkołę, z Láćiny ná Polskie przetlumáczoną przyiąć wdźięcznie raczył. Małyć wprawdzie podárunek, ále táki ná ktorym wszelákiego niebezpieczenstwá około zdrowia bezpiecżny szácunek záwisł, z tym włáskę W. M. mego Mśćiwego Páná, iáko napilniey oddáie vniżone posługi moie. W Krákowie, Dniá 27 Sierpniá, Roku 1640. Do Czytelnika.
NIe wstyz powrotu biegły y vcżony. Czytelniku: á choć y ná stárość do Szkoły. A szkoły tákiey gdzie sta[...] zdrowiu ludzkiemu potrzebny iest sztucżnie, y powaznie wierszem opisány. Ktoremu służąc własney rzecży/ y ochrániáiąc ábym w cżym nie
Skrót tekstu: OlszSzkoła
Strona: A2v
Tytuł:
Szkoła Salernitańska
Autor:
Hieronim Olszowski
Drukarnia:
Walerian Piątkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1640
Data wydania (nie później niż):
1640
się wojewody i przednie kasztelany, także pp. duchowne i urzędniki koronne pokusić, których w liczbie jeszcze zostawa 51, do czego zda się być ta droga nie do końca niesposobna, żeby wszytkie wakancje senatorskie, ile się ich otworzy, zatrzymawać, zaś drugie senatory w ich potęgach nieznacznie okracać, one przez poselstwa postronne i posługi Rzpltej nakładne i tym podobne sprawy wątląc, drugich potężnych z potężnymi, możnych z możnemi spuszczając, więc w prawa i niepokoje nakładne, które też nie tuczą, one zaciągając. A tem czasem na to miejsce insze subiecta tractabilia sposobiwszy, one beneficiis Reipublicae jako najpotężniej umacniać, auctoritatem jem tak przez jawną familiaritatem swoję KiM.
się wojewody i przednie kasztelany, także pp. duchowne i urzędniki koronne pokusić, których w liczbie jeszcze zostawa 51, do czego zda się być ta droga nie do końca niesposobna, żeby wszytkie wakancye senatorskie, ile się ich otworzy, zatrzymawać, zaś drugie senatory w ich potęgach nieznacznie okracać, one przez poselstwa postronne i posługi Rzpltej nakładne i tym podobne sprawy wątląc, drugich potężnych z potężnymi, możnych z możnemi spuszczając, więc w prawa i niepokoje nakładne, które też nie tuczą, one zaciągając. A tem czasem na to miejsce insze subiecta tractabilia sposobiwszy, one beneficiis Reipublicae jako najpotężniej umacniać, auctoritatem jem tak przez jawną familiaritatem swoję KJM.
Skrót tekstu: CompNaprCz_III
Strona: 184
Tytuł:
Compendium naprawy Rzpltej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1606 a 1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
Wdzięk i słodkość języka sprawuje więc wiele. Jeśli niegdy Orfeusz, o zakład swój drogi Lutnią ujął pieszczoną twarde w ziemi Bogi, I onym zabawiwszy wdziękiem Persefonę, Utraconą z Erebu wywindował żonę, - O! i tyś nie inszemi ubieżał ponęty Serca wszystkich. A sam wprzód nimi pan pojętyJako wdzięcznie przyjmował zaraz twe posługi? Że czego za cały wiek nie wysłużył drugi, I tylko się spodziewał, tylko marzył sobie, Tu żadnych lat nie licząc dał tak prędko tobie, Aż do ludzkiej zazdrości, która z swej natury Na salty te wysokie tocząc wżrok ponury, Depraedicatio pokoju i twarzy dzisiejszej. Jugillatio obyczajna panów ekonomów. Efekt jego.
Wdzięk i słodkość języka sprawuje więc wiele. Jeżli niegdy Orfeusz, o zakład swój drogi Lutnią ujął pieszczoną twarde w ziemi Bogi, I onym zabawiwszy wdziękiem Persefonę, Utraconą z Erebu wywindował żonę, - O! i tyś nie inszemi ubieżał ponęty Serca wszystkich. A sam wprzód nimi pan pojętyJako wdzięcznie przyjmował zaraz twe posługi? Że czego za cały wiek nie wysłużył drugi, I tylko się spodziewał, tylko marzył sobie, Tu żadnych lat nie licząc dał tak prędko tobie, Aż do ludzkiej zazdrości, która z swej natury Na salty te wysokie tocząc wżrok ponury, Depraedicatio pokoju i twarzy dzisiejszej. Jugillatio obyczajna panów ekonomów. Effekt jego.
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 130
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
sen odbieżał kościanymi wroty, Ukoiwszy na chwilę serdeczne kłopoty. 768. Przeprosiny.
O pięknej matki, o coro piękniejsza! Ozdobo wieku swego najprzedniejsza, Czoło wszytkich nimf, jedyna Dianno, Przezacna Anno!
Jeżelić moje w pamięci zostają Uprzejme chęci, jeśli jaką mają Wagę, czynione przez ten czas tak długi Wierne posługi,
Posłuchaj proszę tej mojej obrony, Z którą ja stawam jako obwiniony Przed twój trybunał, chcąc uznać mej sprawy Dekret łaskawy.
Który że mi już według myśli padnie, Z tych przyczyn sobie obiecuję snadnie, Wprzód iż sam sędzia bliższy do litości Niż do srogości.
Potym, że wszędzie zna fawor ta sprawa, Kiedy
sen odbieżał kościanymi wroty, Ukoiwszy na chwilę serdeczne kłopoty. 768. Przeprosiny.
O pięknej matki, o coro piękniejsza! Ozdobo wieku swego najprzedniejsza, Czoło wszytkich nimf, jedyna Dyanno, Przezacna Anno!
Jeżelić moje w pamięci zostają Uprzejme chęci, jeśli jaką mają Wagę, czynione przez ten czas tak długi Wierne posługi,
Posłuchaj proszę tej mojej obrony, Z ktorą ja stawam jako obwiniony Przed twoj trybunał, chcąc uznać mej sprawy Dekret łaskawy.
Ktory że mi już według myśli padnie, Z tych przyczyn sobie obiecuję snadnie, Wprzod iż sam sędzia bliższy do litości Niż do srogości.
Potym, że wszędzie zna fawor ta sprawa, Kiedy
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 255
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
, w czym jej wiek uszkodził, Rymem nagrodził.
I ty, cna Anno, w tym tusz dobrze sobie, Że takąż sławę wieki winny tobie, Gdy im twe poda wdzięki osobliwe Pióro życzliwe.
A przetoż kochać racz sługę twojego, Któryć na dowód serca powolnego Krew, zdrowie, mienie, honor i posługi Zapisał w długi. 769. Do Wenery.
Matko miłości, Paphu wdzięcznego królowa, Która cieszysz serce moje, Gdzieżby mi się na takie zdobyć kędy słowa, Że bym godnie mógł wynieść wielkie łaski twoje! Ale niesposobność swoję Znając nieuczona głowa, Kiedy w słowa uboga, wypłacać wdzięcznością Będzie, tudzież należną ofiar powolnością
, w czym jej wiek uszkodził, Rymem nagrodził.
I ty, cna Anno, w tym tusz dobrze sobie, Że takąż sławę wieki winny tobie, Gdy im twe poda wdzięki osobliwe Pioro życzliwe.
A przetoż kochać racz sługę twojego, Ktoryć na dowod serca powolnego Krew, zdrowie, mienie, honor i posługi Zapisał w długi. 769. Do Wenery.
Matko miłości, Paphu wdzięcznego krolowa, Ktora cieszysz serce moje, Gdzieżby mi się na takie zdobyć kędy słowa, Że bym godnie mogł wynieść wielkie łaski twoje! Ale niesposobność swoję Znając nieuczona głowa, Kiedy w słowa uboga, wypłacać wdzięcznością Będzie, tudzież należną ofiar powolnością
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 258
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
nie miał, być nie rozumiem. A na ostatek, skromność przystojna, która wielce sprawy wszytkie zdobi, gdy na swym przestajesz, i to każdemu, jako Alkamenes zacny Telekrowi, Honestum est locupletem ex rationis, non libidinis praescripto viuere, z siebie wyczytać dajesz. Nie pragniesz, jako szpetny Critias diuitias Scopadú, za posługi swe, któreś zawsze Ojczyźnie wiernie odprawował; i dalej jesteś gotów: ale żeby tylko, Honos facti indicium, non meres esset. Obraz tedy ten, jako temu, z któregom malniąc, wzór brał, zupełną ochotą W. M. Miłościwy Panie ofiaruję, i zacnym imieniem W. M. poświęcam: nic nie
nie miał, być nie rozumiem. A na ostatek, skromność przystoyna, ktora wielce sprawy wszytkie zdobi, gdy na swym przestaiesz, y to każdemu, iáko Alkamenes zacny Telekrowi, Honestum est locupletem ex rationis, non libidinis praescripto viuere, z śiebie wyczytać daiesz. Nie pragniesz, iako szpetny Critias diuitias Scopadú, za posługi swe, ktoreś zawsze Oyczyznie wiernie odprawował; y daley iesteś gotow: ale żeby tylko, Honos facti indicium, non meres esset. Obraz tedy ten, iako temu, z ktoregom malniąc, wzor brał, zupełną ochotą W. M. Miłośćiwy Panie ofiaruię, y zacnym imieniem W. M. poświęcam: nic nie
Skrót tekstu: KunWOb
Strona: 8
Tytuł:
Obraz szlachcica polskiego
Autor:
Wacław Kunicki
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615
em/ abych urodzonemu klejnotu tego/ bez którego barzoby ubogim został/ w lewą podać nie miał. W lewą dlatego/ że Fortitudo in hostes w prawej usiadła; żebym i natury w tym tak radzącej usłuchał. Kto bowiem tak miałkiego rozumu/ aby do czego nasposobniejsza i najskłonniejsza jest/ i jakie odprawuje posługi/ jako cicha i na wszystko powolna/ upatrzywszy/ przyznać tego niechciał/ iż ona miłości/ pokoju/ zgody/ prawdziwym towarzystwem jest/ gdyż ta/ gdy prawa co złego robić chce/ jest hamulcem. Zaiste gdzie ludzkości/ łaskawości/ nie masz/ tam ni przyjaźni/ ni miłości/ a gdzie przyjaźni ani
em/ ábych vrodzonemu kleynotu tego/ bez ktorego bárzoby vbogim został/ w lewą podáć nie miał. W lewą dlatego/ że Fortitudo in hostes w práwey vśiádłá; żebym y nátury w tym ták rádzącey vsłuchał. Kto bowiem ták miáłkiego rozumu/ áby do czego nasposobnieysza y nayskłonnieysza iest/ y iákie odpráwuie posługi/ iáko ćicha y ná wszystko powolna/ vpátrzywszy/ przyznác tego niechćiał/ iż oná miłości/ pokoiu/ zgody/ prawdziwym towárzystwem iest/ gdyż tá/ gdy práwa co złego robić chce/ iest hámulcem. Záiste gdzie ludzkośći/ łáskáwośći/ nie mász/ tám ni przyiázni/ ni miłośći/ á gdzie przyiázni áni
Skrót tekstu: KunWOb
Strona: G3
Tytuł:
Obraz szlachcica polskiego
Autor:
Wacław Kunicki
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615
zawołani od Kapłanów, pod namioty chodzili, i Bogarodzicę wespół z nimi śpiewali: ale mało takich bywało, więcej tych którzy ani wiedzieli co to jest, ani wiedzieć chcieli. Ja do starego Żołnierza, starą pieśń niosę, w którym stare (nic niepochlebiam) obyczaje widzę. Żołdy twoje, któreś brał za krwawe posługi twoje, nie poginęły; nie są od marnotrawców pożarte, jako niektórych, którzy ani wiedzą co to grosz zachować; nigdy nic nie mają ani przed wojną, ani na wojnie, ani po wojnie. Znaczne zbiory twoje po Akademiach, po Szkołach, po Klasztorach; Boże daj szczęście/ Cny KAWALERZE i dalej. Brał
záwołáni od Kápłanow, pod namioty chodzili, y Bogárodzicę wespoł z nimi śpiewáli: ále máło tákich bywáło, więcey tych ktorzy áni wiedzieli co to iest, áni wiedzieć chćieli. Ia do stárego Zołnierzá, stárą pieśń niosę, w ktorym stáre (nic niepochlebiam) obyczáie widzę. Zołdy twoie, ktoreś brał zá krwáwe posługi twoie, nie poginęły; nie są od márnotrawcow pożárte, iáko niektorych, którzy áni wiedzą co to grosz záchować; nigdy nic nie máią áni przed woyną, áni ná woynie, áni po woynie. Znáczne zbiory twoie po Akádemiách, po Szkołách, po Klasztorách; Boże day szczęśćie/ Cny KAWALERZE y dáley. Brał
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 6
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
nie stanęło. I stąd ono ś. Marcin/ jako wspomina Seuerus Sulp. gdy płynącemu przez rzekę wężowi/ rozkazał był aby się nazad wrócił/ a on tak uczynił; ciężko westchnąwszy rzekł: Wężowie mię słuchają/ a ludzie nie słuchają. I na drugim miejscu/ u tegoż Sewera Postumianus, gdy podobne bestii posługi powiadał/ do Chrystusa się obróciwszy/ u którego i bydlęta mądre/ i bestie skromne: Twoje to są (rzecze) o Chryste/ cuda/ i na to wzdychamy/ iż Majestat twój bestie czują/ a ludzie się go nie boją. Na taką robotę posyła Bóg robotniki swoje/ które rozmaicie zowie pismo ś.
nie stánęło. I ztąd ono ś. Marćin/ iáko wspomina Seuerus Sulp. gdy płynącemu przez rzekę wężowi/ roskazał był áby się názad wroćił/ á on ták vczynił; ćięszko westchnąwszy rzekł: Wężowie mię słucháią/ á ludźie nie słucháią. I ná drugim mieyscu/ v tegoż Sewerá Posthumianus, gdy podobne bestyi posługi powiádał/ do Chrystusá się obroćiwszy/ v ktorego y bydlętá mądre/ y bestye skromne: Twoie to są (rzecze) o Chryste/ cudá/ y ná to wzdychamy/ iż Máiestat twoy bestye czuią/ á ludźie się go nie boią. Ná táką robotę posyła Bog robotniki swoie/ ktore rozmáićie zowie pismo ś.
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 62
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623