to ręce pieszczone, To już złote warkocze przez rymy uczone Na pamiątkę potomnym wiekom opisali, W czym oraz i swój bystry dowcip pokazali. Aż nawet broda z wąsem była tak szczęśliwa, Że ją wielkiego mistrza brzmi lutnia życzliwa. A o nosie ni wzmianki, jakby też to członek Był pośledni i jakby on nie był potomek Onego nosa, który gdzieś nad niebiosami Między innymi wszytkich rzeczy ideami Ma niepoślednie miejsce; owszem znamienicie Widzieć go tam, a ono na złotym pułpicie. Tamże zaraz przy brodzie i przy wąsie blisko Usiadło wieczne nosów śmiertelne bożysko Jeszcze na wyższym miejscu, tak iż zawsze z góry Z swych nieprzebranych studzien obfite likwory
Właśnie jako więc
to ręce pieszczone, To już złote warkocze przez rymy uczone Na pamiątkę potomnym wiekom opisali, W czym oraz i swoj bystry dowcip pokazali. Aż nawet broda z wąsem była tak szczęśliwa, Że ją wielkiego mistrza brzmi lutnia życzliwa. A o nosie ni wzmianki, jakby też to członek Był pośledni i jakby on nie był potomek Onego nosa, ktory gdzieś nad niebiosami Między innymi wszytkich rzeczy ideami Ma niepoślednie miejsce; owszem znamienicie Widzieć go tam, a ono na złotym pułpicie. Tamże zaraz przy brodzie i przy wąsie blizko Usiadło wieczne nosow śmiertelne bożysko Jeszcze na wyższym miejscu, tak iż zawsze z gory Z swych nieprzebranych studzien obfite likwory
Właśnie jako więc
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 385
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
w troskach mych nadzieje, Dla ciebie serce me najbarziej mdleje, Synu kochany, Jużeś zimany. Już twej niestetyż krwie niewinnej chciwy Ma cię w swych ręku nieprzyjaciel mściwy, Więzienieś swego Już poddanego.
Próżno nieboże wzroku szerokiego Powagą straszysz zdrajcę okrutnego, Próżno mu grozisz, Próżno się srożysz, Jako więc lwice potomek wspaniały Na myśliwego wzrok obraca śmiały, Choć z żadnej strony Niema obrony. Złoż przeszłe myśli, a w tak gorzkim czesie Weź te, które los okrutny przyniesie. Ciężka odmiana Niewolnik z pana. A jeszcze taki, że już do stolice, Z której dziś twoi zrzuceni rodzice, Już do własnego Dziedzictwa twego
w troskach mych nadzieje, Dla ciebie serce me najbarziej mdleje, Synu kochany, Jużeś zimany. Już twej niestetyż krwie niewinnej chciwy Ma cię w swych ręku nieprzyjaciel mściwy, Więzienieś swego Już poddanego.
Prożno nieboże wzroku szerokiego Powagą straszysz zdrajcę okrutnego, Prożno mu grozisz, Prożno się srożysz, Jako więc lwice potomek wspaniały Na myśliwego wzrok obraca śmiały, Choć z żadnej strony Niema obrony. Złoż przeszłe myśli, a w tak gorzkim czesie Weź te, ktore los okrutny przyniesie. Ciężka odmiana Niewolnik z pana. A jeszcze taki, że już do stolice, Z ktorej dziś twoi zrzuceni rodzice, Już do własnego Dziedzictwa twego
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 436
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
zawieszony Straszył kark choć w purpurę świetną obleczony, Jako tego, który już zapędzoną nogą Leci na kark zginiony niepobożną drogą, Nieuśpione katuje i dręczy sumnienie, Czego i swej najbliższej nie zwierzy się żenie. 698. Horatianum (Carm. III, 2).
W nędzy i w niedostatku, zaraz w młodym lecie Niewyrodny potomek niech zawsze w namiecie, Niechaj pod niebem twardy swój żywot prowadzi A w polu dużym drzewcem o piersi zawadzi Wściekłego najezdnika. Tak nań wylękniona Z zamku poglądać będzie tyranowa żona, Wzdychając: o gdybyż mój boju niewiadomy Mąż nie napadł na tego, co to zajuszony I niepohamowany jako lew srożeje A nieuchronną ręką krwie
zawieszony Straszył kark choć w purpurę świetną obleczony, Jako tego, ktory już zapędzoną nogą Leci na kark zginiony niepobożną drogą, Nieuśpione katuje i dręczy sumnienie, Czego i swej najbliższej nie zwierzy się żenie. 698. Horatianum (Carm. III, 2).
W nędzy i w niedostatku, zaraz w młodym lecie Niewyrodny potomek niech zawsze w namiecie, Niechaj pod niebem twardy swoj żywot prowadzi A w polu dużym drzewcem o piersi zawadzi Wściekłego najezdnika. Tak nań wylękniona Z zamku poglądać będzie tyranowa żona, Wzdychając: o gdybyż moj boju niewiadomy Mąż nie napadł na tego, co to zajuszony I niepohamowany jako lew srożeje A nieuchronną ręką krwie
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 438
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
ze mną nie wygasła/ ale żebym ją mógł i po śmierci mojej/ grata recordationis memoria w sercach W. M. continuare, przywiódłszy W M. M. przez zachęcenie i zezwolenie moje do wolnej Elekcji/ która tylko za żywota mojego wolna być może. Egzaminując się bowiem sam z siłami moimi ultimus Familiae Jagellonis Potomek czymbym mógł to continuatum w Domu moim imperium odwdzięczyć; nie znajduję nic skuteczniejszego nad tę moję Propozycją/ na którą mogę rzec bezpiecznie: Popule mi quid ampliùs facere tibi potui, et non feci? Niech przytym Bóg będzie świadkiem/ że żadnej prywaty w tym nie upatruję mojej. Bo ja per legem mortalitatis omnia mea
ze mną nie wygásłá/ ale żebym ią mogł i po śmierći moiey/ grata recordationis memoria w sercach W. M. continuare, przywiodszy W M. M. przez záchęcenie i zezwolenie moie do wolney Elekcyey/ ktora tylko zá żywotá moiego wolna być może. Eksaminuiąc się bowiem sam z śiłámi moimi ultimus Familiae Jagellonis Potomek czymbym mogł to continuatum w Domu moim imperium odwdźięczyć; nie znayduię nic skutecznieyszego nad tę moię Propozycyą/ na ktorą mogę rzec bespiecznie: Popule mi quid ampliùs facere tibi potui, et non feci? Niech przytym Bog będźie świádkiem/ że żadney prywaty w tym nie upátruię moiey. Bo ia per legem mortalitatis omnia mea
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 2
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
z Olbrzymskiej krwie, nastało było okrutne i niezbożne potomstwo, które sprawami swymi niecnotliwymi gniew Boży przeciwko sobie pobudzało: Bóg wielkiego zuchwalstwa i złości, której ludzie pełni byli, już dalej scierpieć nie mogąc, na Sem zwołał Niebiany, aby z nimi radził o wytraceniu narodu ludzkiego. Powieść Siódma.
A Co gdy Ociec Saturna Potomek wielkiego Sam obaczył/ z swojego Zamku wysokiego/ Westchnął: i wspominając niewdzięczne potrawy Likaońskiego stołu/ a prze świeżość sprawy Jeszcze nie ogłoszone/ głębokie w tej mierze Zamysły/ i Jowisza godne gniewy bierze/ I rady swej zwoływa: Jakoż ci co beli Wezwani/ bez mieszkania wszyscy się stawieli/ B Jest droga która
z Olbrzymskiey krwie, nástáło było okrutne y niezbożne potomstwo, ktore spráwámi swymi niecnotliwymi gniew Boży przećiwko sobie pobudzało: Bog wielkiego zuchwálstwá y złośći, ktorey ludzie pełni byli, iuż dáley zćierpieć nie mogąc, ná Sem zwołał Niebiány, áby z nimi rádził o wytráceniu narodu ludzkiego. Powieść Siodma.
A Co gdy Oćiec Sáturná Potomek wielkiego Sam obaczył/ z swoiego Zamku wysokiego/ Westchnął: y wspomináiąc niewdźięczne potrawy Lykáońskiego stołu/ á prze świeżość spráwy Ieszcze nie ogłoszone/ głębokie w tey mierze Zamysły/ y Iowiszá godne gniewy bierze/ Y rády swey zwoływa: Iákoż ći co beli Wezwáni/ bez mieszkániá wszyscy się stáwieli/ B Iest drogá ktora
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 13
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
/ Ważyłbym się gmachami zwać wielkiego Nieba. Tu gdy Bogowie w gmachu siedli marmurowym/ Wszechmocny wyższe miejsce sam wziąwszy/ Słonio- Berłem się podparł/ i trzy i cztery kroć swymi Na głowie kędzierzami zatrząsną srogimi/ Aże zatym i ziemia/ i okrąg niemały Morza/ i wszytkie gwiazdy okrutnie zadrżały. A Ociec Saturna potomek/Saturnowić Jupiter. Gruby błąd Pogański, że Boga (który złości ludzkie widział z nieba, i radził o wytraceniu ludzi) zowie potomkiem Saturnowym, to jest Jowiszem. Gdyż jako Saturnus, tak Jupiter, Neptunus i Pluto, synowie Saturnowi, ludźmi byli możnymi na świecie. Bóg sam prawdziwy o tym wytraceniu ludzi radził
/ Ważyłbym się gmáchámi zwáć wielkiego Niebá. Tu gdy Bogowie w gmáchu śiedli mármurowym/ Wszechmocny wyższe mieysce sam wźiąwszy/ Słonio- Berłem się podpárł/ y trzy y cztery kroć swymi Ná głowie kędźierzámi zátrząsną srogimi/ Aże zátym y źiemiá/ y okrąg niemáły Morzá/ y wszytkie gwiazdy okrutnie zádrżáły. A Oćiec Sáturná potomek/Sáturnowić Iupiter. Gruby błąd Pogáński, że Bogá (ktory złośći ludzkie widźiał z niebá, y rádźił o wytráceniu ludźi) zowie potomkiem Sáturnowym, to iest Iowiszem. Gdyż iako Sáturnus, tak Iupiter, Neptunus y Pluto, synowie Sáturnowi, ludźmi byli możnymi ná świećie. Bog sam prawdźiwy o tym wytraceniu ludźi rádźił
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 14
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
miotane Ręką męża/ w mężczyzny jest przekształtowane: A które znowu sama Niewiasta rzucała/ Z tego zaś rozmnożona żeńska płeć powstała. Stąd my twardym jesteśmy rodem/ i włożeni W prace/ stąd dowodzimy z czegośmy zrodzeni. A Do Cefizjiskich wód. Gefisus jest rzeka pod górą Parnassem. Przemian Owidyuszowych B Primeteowicz. Deukalion potomek Prometeusza. C Epimeteowna. Pyrrha córka Epimeteusza. D Tytanowna. Taż Pyrrha z rodu Tytanów poszła. Księgi Pierwsze. Argument Powieści Dwunastej.
PO Potopie, ziemia władzą i promieniami Słońca (które jest przyczyną rozmnażania się zwierząt i gadziny) przepalona, między innymi rzeczami drobniejszymi bestii bezrozumnych, Pytona też Smoka wielkiego i szkodliwego
miotáne Ręką mężá/ w mężczyzny iest przekształtowáne: A ktore znowu sámá Niewiástá rzucáłá/ Z tego záś rozmnożona żeńska płeć powstáłá. Ztąd my twárdym iestesmy rodem/ y włożeni W prace/ ztąd dowodźimy z czegosmy zrodzeni. A Do Cephizyiskich wod. Gephisus iest rzeká pod gorą Párnâssem. Przemian Owidyuszowych B Primetheowicz. Deukálion potomek Prometheuszá. C Epimetheowná. Pyrrha corká Epimetheuszá. D Tytánowná. Táż Pyrrhá z rodu Tytánow poszłá. Księgi Pierwsze. Argument Powieśći Dwánastey.
PO Potopie, źiemiá władzą y promieniámi Słońcá (ktore iest przyczyną rozmnażánia się źwierząt y gádźiny) przepalona, między innymi rzeczámi drobnieyszymi bestyi bezrozumnych, Pythoná też Smoká wielkiego y szkodliwego
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 25
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
czymby beła/ W gęstych się puszczach/ zwierzę obaczywszy/ kreła. I Niedźwiedzicą będąc/ srodze się lękała Kiedy z trefunku w górach Niedźwiedzie ujźrzała. Nakoniec się przed wilki chroniła samymi/ E Choć tam własnego miała ojca między nimi. F Tym czasem Arkas przybył/ matki nie znający/ Od Likaona poszłej; Potomek/ noszący Troje pięć lat/ na ten czas swego urodzenia: Ten gdy zwierz goni/ gdy się w dąbrowy odmienia: G Gdy Erymantskie lasy śeiciami obtacza/ Napadł na matkę: która/ jak prędko obacza Arkasa/ ta stanęła; i podobna beła Poznawającej/ aż i oka nie spuścieła. Ale gdy nań tak
czymby bełá/ W gęstych się puszczách/ źwierzę obaczywszy/ krełá. Y Niedźwiedźicą będąc/ srodze się lękáłá Kiedy z trefunku w gorach Niedźwiedźie vyźrzáłá. Nákoniec się przed wilki chroniłá sámymi/ E Choć tám własnego miáłá oycá między nimi. F Tym czásem Arkás przybył/ mátki nie znáiący/ Od Likáoná poszłey; Potomek/ noszący Troie pięć lat/ ná ten czás swego vrodzenia: Ten gdy źwierz goni/ gdy się w dąbrowy odmienia: G Gdy Erymántskie lásy śeićiámi obtacza/ Nápadł ná matkę: ktora/ iak prędko obacza Arkásá/ tá stánęłá; y podobna bełá Poznawáiącey/ áż y oká nie spuśćiełá. Ale gdy nań ták
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 79
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
rydz niż nic.
Ma się jak pączek w maśle.
Komu schleba, temu i noża nie trzeba.
Gdy się raz co niepowodzi, drugi raz się poprawić godzi.
Czego się zmłodu nie nauczysz, na starość darmo.
Ubogi rzadko zawołany.
Wodę ten cierpa przetakiem, Kto bez Książek chce być żakiem.
Przodków zacnych potomek często bywa wyrodek. Często z Rodzica cnego, Syn bywa nic dobrego.
Co nabarziej miłujesz, straciwszy barziej poczujesz.
Sumnienie dobre wielka uciecha i obrona.
Tu się pokaż. Tu się popisuj.
Człowiekiem się być pamiętaj.
Roboty nigdy się pilnemu nie przebierze.
Chcącemu nic nie trudno, niechcącemu wszytko.
Człowiek człowiekowi wilkiem
rydz niż nic.
Ma śię jak pącżek w maśle.
Komu zchleba, temu y noża nie trzeba.
Gdy śię raz co niepowodźi, drugi raz śię poprawić godźi.
Czego śię zmłodu nie nauczysz, na starość darmo.
Ubogi rzadko zawołany.
Wodę ten ćierpa przetakiem, Kto bez Kśiążek chce być żakiem.
Przodkow zacnych potomek często bywa wyrodek. Często z Rodzica cnego, Syn bywa nic dobrego.
Co nabarziey miłujesz, straćiwszy barziey poczujesz.
Sumnienie dobre wielka ućiecha y obrona.
Tu śię pokaż. Tu śię popisuy.
Człowiekiem śię być pamiętay.
Roboty nigdy śię pilnemu nie przebierze.
Chcącemu nic nie trudno, niechcącemu wszytko.
Człowiek czlowiekowi wilkiem
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 69
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702
Kocha się wnim jako ubogi wprosięciu.
Nie ma chleb ości, gdy się kto przepości.
I w Rzymie ludzie. Wszędzie sroka pstra.
Leniwemu zawżdy święto.
Czego nie znamy tegonie żądamy.
Chcący kupiec nabyć dóbr, złota i pieniędzy, Przez góry, puszcze, skały i przez morze pędzi.
Przodki sławne potomek zły szpaci. Gdy Syn nic dobrego, Ociec ma niesławę ztego.
Znają go jak zły pieniądz.
Od rzemyka do kozika, od Kozika do nożyka, od nożyka na szubienicę.
Cudze wady choć małe widzem bystrym okiem, A swe choć wielkie pozad rzucamy tłumokiem.
Czegom żądał, tegom dostąpił.
Uciekając przed
Kocha śię wnim jako ubogi wprośięciu.
Nie ma chleb ośći, gdy śię kto przepośći.
Y w Rzymie ludzie. Wszędzie sroka pstra.
Leniwemu zawżdy święto.
Czego nie znamy tegonie żądamy.
Chcący kupiec nabyć dobr, złota y pieniędzy, Przez gory, puszcze, skały y przez morze pędźi.
Przodki sławne potomek zły szpaći. Gdy Syn nic dobrego, Ociec ma niesławę ztego.
Znają go jak zły pieniądz.
Od rzemyka do koźika, od Koźika do nożyka, od nożyka na szubienicę.
Cudze wady choć małe widzem bystrym okiem, A swe choć wielkie pozad rzucamy tłumokiem.
Czegom żądał, tegom dostąpił.
Ućiekając przed
Skrót tekstu: FlorTriling
Strona: 74
Tytuł:
Flores Trilingues
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Johannes Zacharias Stollius
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
przysłowia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1702
Data wydania (nie wcześniej niż):
1702
Data wydania (nie później niż):
1702