jedna łza za drugą bieży; I z kadzilnego drzewa, które swą przykryło Skórą, co snadź pięknego w Leukotojej było. Na świece pogrzebowe zażyj wosku, w który Dedalus lepił skrzydła, ulatując pióry; I pochodnie tej, z którą syn Wenery chodzi, Którą nad niebianami i ludźmi przewodzi.
Potem dla potrzebnego pod ciało powozu Posprzągaj z mojej rady te konie do wozu: Wprzód Pyrois ognisty, Eous błyszczący, Eton rozpalony i Flegon gorący, Którymi słońce wozi Febus uzłocony, Mogą w tym wozie ciągnąć, i z nimi sprzężony Pegazus, który ze krwie Meduzy wyskoczył I zdrój parnaski Muzom kopytem wytoczył; I córka Chironowa, co się klaczą stała
jedna łza za drugą bieży; I z kadzilnego drzewa, które swą przykryło Skórą, co snadź pięknego w Leukotojej było. Na świece pogrzebowe zażyj wosku, w który Dedalus lepił skrzydła, ulatując pióry; I pochodnie tej, z którą syn Wenery chodzi, Którą nad niebianami i ludźmi przewodzi.
Potem dla potrzebnego pod ciało powozu Posprzągaj z mojej rady te konie do wozu: Wprzód Pyrois ognisty, Eous błyszczący, Aeton rozpalony i Flegon gorący, Którymi słońce wozi Febus uzłocony, Mogą w tym wozie ciągnąć, i z nimi sprzężony Pegazus, który ze krwie Meduzy wyskoczył I zdrój parnaski Muzom kopytem wytoczył; I córka Chironowa, co się klaczą stała
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 136
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Zerbinowi Zawżdy się zdał być wiernem i Odorykowi; Od niego beł na on czas pilnie zalecony, Kiedy go wyprawował do mnie do Bajony. Tego przyzwał do siebie i począł z niem radzić, Mówiąc, że nie przystało pieszo mię prowadzić I żeby szedł i dostał konia albo wozu Dla mnie lubo do jazdy, lubo do powozu.
XXIII.
Almoni, co się tego nic nie bał, poważał Odorykowę radę i jako rozkazał, Do miasta szedł bliskiego zaraz onem czasem, W mili wielkiej za gęstem leżącego lasem. Skoro odszedł Almoni, Odoryk onemu Umyślił swe zamysły objawić drugiemu, Częścią, że go nie mógł zbyć, gdy go wyprawował, Częścią
Zerbinowi Zawżdy się zdał być wiernem i Odorykowi; Od niego beł na on czas pilnie zalecony, Kiedy go wyprawował do mnie do Bajony. Tego przyzwał do siebie i począł z niem radzić, Mówiąc, że nie przystało pieszo mię prowadzić I żeby szedł i dostał konia albo wozu Dla mnie lubo do jazdy, lubo do powozu.
XXIII.
Almoni, co się tego nic nie bał, poważał Odorykowę radę i jako rozkazał, Do miasta szedł blizkiego zaraz onem czasem, W mili wielkiej za gęstem leżącego lasem. Skoro odszedł Almoni, Odoryk onemu Umyślił swe zamysły objawić drugiemu, Częścią, że go nie mógł zbyć, gdy go wyprawował, Częścią
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 279
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
X. Skarbek Arcybiskup, a przed nim X. Arcybiskup Ormiański, między dwowa Sufraganami, po prawej ręce X. Jełowicki Sufragan Lwowski szedł, a po lewej X. Kunicki Sufragan Krakowski. Potym wóz poszóstny jechał z ciałem, na tapczanie i na herbach wystawionym, knnie cugowe aksamitem karmazynowym były okryte, po bokach tego powozu kawaleria husarska i pancerna szła z insygniami hetmańskiemi. Prowadzono też i konie powodne, dziwnie i bogato strojne. Za wozem ciało hetmańskie wiozącym, asystowali synowie jako to: Pan Podczaszy koronny, a drugi Pan Starosta Drohoniski Rzewuscy tudzież i Pan Starosta Wiszniński bratanek, i Ich Mościowie urzędnicy, za któremi Regiment Dragonii z żałobną chorągwią
X. Skarbek Arcybiskup, a przed nim X. Arcybiskup Ormiański, między dwowa Sufraganami, po prawej ręce X. Jełowicki Sufragan Lwowski szedł, a po lewej X. Kunicki Sufragan Krakowski. Potym wóz poszóstny jechał z ciałem, na tapczanie i na herbach wystawionym, knnie cugowe axamitem karmazynowym były okryte, po bokach tego powozu kawalerya husarska i pancerna szła z insigniami hetmańskiemi. Prowadzono też i konie powodne, dziwnie i bogato strojne. Za wozem ciało hetmańskie wiozącym, assistowali synowie jako to: Pan Podczaszy koronny, a drugi Pan Starosta Drohoniski Rzewuscy tudzież i Pan Starosta Wiszniński bratanek, i Jch Mościowie urzędnicy, za któremi Regiment Dragonii z żałobną chorągwią
Skrót tekstu: KronZakBarącz
Strona: 186
Tytuł:
Kronika zakonnic ormiańskich reguły ś. Benedykta we Lwowie
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1703 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1703
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętnik dziejów polskich: z aktów urzędowych lwowskich i z rękopisów
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wojciech Maniecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1855
, i tyle mi miłości i uczciwości świadczyła, żem Ją tysiącznymi obligowała prośbami, żeby mi tylko pewiedziała, czymbym Jej się mogła przysłużyć. Lecz wspaniałym wcale sercem, ze wszystkich moich wymawiała się Ofertów, niczego sobie nie życząc prócz mojej przychylności. Teść mój spieszył się do powrotu, i wyprowadzona od młodej wdowy do Powozu, postrzegłam Dziecię w pierwszym piętrze Dworu przy oknie stojące. Pytałam się, czyjeby to Dziecię było? Ta poczciwa Pani z strachu wcale się zapo- mniała. Uwiodła mię tym była, że Jej syn niedawno z Ospy powstał, i dla tego nie chciała mi go pokazać, obawiając się, żeby ten widok nie
, i tyle mi miłości i uczćiwośći świadczyła, żem Ją tysiącznymi obligowała proźbami, żeby mi tylko pewiedziała, czymbym Jey śię mogła przysłużyć. Lecz wspaniałym wcale sercem, ze wszystkich moich wymawiała śię Offertow, niczego sobie nie życząc procz moiey przychylnośći. Teść moy spieszył śię do powrotu, i wyprowadzona od młodey wdowy do Powozu, postrzegłam Dziećię w pierwszym piętrze Dworu przy oknie stoiące. Pytałam śię, czyieby to Dziećię było? Ta poczciwa Pani z strachu wcale śie zapo- mniała. Uwiodła mię tym była, że Jey syn niedawno z Ospy powstał, i dla tego nie chciała mi go pokazać, obawiaiąc śię, żeby ten widok nie
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 12
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
temu chłopięciu nic nie dostawało, nalegałam prośbą poty aż mi go przynieśli. Prze Bóg! Jakem się zdumiała, widząc podobieństwo Męża mego w Twarzy tego Dziecięcia. Trudno u mnie do Dziecięcia i o słowo było. Całowałam Je, ścisnęłam także i Matkę Jego, i wsiadłam w tym momencie do Powozu. Stary Hrabia postrzegł moje pomieszanie, i miłą cały sekret objawił rzetelnością. Ta Pani, powiedział, którą WMPani widziała, przeszłą Jej Męża była kochanką I jeżeli to wyznanie WMPanią urazi, to się nie tak na mego Syna, jako raczej na mnie gniewaj. Jam tego przyczyną. Jak go z młodości osobliwym wychował
temu chłopięćiu nic nie dostawało, nalegałam proźbą poty aż mi go przynieśli. Prze Bog! Jakem śię zdumiała, widząc podobieństwo Męża mego w Twarzy tego Dziećięćia. Trudno u mnie do Dziećięćia i o słowo było. Całowałam Je, śćisnęłam także i Matkę Jego, i wsiadłam w tym momencie do Powozu. Stary Hrabia postrzegł moie pomięszanie, i miłą cały sekret objawił rzetelnośćią. Ta Pani, powiedział, ktorą WMPani widźiała, przeszłą Jey Męża była kochanką I jeżeli to wyznanie WMPanią urazi, to śię nie tak na mego Syna, jako raczey na mnie gnieway. Jam tego przyczyną. Jak go z młodości osobliwym wychował
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 13
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
z sobą zabrał. Przybyli około obiadu, po którym powrót miał nastąpić. Siedział z swoją Antonią w najserdeczniejszej poufałości w chłodniku; jak im oznajmiono, że karety zaszły. Drząc zaczęła do niego mówić, opuść mię na moment, a jak wszelka gotowość będzie, to po mnie przychodź. Przychodzi do niej zapraszając ją do powozu. Otom jest, rzekła,podawszy mu rękę, gotowam z WMPanem jechać. Tęskność mię brała, a nie wiem czemu? Czylim nie dosyć szczęśliwa, gdy się przez twoje ręce do przyjemnego Małżeństwa spieszę? Pójdź WMPan, bierz swą własność. Wsiadł z nią do powozu, i inni w dwóch powozach
z sobą zabrał. Przybyli około obiadu, po ktorym powrot miał nastąpić. Siedział z swoią Antonią w nayserdecznieyszey poufałośći w chłodniku; iak im oznaymiono, że karety zaszły. Drząc zaczęła do niego mowić, opuść mię na moment, a iak wszelka gotowość będzie, to po mnie przychodź. Przychodzi do niey zapraszaiąc ią do powozu. Otom iest, rzekła,podawszy mu rękę, gotowam z WMPanem iechać. Teskność mię brała, a nie wiem czemu? Czylim nie dosyć szczęśliwa, gdy śię przez twoie ręce do przyiemnego Małżeństwa spieszę? Poydź WMPan, bierz swą własność. Wsiadł z nią do powozu, i inni w dwuch powozach
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 94
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
Przychodzi do niej zapraszając ją do powozu. Otom jest, rzekła,podawszy mu rękę, gotowam z WMPanem jechać. Tęskność mię brała, a nie wiem czemu? Czylim nie dosyć szczęśliwa, gdy się przez twoje ręce do przyjemnego Małżeństwa spieszę? Pójdź WMPan, bierz swą własność. Wsiadł z nią do powozu, i inni w dwóch powozach za nim jechali. Miłość najniewinniejsza, najserdeczniejsza i najprzykładniejsza miłość, jej początek, jej kontynuacja; wszystko to, co jedno ku drugiemu poczuwało, było w powozie, ich rozmową. W tym, gdy jeszcze rozmawiają, i nie mieli już godziny jazdy aż do dóbr Ojca swego, powstały
Przychodzi do niey zapraszaiąc ią do powozu. Otom iest, rzekła,podawszy mu rękę, gotowam z WMPanem iechać. Teskność mię brała, a nie wiem czemu? Czylim nie dosyć szczęśliwa, gdy śię przez twoie ręce do przyiemnego Małżeństwa spieszę? Poydź WMPan, bierz swą własność. Wsiadł z nią do powozu, i inni w dwuch powozach za nim iechali. Miłość nayniewinnieysza, nayserdecznieysza i nayprzykładnieysza miłość, iey początek, iey kontynuacya; wszystko to, co iedno ku drugiemu poczuwało, było w powozie, ich rozmową. W tym, gdy ieszcze rozmawiaią, i nie mieli iuż godziny iazdy aż do dobr Oyca swego, powstały
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 94
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
co jedno ku drugiemu poczuwało, było w powozie, ich rozmową. W tym, gdy jeszcze rozmawiają, i nie mieli już godziny jazdy aż do dóbr Ojca swego, powstały grzmoty. W krótce całe Niebo się zaczerniło, i piorun na piorun trzaskał. Zabił piorun konia z cugu. Antonia w największej trwodze skoczy z powozu, podawszy Stelejowi rękę, żeby z nią uchodził, i do bliższej wsi dospieszał. Wtym gdy go za rękę brała uderzył piorun, a on wpadł do powozu. Przyszedszy potym do siebie, widzi swoję kochaną osobę, widzi przed drzwiami powozu, już od pioruna zabitą, tak leżącą, jak mu podawała rękę. Może
co iedno ku drugiemu poczuwało, było w powozie, ich rozmową. W tym, gdy ieszcze rozmawiaią, i nie mieli iuż godziny iazdy aż do dobr Oyca swego, powstały grzmoty. W krotce całe Niebo śię zaczerniło, i piorun na piorun trzaskał. Zabił piorun konia z cugu. Antonia w naywiększey trwodze skoczy z powozu, podawszy Steleiowi rękę, żeby z nią uchodził, i do bliższey wśi dospieszał. Wtym gdy go za rękę brała uderzył piorun, a on wpadł do powozu. Przyszedszy potym do śiebie, widzi swoię kochaną osobę, widzi przed drzwiami powozu, iuż od pioruna zabitą, tak leżącą, iak mu podawała rękę. Może
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 94
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
swego, powstały grzmoty. W krótce całe Niebo się zaczerniło, i piorun na piorun trzaskał. Zabił piorun konia z cugu. Antonia w największej trwodze skoczy z powozu, podawszy Stelejowi rękę, żeby z nią uchodził, i do bliższej wsi dospieszał. Wtym gdy go za rękę brała uderzył piorun, a on wpadł do powozu. Przyszedszy potym do siebie, widzi swoję kochaną osobę, widzi przed drzwiami powozu, już od pioruna zabitą, tak leżącą, jak mu podawała rękę. Możeli być większe nieszczęście? Strapiony Przyjaciel! W pół roku potym nalegał na niego Ocieć jego, aby drogę przed się wziął dla pozbycia żałości. Oddał go
swego, powstały grzmoty. W krotce całe Niebo śię zaczerniło, i piorun na piorun trzaskał. Zabił piorun konia z cugu. Antonia w naywiększey trwodze skoczy z powozu, podawszy Steleiowi rękę, żeby z nią uchodził, i do bliższey wśi dospieszał. Wtym gdy go za rękę brała uderzył piorun, a on wpadł do powozu. Przyszedszy potym do śiebie, widzi swoię kochaną osobę, widzi przed drzwiami powozu, iuż od pioruna zabitą, tak leżącą, iak mu podawała rękę. Możeli bydź większe nieszczęśćie? Strapiony Przyiaćiel! W poł roku potym nalegał na niego Oćieć iego, aby drogę przed śię wziął dla pozbyćia żałośći. Oddał go
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 95
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
piorun trzaskał. Zabił piorun konia z cugu. Antonia w największej trwodze skoczy z powozu, podawszy Stelejowi rękę, żeby z nią uchodził, i do bliższej wsi dospieszał. Wtym gdy go za rękę brała uderzył piorun, a on wpadł do powozu. Przyszedszy potym do siebie, widzi swoję kochaną osobę, widzi przed drzwiami powozu, już od pioruna zabitą, tak leżącą, jak mu podawała rękę. Możeli być większe nieszczęście? Strapiony Przyjaciel! W pół roku potym nalegał na niego Ocieć jego, aby drogę przed się wziął dla pozbycia żałości. Oddał go do orszaku Posła Angielskiego, do Stokolmu jadącego, przybrawszy mu Koligata za Mentora.
piorun trzaskał. Zabił piorun konia z cugu. Antonia w naywiększey trwodze skoczy z powozu, podawszy Steleiowi rękę, żeby z nią uchodził, i do bliższey wśi dospieszał. Wtym gdy go za rękę brała uderzył piorun, a on wpadł do powozu. Przyszedszy potym do śiebie, widzi swoię kochaną osobę, widzi przed drzwiami powozu, iuż od pioruna zabitą, tak leżącą, iak mu podawała rękę. Możeli bydź większe nieszczęśćie? Strapiony Przyiaćiel! W poł roku potym nalegał na niego Oćieć iego, aby drogę przed śię wziął dla pozbyćia żałośći. Oddał go do orszaku Posła Angielskiego, do Stokolmu iadącego, przybrawszy mu Koligata za Mentora.
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 95
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755