żywy/
W niewiadome nóg opinać forgocze Aż musi; wniwecz/ co się uszamoce.
I ty gwoli zdrowiu/ Masz być pogotowiu.
Lekarstw Nohela/ i porady słuchać. A potym radzę/ i na zimną dmuchać.
Wprzód puszczadłem z stali/ (Któż się nie uzali.)
W zyłę cię zatnie; skąd krwie potok żyzny/ Wyciecze z tamtej dobrowolnej blizny.
Purgansy Syropy Po których masz wtropy.
Wsiąść na parepę/ tej co lipa sierci/ Sczęstej przejazdki aż się dusza wierci.
Niewspominąm wieże Choć cię nikt nie strzeże.
Nie tak jest przykra mężobójcy na dnie/ Jak tobie ją tu wysiedzieć niesnadnie.
Nuż napoje owe/ Meksykańskie
żywy/
W niewiádome nog opináć forgocze Aż muśi; wniwecz/ co się vszámoce.
Y ty gwoli zdrowiu/ Masz bydz pogotowiu.
Lekarstw Nohelá/ y porády słucháć. A potym rádzę/ y ná źimną dmucháć.
Wprzod puszczádłem z stali/ (Ktoż się nie vzali.)
W zyłę ćię zátnie; zkąd krwie potok żyzny/ Wyćiecze z támtey dobrowolney blizny.
Purgánsy Syropy Po ktorych masz wtropy.
Wśieść ná párepę/ tey co lipá śierći/ Zczęstey przeiazdki áż się duszá wierći.
Niewspominąm wieże Choć ćię nikt nie strzeże.
Nie ták iest przykra mężoboycy ná dnie/ Iák tobie ią tu wysiedźieć niesnádnie.
Nuż napoie owe/ Mexykáńskie
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 170
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
Sabe Mirraeque thura iungit Cassiamque cinamum Pretiosa dona fundit Dei minora donis. Sol iste mentis ardet Animaeque vita vivit Fontem hunc sitimus omnes Hunc aerera ciemus Hoc spiritu movemur Hoc rore terra cordis Gravatur et tepescit. Quid reddis huic colono Infructuosa tellus ?
10. Dobrodziejstwa boże.
Ktokolwiek deszcz leje mnogi Amomu bogatego, Kto balsam i potok drogi Nektaru sabejskiego, Mirry z kadzidłem zmieszane Cassje z cynamonem, Dary jego niezrownane Z niebieskich milionem. Bóg słońcem w umyśle świeci, Stąd żywot dusze mamy; Do zdroju pragnienie nieci Świętego; w nim dychamy, W nim się ruchamy, tą rosą Serca role skropione. Co też za owoc przyniosą Panu ziemie płone?
Sabae Mirraeque thura iungit Cassiamque cinamum Pretiosa dona fundit Dei minora donis. Sol iste mentis ardet Animaeque vita vivit Fontem hunc sitimus omnes Hunc aerera ciemus Hoc spiritu movemur Hoc rore terra cordis Gravatur et tepescit. Quid reddis huic colono Infructuosa tellus ?
10. Dobrodziejstwa boże.
Ktokolwiek deszcz leje mnogi Amomu bogatego, Kto balsam i potok drogi Nektaru sabejskiego, Mirry z kadzidłem zmieszane Cassye z cynamonem, Dary jego niezrownane Z niebieskich millionem. Bog słońcem w umyśle świeci, Ztąd żywot dusze mamy; Do zdroju pragnienie nieci Świętego; w nim dychamy, W nim się ruchamy, tą rosą Serca role skropione. Co też za owoc przyniosą Panu ziemie płone?
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 418
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, Na którą jadowniki I same krwawe przebierał gwoździki.
Oto baranek ukazany w krzaku Na miejsce twoje, mały Izaaku; Oto kierz zapalony Mojżeszów, w którym sam Bóg utajony.
Zmyśla Helikon, że mając przebite Nogi od ciernia, śliczna Afrodytę Zmieniła kwiat cierniowy I białym różom dała szkarłat nowy,
Ale bardziej jest tej krwie potok żyzny, Bo z każdej kropli, z każdej świeżej blizny, Z każdej najmniejszej rany Ogród nam pociech wywodzi różany.
Śliczna korono, którą przywdział sobie Wieczny król, muszą-ć ustąpić w ozdobie, Ustąpić w wielkiej cenie Perły wschodowe, indyjskie kamienie.
Tych kropel, które twoje zdobią ości, Słusznie-ć każda z gwiazd
, Na którą jadowniki I same krwawe przebierał gwoździki.
Oto baranek ukazany w krzaku Na miejsce twoje, mały Izaaku; Oto kierz zapalony Mojżeszów, w którym sam Bóg utajony.
Zmyśla Helikon, że mając przebite Nogi od ciernia, śliczna Afrodytę Zmieniła kwiat cierniowy I białym różom dała szkarłat nowy,
Ale bardziej jest tej krwie potok żyzny, Bo z każdej kropli, z każdej świeżej blizny, Z każdej najmniejszej rany Ogród nam pociech wywodzi różany.
Śliczna korono, którą przywdział sobie Wieczny król, muszą-ć ustąpić w ozdobie, Ustąpić w wielkiej cenie Perły wschodowe, indyjskie kamienie.
Tych kropel, które twoje zdobią ości, Słusznie-ć każda z gwiazd
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 214
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
gładkość traci. Patrz-że, Jagusiu, i miej oko na to, A luboś świeża i, kwitniesz jak lato, Czekaj swej zimy: i na cię mróz siwy I śnieg na warkocz spadnie urodziwy; Nie czekaj raczej, a jeśli siać a żyć W czas zawsze lepiej, umiej czasu zażyć, Który jak górny potok rączo płynie, A zawsze lepszy ten, co już pominie; Bo jako widzisz teraz oczywiście, Że mróz pozdejmał i kwiecie, i liście, Tak tobie ten kwiat, co podobny wiośnie, Na ślicznych wargach i jagodach rośnie, Spadnie, gdy cię czas zgrzybiały podetnie I twe ustąpią późnym latom kwietnie, A na miejsce
gładkość traci. Patrz-że, Jagusiu, i miej oko na to, A luboś świeża i, kwitniesz jak lato, Czekaj swej zimy: i na cię mróz siwy I śnieg na warkocz spadnie urodziwy; Nie czekaj raczej, a jeśli siać a żyć W czas zawsze lepiej, umiej czasu zażyć, Który jak górny potok rączo płynie, A zawsze lepszy ten, co już pominie; Bo jako widzisz teraz oczywiście, Że mróz pozdejmał i kwiecie, i liście, Tak tobie ten kwiat, co podobny wiośnie, Na ślicznych wargach i jagodach rośnie, Spadnie, gdy cię czas zgrzybiały podetnie I twe ustąpią późnym latom kwietnie, A na miejsce
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 258
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
na wieki sługą. POCAŁOWANIE
Kiedyś mi gęby, śliczna dziewko, dała, Dusza z ust moich w twoje przeleciała; Nie ujdziesz skargi
Na twe śliczne wargi, Że się bawią widomym zabojem; Drugi raz gęby Dawaj jak przez zęby: Smaczna-ć ona, ale się jej bojem.
Przypomnij sobie, że podczas tej sprawy Potok z warg moich przepuścił się krwawy, Co było znakiem, Że nieznacznym szlakiem Serce, gospoda krwie, wzięło rany I chciało szczerze Na twych warg papierze Zapisać, że im wiernie poddany.
Powiedz mi przecię, bo cię spytać muszę, Jeśliś do serca puściła mą duszę I jeśli temu Uwierzysz wszytkiemu, , , W
na wieki sługą. POCAŁOWANIE
Kiedyś mi gęby, śliczna dziewko, dała, Dusza z ust moich w twoje przeleciała; Nie ujdziesz skargi
Na twe śliczne wargi, Że się bawią widomym zabojem; Drugi raz gęby Dawaj jak przez zęby: Smaczna-ć ona, ale się jej bojem.
Przypomnij sobie, że podczas tej sprawy Potok z warg moich przepuścił się krwawy, Co było znakiem, Że nieznacznym szlakiem Serce, gospoda krwie, wzięło rany I chciało szczerze Na twych warg papierze Zapisać, że im wiernie poddany.
Powiedz mi przecię, bo cię spytać muszę, Jeśliś do serca puściła mą duszę I jeśli temu Uwierzysz wszytkiemu, , , W
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 289
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
czym on rozgniewany Takie jej śpiewał w odmianę nagany:
„Dokąd, sroga, uciekasz? Jeśli trochę poczekasz, Usłyszysz, że-ć te gaje I wszytek ten kraj o tę srogość łaje.
Słuchaj, jako krzykliwi I mnie nad cię życzliwi Drobni śpiewają ptacy: Godzien był wierny Tyrsis lepszej płacy.
Patrz, że potok strumienie Pędzi przez te kamienie, Aby nie patrzył, jako Szczerego sługę ważysz lada jako.
Same nawet owieczki Z przyczyny twej ucieczki Pastwiska nietykane Puszczają, nad twą złością zadumane.” PRZYJAŹŃ
Przyjacielem mię zowiesz, ba, i bratem, Ale ja, widzę, nie utyję na tem. Nic mi nie dajesz, choć
czym on rozgniewany Takie jej śpiewał w odmianę nagany:
„Dokąd, sroga, uciekasz? Jeśli trochę poczekasz, Usłyszysz, że-ć te gaje I wszytek ten kraj o tę srogość łaje.
Słuchaj, jako krzykliwi I mnie nad cię życzliwi Drobni śpiewają ptacy: Godzien był wierny Tyrsis lepszej płacy.
Patrz, że potok strumienie Pędzi przez te kamienie, Aby nie patrzył, jako Szczerego sługę ważysz lada jako.
Same nawet owieczki Z przyczyny twej ucieczki Pastwiska nietykane Puszczają, nad twą złością zadumane.” PRZYJAŹŃ
Przyjacielem mię zowiesz, ba, i bratem, Ale ja, widzę, nie utyję na tem. Nic mi nie dajesz, choć
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 351
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
i dużych ramiony Cyklopów Nie ruszą okopów. Sroższe lada rowy i ślepe fortyle, A niż moc okryta męstwu ich i sile, Przecie w ogień żywy, co serca, co chęci, Idą bez pamięci. Aż gdy ciały swemi doły wyrównają, Że głuche pod ziemią lochy zaszczekają, Już i Dam we trwodze. Jako potok który, Moskwa spada z góry. Tedy wesprą naszych, tedy spracowaną Zmięszają piechotę, gdzie ognistą raną Wajer urażony, gniew budzi w się krwawy, Przyszedłszy do sprawy. Wraz z boku junacy kwarciani poskoczą, I pierwej lekczejsze z jezdą harce stoczą, Że się jako duże o murowe ściany, Uderzą tarany. Ale ciężkim
i dużych ramiony Cyklopów Nie ruszą okopów. Sroższe lada rowy i ślepe fortyle, A niż moc okryta męstwu ich i sile, Przecie w ogień żywy, co serca, co chęci, Idą bez pamięci. Aż gdy ciały swemi doły wyrównają, Że głuche pod ziemią lochy zaszczekają, Już i Dam we trwodze. Jako potok który, Moskwa spada z góry. Tedy wesprą naszych, tedy spracowaną Zmięszają piechotę, gdzie ognistą raną Wajer urażony, gniew budzi w się krwawy, Przyszedłszy do sprawy. Wraz z boku junacy kwarciani poskoczą, I pierwej lekczejsze z jezdą harce stoczą, Że się jako duże o murowe ściany, Uderzą tarany. Ale ciężkim
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 16
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
tam niskiemu, Opalić je rozkaże, prócz Arcyszewskiemu Zamek górny, a Klasztor, poruczywszy pieczy Samymże Bernardynom, Bramy ubezpieczy, Mury, Wały, obroną. I tak rzekszy słowo: Jeden z-drugim umierać, czekali gotowo. Część WTÓRA
W-tymże się też Chmielnicki pokaże im z-góry Jako chmura burzliwa, abo potok który, Z-nieczystego Homolu, i Trackiej Rodopy Na Wiosnę spadający. Zarazże w-te tropy Miasto zewsząd oblegszy, do niego szturmuje, Z tąd jednak, gdy nie zdrowe powietrze przeczuje, I z Dział większych wytoczy próżne na wiatr razy, Miasta wrzeczy żałując tak zacznego skazy, I swoje mu powolność ofiarując przytym,
tam niskiemu, Opalić ie rozkaże, procz Arćiszewskiemu Zamek gorny, á Klasztor, poruczywszy pieczy Samymże Bernárdynom, Bramy ubespieczy, Mury, Wały, obroną. I ták rzekszy słowo: Ieden z-drugim umierać, czekali gotowo. CZESC WTORA
W-tymże sie też Chmielnicki pokaże im z-gory Iako chmura burzliwa, abo potok ktory, Z-nieczystego Homolu, i Thrackiey Rodopy Ná Wiosne spadaiący. Zarazże w-te tropy Miasto zewsząd oblegszy, do niego szturmuie, Z tąd iednak, gdy nie zdrowe powietrze przeczuie, I z Dział wiekszych wytoczy prożne ná wiatr razy, Miasta wrzeczy żałuiąc tak zacznego skazy, I swoie mu powolność ofiaruiąc przytym,
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 37
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
ze łzami moimi pomiary. Mniej pomocna i owa woda na me oczy, którą z swych źrzódeł hojnie Andromaches toczy. Wtąż i twoja, Jessyde, łaźnia nie pomoże, w której się zawsze kąpie łzawe nocne łoże; ani też owe krople, które przez post cały miasto chleba Twe siły słabe posilały; ani łez hojnych potok smutnej Magdaleny, który był u nóg Pańskich barzo wielkiej ceny; ani by ta fontana łzy moje otarła, co-ć, Pietrze, pod oczyma dwie brózdy podarła. Twej bym chciała, Nilusie, siedmiorakiej wody, którą pola napełniasz i egipckie brody, albo jako gdy Wodnik mając sejm z gwiazdami, swym aspektem
ze łzami moimi pomiary. Mniej pomocna i owa woda na me oczy, którą z swych źrzódeł hojnie Andromaches toczy. Wtąż i twoja, Jessyde, łaźnia nie pomoże, w której się zawsze kąpie łzawe nocne łoże; ani też owe krople, które przez post cały miasto chleba Twe siły słabe posilały; ani łez hojnych potok smutnej Magdaleny, który był u nóg Pańskich barzo wielkiej ceny; ani by ta fontana łzy moje otarła, co-ć, Pietrze, pod oczyma dwie brózdy podarła. Twej bym chciała, Nilusie, siedmiorakiej wody, którą pola napełniasz i egipckie brody, albo jako gdy Wodnik mając sejm z gwiazdami, swym aspektem
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 49
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
też jako deszcz straszył miasta w owe czasy, gdy Jowisz katafraktom otworzył tarasy: wierzchy dachów, wież gałki i kończyste skały morzem samym szerokim wszytkim się być zdały. Rada bym przemieniła w deszcz gwałtem płynący oczy moje i głowę w ocean szumiący; albo żeby z dwóch oczu zdrój płynął sowity i odwilżał jagody serca potok skryty, żeby nigdy nie oschły, chyba ażby sama osuszyła ostatnią kroplę śmierci tama. Szczęśliwsze kryształowe rodzaju wolnego nimfy, co mają członki ze szkła ciekącego. I wy także, żółwice, tęż fortunę macie, kiedy się więc w bagniste strugi przemieniacie. Czemuż też z ramion moich nie ciecze zdrój czysty i nie wzbudza
też jako deszcz straszył miasta w owe czasy, gdy Jowisz katafraktom otworzył tarasy: wierzchy dachów, wież gałki i kończyste skały morzem samym szerokim wszytkim się być zdały. Rada bym przemieniła w deszcz gwałtem płynący oczy moje i głowę w ocean szumiący; albo żeby z dwóch oczu zdrój płynął sowity i odwilżał jagody serca potok skryty, żeby nigdy nie oschły, chyba ażby sama osuszyła ostatnią kroplę śmierci tama. Szczęśliwsze krzyształowe rodzaju wolnego nimfy, co mają członki ze szkła ciekącego. I wy także, żołwice, tęż fortunę macie, kiedy się więc w bagniste strugi przemieniacie. Czemuż też z ramion moich nie ciecze zdrój czysty i nie wzbudza
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 49
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997