żołnierz: „Powróć się, nie chcę z ciebie sługi, Nie wziąłbym ja tej krowy, wziąłby mój brat drugi; Idźże, babo, do diabła, boć skóry wytrzepię. Dam ci krowę obuchem, kościów w skórę wlepię.” Na takie okropne złego ciury słowa Taka też, lub poszeptem, była moja mowa: „Bodajże cię haniebnie, hultaju, zabito, Bodaj za twe zasługi miałeś takie myto. Niech na cię sprawiedliwy sąd Boga mojego Surowością wyniknie, doznawaj ciężkiego.” Patrzajcież, co się z takim Wziętokrowskim stało. Jako mi się od pewnych tam słyszeć dawało. Zachorował a nagle
żołnierz: „Powróć się, nie chcę z ciebie sługi, Nie wziąłbym ja tej krowy, wziąłby mój brat drugi; Idźże, babo, do diabła, boć skóry wytrzepię. Dam ci krowę obuchem, kościów w skórę wlepię.” Na takie okropne złego ciury słowa Taka też, lub poszeptem, była moja mowa: „Bodajże cię haniebnie, hultaju, zabito, Bodaj za twe zasługi miałeś takie myto. Niech na cię sprawiedliwy sąd Boga mojego Surowością wyniknie, doznawaj ciężkiego.” Patrzajcież, co się z takim Wziętokrowskim stało. Jako mi się od pewnych tam słyszeć dawało. Zachorował a nagle
Skrót tekstu: SatStesBar_II
Strona: 734
Tytuł:
Satyr steskniony z pustyni w jasne wychodzi pole
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
i sieciarnie, I co królewski dwór uciech ogarnie. Nic tu nie wstępuj, ma król swoje sprawy I poważniejsze niż wiersze zabawy: Jako uśmierzać Chmielnickiego bunty,
Szwedzkie w przyjaźni zatrzymywać Zunty, Co z Moskwą czynić niestatecznej wiary, Skąd wojsku płacić, gdzie gromić Tatary. W lewo zaś miniesz słupek, co po trosze Poszeptem o nim wspomina Mazosze; Po tejże ręce i na tej połaci Święta Teresa Bogu śluby płaci, A za nią pałac podnosi swe dachy, Niezwykłe Polsce i złociste blachy, Wielkiego kiedyś kanclerza: o, gdyby Żył, tu byś mogła, lutni, bez pochyby Jako do swego wstąpić i bez mała W kupie
i sieciarnie, I co królewski dwór uciech ogarnie. Nic tu nie wstępuj, ma król swoje sprawy I poważniejsze niż wiersze zabawy: Jako uśmierzać Chmielnickiego bunty,
Szwedzkie w przyjaźni zatrzymywać Zunty, Co z Moskwą czynić niestatecznej wiary, Skąd wojsku płacić, gdzie gromić Tatary. W lewo zaś miniesz słupek, co po trosze Poszeptem o nim wspomina Mazosze; Po tejże ręce i na tej połaci Święta Teresa Bogu śluby płaci, A za nią pałac podnosi swe dachy, Niezwykłe Polszczę i złociste blachy, Wielkiego kiedyś kanclerza: o, gdyby Żył, tu byś mogła, lutni, bez pochyby Jako do swego wstąpić i bez mała W kupie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 74
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Oblubieńcu, dokąd szedł, z-kim też konwersuje, nie będzie mu się i wychylić bezpieczno. Dopieroż patrzanie jej zalecasz. Et vide, toć będzie nazbyt dozierała, czy tam kto Oblubieńcowi częgo nie przysłał? co ten, co ów czyni, i będzieli jeszcze ucha nakłaniała, ktoby, i co choć poszeptem mówił, sprzykrzy się czeladzi, i samemu Niebieskiemu Oblubieńcowi, i za posak wniesie poswary w-dom. Do tego, cóż i po tym, aby nakłoniła ucha, będą ją zwali krzywi główką. 5. DAWID PRZEDĆIĘ nie odwłócznie przyspiewuje: Audi Filia słuchaj, a patrz et vide, i nakłoń ucha twego
Oblubieńcu, dokąd szedł, z-kim też konwersuie, nie będźie mu się i wychylić beśpieczno. Dopieroż pátrzánie iey zálecasz. Et vide, toć będźie názbyt doźieráłá, czy tám kto Oblubieńcowi częgo nie przysłał? co ten, co ow czyni, i będźieli ieszcze vchá nákłániałá, ktoby, i co choć poszeptem mowił, zprzykrzy się czeladźi, i samęmu Niebieskiemu Oblubieńcowi, i zá posak wnieśie poswáry w-dom. Do tego, coż i po tym, aby nákłoniłá vcha, będą ią zwáli krzywi głowką. 5. DAWID PRZEDĆIĘ nie odwłocznie przyspiewuie: Audi Filia słuchay, á pátrz et vide, i nákłoń vchá twego
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 46
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
Filidzie zaniosą te słowa, które dziś smutna śle przez usta głowa: "Kto wesół, miłych kto zabaw zażywa – nigdy Damofon wesoły nie bywa. Lubo go miasto, lubo go spokojna trzyma wieś, lubo zabawka przystojna. Tu drzewa piękne liście rozkładają, tu nad jeziorem kwiateczki powstają, tu się pstrzą łąki, tu poszeptem nowym Zephyrus wieje po gaju dębowym. W pojśrzodku lasa, pod piękną jedliną nieprzeczerpane tu krynice płyną, tu swe przechadzki Krenides miewają, tu się po górach często przechadzają;
tu dworna Echo głośno się odzywa: «Kto wesół – nigdy Damofon nie bywa». Idę-li, kędy sowito rodzajne ogrody, kędy pszczółeczki
Filidzie zaniosą te słowa, które dziś smutna śle przez usta głowa: "Kto wesół, miłych kto zabaw zażywa – nigdy Damofon wesoły nie bywa. Lubo go miasto, lubo go spokojna trzyma wieś, lubo zabawka przystojna. Tu drzewa piękne liście rozkładają, tu nad jeziorem kwiateczki powstają, tu się pstrzą łąki, tu poszeptem nowym Zephyrus wieje po gaju dębowym. W pojśrzodku lasa, pod piękną jedliną nieprzeczerpane tu krynice płyną, tu swe przechadzki Krenides miewają, tu się po górach często przechadzają;
tu dworna Echo głośno się odzywa: «Kto wesół – nigdy Damofon nie bywa». Idę-li, kędy sowito rodzajne ogrody, kędy pszczółeczki
Skrót tekstu: WieszczSielGur
Strona: 46
Tytuł:
Sielanki albo Pieśni
Autor:
Adrian Wieszczycki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1634
Data wydania (nie wcześniej niż):
1634
Data wydania (nie później niż):
1634
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory poetyckie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Anna Gurowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2001
trzeba, Jeśli wieczystą pragnie sławą dosiądź nieba, Raz jako się wielkiemu wystrzegać mężowi Tych, co cielesnem żądzom służą i brzuchowi.
LXXX
Jeszcze i to nadobna Kasandra wyszyła, Jak go na kardynalstwo cnota wywyższyła: Już w konsystorzu siedzi, już na mądrość jego Zdumiewa się powaga Rzymu budownego. „Co mniemasz - jeden mówi poszeptem drugiemu - Nie godzienliby światu panować wszytkiemu? O gdyby jego Piotrów płaszcz otoczył cnoty, Szczęśliwe mielibyśmy lata i wiek złoty!”
LXXX
Na drugiej części widać młodziana dzielnego Zabawy przyzwoite urodzeniu jego: Tu zjadłą niedźwiedzicę z Krępakowej góry Pędzi, tu z żółtej każe lwa odzierać skóry; Tu w ostrowach gęściejszych, zemknąwszy
trzeba, Jeśli wieczystą pragnie sławą dosiądz nieba, Raz jako się wielkiemu wystrzegać mężowi Tych, co cielesnem żądzom służą i brzuchowi.
LXXX
Jeszcze i to nadobna Kassandra wyszyła, Jak go na kardynalstwo cnota wywyszszyła: Już w konsystorzu siedzi, już na mądrość jego Zdumiewa się powaga Rzymu budownego. „Co mniemasz - jeden mówi poszeptem drugiemu - Nie godzienliby światu panować wszytkiemu? O gdyby jego Piotrów płaszcz otoczył cnoty, Szczęśliwe mielibyśmy lata i wiek złoty!”
LXXX
Na drugiej części widać młodziana dzielnego Zabawy przyzwoite urodzeniu jego: Tu zjadłą niedźwiedzicę z Krępakowej góry Pędzi, tu z żółtej każe lwa odzierać skóry; Tu w ostrowach gęściejszych, zemknąwszy
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 385
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
ile mógł ochraniał/ I skronie szkarłatwym kołpakiem zasłaniał. Lub co go służka strzygał/ dojźrzał jego sromu. Tej sprosności spuścić się nie śmiejąc nikomu/ A chcąc wybłokać/ ani zmilczeć mogąc o tym; Idzie/ i kopa w ziemi duczajkę; a potym A uszema swego pana wypatrzył/ jakimi Znać daje/ i poszeptem oznajmuje ziemi: Wskok zatym zasypuje Zjawioną nowinę: CHyłkiem umyka nawet/ zagrzebszy dołczynę. Las tam gęsty powiewną trciną jął przystawać; A ten w roku zupełnym/ gdzie począł dostawać/ Siewcę wydał: rzecz bowiem kłekcze pogrzebioną/ I uszy pańskie głosi/ ile wiatry wioną. Po zemście żegna Tmola/ i powietrzem śmiele Przepadszy
ile mogł ochrániał/ Y skronie szkárłatwym kołpakiem zásłániał. Lub co go służká strzygał/ doyźrzał iego sromu. Tey sprosnośći spuśćić się nie śmieiąc nikomu/ A chcąc wyblokáć/ áni zmilczeć mogąc o tym; Idźie/ y kopa w źiemi duczáykę; á potym A vszemá swego páná wypátrzył/ iákiemi Znáć dáie/ y poszeptem oznáymuie źiemi: Wskok zátym zasypuie ziáwioną nowinę: CHyłkiem vmyka náwet/ zágrzebszy dołczynę. Lás tám gęsty powiewną trćiną iął przystawáć; A ten w roku zupełnym/ gdźie począł dostáwáć/ Siewcę wydał: rzecz bowiem kłekcze pogrzebioną/ Y vszy páńskie głośi/ ile wiátry wioną. Po zemśćie żegna Tmolá/ y powietrzem śmiele Przepadszy
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 273
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
i myjał i galał) zataić tego nie mógł. Ten barwierz z oną tajemnicą, jako z jaką świerzbiączką tęskliw będąc, nie śmiejąc się jej zwierzyć nikomu, bo to gardłem pachnęło, a nie mogąc jej też w sobie dłużej chować, wyszedł na osobne miejsce i wykopał dołek nie wielki, a tam włożywszy usta, poszeptem, aby nikt nie usłyszał, wypowiedział onę tajemnicę mówiąc: uszy ośle ma król Midas. To uczyniwszy, zasypał hnet ziemią on wykopany dołek. Za czasem na onym miejscu urosła trzcina, którą gdy wiatr kołysał, wyrażała one słowa, które był balwierz zakopał, i tak się one uszy ośle po wszytkim świecie rozgłosiły.
i myjał i galał) zataić tego nie mógł. Ten barwierz z oną tajemnicą, jako z jaką świerzbiączką teskliw będąc, nie śmiejąc się jej zwierzyć nikomu, bo to gardłem pachnęło, a nie mogąc jej téż w sobie dłużej chować, wyszedł na osobne miejsce i wykopał dołek nie wielki, a tam włożywszy usta, poszeptem, aby nikt nie usłyszał, wypowiedział onę tajemnicę mówiąc: uszy ośle ma król Midas. To uczyniwszy, zasypał hnet ziemią on wykopany dołek. Za czasem na onym miejscu urosła trzcina, którą gdy wiatr kołysał, wyrażała one słowa, które był balwierz zakopał, i tak się one uszy ośle po wszytkim świecie rozgłosiły.
Skrót tekstu: GórnDem
Strona: 255
Tytuł:
Demon Socratis
Autor:
Łukasz Górnicki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1624
Data wydania (nie wcześniej niż):
1624
Data wydania (nie później niż):
1624
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła wszystkie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Piotr Chmielowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Salomon Lewental
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1886