Powtóre miejmy je za przydatek, nie za cel akcyj naszych gruntownych; za zastępce próżnowania, nie za skutek, który zły i nieprawy zwyczajnie bywa.
Niech będą bez afekcyj, bez zapowiedzenia, bez kunsztu i zbytniej wytworności; nie zawzdy jednostajnie, bo się sprzykszą; nie zbyt kosztowne, bo zubożą; nie nazbyt pracowite, bo z natury swojej powinny być odpoczynkiem; ile możności zmierzające ku dobremu, bo wszystkie akcje koniec takowy mieć powinny. Te uwagi jeżeli komu będą miłe lub pożyteczne, niech wie o tym, iżem je w czasie rozrywek pisał. MONITOR Na R. P. 1772. Nro. XIX. dnia 4.
Powtore mieymy ie za przydatek, nie za cel akcyi naszych gruntownych; za zastępce prożnowania, nie za skutek, ktory zły y nieprawy zwyczaynie bywa.
Niech będą bez affekcyi, bez zapowiedzenia, bez kunsztu y zbytniey wytworności; nie zawzdy iednostaynie, bo się zprzykszą; nie zbyt kosztowne, bo zubożą; nie nazbyt pracowite, bo z natury swoiey powinny bydź odpoczynkiem; ile możności zmierzaiące ku dobremu, bo wszystkie akcye koniec takowy mieć powinny. Te uwagi ieżeli komu będą miłe lub pozyteczne, niech wie o tym, iżem ie w czasie rozrywek pisał. MONITOR Na R. P. 1772. Nro. XIX. dnia 4.
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 137
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
szkodliwe liszki: Na miejscu dąb z żołędzi, sośnia rośnie z szyszki, Na miejscu miodem ule zakładają pczoły,
Na miejscu mchem obrasta kamień, będzie goły, Jeśli go co dzień w prawo albo ruszasz w lewo, Ani się krzewi często przesadzane drzewo. Dosycze ma żywot nasz śmiertelny wędrówki, Byle tak, jako chodzą pracowite mrówki: Z ziemie na dąb wysoki, znowu wziąwszy brzemię, Z wysokiego się dębu spuszczają na ziemię, Żeby kiedy mróz ujmie i napadną śniegi, Przydały się im na co tak częste przebiegi. Do góry, ba, w niebo się mieć sercem, człowiecze, Skąd choć cię co raz ciało nikczemne zewlecze, To
szkodliwe liszki: Na miejscu dąb z żołędzi, sośnia rośnie z szyszki, Na miejscu miodem ule zakładają pczoły,
Na miejscu mchem obrasta kamień, będzie goły, Jeśli go co dzień w prawo albo ruszasz w lewo, Ani się krzewi często przesadzane drzewo. Dosyćże ma żywot nasz śmiertelny wędrówki, Byle tak, jako chodzą pracowite mrówki: Z ziemie na dąb wysoki, znowu wziąwszy brzemię, Z wysokiego się dębu spuszczają na ziemię, Żeby kiedy mróz ujmie i napadną śniegi, Przydały się im na co tak częste przebiegi. Do góry, ba, w niebo się mieć sercem, człowiecze, Skąd choć cię co raz ciało nikczemne zewlecze, To
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 25
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
dzień nastaje, Gdy wszędzie wesołe gaje
Osiedli ptacy krzykliwi, Którym się echo przeciwi. A pielgrzym ranego wstania Dla tak wdzięcznego śpiewania
Nie żałuje, gdy w pustyni Spoczynek z trudu uczyni; Potym zaś w zaczęte drogi Wyprawi zwyczajne nogi.
Już zwierz srogi gdy dzień czuje, Z pol do pustyń ustępuje. Już i pczołki pracowite Lecą na sady obfite,
Skąd swoje woskowe grody Napełnią wonnymi miody. Już z ziołek krople perłowe Zbiorą promienie febowe.
Już na królewskie pałace Gromada dworzan kołace. Już i muzyki krzykliwe Grają im na dni szczęśliwe.
Już się w dziedziniec bogaty Pańskie sypą kawalkaty; Pięknych strojów pełno wszędy, Świecą się bogate rzędy.
Pryskają
dzień nastaje, Gdy wszędzie wesołe gaje
Osiedli ptacy krzykliwi, Ktorym się echo przeciwi. A pielgrzym ranego wstania Dla tak wdzięcznego śpiewania
Nie żałuje, gdy w pustyni Spoczynek z trudu uczyni; Potym zaś w zaczęte drogi Wyprawi zwyczajne nogi.
Już zwierz srogi gdy dzień czuje, Z pol do pustyń ustępuje. Już i pczołki pracowite Lecą na sady obfite,
Zkąd swoje woskowe grody Napełnią wonnymi miody. Już z ziołek krople perłowe Zbiorą promienie febowe.
Już na krolewskie pałace Gromada dworzan kołace. Już i muzyki krzykliwe Grają im na dni szczęśliwe.
Już się w dziedziniec bogaty Pańskie sypą kawalkaty; Pięknych strojow pełno wszędy, Świecą się bogate rzędy.
Pryskają
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 377
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
przyobiecaną ludowi Bożemu ziemię, w której dla pobożności, dla zachowania przykazania Swojego, dla cnoty świątobliwych narodu obyczajów pomnażał P. Bóg wszelakie dostatki i obfitości, spokojnemu onych błogosławiąc zażywaniu.
Widziałbym był w tych błogosławionych ziemiach stojące wiecznym chwały i pamięci splendorem mistyczne owe trony Salomonowe, na których przybiór i ozdobienie nie snowały pracowite mizernych robaków i charłaków wnętrzności, ale tylko kość słoniowa całą zasadziła aparencyją dla pożytecznej osiadającym je monarchomnauki i przestrogi, że lubo ich P. Bóg nad wielu podwyższa ludzi względem najwyższych stopniów i dostojeństwa, w równości jednak mieć chce skażytelnej natury ludzkiej, na którą pamiętając uważać mają, że podwyższone ich
przyobiecaną ludowi Bożemu ziemię, w której dla pobożności, dla zachowania przykazania Swojego, dla cnoty świątobliwych narodu obyczajów pomnażał P. Bóg wszelakie dostatki i obfitości, spokojnemu onych błogosławiąc zażywaniu.
Widziałbym był w tych błogosławionych ziemiach stojące wiecznym chwały i pamięci splendorem mistyczne owe trony Salomonowe, na których przybiór i ozdobienie nie snowały pracowite mizernych robaków i charłaków wnętrzności, ale tylko kość słoniowa całą zasadziła aparencyją dla pożytecznej osiadającym je monarchomnauki i przestrogi, że lubo ich P. Bóg nad wielu podwyższa ludzi względem najwyższych stopniów i dostojeństwa, w równości jednak mieć chce skażytelnej natury ludzkiej, na którą pamiętając uważać mają, że podwyższone ich
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 165
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
nad pustymi schadzać tu brzegami, Niźli się popisować u gminu podłego. Z jakim kto żył, zawsze był miewan za takiego. SIELANKA JEDENASTA ŚLUB
Pięknego Sieniawskiego cne Muzy chowały I słodkich zdrojów swoich darem napawały, Każda z osobna drogich przysmaków rozlicznych Nie leniąc się przynosić do jego ust ślicznych. Takie więc w wonnych łąkach pczoły pracowite, Gdy ich robotom przyszły chwile przyzwoite, Z rozlicznych kwiecia smaki co lepsze zbierają I piękny plastr słodkiego miodu napełniają. Każda w myślach swych wielkie nadzieje gotuje, Każda sobie uciechy różne obiecuje: Ta, że ozdobą pieśni sercowładnych będzie, Ta, że wielkich pradziadów swych miejsca zasiądzie I ważnomyślną radą powiada, i zdroje Gładkiej
nad pustymi schadzać tu brzegami, Niźli się popisować u gminu podłego. Z jakim kto żył, zawsze był miewan za takiego. SIELANKA JEDENASTA ŚLUB
Pięknego Sieniawskiego cne Muzy chowały I słodkich zdrojów swoich darem napawały, Każda z osobna drogich przysmaków rozlicznych Nie leniąc się przynosić do jego ust ślicznych. Takie więc w wonnych łąkach pczoły pracowite, Gdy ich robotom przyszły chwile przyzwoite, Z rozlicznych kwiecia smaki co lepsze zbierają I piękny plastr słodkiego miodu napełniają. Każda w myślach swych wielkie nadzieje gotuje, Każda sobie uciechy różne obiecuje: Ta, że ozdobą pieśni sercowładnych będzie, Ta, że wielkich pradziadów swych miejsca zasiędzie I ważnomyślną radą powiada, i zdroje Gładkiej
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 88
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
/ wszytko z swego bytu i pożytków dań człowiekowi daje. Tu żyżne pola zboże: owdzie zagajone sady owoce: tu tłuste trzody/ swe jagnięta: tak gęste sadze/ stawy jeziora/ rzeki morza niewyłowione ryby: tu domowe rozsadzone kojce/ owdzie dzikiego ptactwa nie ochronione gniazda/ swe pisklęta; na pokarm człowiekowi wylegają. Pracowite pszczołki/ swe kanary: rozległe winnice/ swe soki: na słodki napój sączą. Jedne bydlęta noszą i dźwigają; drugie grzeją i odziewają. To ziołko/ siłę: tamto rzezwość/ i czerstwość/ daje: stąd ochłodę/ z owąd zdrowie/ i chorób[...] zleczenie bierzemy. Heb: Samych nawet Świętych Aniołów/ owych
/ wszytko z swego bytu y pożytkow dań człowiekowi daie. Tu żyżne polá zboże: owdźie zágaione sády owoce: tu tłuste trzody/ swe iagniętá: ták gęste sadze/ stawy ieźiorá/ rzeki morzá niewyłowione ryby: tu domowe rozsadzone koyce/ owdźie dźikiego ptactwá nie ochronione gniazda/ swe pisklętá; ná pokarm człowiekowi wylegaią. Prácowite pszczołki/ swe kánary: rozległe winnice/ swe soki: ná słodki nápoy sączą. Jedne bydlętá noszą y dźwigáią; drugie grzeią y odźiewaią. To źiołko/ śiłę: támto rzezwość/ y czerstwość/ daie: ztąd ochłodę/ z owąd zdrowie/ y chorob[...] zleczenie bierzemy. Heb: Samych náwet Swiętych Aniołow/ owych
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 15
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
nie utrzyma wody, jako słońca w biegu nikt nie zahamuje, Najjaśniejszego W. K. Mci Majestatu in laborum et beneficiorum cursu nikt zatrzymać nie potrafi. Niechże tedy swoim Neptun pyszni się Trydentem, niech z swoją Saturn popisuje się kosą, niech Jowisz pełne piorunów pokazuje ręce; od W. K. M. pracowite in publicum starania, Dobroczynności, i codziennych ku prywatnym interesom aplikacyj spływają zrzodła. Haurimus et Te tanqnam ex Nilo Dałeś sławę Chrześcijaństwu przez poniżenie Nieprzyjaciela, obronę Ojczyźnie przyzwyczaiwszy przeciwko Orientalnym Tyranom Orła naszego nogi do piorunów, z których grzmotu rodzące się laury, kładziesz nieprzestannie na jej triumfującą głowę, dajesz dziś wiernemu słudze to
nie utrzyma wody, iako słońca w biegu nikt nie záhamuie, Nayiaśnieyszego W. K. Mci Máiestatu in laborum et beneficiorum cursu nikt zátrzymáć nie potrafi. Niechże tedy swoim Neptun pyszni się Trydentem, niech z swoią Saturn popisuie się kosą, niech Iowisz pełne piorunow pokázuie ręce; od W. K. M. prácowite in publicum stárania, Dobroczyńności, y codziennych ku prywatnym interessom applikácyi spływaią zrzodłá. Haurimus et Te tanqnam ex Nilo Dałeś sławę Chrześciaństwu przez poniżenie Nieprzyiacielá, obronę Oyczyznie przyzwyczaiwszy przeciwko Oryentálnym Tyranom Orłá nászego nogi do piorunow, z ktorych grzmotu rodzące się laury, kłádziesz nieprzestannie ná iey tryumfuiącą głowę, dáiesz dziś wiernemu słudze to
Skrót tekstu: DanOstSwada
Strona: 40
Tytuł:
Swada polska i łacińska t. 1, vol. 2
Autor:
Jan Danejkowicz-Ostrowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1745
Data wydania (nie wcześniej niż):
1745
Data wydania (nie później niż):
1745
. Któż nie uważy, jako Boskie oko Wszytkiego dojrzy siedzący wysoko! Więc się tu bijem w piersi i na wieki Nierówne łasce jego czynim dzięki. A jako Wiosna, skoro swoje gaje Pocznie ubierać w młodociane maje, W ludziach tęskliwość i chłopoty gasi, A swym weselem świat zmartwiony krasi, Że też i biedne, pracowite mrówki Z gniazda wychodzą na ciepłe pagórki, — Tak niemniej i nas strachem zmarzłych grzeje Wesoła wyspa, kiedy w koło wieje Strapionej nawy, a swemi drzewami Wiatry odbija na stronę z falami. Czym się weseląc — wszyscy gromadami, Jak mrówki z gniazda, chodzim nad brzegami, Tu śliczne widzim klony i dąbrowy, Tu
. Któż nie uważy, jako Boskie oko Wszytkiego dojrzy siedzący wysoko! Więc się tu bijem w piersi i na wieki Nierówne łasce jego czynim dzięki. A jako Wiosna, skoro swoje gaje Pocznie ubierać w młodociane maje, W ludziach teskliwość i chłopoty gasi, A swym weselem świat zmartwiony krasi, Że też i biedne, pracowite mrówki Z gniazda wychodzą na ciepłe pagórki, — Tak niemniej i nas strachem zmarzłych grzeje Wesoła wyspa, kiedy w koło wieje Strapionej nawy, a swemi drzewami Wiatry odbija na stronę z falami. Czym się weseląc — wszyscy gromadami, Jak mrówki z gniazda, chodzim nad brzegami, Tu śliczne widzim klony i dąbrowy, Tu
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 69
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
świeże abo kisłe: rozkoszy ich oliwa. Nie znają rozkosznych potraw/ ani wczasów z usługowania/ abo z domowego mieszkania/ i zgoła żadnych. Skarby ich są w wielbłądach/ w koniu jakim/ a w orężu/ które rzeczy zostawują sobie za dziedzictwo. Konie ich są siadłe/ nie wiele jedzą/ a jednak barzo pracowite i prędkie. Nie kują ich/ a używają siodeł lekuchnych: sami też pospolicie nie noszą więcej/ oprócz koszul: oręże ich są włócznie długie/ grotami z obu stron okowane/ które my zowiemy rohatynami: a noszą je nie przed sobą potykając się/ ale poprzek. Latają jak sokoli do przepraw i na gościńce/
świeże ábo kisłe: roskoszy ich oliwá. Nie znáią roskosznych potraw/ áni wczásow z vsługowánia/ ábo z domowego mieszkánia/ y zgołá żadnych. Skárby ich są w wielbłądách/ w koniu iákim/ á w orężu/ ktore rzeczy zostáwuią sobie zá dźiedźictwo. Konie ich są śiádłe/ nie wiele iedzą/ á iednák bárzo prácowite y prędkie. Nie kuią ich/ á vżywáią śiodeł lekuchnych: sámi też pospolićie nie noszą więcey/ oprocz koszul: oręże ich są włocznie długie/ grotámi z obu stron okowáne/ ktore my zowiemy rohátynámi: á noszą ie nie przed sobą potykáiąc się/ ále poprzek. Latáią iák sokoli do przepraw y ná gośćińce/
Skrót tekstu: BotŁęczRel_I
Strona: 198
Tytuł:
Relacje powszechne, cz. I
Autor:
Giovanni Botero
Tłumacz:
Paweł Łęczycki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne
Tematyka:
egzotyka, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
a niewiesz co to Wojna Przynajmniej stąd mógłbyś brać miarę ze to choć Palcem oko wykolą to postaremu Łechciwo, jako je tobie wykłoł Brat twój Ródzony powadziwszy się z tobą w szkołach o kiełbaskę. A pogotowiuz kiedy je z Polnego Działka zapruszą. Ta krew Braterska za twoją radą i okazją wylana. Te pracowite ubogich Ziemianinów i wyssana substancja uznasz jakimić na sądzie strasznych staną się Instygatorami Wątpię że by cię tam zasłoniły te Francuskie talery których na Mahinacyje nabrałes a potym kurwom rozdałes. Albo Rozumiesz co to piszę nie dowiodę kiedy będzie potrzeba. Wiem na cię sekretów Nieduchownej Osobie należucych wiele A nade wszystko mam kartkę której dostałem we Lwowie
a niewiesz co to Woyna Przynaymniey ztąd mogłbys brac miarę ze to choc Palcem oko wykolą to postaremu Łechciwo, iako ie tobie wykłoł Brat twoy Rodzony powadziwszy się z tobą w szkołach o kiełbaskę. A pogotowiuz kiedy ie z Polnego Działka zapruszą. Ta krew Braterska za twoią radą y okazyią wylana. Te pracowite ubogich Zięmianinow y wyssana substancyia uznasz iakiemić na sądzie strasznych staną się Instygatorami Wątpię że by cię tam zasłoniły te Francuzkie talery ktorych na Mahinacyie nabrałes a potym kurwom rozdałes. Albo Rozumiesz co to piszę nie dowiodę kiedy będzie potrzeba. Więm na cię sekretow Nieduchowney Osobie nalezucych wiele A nade wszystko mąm kartkę ktorey dostałęm we Lwowie
Skrót tekstu: PasPam
Strona: 193
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Jan Chryzostom Pasek
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1656 a 1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1656
Data wydania (nie później niż):
1688